wtorek, 14 lutego 2017

41. "Dla dobra dziecka"

Dulce:
Odkąd byliśmy u Ann i Poncha, nasze relacje z nimi są naprawdę dobre. Ucker jest taki szczęśliwy, że odzyskał swoje dawne życie i to nawet lepsze, bo póki co bez problemów. Kamień spadł mi z serca, kiedy powiedział, że Anahi nic już do niego nie czuje i też chce tylko przyjaźni. W ogóle to jestem w stanie ją polubić, bo nawet ona się zmieniła i jest całkiem okej. Szczerze mówiąc, trochę mi ich szkoda... Poświęcili się dla dziecka, wzięli ślub, a nic ich nie łączy. Wiem, co to znaczy być z kimś bez miłości, ale w ich sytuacji to dużo gorsze, bo są sobie zupełnie obcy. No nie zazdroszczę takiego życia, biedni. Jednak stwierdziliśmy z Uckerem, że trzeba im pomóc. Ja to mediatorem powinnam zostać, wszystkich tu połączę, haha. Wymyśliliśmy coś genialnego, przy okazji też dla nas. Zaproponowaliśmy im wspólny wyjazd i oczywiście się zgodzili. Pojechaliśmy z dziećmi nad piękne jezioro do domku letniskowego. Espe i Miguel byli bardzo zadowoleni z wakacji i od razu pobiegli do wody. Było to idealne miejsce dla dzieci, bo bardzo długo było płytko, więc mogą się bawić w wodzie i nie muszą na samym brzegu. Znaczy oczywiście ustaliliśmy im sztywne zasady, co do zabawy w wodzie i z tego, co zdążyłam się zorientować, Miguel dużo bardziej się słucha niż Esperanza, więc będziemy w miarę spokojni. Na początek rozpakowaliśmy się w pokojach, po czym poszliśmy na zewnątrz rozpalić grilla. Ucker jest w tym mistrzem, to było naprawdę pyszne! Po tym obiedzie wszyscy byliśmy po prostu nażarci i nie mogliśmy się ruszyć. Położyliśmy się na trawie i patrzyliśmy na prawie bezchmurne niebo. Nie wiem, jak to się stało, ale zasnęłam wtulona w Uckera, a on razem ze mną. Obudziliśmy się pod wieczór, a Ann z Ponchem i dziećmi grali w piłkę. W sumie to nas obudzili, bo dość głośno się śmiali. Podeszliśmy do nich i zaczęliśmy grać z nimi, zrobiliśmy taką wojnę płci, dziewczyny na chłopaków. Zabawa była świetna, ale w końcu przestaliśmy liczyć punkty i nikt nie wygrał. Zacznijmy od tego, że ani ja ani Ann niezbyt mamy pojęcie o piłce nożnej, ale na szczęście to była gra z dziećmi, czyli żadne zasady się nie liczyły. Po skończonej grze Esperanza i Miguel pobiegli do domku się bawić, a my w czwórkę poszliśmy do wody. Wygłupialiśmy się, chlapaliśmy, podtapialiśmy i co tylko można było robić. Było bardzo wesoło i czułam się, jakby to od zawsze byli moi przyjaciele, a nie jedynie przyjaciele mojego męża, których nie znoszę. Oni naprawdę zmienili się na lepsze i jestem w stanie ich polubić. A może to ja się zmieniłam i po prostu wyszłam do nich z otwartym sercem? Myślę, że wszystko po trochu. Po jakimś czasie poprosiliśmy Anahi i Poncha, żeby zajęli się naszą córką, bo chcemy pobyć trochę we dwoje. Bez problemu się zgodzili, a my poszliśmy na spacer cudnym brzegiem jeziora.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem szczęśliwa.- powiedziałam z uśmiechem, wtulając się w Christophera.
-Wiem, skarbie, bo czuję to samo. Jestem w Tobie bez pamięci zakochany, uwielbiam Cię. Chcę spędzić z Tobą resztę życia, tworząc tak cudną rodzinę. Chociaż właściwie rodzinę zawsze można jeszcze powiększyć...- powiedział i zaczął mnie namiętnie całować i podgryzać w szyję, a ja wskoczyłam na niego i oplotłam się nogami wokół jego bioder.
-Ale że tak tutaj?- zapytałam, śmiejąc się.
-A dlaczego nie? Nikt tu przecież nie przyjdzie, a ja mam na Ciebie wielką ochotę.- mój kochany napaleniec wpił się w moje usta i oparł mnie o drzewo.
-Okej, ale nie zetrzyj mi pleców na tym drzewie.
-Kochanie, za kogo Ty mnie uważasz? Zawsze na pierwszym miejscu dbam, żeby Tobie było dobrze, więc nie zrobię Ci krzywdy, spokojnie. No teraz to mnie normalnie obraziłaś...- stwierdził, pociągając zębami za moją dolną wargę, co lekko zabolało.
-Przepraszam, więcej w Ciebie nie zwątpię, misiu. Rób, co chcesz! Jestem cała twoja.- odchyliłam się bardziej do tyłu na drzewo, rozkładając ręce na boki w geście stuprocentowego oddania się w jego łaskę.
-To już wiemy...- powiedział seksownym głosem i zaczął składać mokre pocałunki na moich rękach.
Wsadził obie dłonie do mojego stanika od stroju, którego nie odpiął za pewne dlatego, że jesteśmy na dworze, i zaczął głaskać moje piersi. Wyginałam się na wszystkie strony pod wpływem przyjemności, jaką mi tym sprawiał. Poza tym stanikiem miałam na sobie jeszcze spodenki i majtki od stroju, więc niewiele, a on miał w ogóle tylko kąpielówki. Po cudownym masażu, wziął się właśnie za pozbycie się moich spodenek. Odpiął je i powoli ściągnął, a majtki rozwiązał mi tylko z jednej strony i już wiadomo gdzie powędrowała jego rączka. On tu tak dba o mnie, żeby nikt przypadkiem za dużo w razie co nie zobaczył, a ja poszłam na całość i najzwyczajniej w świecie zdjęłam jego kąpielówki. Także postanowiłam się trochę z nim pobawić i robiłam mu dobrze ręką. Niespodziewanie odsunął moją rękę, po czym mając dłonie na moich pośladkach, nakierował mnie na właściwe miejsce i automatycznie znalazł się we mnie. Mruczałam wprost do jego ucha, a on wchodził wciąż głębiej, sprawiając mi coraz więcej rozkoszy. I teraz to się już rozpoczęła prawdziwa gra namiętności... Nasze ciała, oddechy, bicie serca i nasze usta idealnie ze sobą współgrały. Poruszaliśmy się wspólnym rytmem, który co chwilę się zmieniał w zależności od naszych sił. Bywały także nieco ostrzejsze momenty, kiedy Ucker mnie po prostu rżnął, a ja piszczałam, nie mogąc sobie poradzić z własnymi doznaniami. Jednak rzeczywiście nawet wtedy nie dopuszczał do tego, by choćby troszkę obdarły mi się plecki. Podkładał swoje ręce, ale moją skórę idealnie chronił. Po tych ostrzejszych chwilach następowało wyciszenie i obsypywał mnie tysiącem słodkich pocałunków, jakby chciał mnie w pewien sposób przeprosić. Nie wiem tylko po co, bo mi się to bardzo podoba, tym bardziej że on to i tak robi z czułością, co jest urocze. Mój mistrzu oczywiście doprowadził do tego, że ja doszłam kilka razy, a on tylko raz na sam koniec. Jeszcze przez chwilę zostaliśmy w tej pozycji, by odpocząć. Co jakiś czas dostawałam delikatnego buziaka, albo słyszałam "Kocham Cię" wyszeptane wprost do mojego ucha. Po jakimś czasie odsunął się ode mnie, a ja przez chwilę byłam tak strasznie słaba i skołowana, że musiał mnie przytrzymać, bo czułam, że się przewracam.
-Jak zwykle mnie wykończyłeś, brutalu.- powiedziałam, śmiejąc się.
-Aj, Duluś... Tak Cię, skarbie, kocham!- przytulił mnie mocno i wycałował słodko. -Wracamy?- zapytał po chwili, kiedy byliśmy już prawie ubrani.
-Tak, ale powolutku, spacerkiem. Nie spieszy mi się nigdzie, wolę być tylko z Tobą. Bo wiesz... Musimy nadrobić trzy lata.- wtuliłam się w niego i powoli szliśmy w kierunku domku.
-Ej, to co zrobimy z Ann i Poncho? Mieliśmy ich jakoś połączyć.
-Nie połączyć, tylko uświadomić im, że takie życie nie ma sensu. Okej, posłuchaj... Ja pogadam z Anahi, a Ty z Poncho. Ja z nim już gadałam, więc po co kolejny raz.
-Kiedy z nim gadałaś?- ups...
-Aj, no i się wydałam... Bo to ja pomogłam w tym, żebyście się spotkali. Dzwoniłam do Poncha, widziałam się z nim i gadaliśmy. Chciałam, żebyście się pogodzili, żebyś był w pełni szczęśliwy. Odwaliłam samowolkę, ale w trosce o Ciebie, więc nie możesz być zły.- zaczęłam się tłumaczyć, bo nie mogłam przewidzieć jego reakcji.
-Kochanie, nie jestem zły... Dziękuję, moja ślicznotko najsłodsza, jesteś kochana! Dzięki Tobie jestem niewyobrażalnie szczęśliwy, bo mam wszystko, co kiedyś straciłem. Jesteś aniołem, skarbie.- przytulił mnie, aż podnosząc.
-Uff, to dobrze... Nie ma za co. Ale wracając do twoich przyjaciół: Ja gadam z nią, a Ty z nim. I nie masz mu na siłę wpierać, że kocha Ann i jeszcze może być z nią szczęśliwy. Musisz mu kazać się nad tym po prostu zastanowić i pogadać z "żoną". Ja tak samo pogadam z tą idiotką i zobaczymy, co z tego będzie.
-Okej, spróbujemy na nich wpłynąć. Normalnie życiowa misja.- zaśmiał się delikatnie.
-Damy radę i jeszcze będą przykładnym małżeństwem, zobaczysz. Zresztą kochanie, nam wszystko się udaje, więc to też musi.
-Tak, w najgorszym wypadku rozwiodą się w zgodzie.- stwierdził i oczywiście słusznie.

Dopiero następnego dnia nadarzyła się okazja do rozmowy z Anahi. Ucker i Poncho zabrali dzieci na spacer, mają łowić ryby. Oby zajęło im to jak najwięcej czasu, bo rozmowa z tą wariatką może nie być łatwa. Korzystając ze spokoju pod nieobecność dzieci, postanowiłyśmy się poopalać. Wzięłyśmy sobie kocyk, paczkę chipsów i zrobiłyśmy niezbyt mocne drinki. Przed wyjściem mój cudowny były, a zarazem przyszły mąż nasmarował mnie olejkiem do opalania, żebym się nie spaliła, argumentując tym, że wtedy nie dałabym się dotknąć. Też fakt, ale ja dobrze wiem, że on się o mnie po prostu bardzo troszczy. Leżąc na kocu z Ann i słuchając jakiejś lekkiej muzyczki, w końcu zaczęłam rozmowę:
-Masz cudownego synka, fajny chłopiec.
-Tak, jest uroczy i kocham go nad życie.- odpowiedziała z szerokim uśmiechem.
-Podziwiam Cię, ja zamierzałam oddać swoje dziecko do adopcji, w razie gdyby okazało się owocem gwałtu. Była taka możliwość, bo Amador wtedy...- na szczęście nie musiałam kończyć.
-Tak, wiem o tym. Poncho powiedział mi wszystko, co wyprawiał ten frajer. Serio oddałabyś wtedy swoje dziecko?
-Myślę, że tak. Nie potrafiłabym go wychować, a Ty bardzo wiele poświęciłaś dla swojego syna. Naprawdę Cię podziwiam, Ann.- ja to mam gadkę, haha, ale to jest zupełnie szczere.
-Wiesz, to trochę inna sytuacja, bo Miguel jest synem Poncha, a nie jakiegoś jebanego mafiozy.- stwierdziła, co bardzo mnie cieszy, bo sama mnie naprowadza na właściwy temat.
-Tak, ale jakby nie patrzeć, to był gwałt i na pewno bym się nie odważyła jeszcze wyjść w takiej sytuacji za ojca dziecka.
-Aj, Dul... Pewne sytuacje zmieniają człowieka, kiedyś też bym w życiu nie pomyślała, że zrobię coś takiego. Byłam sama z chorym dzieckiem, bo nie wiem czy wiesz, ale miałam z Miguelem duże kłopoty, jak się urodził, bo był bardzo słaby, ledwo pracowało mu serduszko i w ogóle. No ciężko było naprawdę, a Poncho bardzo mi pomógł, jest świetnym ojcem. Strasznie się bałam o mojego synka, a on mnie wspierał najlepiej jak tylko potrafił. I jeszcze ta sprawa z Uckerem... Byłam wykończona psychicznie i sama bym sobie nie poradziła. Jestem mu wdzięczna za to, że jest przy mnie i jako jedyny był wtedy, kiedy nikogo nie było, bo nawet rodzina się ode mnie odwróciła, twierdząc, że przynoszę wstyd.- wow, jestem w szoku, że ona mi się tak zwierza, zaraz zostaniemy przyjaciółkami.
-Wspierał Cię, jesteś mu wdzięczna, jest dobrym ojcem... A kochasz go?- no to drastycznie przechodzimy do konkretów.
-Nie, jesteśmy razem tylko dla dobra dziecka.
-Sorry, ale gorszej bzdury nie słyszałam. Myślisz, że dziecko będzie szczęśliwe w rodzinie, w której nie ma miłości? W rodzinie, która istnieje tylko na papierku, przy nim, przy ludziach?... Przecież to głupota, niszczycie sobie życie. Zastanów się, przecież to w ogóle nie ma sensu...
-Być może, ale przecież nikomu nie dzieje się krzywda... Miguel jest szczęśliwy, a my całkiem dobrze się dogadujemy i nie kłócimy się aż tak.
-I myślisz, że to wystarczy, żeby spędzić razem całe życie? Powiedz mi, czy kiedykolwiek rozmawialiście ze sobą, mówiąc o sobie, o swoich uczuciach, przeżyciach, myślach i planach? Z doświadczenia wiem, że w miłości to jest najważniejsze, naprawdę. Coś Ci powiem... Byłam z Pablem trzy lata, chociaż nigdy go nie kochałam. Zawsze miałam z nim świetne relacje, bo był moim przyjacielem. Rozmawiałam z nim o wszystkim, jak Ty z Uckerem. Ale nie byłam szczęśliwa, bo brakowało miłości. Starałam się pokochać go tak, jak on kocha mnie, ale po dwóch tygodniach spędzonych z Uckerem, zrozumiałam, że nie da się czegoś nakazać swojemu sercu. W związku z Pablem było okej, choć na pewno lepiej niż w twoim i Poncha, bo my byliśmy dużo bliżej. Ale nikt nie jest w stanie zastąpić mi Uckera, bo go kocham całym sercem. I chociaż jestem bogatsza o cenne doświadczenia, to czuję, że straciłam czas, będąc z Pablem, bo po prostu nie byłam szczęśliwa. Mówię Ci to, żeby Cię w pewnym sensie ostrzec, bo kiedyś nadejdzie dzień, gdy się obudzisz ze świadomością, że zmarnowałaś sobie życie, a może być już za późno.
-Czekaj... Sugerujesz, że powinnam rozwieść się z Ponchem?- słuchała mnie uważnie i odezwała się po chwili refleksji.
-No nie do końca. Sugeruję, żebyś się po prostu zastanowiła. Skoro już poświęciliście się w ten sposób, to może spróbujcie walczyć o to małżeństwo. Ale razem, bo inaczej nic z tego nie będzie. Czy kiedykolwiek rozmawialiście o tym, żeby coś zmienić na lepsze, bo coś jest nie tak?
-Tak, jakiś czas temu Poncho kazał mi się zastanowić, czy warto to kontynuować. Więcej do tego nie wrócił, na szczęście chyba zapomniał.
-Aj, Any... Na pewno nie zapomniał, po prostu odpuścił, bo już zgłupiał i nie wie, co robić. A co zamierzałaś mu odpowiedzieć? Zastanawiałaś się w ogóle?
-Wiesz co? Dużo nad tym myślałam i stwierdziłam, że najlepiej by było kazać jemu zadecydować. Za pewne skończyłoby się to kłótnią i cieszę się, że nie oczekiwał odpowiedzi.
-Ty nie masz o niczym pojęcia... Skoro poruszył ten temat, to ma dosyć takiego życia i nie podoba mu się to. Powiedz mi, czy kiedykolwiek się chociażby pocałowaliście, czy może boisz się go przez to, co Ci zrobił?
-Nie, już się go nie boję, bo zresztą to nie była jego wina. Jasne, że się całujemy, ale tylko przy ludziach, na pokaz. Lubię go, ale nie ma między nami żadnych uczuć, chyba nawet przyjaźnią nie można tego nazwać, choć czasami bywa między nami naprawdę dobrze i mam w nim wielkie oparcie.
-Ale nie jesteś szczęśliwa, co?
-No nie, chciałabym miłości, potrzebuję tego. Fakt, Poncho mówi do mnie często zdrobniale, a nawet przytula mnie jak mi smutno, co bardzo pomaga. Ale masz rację, taki związek szczęścia nie daje, a ja zawsze marzyłam o prawdziwej miłości.
-To taka głupia sytuacja... Ale powiem Ci, jak ja to widzę. Przede wszystkim oboje nie jesteście szczęśliwi, co dziecko niestety też odczuwa, nie oszukujmy się. Co z tego, że niby tworzycie rodzinę? Za jakiś czas Miguel zorientuje się, że się nie kochacie i zacznie o to pytać, zobaczysz. Przede wszystkim marnujecie sobie życie! Jesteś w takim wieku, że bez problemu byś znalazła sobie faceta nawet mając dziecko. Tym bardziej, że Poncho jest w porządku i pomógłby Ci się nim zajmować i nie miałabyś z tym problemu. Zresztą on tak samo... Może chciałby ułożyć sobie życie, a nie może, bo jest związany z Tobą i chcę być uczciwy. Pamiętaj, że to wszystko działa w dwie strony i on czuje to samo. Według mnie to do niczego nie prowadzi i powinniście poważnie porozmawiać. Nie wiem, być może postanowicie się do siebie zbliżyć i w najlepszym wypadku Wam się uda, albo zakończy się to rozwodem. Ale przede wszystkim nie powinno zostać dłużej tak jak jest, bo to niezdrowa relacja. Obojętność jest najgorsza, naprawdę. Porozmawiaj z nim, musicie coś cholera postanowić. No chyba, że jednak Wam odpowiada takie życie, to okej...
-Dziękuję Ci bardzo, ale dlaczego właściwie ze mną o tym rozmawiasz?
-Bo nie lubię patrzeć, jak ktoś niszczy sobie życie. Tym bardziej, że znam Was od dziecka i jesteście przyjaciółmi mojego ukochanego... Nie ma za co, lubię rozmawiać, wiesz przecież.


Hejo!!
Słabo ostatnio z komentarzami, no ale dobra... Macie rozdział tak na Walentynki :* Nie znoszę tego święta ale rozdział się przyda, jeśli ktoś spędza ten dzień tak jak ja xD
Byłam wczoraj w kinie na Greyu, polecam :) Film naprawdę świetny, boski ❤  Całą drogę do domu recenzowałyśmy film i jarałyśmy się Greyem, haha :D Uwielbiam ten film, a książki jeszcze bardziej ❤ I byłam mile zaskoczona, bo nie przepełnili tego filmu nadmiernym erotyzmem, wszystko na swoim miejscu i w odpowiednich ilościach :) 
Ja Wam powiem tak: Ruszcie się z tymi komentarzami, bo ja chcę dodawać kolejne opko ;) Jak nic mi nie wypadnie, to pewnie skończę je pisać do końca ferii :D
No to szczęśliwych walentynek z kochanymi osobami, lub chociażby samotnie z książką w ręce ;) Polecam, haha xD No to do następnego moje skarby :*


3 komentarze:

  1. Super :) czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział fajny,czekam na więcej:)

    OdpowiedzUsuń
  3. jeżeli chodzi o Greya, byłam z chłopakiem na walentynki i powiem szczerze książkę uwielbiam ale w filmie mi czegoś brakowało.
    Kochana pisz dalej i wstawiaj kolejne rozdziały :D
    Czekam na więcej i więcej. Mam nadzieję ze jednak Ana z Poncho będzie mimo wszystko i jednak będą się kochać , Ann bardzo tego potrzeba i mimo wszystko będzie szczęśliwa.

    OdpowiedzUsuń