piątek, 21 października 2016

21. "Potrzebujesz wrażeń czy miłości?"

Ucker:
Byłem przerażony! Osobą, która do mnie zadzwoniła był Amador. Kazał mi być za chwilę u siebie.  Zagroził, że jestem obserwowany i w razie nieposłuszeństwa wszystko odbije się na Dulce. W dodatku miałem oczywiście siedzieć cicho i nikomu nie mówić, gdzie jestem. Uspokoił mnie, że chce tylko pogadać. Nie miałem wyjścia, musiałem iść. Zostawiłem Duli kartkę z napisem
"Muszę załatwić pilną sprawę. Nie biorę telefonu, bo się ładuje, a Ty zostań w domu i czekaj na mnie. Pamiętaj, że bardzo Cię kocham <3"
Musiałem dodać to ostatnie zdanie, w razie jakbym już nie wrócił z tego spotkania. Byłem świadomy tego, że Amador teraz maksymalnie wykorzysta fakt, że mam żonę i będzie mnie szantażować. To było najgorsze... Świadomość, że moja ukochana może ucierpieć przez moje błędy. Tak bardzo nie chciałem jej na nic narażać. Teraz wiem, że zrobiłbym wszystko, żeby ona w ogóle nigdy nie była w niebezpieczeństwie. Gdybym tak mógł cofnąć czas i już wtedy ją ochronić, to wolałbym nawet z nią nie być i się rozwieść, ale nie pakować jej w kłopoty. Teraz niestety jest już za późno, muszę zmierzyć się z rzeczywistością i za wszelką cenę chronić moją księżniczkę.
Wyszedłem z domu, zamykając drzwi na klucz i udałem się do siedziby Amadora. Czekał na mnie w swoim biurze, choć to słowo raczej nie ma zbyt wiele wspólnego z tym miejscem. W każdym razie wszedłem tam z udawaną pewnością siebie i spokojem.
-No w końcu, tęskniłem za Tobą przyjacielu.- powiedział z fałszywym uśmiechem i zaśmiał się szyderczo.
-Czego chcesz?- zapytałem, siadając na przeciwko niego przy stoliku.
-Powiem tak: Wiesz doskonale, co spotyka zdrajców. Ty nim jesteś i twój przyjaciel również.
-Przecież Poncho nie...- chciałem bronić przyjaciela, ale oczywiście nie dał mi skończyć.
-Ja teraz mówię, a Ty jesteś nikim. Zapomniałeś? No więc kontynuując... Twoja żona doprowadziła do twojej zdrady, a więc też jest winna. A nawet gdyby nie była, to dobrze wiesz, że i tak mógłbym wyżyć się na niej za twoją głupotę...
-Jak ją tkniesz...!- znów nie dał mi skończyć.
-Zamknij się i słuchaj, bo za chwilę się rozmyślę!! Oszczędzę ją, nie zginie w męczarniach, ale w zamian Ty mój drogi... Wrócisz do roboty.
-Moment... Czyli mam znowu dla Ciebie pracować, żebyś nie zabił Duli, tak?- upewniałem się.
-No tak. Twoja śliczna żonka żyje sobie spokojnie w domku niczego nie świadoma, a Ty wykonujesz moje polecenia. Oczywiście pełna dyskrecja tak jak zawsze. Jeśli zawiedziesz po raz drugi, to powybijam Was wszystkich. A no właśnie... Poncho też do mnie wraca, przekaż mu wszystko. I zrób coś z tą swoją ciekawską żoną, żeby nie wlazła mi w drogę.
-A jak długo to ma trwać?
-A nie wiesz, że u mnie masz umowę na czas nieokreślony, co oznacza dosłownie dożywocie? Nie no może mi się kiedyś znudzicie i dam Wam spokój, ale raczej wątpię. To jak, wchodzisz w to?
-Nie mam innego wyjścia, robię to dla Dul.
-Ojejku, jak słodziutko... A teraz idź do swojego kumpla, powiedz mu wszystko i spierdalajcie na pierwszą misję.
-Już dzisiaj?
-No tak. A, jeszcze jedno... Macie jedynie 30% wynagrodzenia, 70% to życie tej twojej szalonej rudej.- zaśmiał się głupio i wskazał na drzwi, bym wyszedł.
Cholernie się bałem, co będzie dalej. Wiedziałem, że z Amadorem nie ma żartów i muszę znowu być mu posłuszny. Robiłem to dla Duli, musiałem ją chronić. Co prawda to i tak nie dawało mi 100% pewności, że będzie bezpieczna, ale inaczej na pewno by zginęła przy pierwszej lepszej okazji. Tak jak mi kazał, poszedłem do Poncha. Z przerażeniem opowiadałem mu o spotkaniu z szefem. Był załamany, że jego też dotyczy zemsta Amadora. Myślał, że się od niego uwolnił, ale nic z tego. Dostaliśmy SMS-a ze szczegółami dzisiejszego zadania. Spodziewałem się czegoś delikatniejszego na początek, ale ten kretyn poszedł na całość i kazał nam porwać jakąś dziewczynę, pobić, zgwałcić i zabić. To było dla mnie cholernie trudne... Wcześniej jeszcze byłem tym zepsuty dzieciakiem, ale teraz wszystko się zmieniło. Mam żonę, którą kocham nad życie. Myślę o niej non stop, niestety także na tych całych misjach, kiedy krzywdzę tych niewinnych ludzi. Najgorzej jest właśnie jak ofiarami są kobiety, to tak strasznie boli, bo mimowolnie wyobrażam sobie Dulce w takiej sytuacji, kiedy Amador chce ją skrzywdzić. Jedyny plus jest taki, że o Duli nie słyszałem od Amadora od zawarcia umowy, co znaczy, że jest bezpieczna. Tylko szkoda, że nasze relacje tak bardzo się psują... Odkąd znowu pracuję dla Amadora, jestem zmuszony mieć przed nią tajemnice, a ona nie jest głupia i to wyczuwa. Na szczęście jednak prędzej myśli, że mam kochankę niż domyśla się prawdy. A dlaczego? Zadania dla Amadora często przeciągają się na noc, a nawet do rana. Mąż nie wraca na noc... Co myśli żona? On na pewno mnie zdradza! Poncho zawsze zapewnia mi alibi i jakoś wychodzę z kłótni z Dul, ale nie jest łatwo. Strasznie mnie męczy ta sytuacja, ale najgorsze, że nie mogę dać tego po sobie poznać. Muszę zachowywać się naturalnie przy mojej księżniczce, żeby się nie zorientowała, bo będę zgubiony.

Dulce:
Od jakiegoś czasu Ucker bardzo dziwnie się zachowywał. Nie był już na każde moje zawołanie i nie spędzał ze mną tak dużo czasu. Czasami nie wracał na noc i ponoć spał u Poncha. Coraz częściej się kłóciliśmy i stał się bardziej wybuchowy. Czułam, że coś przede mną ukrywa i zaczynałam nawet podejrzewać, że mnie zdradza. Zapewniał mnie, że nie i wszystko jest w porządku, i powtarzał, że bardzo mnie kocha i nic się nie zmieniło. Nie pozostało mi nic innego, jak mu uwierzyć. Postanowiłam sobie, że nie będę po raz kolejny za nim chodzić i go sprawdzać, bo to nie wychodzi mi nigdy na dobre. Ufam mu i kocham go, więc będę z całych sił starać się o ten związek.
Ale nie przesadzajmy, nawet wtedy zdarzały mi się miłe chwile spędzone z Uckerem. Na przykład pewnego wieczoru, kiedy wyszłam z łazienki po kąpieli, zobaczyłam go w salonie na kanapie, oglądającego mecz. Siedział i w skupieniu patrzył w telewizor. Swoją drogą nie wiem, co w tym jest takiego fascynującego, ale chyba nie jest mi dane to zrozumieć. Stałam, opierając się o ścianę i przyglądałam się mojemu mężowi, który był świeżo wykąpany z jeszcze mokrymi włosami i w bokserkach. Przygryzłam delikatnie wargę, bo ten widok był niezmiernie pociągający. Nadal jednak tylko obserwowałam każdy jego ruch z daleka, To mega fajne... Patrzysz z daleka na kogoś, kto jest tylko twój i kocha Cię nad życie. Widzisz jego zajebiste ciało i możesz dostrzec jak bardzo jest naturalny i wyluzowany, kiedy jest pewien, że nikt na niego nie patrzy. W sumie i tak był bardzo spięty, dużo bardziej niż wcześniej przy mnie. Aj, to przez ten mecz, pewnie jest jakaś akcja. W każdym razie stałam tak chyba ponad 10 minut, z uśmiechem patrząc na mojego cudownego mężczyznę. Nie żeby mi się znudziło, bo mogłabym w nieskończoność się tak na niego gapić, ale postanowiłam w końcu do niego podejść. Ostatnio trochę mi brakowało jego pocałunków, uścisków i pieszczot, generalnie czułam lekki niedosyt, choć jeszcze nie zaniedbanie. Właściwie podbiegłam do kanapy, na której siedział i rzuciłam się na niego, wpadając prosto w jego cieplutkie ramiona. Wtuliłam się w niego bez słowa, a on objął mnie mocno, ale jakoś jakby niepewnie. Olałam to w sumie i z uśmiechem zapytałam:
-O której to się kończy?
-Za godzinkę.- odpowiedział, nie spuszczając wzroku z telewizora.
-To trochę długo... Ale dobrze, że przynajmniej masz chipsy.- sięgnęłam po paczkę z chipsami i pochłaniałam je prawie garściami, krusząc dość mocno. -Bo mogę oglądać z Tobą?- zapytałam słodko, całując go w kącik ust.
-Jasne, ale siedź cicho.- powiedział tak jakoś nijako z delikatnym uśmiechem. Dlaczego nie uległ mojemu urokowi i słodkości i nie dał mi nawet buziaka?
-Jak w ogóle mogłeś kupić chipsy i mi nie powiedzieć? Chciałeś zeżreć sam i się nie podzielić, tak? Jesteś zły, wredny, podły...- zaczęłam gadać po jakimś czasie, kiedy już ostro mi się nudziło.
-Dul, co Cię napadło? To tylko chipsy... Jesz, jakbyś nigdy wcześniej ich nie widziała, dzikusie.- zaśmiał się, zjadając po mnie okruszki.
-Skarbie, jestem przed okresem, potrzebuję słodyczy.- wyjaśniłam.
-Z tego co wiem... Ale może nie wiem, bo ledwo co ruszyłem te chrupki, bo ktoś mi je zabrał... To one nie są raczej słodkie.- sukces, gada ze mną jak należy!
-No nie są, ale Ty nic nie rozumiesz... Nieważny jest smak. Liczy się fakt, że to dobra przekąska.
-Dobra, to ja już nic nie mówię. Jedz sobie, kochanie. Jak chcesz, to w kuchni jest pop corn, możesz zrobić.- pocałował mnie słodko w czubek głowy.
-Nie chcę, wolę być tu ciągle z Tobą. Chociaż za chwilę pewnie będziesz miał mnie dosyć, bo oglądasz mecz, ale trudno... Przecież mi nic nie zrobisz, nawet jak Ci wyłączę.
-Nawet nie próbuj, to ważny mecz.- profilaktycznie zabrał pilota jak najdalej i schował go pod poduszkę.
-No dobra, to oglądajmy. Ale gadaj ze mną, bo będzie mi smutno. A jak Dulisi smutno, to jest zła i się obraża. A jak Dulisia się obraża, to Uckerek ma przejebane i nie może z nią wytrzymać. Czy tak?- gadałam i gadałam, a Ucker uśmiechał się coraz szerzej, przytulając mnie ciągle tak czule.
-Właśnie tak, skarbie. Ale kiedy pierdolisz o niczym, też nie jest łatwo z Tobą wytrzymać.
-Tak? To powiedz wprost, że masz mnie dość i wygoń mnie do pokoju.- powiedziałam z kaprysem, chcąc się od niego odsunąć.
-Przestań grymasić i zostań tu.- przycisnął mnie z powrotem do siebie, śmiejąc się delikatnie.
-Ale Ty oglądasz ten pieprzony mecz i nie zwracasz na mnie uwagi...- powiedziałam ze smutkiem.
-Dulisiu, zamknij swoją śliczną buźkę, bo zaczynam mieć Cię dość. Możesz sobie ze mną siedzieć, leżeć na mnie, przytulać się i wpierdalać moje chipsy, ale daj mi obejrzeć do końca. Dobrze?- mówił stanowczo, ale nie oschle, bo na twarzy miał słodki uśmiech.
-No dobra, to ja będę korzystać z tej jakże pięknej chwili, kiedy mój kochany mąż jest w domu i przytulę się do niego, przyjmując postać powietrza, które nie ma prawa głosu i pozostaje niewidzialne.- użyłam podłej manipulacji i wtuliłam się w niego bardziej, włażąc mu na kolana.
-Ach ta twoja cudna ironia... Jak ja nie lubię takiego twojego głupiego gadania, to sobie nawet nie wyobrażasz.
-To masz problem, bo teraz będziesz słuchać tylko tego.- znalazłam pilota i wyłączyłam telewizor.
-Ejj!- krzyknął, próbując wyrwać mi pilota z ręki.
-Zostaw to! Obejrzałeś już dużo, starczy Ci.- teraz to ja wyraziłam się stanowczo, a Ucker nawet się posłuchał. -Ciagle Cię nie ma w domu... Powinnam się obrazić, a ja staram się wykorzystać twoją chwilową obecność i spędzić z Tobą czas. A Ty co? Wolisz oglądać mecz. Nie pozwolę, żebyś poświęcał czas telewizji zamiast mi!- byłam zła i mówiłam z wyrzutem.
-Przestań już, nie dramatyzuj. Spędzam z Tobą czas, przytulam Cię i nawet z Tobą gadam, oglądając ważny mecz, a Tobie jeszcze źle... Właśnie sobie przypomniałem, dlaczego nigdy Cię nie lubiłem...
-Dawałam Ci wiele powodów, żebyś mnie nie lubił, ale chyba rozmawiamy o czymś innym.
-Wiesz co? Ja nadal Cię nie lubię.
-Przecież nie zrobiłam nic takiego złego, poproś to Ci włączę.
-Nie, poważnie mówię. Dul, kocham Cię, ale naprawdę Cię nie lubię. Masz paskudny charakter i ciężko z Tobą wytrzymać, wiesz? Kocha się za nic, więc nie muszę Cię wcale lubić...
-Jak to mnie nie lubisz? Tak się nie da.
-Normalnie. Jak nie trzeba kochać, żeby lubić, to tak samo nie trzeba lubić, żeby kochać. Wkurzasz mnie strasznie i nie lubię twojego charakteru, ale kocham Cię za nic. W imię tej miłości znoszę to, czego w Tobie nie lubię i staram się z tym żyć. Wiem, że też nie jestem święty i nieźle Cię wkurwiam, ale Ty... W Tobie jest coś takiego, co wkurza maksymalnie, po prostu czasem doprowadza do szału. Jesteś kapryśna, niecierpliwa, wredna, dokuczliwa i za bardzo wymagająca... To wszystko w połączeniu daje mieszankę wybuchową.- co go tak wzięło i czemu się mnie czepia? Ale w sumie okej, mówi to z tym tradycyjnym zakochanym uśmiechem, więc najwyraźniej nie chce doprowadzić do kłótni, tylko tak pogadać.
-Ty też nie jesteś lepszy i nie masz idealnego charakteru. Tak teraz myślę, że chyba nie potrafiłabym powiedzieć, za co Cię kocham. W sumie ciężko stwierdzić... Za wszystko, czy za nic? Też Cię nigdy nie lubiłam, ale masz rację... To ja mam cholernie trudny charakter, a Ty w zasadzie jesteś słodki i kochany. Co nie zmienia faktu, że teraz to ja jestem ofiarą i powinnam się obrazić, bo nie poświęcasz mi wystarczająco dużo czasu.
-Skarbie... Skończ już, nie oglądam meczu i spędzam czas z Tobą. Co Ci jeszcze nie pasuje?
-Nie no teraz już jest okej. Ale ogólnie jest chujowo... Spędzasz więcej czasu z kumplem niż z żoną. Co jest, kochanie? Jeśli Ci się znudziłam, wystarczy powiedzieć.- podniosłam głowę i patrzyłam mu prosto w oczy.
-Nie gadaj bzdur, księżniczko. Każda para czasem przechodzi kryzys, ale nic się przecież nie zmieniło. Kocham Cię tak samo mocno i niezależnie od niczego, tak już zostanie.
-Kryzys? Ale dlaczego, skąd to się bierze? Bo przecież musi być jakaś przyczyna...
-Nie ma. Tak czasami się dzieje i tyle. Wiem, że to trudne, ale musisz być cierpliwa. Wszystko jest w porządku i nie masz się czym martwić. Zresztą Poncho ma problemy i mnie potrzebuje, a ja nie mogę zostawić przyjaciela w potrzebie.- mówił delikatnym głosem, głaskając mnie po plecach.
-Jesteś bardzo dobry i pójdziesz do nieba, wiesz? To, co robiłeś dla Amadora, zostanie Ci wybaczone, bo jesteś kochany dla swoich bliskich.- powiedziałam, a on przytulił mnie mocno i zamilkł na chwilę.
-Cieszę się, że tak uważasz. Nie dość, że księżniczka, to jeszcze wróżka.- zaśmiał się cicho, ale miał dziwnie smutne oczy.
-W porządku, skarbie?
-Jasne. Kocham Cię, wiesz?
-Wiem, też Cię kocham. Chciałabym mieć pewność, że zawsze tak będzie, że nasza miłość nigdy nie zgaśnie.
-Bo tak właśnie będzie. Pewnie przez Ciebie skończę w psychiatryku... Ale grunt, że będziesz mnie tam odwiedzać, to nie wyleczę się z tej miłości.
-Co Ty masz do mnie? Jestem aż taka wkurzająca?
-Yyy... Tak. Ale to czyni Cię wyjątkową, uwielbiam Cię. Od zawsze doprowadzasz mnie do szału, właściwie w różny sposób. W jednej chwili potrafisz mnie wkurwić, rozbawić i podniecić jak nikt inny. Powiedziałem Ci otwarcie, że Cię nie lubię, bo Ciebie nie da się lubić, misiu. Ciebie można kochać, albo nienawidzić, nie ma innej opcji. Dlatego nie masz przyjaciół. Ale zapewniam Cię, że gdybyś tylko chciała, to Ann i Poncho pokochaliby Cię tak mocno jak ja, choć oczywiście inaczej. Nie lubisz ich, bo nawet nie chcesz, żeby było inaczej. Oni są naprawdę świetni i kochani, ale musisz naprawdę dorosnąć, żeby to zrozumieć. Tak samo jak oboje dorośliśmy do wyznania sobie miłości.
-Pewnie masz rację... Ale ja i tak wiem, że nic z tego nie będzie, bo Anahi nigdy mnie nie polubi.
-Już mówiłem... Ciebie nie da się lubić. Ale wierzę, że z czasem pokocha Cię jak przyjaciółkę.
-Kochanie, powiem Ci coś... Ale obiecaj, że zostanie to między nami. Nie mów nigdy, że Ci o tym powiedziałam, okej?- popatrzyłam głęboko w jego oczy i dałam mu szybkiego buziaka.
-Dobrze, mów.
-Wiesz... Jakiś czas temu, chyba w dzień naszego ślubu... Gadałam z Ann i przyznała mi się, że od dawna Cię kocha. Wyczuwałam to od zawsze, tylko Ty całe życie jesteś ślepy i nie widzisz, jak ona na Ciebie patrzy.
-Serio? Ona jest moją przyjaciółką i w życiu bym nie wpadł na to, że jest we mnie zakochana. Ale nadal?
-Tak i wątpię, żeby tak po prostu jej przeszło. Skarbie, przyjaźń damsko-męska nie istnieje, wbij to sobie do głowy.- ja byłam pełna życia z uśmiechem na twarzy, a Uckerka wyraźnie zdołowała ta wiadomość.
-I co ja mam teraz zrobić?- zapytał bezsilny i wyraźnie zdezorientowany.
-Nic, idioto. Po pierwsze to tajemnica, a po drugie nie ma sensu nic robić. Może Blondyna sobie kogoś w końcu znajdzie i wyjedzie z nim daleko, a w Tobie się odkocha?...
-A jak nie? Do końca życia będzie sama, nieszczęśliwa i pełna złudnych nadziei.
-Ucker, daj spokój... To jej problem. My jesteśmy szczęśliwi, bo mamy swoją odwzajemnioną miłość, a ona głupia niech się dalej łudzi, dopóki nie zmądrzeje.- mówiłam z beztroskim uśmiechem.
-Nie dziwię się, że nie masz przyjaciół. Jesteś strasznym samolubem, egoistką.
-Wiem, ale taka już jestem, bo tak jest mi wygodniej.
-Masz straszne podejście, no ale nie jestem w stanie nic z tym zrobić. Tym bardziej, że akurat o Anyśkę to Ty jesteś ewidentnie zazdrosna...- zaśmiał się i trącił palcem mój nos.
-Ej, wcale nie!
-Wiem, że tego nie przyznasz, bo przecież księżniczka musi pozostać bez skazy.- śmiał się ze mnie i całował mnie w szyję tak słodko.
-No dobra, trochę jestem o nią zazdrosna... Ale tylko dlatego, że spędziłeś z nią pół życia i ją uwielbiasz, a ona Cię kocha.- przyznałam jakby nieśmiało z delikatnym, niepewnym uśmiechem.
-Uwielbiam ją i kocham JAK PRZYJACIÓŁKĘ. Rozumiem, że czasem masz prawo być o nią zazdrosna, bo mamy bardzo bliskie relacje. W sumie nawet podoba mi się ta lekka zazdrość, bo to świadczy o twojej miłości.
-Ucker, kiedy Ty się tak zmieniłeś?- patrzyłam mu głęboko w oczy z typowym zakochanym uśmiechem.
-W jakim sensie?
-No wiesz... Jeszcze rok temu byłeś nieodpowiedzialnym, samolubnym idiotą, który miał na wszystko wyjebane. Teraz jesteś kochany, słodki, opiekuńczy i zawsze myślisz o innych. Kiedy się to zmieniło, bo chyba nie zdążyłam tego zaobserwować?
-Nie wiem. Myślę, że od naszego ślubu generalnie wszystko się zmieniło.
-Nie, wtedy zmieniłeś się na gorsze...
-No tak... W takim razie chyba na lepsze zmieniłem się w momencie, kiedy musiałem dbać o Ciebie i twoje bezpieczeństwo. Tak, zdecydowanie wtedy dorosłem i to nawet do tego stopnia, żeby Cię pokochać. Wcześniej oboje byliśmy głupimi dzieciakami, które myślą, że świat należy do nich.
-To się nie zmieniło... Mam swój własny świat, który należy do mnie. -posłał mi pytające spojrzenie. -Ciebie, idioto. Ty jesteś moim światem. I to nie jest tylko takie standardowe stwierdzenie... Naprawdę nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Zawsze pełniłeś w nim ważną rolę, jesteś w centrum mojego wszechświata.
-Mam podobnie, skarbie. Chociaż kiedyś nawet prosiłem Świętego Mikołaja, żeby wysłał Cię w kosmos, zamiast przynosić mi prezenty. W sumie o to samo prosiłem spadającej gwiazdki i miałem nadzieję na twoje zniknięcie po znalezieniu czterolistnej koniczyny.
-Ej, to wredne...
-Jak Ty.- śmiał się w głos, bo mnie ewidentnie załatwił.
-Śmiej się, śmiej kochany... Ale no właśnie... Jestem wredna, więc mogę zrobić coś mega wrednego, pamiętaj o tym i nie podskakuj.
-Grozisz mi?
-Ostrzegam.- brzmiało to centralnie jak z jakiegoś filmu grozy, i te nasze grobowe spojrzenia, haha.
-No ciekawe co mi takiego zrobisz...- powiedział już dość mocno rozbawiony Ucker.
-Dużo Ci mogę zrobić, kochanie...- mówiłam cichym i ponętnym głosem, sięgając ręką do jego bokserek.
-O nie, jak możesz... Nie zasługuję na to.- nabijał się, ale on mnie jeszcze nie docenia...
-Skończ już, bo się rozmyślę...- dosłownie wymruczałam mu do ucha, poruszając ręką tak, by sprawić mu przyjemność.
-Co Ty kombinujesz?
-Teraz Ty mi zaufaj, skarbie.- wpiłam się w usta mojego męża, ale po chwili przerwałam pocałunek, by zobaczyć zgodę w jego oczach.
-Ufam Ci, wariatko.- wydyszał pod wpływem rozkoszy, jaką już mu dawałam.
Nie przestawałam robić mu dobrze ręką, podczas gdy on pozbywał się mojej piżamy, a właściwie seksownej koszuli nocnej. Kiedy już nie miałam nic na sobie, ściągnęłam także jego bokserki. Zabrałam rękę z jego "małego" i zbliżyłam się, żeby się na niego nabić. To znaczy on tak myślał... W rzeczywistości jednak zrobiłam to celowo, żeby go podniecić. Sprawiłam, że było już tak blisko, nasze ciała się lekko zetknęły... A wtedy Dulisia Geniusz zrobiła co? Dałam mu szybkiego buziaka w kącik ust i wstałam.
-Czy było to wystarczająco wredne?- zapytałam, śmiejąc się, jego mina była po prostu zajebista, takie biedactwo moje...
-Dul!- krzyknął na mnie, ale uff... Nie był jakoś strasznie zły, wnioskuję po tonie głosu.
-Chciałam Ci tylko udowodnić, że są zjawiska wredniejsze ode mnie. A teraz wybacz, skarbeńku mój słodki, idę spać.
Byłam z siebie dumna, czegoś tak wrednego nie zrobiłam chyba jeszcze nigdy. Posłałam mu uśmiech w stylu "wygrałam, frajerze" i pognałam do sypialni. Zamknęłam za sobą drzwi i wpadłam w dziki śmiech. Położyłam się do łóżka i przykryłam kołderką. Miałam przeczucie, że ta noc się nie skończy w ten sposób i oczywiście miałam rację... Po jakichś 10 minutach przyszedł mój mąż.
-Zakończymy porządnie ten dzień, czy zamierzasz się dalej wygłupiać?- zapytał, kładąc się koło mnie.
-Jestem cała twoja, kochanie.- powiedziałam, śmiejąc się słodko i odrzuciłam kołdrę.
-To już wiemy...- mruknął, głaskając delikatnie moją skórę od ramienia aż po udo.
Leżał obok mnie, podpierając głowę na ręce i cały czas jakby leniwie miział mnie opuszkami palców praktycznie wszędzie. Podczas gdy jego ręka zajmowała się moim ciałem, jego oczy przez pewien czas się we mnie wpatrywały, zresztą z wzajemnością. Jednak kiedy nasze pożądliwe spojrzenia się spotkały, zbliżyliśmy się do siebie i odpłynęliśmy w długim, namiętnym pocałunku. Był to taki wolny proces zbliżania... Głaskał mnie cały czas, ale nasze ciała były coraz bliżej pod wpływem namiętności. Wreszcie nastał ten piękny moment... Uckerek przyciągnął mnie maksymalnie do siebie i automatycznie znalazł się w moim wnętrzu.
-Potrzebujesz wrażeń czy miłości?- zapytał, bawiąc się moimi włosami i muskając delikatnie moje wargi swoimi.
-Ostatnio zdecydowanie bardziej miłości.- odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
-Jak sobie Pani życzy.
Obrócił mnie tak, by leżeć na mnie i zaczął sprawiać mi jeszcze więcej przyjemności niż wcześniej. Całował moją szyję słodko i namiętnie, a rękami dalej robił to samo, czyli głaskał moją wrażliwą na jego dotyk skórę. Z każdej strony dostarczał mi przyjemności. Czułam, że za chwilę mogę znowu zacząć drżeć jak ostatnio. Póki co przez moje ciało przechodziły cudowne dreszcze i mruczałam Uckerkowi do ucha. Ruszał się we mnie powoli, co w połączeniu z tym wszystkim, było po prostu wspaniałe. Na początku było tylko słodko i delikatnie, później wzrastała namiętność. Nie przerywając pocałunków, turlaliśmy się po całym łóżku. Raz ja byłam na górze raz on. Poruszaliśmy się równym, spójnym rytmem, oddychając niespokojnie i płytko. Było to bardzo męczące, a w dodatku prawie gotowałam się tuż przy rozpalonym ciele mojego męża, który tulił mnie z całej siły. Kochaliśmy się słodko i namiętnie, będąc przy sobie tak bardzo blisko. Dosłownie czułam jego miłość wszystkimi zmysłami. Spełnianie przyszło szybko, bo tym razem nie było sensu nie wiadomo jak tego przedłużać. Leżałam na nim zmęczona i próbowałam ustabilizować mój organizm, który ewidentnie miałby ochotę na więcej, a przynajmniej na pewno niektóre partie mojego ciała. Trzymaliśmy się za rękę, ściskając dość mocno.
-Kocham Cię.- powiedział mój ukochany słodkim, wręcz aksamitnym głosem.
-Jestem z Ciebie dumna, potrafisz już mówić o uczuciach! I to nawet swobodnie.- pochwaliłam go wesoło. -Ja też Cię kocham.- dodałam i wtuliłam się w niego mocniej, żeby idealnie słyszeć bicie jego serca.
-Śpimy?- zapytał, głaskając mnie czule po głowie.
-Tak, bo jestem śpiąca. Dobranoc, kochanie.- ziewnęłam, mówiąc z uśmiechem.
-Dobranoc. Dziękuję, że jesteś ze mną.- odpowiedział Christopher, co było już ostatnimi słowami na dziś.


No hej :) No i macie 21 rozdział 21 października w urodziny Uckera ;) Tak, jak już ustaliłyśmy, nie należy mu się, no ale jest częścią Vondy i tylko dlatego. A zresztą tak pięknie komentujecie, że pewnie i tak bym dodała. No to miłego weekendu kochane moje :* Ciekawe kto z RBD złoży życzenia temu frajerowi, tak wiem pięknie się o nim wyrażam  xD 

16 komentarzy:

  1. Rozdział świetny :* wiem że Twitter nie działał jakiś czas przez atak hakerów ale i tak mnie bawi że nikt mu nie złożył życzeń hahahahahah teraz widać jak jest blisko z byłymi członkami zespołu, wydaje mi się że to zbiorowa akcja za to że olał dzień RBD

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze bardzo piękny rozdział. Zasmuciło mnie to, że Ucker znowu pracuje dla Amadora. Ach jak słodko w tym rozdziale 😁 😂 z każdym dniem ich miłość kwitnie :) Czekam na nowy rozdział😋🙂☺

    OdpowiedzUsuń
  3. Seksoholiki xd kiedy będzie z tego jakieś dziecko ?? Dobrze ze go olali. On olal dzień RBD to masz karę

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział super! Szkoda tylko ,że Ucker dalej musi pracować dla tego potwora.
    Czekam na nowy:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jak zawsze cudowny :D Czekam aż z tych namiętnych chwil wyjdzie jakieś dziecko haha :D No to czekam na kolejny który mam nadzieję że pojawi się szybko :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam czytać twoje opowiadania <3 cóż mogę więcej napisać rozdział jak zawsze fajny :D chociaż nie podoba mi się że Ucker znowu pracuje dla Amadora :( oj jak się Dula dowie to bę:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj jak się Dula dowie to będzie nie ciekawie :/ Dobra koniec bo się rozpisałam dodawaj jak najszybciej :D

      Usuń
  7. Dodaj nowy rozdział bo już się doczekać nie mogę co będzie dalej :D 2 rozdziały tygodniowo to jest stanowczo za mało ;) Ja chcę więcej :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Czemu Ucker znowu pracuje dla Amadaora oj nie nie zgadzam się :/ Oby nic się u nich nie zepsuło bo uwielbiam czytać takie namiętne rozdziały w sumie co ja pisze wszystkie uwielbiam czytać :D Dodawaj jak najszybciej rozdział proszę :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Proszę dodaj nowy rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy pojawi się nowy rozdział? :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie no wspaniale jest między nimi i mam nadzieję, że Dulce nadal będzie wierzyć i ufać Uckerowi. Niech tylko nic się nie zepsuje między nimi. Najgorsze jest to, że Ucker musi znowu pracować dla Amadora, ale przynajmniej teraz Dulce jest bezpieczna i on zrobił to dla niej. Czekam na kolejny!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział cudowny jak wszystkie twoje rozdziały :D To co rozdział dzisiaj się pojawi? :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Czekamy na rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Czekamy na rozdział :)

    OdpowiedzUsuń