środa, 23 listopada 2016

28. "Przepraszam za córkę"

TRZY LATA PÓŹNIEJ:

Dulce:
Moje życie jest idealne. Żyję w pięknym miejscu z cudowną córeczką i wspaniałym narzeczonym. Planujemy ślub, ale z niczym się zbytnio nie spieszymy. Jestem z nim szczęśliwa i nauczyłam się go kochać tak, jak na to zasługuje. Mimo wielkiej miłości zapomniałam o Uckerze już za nim nie tęsknię. Owszem czasem o nim myślę i zastanawiam się, co u niego, ale nie ciągnie mnie już do Meksyku i nie mam ochoty widzieć mojego byłego męża. Przede wszystkim cieszę się, że udało mi się odmienić swoje życie na lepsze. Nie potrzebuję Uckera, by być szczęśliwa, bo on w zasadzie nigdy nie dał mi pełni szczęścia. On dał mi tylko to, czego mi w danej chwili brakowało- miłość, bliskość, zainteresowanie i czułość. Wtedy był dla mnie wszystkim i myślałam, że moje marzenia przy nim się spełniają. Ale to było jedną wielką pomyłką... Żyłam w śnie, z którego na szczęście szybko się obudziłam. Dałam sobie szansę na prawdziwe szczęście u boku mężczyzny, który jest wart dużo więcej niż ktoś, kto tylko krzywdzi innych. Mimo wszystko jednak nie byłam w stanie być aż tak podła i okłamywać dziecko, że Pablo jest jej ojcem. Odkąd tylko nauczyła się mówić, rozmawiam z nią o Uckerze. Zna całą prawdę i nie zdziwię się, jeśli za parę lat będzie chciała poznać biologicznego ojca. Nie wiem, czy dobrze robię, ale wspólnie z Pablem zdecydowaliśmy, że tak będzie najlepiej. Ucker nie ma pojęcia, że ma córkę i nieźle się zdziwi, jeśli już dorosła Esperanza przyjdzie do niego i powie "tato". Wtedy pewnie będzie na mnie strasznie zły i mnie zwyzywa, ale to w sumie nieważne. Tym się będę martwić później, bo póki co moje dziecko jest moim szczęściem i nie zamierzam jej okłamywać. Jest bardzo mądrą dziewczynką i wiem, że nigdy nie wypomni mi tego, że nie zna swojego ojca. Jak będzie starsza, to opowiem jej całą historię miłości mojej i Christophera, ale na to jeszcze nie czas. Oczywiście mimo tego, że zna prawdę, to za ojca uważa Pabla i tak też się do niego zwraca. On ją uwielbia i bardzo kocha, zresztą z wzajemnością. Nasza rodzina jest praktycznie idealna. Ale czy tak będzie już zawsze? Mam nadzieję, że nic nie zdoła zniszczyć nam życia...

Anahi:
Przez ostatnie trzy lata jestem tak nieszczęśliwa jak nigdy wcześniej. Co prawda okej, mój synek daje mi mnóstwo szczęścia, ale nic po za tym. Życie z kimś, kogo się nie kocha, nie ma najmniejszego sensu. Chociaż robimy to tylko dla dziecka, to nie ukrywam, że wolałabym mieć z Poncho nieco cieplejsze relacje. Nie to, żebyśmy się ciągle kłócili, bo ograniczamy to do minimum... My po prostu nie mamy bliskich relacji i jesteśmy jak rodzina tylko w obecności naszego synka. Nie rozmawiamy w ogóle o nas, bo zresztą pojęcie "MY" nie istnieje. W sumie to on żyje swoim życiem, a ja swoim. Plus jest tylko taki, że Poncho nie ma nikogo na boku, albo po prostu się z tym nie obnosi i ja o tym nie wiem. Nigdy go o to nie pytałam, bo w zasadzie co mnie to obchodzi?... Najważniejsze, żeby w domu był spokój, a on traktował mnie po prostu dobrze i z szacunkiem. Nic więcej od tego małżeństwa nie oczekuję. Tak, wzięliśmy ślub! Nie jedna osoba pewnie by powiedziała, że to głupota, że to nie ma sensu i w ogóle... Też czasem mam takie wrażenie, ale w głębi serca czuję, że kiedyś wyjdzie nam to na dobre. A jeśli nawet są to moje złudne nadzieje, to chociaż nasz Miguelito będzie szczęśliwy. Zresztą ani mi ani Poncho teoretycznie nic złego się w tym związku nie dzieje, brakuje tylko miłości. W zasadzie przez te trzy lata udało mi się go trochę polubić i zapomnieć o tym gwałcie. Jednak i tak z nikim nigdy nie byłam. Nigdy nawet nie próbowałam zdradzać (choć to stanowczo nieodpowiednie słowo) Poncha. Chcę być uczciwa, a po za tym jakoś nie ciągnie mnie do nowych znajomości i miłości, w którą szczerze nie wierzę.
Z Uckerem całkiem straciłam kontakt przez moje durne kłamstwo. Od trzech lat się nie znamy, straciłam przyjaciela na zawsze i nigdy więcej go już nie odzyskam. On za pewne mnie nienawidzi i gdybym nawet próbowała odnowić naszą przyjaźń, to nic by z tego nie było. Poncho mówił, że ma z nim kontakt. Słaby, bo słaby, ale czasem piszą, gadają, a nawet się spotykają. Pewnie mnie obgadują... Ale to i tak nieważne. Nic już nie będzie tak jak dawniej, a ja tak bardzo za tym tęsknię. Za czasami szkoły, za przyjaźnią z Uckerem, za całym tym wszechobecnym szaleństwem... To było piękne, ale już nigdy nie wróci, bo z czasem zostają tylko wspomnienia. A co do wspomnień... Siedziałam na podłodze w sypialni i oglądałam stare albumy szkolne. Byłam pewna, że w domu nikogo nie ma, bo Miguel był w przedszkolu, a Poncho wyszedł do sklepu i myślałam, że nie będzie go długo.
-Ale zrobiłaś tu głupią minę.- usłyszałam za sobą głos mojego męża, śmiejącego się wesoło.
-Oo, Poncho... Nie zauważyłam, kiedy wszedłeś.- odwróciłam do niego głowę i automatycznie spojrzałam mu prosto w oczy.
-Jestem tu, odkąd zaczęłaś oglądać zdjęcia. Wszystkie obejrzałem z Tobą, Ann.- powiedział delikatnym głosem i pogłaskał mnie po policzku, z którego starł malutką łezkę.
-Po co przyszedłeś? Czasami potrzebuję samotności, zrozum.- spuściłam wzrok, by nie musieć patrzeć na jego spojrzenie pełne troski i współczucia, nie lubię tego, bo to zwykła litość i poczucie winy.
-Ann... Przestań się obrażać i wiecznie mnie unikać. Chcę, bardzo chcę, żeby nasze relacje były jak najbardziej przyjacielskie, ale Ty mi to utrudniasz. Przez to wszystko staliśmy się strasznie fałszywi i czasami już sam nie wiem, kim dla Ciebie jestem.- mówił, unosząc mój podbródek, bym patrzyła mu w oczy.
-Ojcem mojego dziecka, to tyle. Co Cię nagle wzięło, że zaczynasz ze mną temat naszego małżeństwa?
-Nie lubię jak jesteś smutna, Anysiu.- przygarnął mnie do siebie ramieniem i mocno przytulił. -Zresztą nudzi mnie już takie życie... Wiecznie oszukujemy samych siebie i zazwyczaj nie potrafimy normalnie rozmawiać.- mówił cicho tuż przy moim uchu, łaskocząc mnie przy tym delikatnie w szyję.
-I pewnie twierdzisz, że to moja wina?!- wyrwałam mu się i podniosłam głos.
-Ej, nie powiedziałem, że to twoja wina... Oboje ponosimy za to winę, a ja sam nie zdołam tego zmienić, ani naprawić. Ty też musisz chcieć, żeby było lepiej. Miguel jest jeszcze mały, ale jak dorośnie, to zorientuje się, że jego rodzice się nie kochają. Co mu wtedy powiemy? Ann, on wcale nie będzie szczęśliwy w takiej udawanej rodzinie.- próbował załagodzić sytuację, żebym nie wybuchła, ale czułam, że ta rozmowa nabiera tempa i nie wróży nic dobrego.
-Poncho, co Ty mówisz? Sugerujesz, że powinniśmy to zakończyć i uznać te trzy lata za stracone?
-To zależy od Ciebie. Posłuchaj... Zależy mi na naszym dziecku, rodzinie i na Tobie także. Ale nie musimy się męczyć w tym małżeństwie. Mamy wybór... Albo bierzemy rozwód i żyjemy jak wszyscy ludzie, którzy rozstali się mając dziecko, albo trwamy w tym i lepiej się postaramy o ten związek. Bądźmy chociaż przyjaciółmi, na więcej nie liczę. To Ty dokonasz wyboru, kwiatuszku.- pocałował mnie w policzek i uśmiechnął się słodko.
-Kwiatuszku?...- na mojej twarzy też pojawił się delikatny uśmiech zmieszany z lekkim rozbawieniem.
-Jesteś moją żoną i mam prawo się do Ciebie ładnie zwracać. Prawda?
-Mhm... Znaczy no niby tak, ale przecież to jest tylko na papierku.
-I właśnie o to chodzi... Chcę, żeby nasze relacje się poprawiły. Mogę na Ciebie liczyć?- zapytał, nadal patrząc mi w oczy, w których pojawiały się łzy.
-Nie wiem, Poncho... Nie wiem, jeszcze zobaczymy. Nie dam Ci teraz jasnej odpowiedzi, co chcę dalej zrobić z naszym życiem. Muszę się mocno zastanowić, czy chcę dalej w to brnąć.
-Dobrze. Zastanów się i daj mi znać, okej?
-Okej.
W sumie ta rozmowa była trochę zbędna, bo nic się od tego czasu nie zmieniło. A nawet jeśli, to były to tylko drobne, powolne zmiany. Ale nie zamierzam więcej poruszać tego tematu, niech tak będzie.

Ucker:
Witam w moim nudnym i ponurym życiu trzy lata później... Jestem sam, cholernie samotny i po prostu nie mam już nikogo na świecie. Dulcia wyjechała, Ann okazała się oszustką, nie mam syna, na którego tak czekałem, ani w ogóle przyjaciół. Anahi nawet nie chcę znać, a z Poncho prawie nie mam kontaktu, tylko sporadycznie. No i oczywiście rodzice znają mnie tylko, jak coś chcą, niczym zwykłego wspólnika w interesach. Nikomu na tym świecie nie jestem tak realnie potrzebny. Często mam ochotę zniknąć, uciec... Ale prawda jest taka, że powinienem uciec przed samym sobą, bo to we mnie jest problem. Bo niby dlaczego tracę wszystkich, których kocham? Co robię źle?... Chciałbym jeszcze kiedyś wrócić do tego, co było kiedyś... Choćby do szkoły, do wiecznych kłótni z Dul, do wielkiej przyjaźni z Ann i Poncho... Tęsknię za nimi wszystkimi i uświadomiłem sobie, że to były najlepsze lata mojego życia. Kocham Dul i nigdy nie przestanę, ale to małżeństwo i tak było pomyłką. Ten związek praktycznie nie miał szansy przetrwania... Często myślę o Dulce i zastanawiam się, co u niej. Mam wielką nadzieję, że jest szczęśliwa, a Pablo nie okazał się takim frajerem jak ja. Miałem już trochę dosyć mojego codziennego życia i chciałem odpocząć od firmy i w ogóle od otoczenia. Postanowiłem jechać na wakacje. Chciałem chwilowej zmiany, odcięcia się od rzeczywistości. Stwierdziłem, że najlepiej odpręży mnie morze i plaża, więc wyjechałem na Karaiby. Wziąłem urlop na dwa tygodnie i zamierzałem go wykorzystać najlepiej, jak się da.
Przez dwa dni korzystałem ze słońca i byłem szczęśliwy z dala od tego bagna, zwanego moim życiem. Jednak kolejny dzień przyniósł mi niespodziankę, na którą chyba nie byłem gotowy... Leżałem sobie na plaży, a właściwie zasnąłem. Obudził mnie piskliwy głos jakiejś małej dziewczynki, która śpiewała coś głośno, biegała i sypała mi piaskiem w oczy. Podniosłem się i spojrzałem na to dziecko ze skwaszoną miną.
-Ojej, przepraszam... Nie chciałam Pana osypać.- powiedziała słodkim głosem trochę niewyraźnie, stojąc nade mną.
-Nic się nie stało, mała.- odpowiedziałem z uśmiechem, puszczając oczko do dziewczynki. -Ale następnym razem uważaj, bo ludzie chcą odpocząć, a nie najeść się piasku.- dodałem już poważniejszym tonem.
-Bardzo przepraszam za córkę.- podeszła matka dziewczynki, a ja doznałem szoku, gdy na nią spojrzałem, tego się nie spodziewałem...


No dobrze, macie ten rozdział już dzisiaj, ale tylko dlatego, że kolejny wiadomo, że 27 <3 Chyba już nie muszę tłumaczyć dlaczego xD Ogólnie to coś wam nie szło tym razem z komentarzami, ale zakładam, że też tak jak ja nie macie życia poza szkołą i po prostu brak czasu. Chociaż zauważyłam, że często jest tak, że lepiej komentujecie początki opowiadań, później stopniowo trochę mniej. Nwm z czego to wynika... Może to jest za długie i zaczyna was nudzić? Nie wiem, ale chyba wolę wierzyć, że to brak czasu ;) Coś wam miałam chyba jeszcze rzec? Aha, już wiem! Boję się trochę jak to będzie z kolejnym opowiadaniem, bo pomysłów mam mnóstwo, ale jakoś nic mi nie pasuje, no i wiecie... Chemia i biologia 24/24, więc średnio u mnie z czasem i już zresztą nawet z chęciami, bo nie mam na nic siły. Ale pamiętajcie, że ja kocham pisać i mam nadzieję, że mi się uda coś wymyślić. Dobra, do następnego, bo mój pies szczeka xD

9 komentarzy:

  1. Jestem mega zadowolona z takiego obrotu akcji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Skończyć w takim momencie.... Czekam na nowy oby pojawił się jak najszybciej:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział :) ale kończyć w takim momencie ? :( Lubisz nas dręczyć ;c czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie sądziłam, że już w kolejnym rozdziale się spotkają, chociaż minęły już 3 lata. Ucker jest taki nieszczęśliwy, ale to trochę z własnej winy. Dobrze, że wybrał się na wakacje, bo dzięki temu, jak sądzę, spotka Dulce i swoją córkę. Ciekawe jak to będzie kiedy się dowie, że mają z Dulce dziecko. Mam nadzieję, że będzie walczył o swoją rodzinę i wszystko ułoży się dobrze. Super rozdział, ale kończyć w takim momencie... Czekam na kolejny! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak tu się wszystko pozmieniało strasznie. Zacznę od Anahi i Poncha cieszę się że mimo wszystko układają sobie życie razem i są małżeństwem. Oby to się dobrze skończyło i Ann przestała myśleć o Uckerze i pokochała Alfonso wiem że nic na siłę. Jednak mają dziecko, i Alfonso się stara :). Również cieszę się że Dulce nie wyszła za swojego "kolegę" nigdy go nie lubiłam, cieszę się że nie śpieszy się z tym. Teraz ważna kwestia ta dziewczynka i jej mama to na bank Dulce i córka Uckera. Oby on dodał dwa do dwóch i było by cudownie. Może pozbyłby się raz na zawsze "kolegi" Dulce i stworzył z nią w końcu prawdziwą rodzinę, zacznie się starać tak jak powoli robi to Alfonso i wszystko wróci do normy. No i mam nadzieje że mimo wszystko relacje Ann , Poncho i Ucker poprawią się i ich przyjaźń będzie trwała :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojej aż trzy lata zajęło Ucerowi aby odnaleźć Dulce. Myślę,że od teraz będzie już tylko lepiej i lepiej:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale się pozmieniało :O proszę wstaw szybko nowy

    OdpowiedzUsuń
  8. Nowy nowy nowy błagam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie dręcz nas już więcej i dodaj nowy,skończyć w takim momencie to po prostu nie wybaczalne!:)

    OdpowiedzUsuń