Obudziłam się w swoim łóżku, a ręce miałam przywiązane do ramy. Byłam przerażona, gdyż miałam na sobie jedynie majtki i koszulkę na ramiączkach. Nikogo w pokoju nie było, ale zastanawiało mnie, kto przykrył mnie kołdrą i postawił na szafce szklankę wody i tabletki przeciwbólowe. Nie ukrywam, że tego właśnie mi było trzeba, bo głowa mi pękała. Ale w sumie co z tego, że to mam, jak i tak nie mogę się podnieść przez związane ręce. Zaczęłam krzyczeć, bo nic innego mi nie pozostało, chociaż przez to ból był jeszcze większy. Po chwili do pokoju wszedł Christopher. Spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem, po czym usiadł na skraju łóżka.
-Wyspałaś się? Jak się czujesz?- zapytał swobodnie.
-Co tu się stało? Ty mnie rozebrałeś i związałeś?!- podniosłam głos, wpadając w panikę.
-Tak, w połowie to ja.- odpowiedział spokojnie, jak gdyby nigdy nic.
-Ale jak to? W połowie Ty? Dlaczego?!- moje oczy za pewne były wielkości 5-złotówki i zaczęłam się szarpać.
-Jak cudnie wyglądasz taka przerażona, niewinna, bezbronna... Aż zastanawiam się, czy powiedzieć prawdę i uwolnić Ci te łapki, bo podobasz mi się taka.- spojrzałam na niego z pogardą i zorientowałam się, że patrzy na mnie jak wygłodniałe zwierzę, bo przez cienki materiał jasnej koszulki wszystko mi prześwituje, jak nie mam na sobie stanika, a w dodatku jestem tak wyprężona przez związane ręce.
-Odwiąż to, do cholery!- krzyknęłam, a w moich oczach pojawiły się łzy, bo ta sytuacja była dla mnie nowa i bałam się tego, co było i co będzie.
-Ej, dobra... Już, uspokój się, mała.- zaśmiał się, mówiąc naprawdę przyjemnym głosem, co aż do niego nie podobne. -Nic się nie stało, panikaro... Rozebrałem Cię, żeby było Ci wygodniej spać, bo i tak sama zaczęłaś już w salonie na stole.- wyjaśnił, a ja trochę się uspokoiłam.
-Na pewno? To po co mnie związałeś?!- jeszcze o to musiałam zapytać...
-Bo byłaś kompletnie pijana, to dla twojego bezpieczeństwa. Gadałaś głupoty, biłaś mnie i miałaś głupie pomysły, więc nie miałem innego wyjścia.
-Okej, rozumiem... A możesz się tak nie gapić i mnie uwolnić?!- znowu podniosłam głos, mając już w sobie więcej odwagi.
-Nie gapiłbym się, gdybyś nie była histeryczką i nie skopała z siebie kołdry...- tak, jasne...
-Skończ już tą głupią gadkę i to rozwiąż! Bolą mnie ręce i nie mogę już znieść tego, jak na mnie patrzysz.- mówiłam, próbując przełożyć ręce tak, żeby je odciążyć.
-Że niby jak? Co masz na myśli?...
-Podobam Ci się, widzę to. Pożerasz mnie wzrokiem, ale spoko, nie jesteś jedyny...- dlaczego przedłużam tą dyskusję, zamiast doprowadzić do tego, żeby przestał się gapić?...
-Hmm... Gdyby tak jeszcze zatkać Ci buzie, to byłoby idealnie.- stwierdził, przyglądając mi się z zamysłem.
-Kurwa mać, odwiąż to wreszcie!- krzyknęłam już mocno zirytowana przez ból głowy i obtarte ręce.
-No już, dobrze... Ale przysięgnij, że nie będziesz się mścić i mnie napierdalać.- ha, boi się mnie!
-Okej, obiecuję. Uwolnij mnie, noo...- zaczęłam się rzucać po łóżku z minką obrażonego dziecka.
-Przestań się rzucać, moment...- powiedział stanowczo i usiadł bliżej mnie.
Zaczął odwiązywać moje ręce, co okazało się niełatwe. Po dłuższej chwili siłowania się z supłami, stwierdził:
-Chyba muszę Ci obciąć ręce.
-Tylko uważaj na paznokcie!- zastrzegłam, a on parsknął śmiechem.
-Raczej nie będą Ci wtedy już potrzebne...
-Dobra, zamknij się i mnie uwolnij!
-No właśnie nie mogę. Tak się kręciłaś, że to ścisnęłaś.
-O Jezu, to zębami... Zrób coś, bo mi zaraz same ręce odpadną.- mówiłam niemal błagalnym głosem, bo już serio strasznie mnie te ręce bolały.
Tak jak chciałam, próbował rozwiązać to zębami. Delikatny dotyk jego ust i oddechu, dawał ukojenie mojej obolałej skórze na nadgarstkach. Czułam, że powoli rozplątuje te supełki, a stawało się to już nawet przyjemne. Nie sądziłam, że to możliwe, ale czułam delikatność Christophera. Naprawdę, w tym momencie po raz pierwszy obchodził się ze mną wręcz z czułością, zero agresji, nadmiaru siły, czy złości. Po prostu pomału uwolnił moje ręce z tych sznurków. Na końcu złożył delikatne pocałunki na obu moich nadgarstkach, na których były wyraźne otarcia.
-Widzisz, co mi zrobiłeś? Bolą mnie rączki i mam brzydkie ślady. Spotkamy się w sądzie, brutalu!- powiedziałam, oglądając sine ślady na moich rękach, choć w sumie nie byłam aż tak zła jak powinnam i mówiłam to z połowicznym uśmiechem.
-Jejku, przepraszam, naprawdę nie chciałem. Za mocno zawiązałem, nie chciałem Ci zrobić krzywdy.- zaczął panikować, tak to była panika! On naprawdę przejął się tym, że zrobił mi krzywdę.
-Dobra, uspokój się. Wiem, że to nie specjalnie...- aj, Dul, czemu tak mówisz? Hallo, nie lubisz go, niech ma wyrzuty sumienia!
-Masz, weź tą tabletkę, popij szklanką wody i zacznij tu sprzątać, bo się do jutra nie wyrobisz.- podał mi do jednej ręki szklankę, a do drugiej tabletkę.
-Na dole jest aż taki syf?- zapytałam, biorąc tabletkę.
-Tragiczny... Jak zobaczysz, to się przerazisz.
-Aż się boję... A teraz gadaj, jak bardzo upadła wczoraj moja reputacja? Co powiedziałeś tym ludziom?! Mam nadzieję, że nie zrobiłeś tego chamsko i nie zniszczyłeś mi tym życia...- podniosłam głos zdenerwowana.
-A jak myślisz?
-Pewnie powiedziałeś, że się najebałam i żygam, albo nie powiedziałeś nic, tylko ich wyrzuciłeś.- stwierdziłam pewna swych słów.
-Trochę wiary w ludzi, ślicznotko... Jesteś okropna, wiesz? Wredna, podła i zdecydowanie nie zasługujesz, żebym Ci ratował tyłek. Ale jest w Tobie coś, co nie pozwoliło mi zniszczyć Ci reputacji, więc byłem w miarę miły, użyłem talentu aktorskiego i udałem panikę, że niby twoi rodzice będą w domu za dziesięć minut. Dość szybko się zmyli i pobiegłem wyciągnąć Cię z piwnicy, gdzie musiałem Cię na chwilę zamknąć.- wyjaśnił, a na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech.
-Dziękuję, że chociaż zrobiłeś to w normalny sposób. Co nie zmienia faktu, że nienawidzę Cię za to, że w ogóle przerwałeś moją imprezę i za to, że wlałeś we mnie tyle wódy. Po co to zrobiłeś?! Przecież mogło mi się coś stać...
-Właśnie po to to zrobiłem, żeby temu zapobiec. Wiesz, Ty na trzeźwo jesteś nieobliczalna i masz głupie pomysły, a co dopiero po alkoholu. Wolałem doprowadzić Cię do takiego stanu, żebyś po chwili zasnęła i nic już sobie nie zrobiła. Wśród tych wszystkich ludzi nie dałbym rady Cię upilnować i mogłaby Ci się stać krzywda, a tak miałem Cię pod kontrolą.
-Ale dlaczego? Właściwie to Ty pilnujesz domu, a nie mnie, przypominam! A po drugie nie przesadziłeś z ilością? Ja nigdy wcześniej tyle nie piłam, tylko słabe drinki, a Ty mnie tak upoiłeś...
-Przestań, przecież nie podałbym Ci dawki śmiertelnej... Wiedziałem, co robię, nie dramatyzuj. Owszem, pilnuję głównie domu, ale co bym powiedział twoim rodzicom, gdyby coś stało się ich córce podczas imprezy w rezydencji, której pilnowałem?... Pomyśl czasami i nie zadawaj beznadziejnych pytań...
-No okej, to w sumie logiczne. A teraz spieprzaj stąd, bo muszę się ubrać.- powiedziałam i chciałam wstać, ale wtedy ogarnęłam, że lepiej siedzieć pod tą kołdrą, póki on tu jest.
-Dobra, to ogarniaj się szybko i dawaj na dół, bo masz bardzo dużo roboty. Będę taki dobry i zrobię Ci śniadanie, jeśli chcesz.- mówiąc to, kierował się w stronę drzwi.
-Okej, możesz mi zrobić coś dobrego.
-Jasne.- był już w progu. -A i pięknie dzisiaj wyglądasz.- dodał, obracając się jeszcze na chwilę, po czym wyszedł.
Mimowolnie się uśmiechnęłam, ale szybko przypomniałam sobie, że to ten wieśniak i nie ma w nim nic fajnego. Zrzuciłam z siebie kołdrę i zwlekłam się z łóżka, po czym udałam się do łazienki. I w tym momencie ogarnęłam słowa Uckera... Za pewne sarkastycznie powiedział, że ładnie wyglądam, bo miałam rozmazany wczorajszy makijaż i podkrążone oczy. Przestraszyłam się, patrząc w lustro. Wzięłam szybki prysznic i doprowadziłam do porządku twarz. Christopher jest dla mnie nikim, ale nawet przy nim nie powinnam paradować w takim stanie, bo to jakby nie było facet i po prostu nie wypada z samej zasady. Ale nie przesadzajmy, nie będę się stroić, siedząc w domu z ochroniarzem... Ubrałam czarne leginsy i różową, obcisłą bokserkę. Nie zrobiłam tego specjalnie, ale będzie miał na co chłopak popatrzeć. Jak tylko wyglądałam jak człowiek, zeszłam na dół. Załamałam się, gdy zobaczyłam stan salonu. Wszystko było poprzewracane, poplamione i w ogóle no masakra... I ten zapach alkoholu i papierosów, ohyda. Od razu otworzyłam wszystkie okna, żeby tu wywietrzyć. W kuchni przy stole siedział Christopher i jadł kanapki z nutellą.
-Siadaj, to dla Ciebie.- powiedział, wskazując na talerz po drugiej stronie stołu.
-Kanapki z nutellą? Serio?... Nie dość, że mnie upijasz, to jeszcze tuczysz... Chcesz się mnie pozbyć?- marudziłam, ale oczywiście chętnie wzięłam się za jedzenie.
-Wybacz, ale to wszystko to ostateczne rozwiązania.- stwierdził. -Wypij też kawę, lepiej się poczujesz.- dodał, mieszając mi kawę, a ja od razu się napiłam.
-Mmm, dobra... Skąd wiedziałeś, ile słodzę?- zapytałam, delektując się smakiem kawy o poranku.
-Aj, kochana, połowa świata słodzi dwie łyżeczki, a Ty taka wyjątkowa nie jesteś.- zaśmiał się, a ja posłałam mu spojrzenie w stylu "jeszcze słowo, a się pokłócimy".
-Jesteś dla mnie wyjątkowo miły. Co się stało?
-Tak jakoś... Zresztą Ty też jesteś całkiem spoko, jak nie ma w pobliżu twoich zjebanych znajomych. Dzisiaj nawet Cię lubię.- uśmiechnął się do mnie ciepło, co szczerze odwzajemniłam.
-No powiedzmy, że ja Ciebie też. Zresztą zrobiłeś mi dobrą kawę i kanapki z nutellą, to już masz u mnie +10 punktów.
-To super. A teraz już nie dyskutuj, bo musisz tu posprzątać.- powiedział stanowczo, ale nie tak chłodno.
-Oj musisz, musisz...- usłyszałam za sobą głos mojej mamy, a serce podeszło mi do gardła, zginę marnie.
-Wyspałaś się? Jak się czujesz?- zapytał swobodnie.
-Co tu się stało? Ty mnie rozebrałeś i związałeś?!- podniosłam głos, wpadając w panikę.
-Tak, w połowie to ja.- odpowiedział spokojnie, jak gdyby nigdy nic.
-Ale jak to? W połowie Ty? Dlaczego?!- moje oczy za pewne były wielkości 5-złotówki i zaczęłam się szarpać.
-Jak cudnie wyglądasz taka przerażona, niewinna, bezbronna... Aż zastanawiam się, czy powiedzieć prawdę i uwolnić Ci te łapki, bo podobasz mi się taka.- spojrzałam na niego z pogardą i zorientowałam się, że patrzy na mnie jak wygłodniałe zwierzę, bo przez cienki materiał jasnej koszulki wszystko mi prześwituje, jak nie mam na sobie stanika, a w dodatku jestem tak wyprężona przez związane ręce.
-Odwiąż to, do cholery!- krzyknęłam, a w moich oczach pojawiły się łzy, bo ta sytuacja była dla mnie nowa i bałam się tego, co było i co będzie.
-Ej, dobra... Już, uspokój się, mała.- zaśmiał się, mówiąc naprawdę przyjemnym głosem, co aż do niego nie podobne. -Nic się nie stało, panikaro... Rozebrałem Cię, żeby było Ci wygodniej spać, bo i tak sama zaczęłaś już w salonie na stole.- wyjaśnił, a ja trochę się uspokoiłam.
-Na pewno? To po co mnie związałeś?!- jeszcze o to musiałam zapytać...
-Bo byłaś kompletnie pijana, to dla twojego bezpieczeństwa. Gadałaś głupoty, biłaś mnie i miałaś głupie pomysły, więc nie miałem innego wyjścia.
-Okej, rozumiem... A możesz się tak nie gapić i mnie uwolnić?!- znowu podniosłam głos, mając już w sobie więcej odwagi.
-Nie gapiłbym się, gdybyś nie była histeryczką i nie skopała z siebie kołdry...- tak, jasne...
-Skończ już tą głupią gadkę i to rozwiąż! Bolą mnie ręce i nie mogę już znieść tego, jak na mnie patrzysz.- mówiłam, próbując przełożyć ręce tak, żeby je odciążyć.
-Że niby jak? Co masz na myśli?...
-Podobam Ci się, widzę to. Pożerasz mnie wzrokiem, ale spoko, nie jesteś jedyny...- dlaczego przedłużam tą dyskusję, zamiast doprowadzić do tego, żeby przestał się gapić?...
-Hmm... Gdyby tak jeszcze zatkać Ci buzie, to byłoby idealnie.- stwierdził, przyglądając mi się z zamysłem.
-Kurwa mać, odwiąż to wreszcie!- krzyknęłam już mocno zirytowana przez ból głowy i obtarte ręce.
-No już, dobrze... Ale przysięgnij, że nie będziesz się mścić i mnie napierdalać.- ha, boi się mnie!
-Okej, obiecuję. Uwolnij mnie, noo...- zaczęłam się rzucać po łóżku z minką obrażonego dziecka.
-Przestań się rzucać, moment...- powiedział stanowczo i usiadł bliżej mnie.
Zaczął odwiązywać moje ręce, co okazało się niełatwe. Po dłuższej chwili siłowania się z supłami, stwierdził:
-Chyba muszę Ci obciąć ręce.
-Tylko uważaj na paznokcie!- zastrzegłam, a on parsknął śmiechem.
-Raczej nie będą Ci wtedy już potrzebne...
-Dobra, zamknij się i mnie uwolnij!
-No właśnie nie mogę. Tak się kręciłaś, że to ścisnęłaś.
-O Jezu, to zębami... Zrób coś, bo mi zaraz same ręce odpadną.- mówiłam niemal błagalnym głosem, bo już serio strasznie mnie te ręce bolały.
Tak jak chciałam, próbował rozwiązać to zębami. Delikatny dotyk jego ust i oddechu, dawał ukojenie mojej obolałej skórze na nadgarstkach. Czułam, że powoli rozplątuje te supełki, a stawało się to już nawet przyjemne. Nie sądziłam, że to możliwe, ale czułam delikatność Christophera. Naprawdę, w tym momencie po raz pierwszy obchodził się ze mną wręcz z czułością, zero agresji, nadmiaru siły, czy złości. Po prostu pomału uwolnił moje ręce z tych sznurków. Na końcu złożył delikatne pocałunki na obu moich nadgarstkach, na których były wyraźne otarcia.
-Widzisz, co mi zrobiłeś? Bolą mnie rączki i mam brzydkie ślady. Spotkamy się w sądzie, brutalu!- powiedziałam, oglądając sine ślady na moich rękach, choć w sumie nie byłam aż tak zła jak powinnam i mówiłam to z połowicznym uśmiechem.
-Jejku, przepraszam, naprawdę nie chciałem. Za mocno zawiązałem, nie chciałem Ci zrobić krzywdy.- zaczął panikować, tak to była panika! On naprawdę przejął się tym, że zrobił mi krzywdę.
-Dobra, uspokój się. Wiem, że to nie specjalnie...- aj, Dul, czemu tak mówisz? Hallo, nie lubisz go, niech ma wyrzuty sumienia!
-Masz, weź tą tabletkę, popij szklanką wody i zacznij tu sprzątać, bo się do jutra nie wyrobisz.- podał mi do jednej ręki szklankę, a do drugiej tabletkę.
-Na dole jest aż taki syf?- zapytałam, biorąc tabletkę.
-Tragiczny... Jak zobaczysz, to się przerazisz.
-Aż się boję... A teraz gadaj, jak bardzo upadła wczoraj moja reputacja? Co powiedziałeś tym ludziom?! Mam nadzieję, że nie zrobiłeś tego chamsko i nie zniszczyłeś mi tym życia...- podniosłam głos zdenerwowana.
-A jak myślisz?
-Pewnie powiedziałeś, że się najebałam i żygam, albo nie powiedziałeś nic, tylko ich wyrzuciłeś.- stwierdziłam pewna swych słów.
-Trochę wiary w ludzi, ślicznotko... Jesteś okropna, wiesz? Wredna, podła i zdecydowanie nie zasługujesz, żebym Ci ratował tyłek. Ale jest w Tobie coś, co nie pozwoliło mi zniszczyć Ci reputacji, więc byłem w miarę miły, użyłem talentu aktorskiego i udałem panikę, że niby twoi rodzice będą w domu za dziesięć minut. Dość szybko się zmyli i pobiegłem wyciągnąć Cię z piwnicy, gdzie musiałem Cię na chwilę zamknąć.- wyjaśnił, a na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech.
-Dziękuję, że chociaż zrobiłeś to w normalny sposób. Co nie zmienia faktu, że nienawidzę Cię za to, że w ogóle przerwałeś moją imprezę i za to, że wlałeś we mnie tyle wódy. Po co to zrobiłeś?! Przecież mogło mi się coś stać...
-Właśnie po to to zrobiłem, żeby temu zapobiec. Wiesz, Ty na trzeźwo jesteś nieobliczalna i masz głupie pomysły, a co dopiero po alkoholu. Wolałem doprowadzić Cię do takiego stanu, żebyś po chwili zasnęła i nic już sobie nie zrobiła. Wśród tych wszystkich ludzi nie dałbym rady Cię upilnować i mogłaby Ci się stać krzywda, a tak miałem Cię pod kontrolą.
-Ale dlaczego? Właściwie to Ty pilnujesz domu, a nie mnie, przypominam! A po drugie nie przesadziłeś z ilością? Ja nigdy wcześniej tyle nie piłam, tylko słabe drinki, a Ty mnie tak upoiłeś...
-Przestań, przecież nie podałbym Ci dawki śmiertelnej... Wiedziałem, co robię, nie dramatyzuj. Owszem, pilnuję głównie domu, ale co bym powiedział twoim rodzicom, gdyby coś stało się ich córce podczas imprezy w rezydencji, której pilnowałem?... Pomyśl czasami i nie zadawaj beznadziejnych pytań...
-No okej, to w sumie logiczne. A teraz spieprzaj stąd, bo muszę się ubrać.- powiedziałam i chciałam wstać, ale wtedy ogarnęłam, że lepiej siedzieć pod tą kołdrą, póki on tu jest.
-Dobra, to ogarniaj się szybko i dawaj na dół, bo masz bardzo dużo roboty. Będę taki dobry i zrobię Ci śniadanie, jeśli chcesz.- mówiąc to, kierował się w stronę drzwi.
-Okej, możesz mi zrobić coś dobrego.
-Jasne.- był już w progu. -A i pięknie dzisiaj wyglądasz.- dodał, obracając się jeszcze na chwilę, po czym wyszedł.
Mimowolnie się uśmiechnęłam, ale szybko przypomniałam sobie, że to ten wieśniak i nie ma w nim nic fajnego. Zrzuciłam z siebie kołdrę i zwlekłam się z łóżka, po czym udałam się do łazienki. I w tym momencie ogarnęłam słowa Uckera... Za pewne sarkastycznie powiedział, że ładnie wyglądam, bo miałam rozmazany wczorajszy makijaż i podkrążone oczy. Przestraszyłam się, patrząc w lustro. Wzięłam szybki prysznic i doprowadziłam do porządku twarz. Christopher jest dla mnie nikim, ale nawet przy nim nie powinnam paradować w takim stanie, bo to jakby nie było facet i po prostu nie wypada z samej zasady. Ale nie przesadzajmy, nie będę się stroić, siedząc w domu z ochroniarzem... Ubrałam czarne leginsy i różową, obcisłą bokserkę. Nie zrobiłam tego specjalnie, ale będzie miał na co chłopak popatrzeć. Jak tylko wyglądałam jak człowiek, zeszłam na dół. Załamałam się, gdy zobaczyłam stan salonu. Wszystko było poprzewracane, poplamione i w ogóle no masakra... I ten zapach alkoholu i papierosów, ohyda. Od razu otworzyłam wszystkie okna, żeby tu wywietrzyć. W kuchni przy stole siedział Christopher i jadł kanapki z nutellą.
-Siadaj, to dla Ciebie.- powiedział, wskazując na talerz po drugiej stronie stołu.
-Kanapki z nutellą? Serio?... Nie dość, że mnie upijasz, to jeszcze tuczysz... Chcesz się mnie pozbyć?- marudziłam, ale oczywiście chętnie wzięłam się za jedzenie.
-Wybacz, ale to wszystko to ostateczne rozwiązania.- stwierdził. -Wypij też kawę, lepiej się poczujesz.- dodał, mieszając mi kawę, a ja od razu się napiłam.
-Mmm, dobra... Skąd wiedziałeś, ile słodzę?- zapytałam, delektując się smakiem kawy o poranku.
-Aj, kochana, połowa świata słodzi dwie łyżeczki, a Ty taka wyjątkowa nie jesteś.- zaśmiał się, a ja posłałam mu spojrzenie w stylu "jeszcze słowo, a się pokłócimy".
-Jesteś dla mnie wyjątkowo miły. Co się stało?
-Tak jakoś... Zresztą Ty też jesteś całkiem spoko, jak nie ma w pobliżu twoich zjebanych znajomych. Dzisiaj nawet Cię lubię.- uśmiechnął się do mnie ciepło, co szczerze odwzajemniłam.
-No powiedzmy, że ja Ciebie też. Zresztą zrobiłeś mi dobrą kawę i kanapki z nutellą, to już masz u mnie +10 punktów.
-To super. A teraz już nie dyskutuj, bo musisz tu posprzątać.- powiedział stanowczo, ale nie tak chłodno.
-Oj musisz, musisz...- usłyszałam za sobą głos mojej mamy, a serce podeszło mi do gardła, zginę marnie.
No hej!! Nie ukrywam, że jestem trochę zawiedziona ilością komentarzy i wyświetleń... Ale nieważne, chociaż po dwóch tygodniach jest dopiero tyle :/ No ale ok, mam nadzieję, że rozdział się podoba i tym razem będzie więcej. Nie mam wgl czasu pisać, ale jakimś cudem jestem na 4 rozdziale nowego opka ;) Wesołych świąt moje kochane! :*
Wesołych Świąt Wielkanocnych
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to robi się coraz bardziej ciekawie 💜💜
Fajny rozdział ,czekam na więcej:)
OdpowiedzUsuńUhuhu jaka końcówka. Duli mama niezbyt szczęśliwa, a Ucker się tak starał, żeby jej jakos pomoc. Nie powiem, że liczyłam na krótkiego Greya, gdy okazało się, że była przywiązana do łóżka XD dobra nadrobiłam zasługuje na medal, okej?
OdpowiedzUsuńJeju nie mogę się doczekać kiedy oni w końcu będą razem <3
OdpowiedzUsuńKiedy następny?
OdpowiedzUsuńRobi się coraz ciekawiej :) czekam na więcej
OdpowiedzUsuńkiedy następny?
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ale przydałby się już nowy:)
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny?
OdpowiedzUsuńBędzie następny rozdział?
OdpowiedzUsuń2 tygodnie serio ?
OdpowiedzUsuń