Patrzyłam na Christophera, który miał równie przerażoną minę jak ja. Bałam się odwrócić i spotkać twarzą w twarz ze srogim spojrzeniem mojej mamy. Zwykle jej tak łatwo nie mogłam urobić i aż tak mi nie pobłaża. Mój super ochroniarz chciał się odezwać, ale pokazałam otwartą dłoń, żeby go zatrzymać. Nie wiem czemu, ale bardzo nie chciałam, żeby miał przeze mnie problemy, to ja powinnam się tłumaczyć. Odwróciłam się w stronę mojej mamy.
-Cześć, mamusiu. Jak było? Co tak szybko wróciliście?- zapytałam, by zamydlić jej oczy, ale doskonale wiedziałam, że to nic nie da.
-Dobrze, że Juan pojechał jeszcze na zakupy, to ja sobie z Tobą pogadam, moja droga... Co to ma znaczyć? Co tu się działo?- była naprawdę zła.
-No dobra, powiem Ci... No więc zaprosiłam kilku znajomych, którzy też zaprosili znajomych i w ten sposób tych znajomych zrobiło się trochę więcej niż planowałam, no i generalnie zrobiła się z tego gruba imprezka.- wyjaśniłam, co nie do końca było prawdą, bo właściwie od początku miałam listę gości, ale mniejsza z tym.
-Czy Ty jesteś niepoważna?! Dziecko, takich rzeczy się nie robi! To lekkomyślne, głupie i ryzykowne.
-Nic się nikomu nie stało... Ja jestem cała i dom także, to tylko mały bałagan.- stwierdziłam z niewinnym uśmiechem.
-Jak się domyślam, alkohol pewnie był?...
-Mamo, no coś Ty... Alkohol na imprezie? Nigdy w życiu...- zaczęłam żartować, bo w sumie tylko tyle mi pozostało.
-Jasne, śmiej się... Jeszcze pomyślę nad idealną karą dla Ciebie. A co Ty masz na swoją obronę, młody człowieku?- no i się zaczyna... Kolej na Uckera.
-Ja to wyjaśnię.- wtrąciłam się od razu.
-Dulce, z Tobą już skończyłam! Rozmawiam z ochroniarzem, który pewnie bawił się na imprezce razem z Tobą.
-Nie, on nie wiedział, co planuję...
-Ty już się wytłumaczyłaś, daj się teraz jemu wykazać. Idź do pokoju!- kurde, muszę go bronić, noo.
-I tak Ci powiem... Długo ukrywałam przed nim imprezę, ale później i tak to odkrył, i nakrzyczał na mnie bardziej niż Ty teraz. Od początku starał się to zepsuć, ale mu na to nie pozwalałam. Chodził za mną krok w krok, aż w końcu związał mnie w pokoju, a sam wyrzucił to całe towarzystwo. To nie jego wina, naprawdę.- mówiłam szybko, żeby nie dopuścić jej do słowa.
-Czy tak było? Dobra, zacznij tu sprzątać, a ja sobie z nim pogadam.- trochę złagodniała, uff.
-Ale nie wyrzucisz go? Nie lubię go, ale to by było po prostu niesprawiedliwe.
-Skończ już, nie przejmuj się.- głos w końcu zabrał Christopher, posyłając mi delikatny uśmiech.
-Okej, to ja się wezmę za sprzątanie...- powiedziałam i poszłam, a mama z Uckerem wyszli na taras, by porozmawiać.
Nie miałam jak ich podsłuchać, więc jedynie obserwowałam ich gesty i wyrazy twarzy. Według mnie rozmowa na początku była dość napięta, ale później moja mama nieco spuściła z tonu i gadali spokojniej. Trwało to chyba z 10 minut, po czym wrócili do domu, a mama w drodze na górę, szepnęła mi tylko:
-Ochroniarz uratował Ci dupę, musisz mu podziękować. Tylko macie posprzątać tu na błysk, jasne?- ostatnie zdanie wypowiedziała głośniej.
-Jasne, okej.- odpowiedziałam lekko zmieszana po jej słowach. -Czyli że nie mam kary?- zapytałam zdziwiona.
-Oczywiście, że tak. Nigdy więcej nie zostaniesz sama w domu i masz to wszystko ogarnąć! Nie chcę widzieć żadnych śladów po tej twojej imprezce. Razem to sprzątniecie, a ja stąd idę.- zarządziła i poszła na górę do siebie.
-Bierz się do roboty, królewno! Niestety muszę Ci pomóc...- powiedział Christopher, kiedy stałam i patrzyłam, jak mama tak po prostu to zostawia.
-Jak to zrobiłeś?- zapytałam, patrząc na niego podejrzliwie z zaciekawieniem.
-Chodź Ci powiem.- zawołał mnie i podeszłam bliżej niego, nadstawiając ucho. -Tajemnica...- wyszeptał wprost do mojego ucha przyjemnym i seksownym głosem.
-Ej, no nie! Powiedz mi, proszę.- stanęłam z nim twarzą w twarz i patrzyłam błagalnie.
-Może później, a teraz zacznij już coś robić, bo się do jutra nie wyrobimy.
-No dobra... Bierzemy się do roboty.
Do wieczora sprzątaliśmy w domu. Byłam tak zmęczona, że padłam na kanapę, jak tylko skończyliśmy. Obok mnie usiadł Ucker i patrzył na mnie z uśmiechem.
-Wiedziałem, że to będzie wystarczająca kara.- zaśmiał się cicho.
-Nie jestem przyzwyczajona do takiego sprzątania.- stwierdziłam słabym głosem.
-Wiem.- powiedział krótko. -Zleciał Ci cały dzień i pewnie pójdziesz za chwilę spać.- dodał i miał rację...
-Pewnie tak... Zjem tylko kolację, pójdę się wykąpać i się położę.- zaplanowałam i udałam się do kuchni. -A Ty zostajesz dzisiaj też na noc?- zapytałam po chwili, bo z salonu normalnie mnie słyszał.
-Nie, dzisiaj idę do siebie.- odpowiedział, dołączając do mnie w kuchni.
-Czyli gdzie? Gdzie Ty w ogóle mieszkasz?- nie żeby mnie to jakoś bardzo interesowało...
-Oj nie chcesz wiedzieć, maleńka... W bardzo czarnej dzielnicy.- odpowiedział, a swoją drogą skąd to "maleńka"?
-W jakichś slumsach?
-Gorzej, tam nie zapuszcza się nikt poza mieszkańcami. Pełno tam gangów narkotykowych i prowadzą ciągłe wojny.- wyjaśnił na luzie, jakby lubił to miejsce.
-Czarna strona Meksyku? Tam naprawdę jest tak niebezpiecznie i codziennie musisz walczyć o życie?- różne rzeczy słyszałam i po prostu mnie to interesuje.
-Bywa ciężko, ale ja się ogólnie zazwyczaj nie mieszam w żadne spory i siedzę w domu. A jak już to raczej wzbudzam respekt i się do mnie nie przyczepiają. Jedynie jak trwają wojny, to każdy może zginąć nawet dzieci, bo też tam niestety mieszkają.
-Boże, serio? Przecież tak nie powinno być! Nie powinny istnieć takie miejsca i nie mogą tam mieszkać normalni ludzie, a już tym bardziej dzieci!- mocno to mną wstrząsnęło.
-Wow, zaliczasz mnie do normalnych ludzi! Jestem w szoku.- zaśmiał się wesoło, chyba żeby zmienić temat.
-No wiesz... Jesteś inny, ale w sumie nie taki zły, nawet Cię polubiłam, mimo że zepsułeś moją imprezę.- stwierdziłam z uśmiechem, zbliżając się do niego. -Zresztą nie ważne jak, ale opiekowałeś się mną wczoraj, za co Ci dziękuję.- nagle wtuliłam się w niego mocno, a on niepewnie mnie objął.
-Zawsze staram się dobrze wykonywać swoją pracę, więc musiałem się Tobą zająć, urwisie.- powiedział, kiedy już tylko staliśmy blisko naprzeciw siebie.
Po tych słowach przez chwilę patrzyliśmy sobie głęboko w oczy tak po prostu jakoś bez pamięci. Byliśmy coraz bliżej i nie wiem, jak to się działo. W pewnym momencie się opamiętałam i oparłam swoje czoło o jego, żeby do niczego innego nie doszło i wyszeptałam:
-Serio Cię lubię i obiecuję już Ci nie dokuczać.
Tylko tyle powiedziałam, odsunęłam się i zaczęłam robić sobie płatki. Szybko zjadłam, a Christopher razem ze mną już w ciszy, przyglądając mi się uważnie. Poszłam się wykąpać i od razu położyłam się spać. To był ciężki dzień, a w dodatku ciągle bolała mnie głowa przez ten alkohol.
Prawie całą niedzielę przespałam, wychodząc z pokoju tylko na jedzenie. Wypoczęta poszłam w poniedziałek do szkoły, a wszyscy mówili o mojej imprezie. Mimo, że tak szybko się skończyła, to wszystkim się podobało. Bardzo mnie to cieszyło, ale szkoda, że to się nie powtórzy, bo wtedy już na pewno miałabym poważne problemy. Nawet przyjaciołom nie powiedziałam, co się tak naprawdę stało, nie wiedzą o moich dobrych relacjach z Christopherem i jego "alkoholowym podstępie". Hmm, jest on naprawdę dziwną osobą... W weekend jako mój ochroniarz był spoko, gadał ze mną dużo, śmiał się, żartował, a teraz znowu jest cichy, ponury i zamknięty w sobie.
Na długiej przerwie zagadał do mnie jakiś facet. Pytał, czy znam właśnie Christophera i gdzie jest. Zawołałam go, bo był akurat niedaleko. Nie odeszłam, tylko dalej stałam z nimi, dopóki mnie nie wygonią.
-Muszę z Tobą porozmawiać.- powiedział do Uckera.
-Kim pan jest?- zapytał zdezorientowany.
-Twoim ojcem, a twoja matka pracuje w tej szkole.
-Że co?- spojrzał na mnie, krzywiąc się.
-Nazywam się Bruno Uckermann.
-Co tu robisz i czego chcesz od mojej córki?!- usłyszałam za sobą głos mojego taty i zobaczyłam rodziców.
-Juanito, przyjacielu, tyle lat Cię nie widziałem.- powiedział ten gościu wesołym głosem, podchodząc do mojego ojca.
-Co Ty tu, kurwa, robisz?!- prawie krzyknął wkurzony.
-Przyszedłem do syna.- odpowiedział niewinnym głosem.
-Weź się lecz, nie znam Cię w ogóle.- powiedział wzburzony Christopher, żywo gestykulując.
-Dzieci, idźcie stąd na razie, musimy porozmawiać z tym panem.- poprosiła moja mama, a ja wraz z Uckerem poszłam kawałek dalej na ławkę.
-Ej, serio nie znasz tego gościa? Mówi, że jest twoim ojcem...- zapytałam zaciekawiona.
-Pierwszy raz widzę go na oczy. Nie wiem, co tu się w ogóle dzieje.- odpowiedział zdenerwowany.
-Spokojnie, może zaszła jakaś pomyłka?... Ale skąd go znają moi rodzice i dlaczego tak się wkurzyli?
-Wiesz co? Jak twój tata przyjmował mnie do pracy, to pytał, czy znam Bruna Uckermanna, czy to tylko zbieżność nazwisk. I chyba z pięć razy się upewniał, zanim mi uwierzył.- przypomniał sobie.
-Nie wiem, nie mam pojęcia, o co chodzi. Muszę ich o to wypytać, bo sama się aż przestraszyłam, dlaczego tak ostro zareagowali.
-A ja pogadam z tym facetem przy następnej okazji. Muszę to z nim wyjaśnić.
-Cześć, mamusiu. Jak było? Co tak szybko wróciliście?- zapytałam, by zamydlić jej oczy, ale doskonale wiedziałam, że to nic nie da.
-Dobrze, że Juan pojechał jeszcze na zakupy, to ja sobie z Tobą pogadam, moja droga... Co to ma znaczyć? Co tu się działo?- była naprawdę zła.
-No dobra, powiem Ci... No więc zaprosiłam kilku znajomych, którzy też zaprosili znajomych i w ten sposób tych znajomych zrobiło się trochę więcej niż planowałam, no i generalnie zrobiła się z tego gruba imprezka.- wyjaśniłam, co nie do końca było prawdą, bo właściwie od początku miałam listę gości, ale mniejsza z tym.
-Czy Ty jesteś niepoważna?! Dziecko, takich rzeczy się nie robi! To lekkomyślne, głupie i ryzykowne.
-Nic się nikomu nie stało... Ja jestem cała i dom także, to tylko mały bałagan.- stwierdziłam z niewinnym uśmiechem.
-Jak się domyślam, alkohol pewnie był?...
-Mamo, no coś Ty... Alkohol na imprezie? Nigdy w życiu...- zaczęłam żartować, bo w sumie tylko tyle mi pozostało.
-Jasne, śmiej się... Jeszcze pomyślę nad idealną karą dla Ciebie. A co Ty masz na swoją obronę, młody człowieku?- no i się zaczyna... Kolej na Uckera.
-Ja to wyjaśnię.- wtrąciłam się od razu.
-Dulce, z Tobą już skończyłam! Rozmawiam z ochroniarzem, który pewnie bawił się na imprezce razem z Tobą.
-Nie, on nie wiedział, co planuję...
-Ty już się wytłumaczyłaś, daj się teraz jemu wykazać. Idź do pokoju!- kurde, muszę go bronić, noo.
-I tak Ci powiem... Długo ukrywałam przed nim imprezę, ale później i tak to odkrył, i nakrzyczał na mnie bardziej niż Ty teraz. Od początku starał się to zepsuć, ale mu na to nie pozwalałam. Chodził za mną krok w krok, aż w końcu związał mnie w pokoju, a sam wyrzucił to całe towarzystwo. To nie jego wina, naprawdę.- mówiłam szybko, żeby nie dopuścić jej do słowa.
-Czy tak było? Dobra, zacznij tu sprzątać, a ja sobie z nim pogadam.- trochę złagodniała, uff.
-Ale nie wyrzucisz go? Nie lubię go, ale to by było po prostu niesprawiedliwe.
-Skończ już, nie przejmuj się.- głos w końcu zabrał Christopher, posyłając mi delikatny uśmiech.
-Okej, to ja się wezmę za sprzątanie...- powiedziałam i poszłam, a mama z Uckerem wyszli na taras, by porozmawiać.
Nie miałam jak ich podsłuchać, więc jedynie obserwowałam ich gesty i wyrazy twarzy. Według mnie rozmowa na początku była dość napięta, ale później moja mama nieco spuściła z tonu i gadali spokojniej. Trwało to chyba z 10 minut, po czym wrócili do domu, a mama w drodze na górę, szepnęła mi tylko:
-Ochroniarz uratował Ci dupę, musisz mu podziękować. Tylko macie posprzątać tu na błysk, jasne?- ostatnie zdanie wypowiedziała głośniej.
-Jasne, okej.- odpowiedziałam lekko zmieszana po jej słowach. -Czyli że nie mam kary?- zapytałam zdziwiona.
-Oczywiście, że tak. Nigdy więcej nie zostaniesz sama w domu i masz to wszystko ogarnąć! Nie chcę widzieć żadnych śladów po tej twojej imprezce. Razem to sprzątniecie, a ja stąd idę.- zarządziła i poszła na górę do siebie.
-Bierz się do roboty, królewno! Niestety muszę Ci pomóc...- powiedział Christopher, kiedy stałam i patrzyłam, jak mama tak po prostu to zostawia.
-Jak to zrobiłeś?- zapytałam, patrząc na niego podejrzliwie z zaciekawieniem.
-Chodź Ci powiem.- zawołał mnie i podeszłam bliżej niego, nadstawiając ucho. -Tajemnica...- wyszeptał wprost do mojego ucha przyjemnym i seksownym głosem.
-Ej, no nie! Powiedz mi, proszę.- stanęłam z nim twarzą w twarz i patrzyłam błagalnie.
-Może później, a teraz zacznij już coś robić, bo się do jutra nie wyrobimy.
-No dobra... Bierzemy się do roboty.
Do wieczora sprzątaliśmy w domu. Byłam tak zmęczona, że padłam na kanapę, jak tylko skończyliśmy. Obok mnie usiadł Ucker i patrzył na mnie z uśmiechem.
-Wiedziałem, że to będzie wystarczająca kara.- zaśmiał się cicho.
-Nie jestem przyzwyczajona do takiego sprzątania.- stwierdziłam słabym głosem.
-Wiem.- powiedział krótko. -Zleciał Ci cały dzień i pewnie pójdziesz za chwilę spać.- dodał i miał rację...
-Pewnie tak... Zjem tylko kolację, pójdę się wykąpać i się położę.- zaplanowałam i udałam się do kuchni. -A Ty zostajesz dzisiaj też na noc?- zapytałam po chwili, bo z salonu normalnie mnie słyszał.
-Nie, dzisiaj idę do siebie.- odpowiedział, dołączając do mnie w kuchni.
-Czyli gdzie? Gdzie Ty w ogóle mieszkasz?- nie żeby mnie to jakoś bardzo interesowało...
-Oj nie chcesz wiedzieć, maleńka... W bardzo czarnej dzielnicy.- odpowiedział, a swoją drogą skąd to "maleńka"?
-W jakichś slumsach?
-Gorzej, tam nie zapuszcza się nikt poza mieszkańcami. Pełno tam gangów narkotykowych i prowadzą ciągłe wojny.- wyjaśnił na luzie, jakby lubił to miejsce.
-Czarna strona Meksyku? Tam naprawdę jest tak niebezpiecznie i codziennie musisz walczyć o życie?- różne rzeczy słyszałam i po prostu mnie to interesuje.
-Bywa ciężko, ale ja się ogólnie zazwyczaj nie mieszam w żadne spory i siedzę w domu. A jak już to raczej wzbudzam respekt i się do mnie nie przyczepiają. Jedynie jak trwają wojny, to każdy może zginąć nawet dzieci, bo też tam niestety mieszkają.
-Boże, serio? Przecież tak nie powinno być! Nie powinny istnieć takie miejsca i nie mogą tam mieszkać normalni ludzie, a już tym bardziej dzieci!- mocno to mną wstrząsnęło.
-Wow, zaliczasz mnie do normalnych ludzi! Jestem w szoku.- zaśmiał się wesoło, chyba żeby zmienić temat.
-No wiesz... Jesteś inny, ale w sumie nie taki zły, nawet Cię polubiłam, mimo że zepsułeś moją imprezę.- stwierdziłam z uśmiechem, zbliżając się do niego. -Zresztą nie ważne jak, ale opiekowałeś się mną wczoraj, za co Ci dziękuję.- nagle wtuliłam się w niego mocno, a on niepewnie mnie objął.
-Zawsze staram się dobrze wykonywać swoją pracę, więc musiałem się Tobą zająć, urwisie.- powiedział, kiedy już tylko staliśmy blisko naprzeciw siebie.
Po tych słowach przez chwilę patrzyliśmy sobie głęboko w oczy tak po prostu jakoś bez pamięci. Byliśmy coraz bliżej i nie wiem, jak to się działo. W pewnym momencie się opamiętałam i oparłam swoje czoło o jego, żeby do niczego innego nie doszło i wyszeptałam:
-Serio Cię lubię i obiecuję już Ci nie dokuczać.
Tylko tyle powiedziałam, odsunęłam się i zaczęłam robić sobie płatki. Szybko zjadłam, a Christopher razem ze mną już w ciszy, przyglądając mi się uważnie. Poszłam się wykąpać i od razu położyłam się spać. To był ciężki dzień, a w dodatku ciągle bolała mnie głowa przez ten alkohol.
Prawie całą niedzielę przespałam, wychodząc z pokoju tylko na jedzenie. Wypoczęta poszłam w poniedziałek do szkoły, a wszyscy mówili o mojej imprezie. Mimo, że tak szybko się skończyła, to wszystkim się podobało. Bardzo mnie to cieszyło, ale szkoda, że to się nie powtórzy, bo wtedy już na pewno miałabym poważne problemy. Nawet przyjaciołom nie powiedziałam, co się tak naprawdę stało, nie wiedzą o moich dobrych relacjach z Christopherem i jego "alkoholowym podstępie". Hmm, jest on naprawdę dziwną osobą... W weekend jako mój ochroniarz był spoko, gadał ze mną dużo, śmiał się, żartował, a teraz znowu jest cichy, ponury i zamknięty w sobie.
Na długiej przerwie zagadał do mnie jakiś facet. Pytał, czy znam właśnie Christophera i gdzie jest. Zawołałam go, bo był akurat niedaleko. Nie odeszłam, tylko dalej stałam z nimi, dopóki mnie nie wygonią.
-Muszę z Tobą porozmawiać.- powiedział do Uckera.
-Kim pan jest?- zapytał zdezorientowany.
-Twoim ojcem, a twoja matka pracuje w tej szkole.
-Że co?- spojrzał na mnie, krzywiąc się.
-Nazywam się Bruno Uckermann.
-Co tu robisz i czego chcesz od mojej córki?!- usłyszałam za sobą głos mojego taty i zobaczyłam rodziców.
-Juanito, przyjacielu, tyle lat Cię nie widziałem.- powiedział ten gościu wesołym głosem, podchodząc do mojego ojca.
-Co Ty tu, kurwa, robisz?!- prawie krzyknął wkurzony.
-Przyszedłem do syna.- odpowiedział niewinnym głosem.
-Weź się lecz, nie znam Cię w ogóle.- powiedział wzburzony Christopher, żywo gestykulując.
-Dzieci, idźcie stąd na razie, musimy porozmawiać z tym panem.- poprosiła moja mama, a ja wraz z Uckerem poszłam kawałek dalej na ławkę.
-Ej, serio nie znasz tego gościa? Mówi, że jest twoim ojcem...- zapytałam zaciekawiona.
-Pierwszy raz widzę go na oczy. Nie wiem, co tu się w ogóle dzieje.- odpowiedział zdenerwowany.
-Spokojnie, może zaszła jakaś pomyłka?... Ale skąd go znają moi rodzice i dlaczego tak się wkurzyli?
-Wiesz co? Jak twój tata przyjmował mnie do pracy, to pytał, czy znam Bruna Uckermanna, czy to tylko zbieżność nazwisk. I chyba z pięć razy się upewniał, zanim mi uwierzył.- przypomniał sobie.
-Nie wiem, nie mam pojęcia, o co chodzi. Muszę ich o to wypytać, bo sama się aż przestraszyłam, dlaczego tak ostro zareagowali.
-A ja pogadam z tym facetem przy następnej okazji. Muszę to z nim wyjaśnić.
No hej! Dobra, macie już ten rozdział po 2 tygodniach :) Słabiutko z komentarzami, kochane moje :/ Powiem Wam, że ja przez ten czas praktycznie nic nie pisałam, co trochę mnie martwi... To opowiadanie już dawno skończyłam, ale następne ostatnio słabo mi idzie. Nie mam weny, czasu i wgl jakoś ochoty... Nwm jak to będzie, naprawdę :( No ale póki co macie kolejny piękny rozdział, z którego jestem dumna, bo ogólnie całe to opko mi się bardzo podoba ;) Mam nadzieję, że Wam też? :* :)