piątek, 24 czerwca 2016

Epilog "Ponad wszystko"

Zaraz po wyjściu ze szpitala z naszą córką, leżeliśmy razem na łóżku, tak jak kiedyś z Chrisem, który teraz już spał w swoim łóżeczku.
-Jest prześliczna jak Ty.- powiedział Ucker, patrząc na naszą maleńką córeczkę o imieniu Alma.
-Masz rację, jest piękna jak jej mamusia.- przyznałam, śmiejąc się.
-Oj, oby była tak samo skromna.- zaśmiał się, całując mnie w policzek.
-Tak, wtedy będzie kobietą idealną.- zażartowałam, wystawiając język Uckerowi.
-Aj Dul, mój słodki kwiatuszku... Kiedyś byłaś moją księżniczką.
-Jak to kiedyś?! Już nią nie jestem?...
-Pff, jasne, że nie... Mam tutaj swoją księżniczkę, Ty trochę tracisz na wartości.
-O Ty świnio!- wyzwałam go, kopiąc w kostkę. -W takim razie Ty nie jesteś moim księciem i to już od dawna.
-Trudno, jakoś to przeżyję.
-Weź idź, wredny jesteś...- udałam obrażoną, wychodząc z pokoju.
Poszłam do łazienki się wykąpać. Weszłam do gorącej wody z pianką i delektowałam się spokojem i samotnością, którą czasami lubię. Usłyszałam, że Christian się obudził i oboje  płakali. Ucker nie dawał sobie z nimi rady, a więc koniec tego dobrego Dul... Musiałam wyjść z łazienki i iść mu pomóc. Ubrałam na siebie tylko szlafrok i poszłam do pokoju.
-Oj kochanie, chyba sobie nie radzisz...- powiedziałam lekko rozbawiona na widok Uckera usypiającego dwoje dzieci na raz.
-No co Ty?... Jest świetnie.- odpowiedział z ironią
-Dobra, zajmij się Chrisem, a ja nakarmię małą.
Po jakimś czasie oboje zasnęli. Jednak zanim to się stało, zdążyli nas już nieźle wymęczyć, no bo trochę to trwało. Położyliśmy dzieci do łóżeczek. Chrisa w pokoiku, a Almę w naszej sypialni, bo jej łóżeczko na razie jest tutaj. Sami położyliśmy się do naszego łóżka wtuleni w siebie.
-Aj, tak trudno jest być rodzicem...- stwierdził Ucker, wzdychając głośno.
-Poczekaj... To dopiero początek, skarbie. Później zaczną się kłócić, będą wymyślać z jedzeniem, chorować, chodzić do szkoły, albo wagarować... Jeszcze tyle nas czeka, że usypianie to pikuś.
-Weź mnie nie strasz, bo ucieknę.
-Nie zrobisz tego. Przede mną też chciałeś uciekać, kiedy powiedziałam, że po ślubie Ty mi gotujesz, sprzątasz i mnie rozpieszczasz.- zaśmiałam się, całując go w kącik ust.
-Tak, to też weź za powód mojej ucieczki.
-Oj tam, Uckerku... Takiej żony każdy by Ci pozazdrościł.
-Żony... Cholera, nadal nie mogę się do tego przyzwyczaić, a od ślubu minęło już tyle czasu.
-No w sumie mi też ciężko przyzwyczaić się do tego, że mam męża. Wiesz co? Nasze życie to marzenie, którego spełnienie było tylko snem. Od najmłodszych lat wyobrażałam sobie mojego męża, dzieci i tak bardzo chciałam założyć cudowną rodzinę. Z czasem jednak przestałam wierzyć, że to w ogóle możliwe. A teraz mam tak przystojnego męża i wspaniałe dzieci, i jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie.
-Ja też jestem niewyobrażalnie szczęśliwy od paru lat, a od dnia naszego ślubu jeszcze bardziej.
-Ah, co to był za dzień... Nigdy nie zapomnę twojej miny podczas oczekiwania na moje "tak". Byłeś taki spięty, niepewny, patrzyłeś na mnie tak słodko. Miałam ochotę zrobić Ci na złość i powiedzieć "nie". To by było takie śmieszne.- zaczęłam się śmiać, a on patrzył na mnie z uśmiechem.
-Jesteś okropna... Śmiejesz się ze mnie, a sama miałaś tak drżące ręce, że ledwo udało Ci się się założyć mi obrączkę.
- To fakt... Serce biło mi jak szalone i tylko czekałam aż ksiądz powie "jesteście mężem i żoną".
-Tak, to było piękne i zacząłem normalnie oddychać na te słowa. Dopiero kiedy Cię całowałem, poczułam się całkowicie pewnie i swobodnie.
-Ja podobnie, kochanie. Nasz ślub był cudowny, a wesele zajebiste, tak jak i noc poślubna.
-Mhm, wszystko było po prostu wspaniałe. I na dokładkę Ann z informacją, że jest w ciąży...
-A no tak, powiedziała to na naszym weselu, bo pytaliśmy, czemu nie pije. Bardzo mnie wtedy zaskoczyła.
-Tak, mnie też. My staraliśmy się o dziecko, a jej pierwszej się to udało.
-My dowiedzieliśmy się jakieś dwa tygodnie później o naszym dziecku, nie?
-Mhm... Tym razem moja reakcja na dwie kreski na teście ciążowym była zupełnie inna, pełna optymizmu. Nie zapomnę jak zaczęłam się cieszyć i dzwonić do wszystkich.- zaśmiałam się na samo wspomnienie tej radości.
-Wiesz co? Na miejscu naszego syna byłbym na Ciebie zły, że z niego się tak nie cieszyłaś.
-Aj, masz rację... Ale czuję, że właśnie przez to będę miała do niego słabość i zawsze będzie moim syneczkiem.
-Tylko obyś nie przesadziła, bo go rozpieścisz...
-Nie, spokojnie. Dobra, chodźmy spać dopóki dzieci się nie budzą.
-Okej, dobranoc misiaku.
Wtuliłam się w ukochanego i zasnęłam w jego ramionach. Na mojej twarzy ciągle gościł uśmiech. W objęciach Uckera czułam się tak dobrze i bezpiecznie... A najlepsze jest to, że jest tak od zawsze i nic tego nie zmieni. Nasza miłość jest wieczna, choć nie zaczęła się kolorowo. To śmieszne, że tak to się potoczyło, a całe nasze życie uległo tak diametralnym zmianom. Mój świat jest prawie idealny, chociaż bardzo mi brakuje Juanita... Tęsknię za bratem, ale jedyne czego teraz chcę, to żeby moje dzieci były zdrowe i szczęśliwe zawsze, żeby miały wspaniałą rodzinę, bo o to na pewno się postaramy. Nie pozwolę, by kiedykolwiek były tak nieszczęśliwe jak ja lub tak puste jak mój mąż na początku naszej znajomości. No cóż... Wiele przeszliśmy i jesteśmy zupełnie inni niż te sześć lat temu... Wszystko w życiu się zmienia. Czasem na lepsze, a czasem na gorsze, ale ważne jest, żeby uparcie szukać swojego szczęścia i do niego dążyć. No i podejmować ryzyko, bo to też jest czasem niezbędne i nieuniknione. I na zawsze zapamiętam słowa mojej mamy:
"Rodzina ponad wszystko. To, co kochasz, ma największą wartość i o to musisz walczyć."



Tak jak obiecałam, dodaję dziś :) Jak tam początek wakacji? U Was też jest tak gorąco?? Jestem wgl normalnie szczęśliwa, bo byłam w mojej starej szkole i widziałam, że nie zmazali naszych pamiątkowych podpisów w szatni od wfu :D Pisałyśmy to równo rok temu, aż mi się łezka w oku zakręciła (chociaż o to nie trudno w tym temacie xD) Zaczęłam się jarać i zrobiłam zdjęcie, a ludzie się patrzyli jak na idiotkę, haha :D Nie po to tu jestem, wiem, ale musiałam się z Wami tym podzielić :*
No ale koniec moich opowieści cudownych jak zawsze... Teraz muszę Was opieprzyć kochane moje :* Tydzień temu dodałam ostatni rozdział, a są dopiero 2 komentarze! Epilog dzisiaj jest tylko dlatego, że już to wcześniej zapowiedziałam no i ogólnie chciałam na zakończenie. Ale teraz tak... Dziś jest ten epilog, ale nwm kiedy zacznę dodawać nowe opowiadanie. Mam napisane do 22 rozdziału, ale tu nie o to chodzi xD Nwm kiedy z Moniką ogarniemy wygląd bloga, a wcześniej na pewno nic nie dodam. A tak wgl to są wakacje i nie macie wymówki pt. Brak czasu i będę czekać na dużo komentarzy pod epilogiem (oczywiście mile widziane też pod ostatnim rozdziałem, bo jestem zawiedziona troszkę...) Gorzej jak się nie wyrobimy (ja z wyglądem albo wy z komentowaniem) do 5 lipca, bo jadę nad morze i tam na pewno wyglądu nie zrobimy i wtedy sobie trochę poczekacie niestety xD
Koniec części pt. Zjebka xD Czas przejść do tego co Pelasia lubi najbardziej, czyli przemowa:
No więc dziękuję za wszystkie komentarze i wyświetlenia :* Uwielbiam Was i nie potrafiłabym skończyć z pisaniem (tak wiem, powtarzam się xD). Wenę ogólnie mam i wątpię, żeby się skończyła w najbliższym czasie. Jedyne co mnie pozbawia inwencji twórczej i zniechęca do pisania, to właśnie brak komentarzy lub ich mała ilość. Pisanie to dla mnie żaden wysiłek, bo to sama przyjemność, bardzo to lubię... Ale podczas pisania tego opka (i jak zaczynałam następne) miałam kilka takich właśnie kryzysów, że nikt tego nie czyta i to nie ma sensu... Dołowało mnie to strasznie, ale za każdym razem jakoś z tego wychodziłam i piszę dalej ;) Staram się odchodzić od myślenia o ilości komentarzy, a bardziej o ich zawartości, jakości... Każdy komentarz cieszy i motywuje (ci co piszą, to wiedzą). Ale ja jestem na tyle uczuciowa i wrażliwa (czy nwm jak to w sumie nazwać), że niektóre przeczytane komentarze pamiętam na długo, bo mnie bardziej urzekły (nawet takie z początku mojej "kariery"). Do czego zmierzam? Do tego, że ten blog stał się dużą częścią mojego życia i bardzo mi na tym zależy. Kocham Was za to, że czytacie, komentujecie, jesteście tu ze mną i mam nadzieję, że przywiązaliście się do mnie tak jak ja do Was :* Ogólnie mam nadzieję, że opowiadanie Wam się podobało i czytało się je równie fajnie jak pisało :) Zdradzę Wam jedno: W następnym opku będzie zdecydowanie mniej scen erotycznych, bo tutaj troszkę przesadziłam z ich ilością xD No ale cóż... Tutaj musiało tak być ;) 
No to co? Chyba już zakończę moją przemowę (jak nazwać przemowę na piśmie haha?) Wgl mam nadzieję, że Wam nie przeszkadza takie pieprzenie o niczym pod prawie każdym rozdziałem. Jestem gadułą, nie umiem się nie rozpisywać i czasem muszę pomarudzić i zasypać innych moimi filozofjami (dziwne słowo xD), ale mogłabym to ograniczyć. Lubię tak sobie tu pisać, bo mam wrażenie, że wtedy mam z Wami taki lepszy kontakt i nie pozostaje autorem anonimowym ;) Ale macie okazję wpłynąć trochę na tego bloga... Proste pytanie: Lubicie to, że piszę tu o bzdurach, czy raczej lepiej by było sam rozdział i cześć?
A wgl to zwracam Wam kawałek honoru, bo pod 40 rozdziałem są już 3 komy xD Pisałam to na raty i wcześniej były 2 :) Wgl jak ten czas szybko leci... Pamiętam jak dziś, jak rozpisałam się pod epilogiem mojego pierwszego opowiadania, a to już jest 5 (licząc części osobno). No to do nwm kiedy :* Póki co pewnie będę ciągle pisać rozdziały, bo mam mega wenę i ochotę na pisanie :)

czwartek, 16 czerwca 2016

40. "Zróbmy sobie córeczkę"

Kilka dni zwlekałam z rozmową o drugim dziecku. Mówiłam o tym Anahi i teściowej, ale jakoś z Uckerem ciężko mi było podjąć ten temat. Moja kochana przyjaciółka stwierdziła, że musi mi trochę pomoc. Wymyśliła, że weźmie Christiana do siebie, żebyśmy mogli pobyć sami i pogadać. Ucker oczywiście źle to zinterpretował i od razu ciągnął mnie do sypialni.
-Nie, skarbie, nie chodziło mi o to. Uspokój się, bo chcę pogadać.
-Pogadać o czym? Coś się stało?
-Nic takiego. Po prostu...- nie wiedziałam, jak zacząć. -Usiądź i posłuchaj.
-No dobrze, mów.- złapał mnie za rękę z uśmiechem i poprowadził na kanapę, byśmy usiedli.
-Okej... Byłam ostatnio u lekarza.- zaczęłam, ale Ucker oczywiście musiał mi przerwać.
-Masz dalej anemię?
-Trochę, ale nie o to chodzi. Słuchaj uważnie i nie przerywaj. Jak szybko podejmiemy pewną decyzję, to pójdziemy do łóżka. Okej?
-No dobrze, mów.- uśmiechnął się jak zwykle tak uroczo i pocieszająco.
-No, bo... Może inaczej: Chciałbyś mieć córeczkę?- zaczęłam od tej strony, żeby było łatwiej.
-Czemu o to pytasz? Dul, to trudne pytanie... Jasne, że bym chciał, ale nie wiem, czy to dobry pomysł.
-Dlaczego?
-To dziwne, ale teraz to ja mam takie obawy jak Ty wcześniej. Wiesz? Po prostu, kiedy pomyślę, że w trakcie porodu byłaś praktycznie bliska śmierci, to ogarnia mnie strach i chyba wolę dbać o Ciebie i twoje życie niż Cię stracić. Z drugiej strony... Chciałbym mieć jeszcze jedno dziecko, ale no nie wiem...  A czemu pytasz? Zastanawiałaś się nad tym?
-Tak. I wiesz co? Bardzo bym chciała jeszcze jedno dziecko, córeczkę tak do pary. Wtedy się bałam, ale kiedy poznałam naszego cudownego synka, trochę zmieniłam sposób postrzegania świata.
-Dlaczego Cię nagle wzięło na rozmowę o tym i czemu od razu mówisz o decyzjach?
-No bo lekarz powiedział, że jeśli chcemy kolejne dziecko, to tylko teraz, bo za jakiś czas będzie z tym problem. Dlatego musimy szybko zadecydować i najlepiej już się wziąć do roboty.- uśmiechnęłam się znacząco, ale Ucker był zbyt skołowany, żeby na to zareagować.
-Czyli... Chcesz teraz zajść w drugą ciążę, bo później nie będziesz mogła?
-Tak, właśnie. Dlatego twoja kochana siostra wzięła na noc Chrisa, byśmy mogli pogadać i jak się zgodzisz, postarać się o dziecko.
-Mhm... Czyli Ty chcesz zaryzykować po raz drugi?
-Zaryzykować po raz drugi, to chyba złe określenie, bo przecież w sumie wtedy to była wpadka.
-No nie do końca... Dobra, teraz mogę Ci się przyznać. Wtedy, kiedy kochaliśmy się w wannie, wcale nie zapomniałem o gumce. Zrobiłem to celowo, bo miałem nadzieję, że to Ty zapomnisz i zajdziesz w ciążę. Chciałem mieć dziecko, teraz drugie też chcę, ale się o Ciebie boję.
-Kochanie... Przecież nic mi się nie stało. Zresztą teraz w ogóle nie będę próbować rodzić naturalnie i będzie git. Mówię Ci, że będzie dobrze. Proszę, zróbmy sobie córeczkę.- mówiłam już bardziej pewna swojej decyzji, tuląc się do niego ponętnie, w sumie aż na niego właziłam.
-Aj, Dul... I nie jesteś na mnie zła, że Cię wtedy właściwie oszukałem?
-No cóż, to było oszustwo, więc powinnam być zła. Ale w tej chwili Ci za to dziękuję, bo chodzi tu o nasze dziecko i gdyby nie Ty, nie byłabym teraz aż tak szczęśliwa. Mam tylko nadzieję, że w innych sprawach mnie nie oszukujesz i to był wyjątek.- zaśmiałam się słodko, przytulając się do niego.
-Nie, po za tym jednym razem nigdy Cię nie oszukałem. I bardzo się cieszę, że to zrobiłem. Wiesz co? Kiedy dowiedziałaś się, że jesteś w ciąży i wpadłaś w taką panikę, byłem rozdarty. Przy Tobie chciało mi się płakać, martwiłem się i byłem bezradny, ale kiedy nie było Cię obok, cieszyłem się bardzo, że będę tatą. Nie mogłem się doczekać, a jednocześnie tak się bałem. Czułem to samo co Ty, ale po prostu aż tak tego nie okazywałem. Mimo wszystko to było wspaniałe i okej... Zgadzam się na drugie dziecko.- na te słowa do oczu podeszły mi łzy i tak po prostu zatopiliśmy się w swoich objęciach, tak słodko i czule.
-Kocham Cię bardzo mocno. Wiesz?- wyszeptał mi wprost do ucha, łaskocząc mnie przy tym delikatnie po szyi.
-Wiem, ja Ciebie też.- także szepnęłam cichutko. -To jak, idziemy do łóżka starać się o córeczkę?- zapytałam z szerokim uśmiechem.
-Mogę Cię nawet zanieść.- zaśmiał się i wziął mnie na ręce.
Już po chwili byliśmy w sypialni. Staliśmy na środku i się całowaliśmy, a nasze ubrania po kolei spadały na podłogę. Przypominało to scenę z jakiegoś romansidła albo telenoweli. Kiedy byliśmy już tylko w majtkach, podeszliśmy do łóżka, na które po chwili delikatnie mnie położył. Jak zwykle umieścił moje ręce nad głową i je tak trzymał. To takie fajne... Uczucie, że ma nade mną kontrolę, a ja to w pełni akceptuję i nawet tego chcę. W ogóle nie przestawał mnie całować, a w połączeniu z czułym głaskaniem po rękach, było to niesamowicie przyjemne i słodkie. Po jakimś czasie takiej zabawy zjechał rękami w dół po moim ciele, docierając do majtek, których powoli się pozbył. Ja zrobiłam to samo z nim. Wsunął ręce pod moje plecy, by podsunąć mnie wyżej, żebym cała leżała na łóżku, bo póki co nogi mi zwisały i było niewygodnie. Całując moją szyję i dekolt, powolutku we mnie wchodził, dając mi tym pełną rozkosz. Mruczałam cichutko, a moja głowa automatycznie odchylała się bardziej do tyłu. Poruszał się we mnie powoli, a czułe i namiętne pocałunki oraz inne pieszczoty nie miały końca. Kochaliśmy się dość długo, upajając się swoją bliskością, miłością i przede wszystkim tą boską przyjemnością fizyczną, która doprowadzała mnie do zawrotów głowy. Po jakimś czasie doszliśmy oboje prawie równocześnie, po czym wtuliłam się mocno w ukochanego. Nie miałam ochoty jeszcze spać, tylko po prostu poleżeć w milczeniu, słuchając głośnego bicia naszych zjednoczonych serc.
-Uwielbiam to...- wyznałam po jakichś dziesięciu minutach ciszy.
-Ale co uwielbiasz?- zapytał, odgarniając moje włosy i całując mnie słodko w czoło.
-Ciebie przede wszystkim. Nie no chodziło mi o to, że uwielbiam takie sytuacje. Uwielbiam nasze relacje intymne, które od zawsze były magiczne. Uwielbiam się z Tobą kochać. Uwielbiam, kiedy jesteś taki czuły i delikatny. Kocham Cię całym sercem, aż mi słów brakuje.- powiedziałam, patrząc mu w oczy.
-Aj, skarbie... Ja też bardzo Cię kocham i nie potrafię tego wyrazić słowami, zresztą chyba w żaden inny sposób. Masz rację, ja też dostrzegam tą magię, wiem o czym mówisz. Boże... Jak sobie przypomnę, co działo się między nami pięć lat temu, to nie wiem, czy mam się śmiać czy płakać. No kurde, byłem żałosny, a Ty mimo to już byłaś we mnie zakochana, prawda?
-Nie. Ja Cię wtedy szczerze nienawidziłam, naprawdę. O to mi właśnie chodzi, że ta nasza intymność zawsze była magią. Tylko w czterech ścianach twojego pokoju następował rozejm i potrafiliśmy się dogadać. Byłeś wtedy strasznie perwersyjny, nieobliczalny i miałeś durne pomysły, a mimo to byłam w stanie Ci zaufać. Nawet wtedy, kiedy mnie porwałeś... Moja nienawiść do Ciebie sięgnęła zenitu, miałam Cię dość, chwilami się Ciebie bałam. Jednak mimo to nadal Ci ufałam, już nie tak bezgranicznie i mocno, ale ufałam.
-Nie wiem, jak mogłem być takim idiotą. Wiesz co? Czasami, kiedy Ty sobie słodko śpisz, ja budzę się i mam przed oczami tamtą scenę, kiedy Cię uderzyłem. To do mnie wraca i choć wiem, że Ty już dawno o tym nie pamiętasz, to mam wyrzuty sumienia i mam ochotę obudzić Cię i przepraszać.- w jego oczach pojawił się smutek, czyli to czego w nich widzieć nie lubię.
-Misiu mój najprzystojniejszy... To było dawno i już nieważne. Ale wiesz co? Ja też często wracam do tego myślami. Bardzo często myślę o tym, co było kiedyś, o początkach naszej znajomości, o moim braciszku, za którym cholernie tęsknię... Często zadaję sobie pytania "A co by było gdyby...?". Przywołuję to we wspomnieniach, bo wszystko co przeżyliśmy jest naszą historią, częścią nas. Gdyby nasza historia nie była tak burzliwa, nie odczulibyśmy tak bardzo tego, jak jesteśmy teraz szczęśliwi. To wszystko dzieje się jakby na zasadzie kontrastu. Zobacz... Teraz wszystko jest inaczej niż kiedyś, bo zmieniło się na lepsze. Wszystko... Nawet Ty.- na koniec pocałowałam go w nos z uśmiechem.
-Ty też bardzo się zmieniłaś, też na lepsze oczywiście. Najbardziej cieszy mnie to, że na twojej twarzy zamiast wiecznego smutku, maluje się wieczna radość. Już nie jesteś tak poważna i nie masz w nawyku bycia dorosłą za wszelką cenę. Teraz jesteś sobą, a ja znam Cię na wylot, choć kiedyś myślałem, że to niemożliwe. Wiem, że tęsknisz za Juanitem i powiem Ci, że ja też. Milion razy zastanawiam się, co by było, gdyby on nie umarł... Gdyby operacja się udała i był teraz z nami. Nie żyje od pięciu lat, a ja wciąż mam w głowie jego ostatnie słowa skierowane do mnie: "Zaopiekuj się nią". Czasami myślę, że twój brat miał jakieś układy z Bogiem i razem zaplanowali, żebyśmy się spotkali. On wiedział, że umrze i chciał załatwić Ci opiekę i szczęście.- przez te wspomnienia byłam już bliska płaczu, a Ucker mnie mocno tulił.
-Też ciągle o nim myślę. Tak, to dzięki niemu jestem teraz szczęśliwa. Nie ma go ze mną, ale to dla niego tak się poświęcałam i dawałam sobą pomiatać. To było okropne, ale było warto. Nigdy nie zapomnę jak poszliśmy do niego do szpitala, kiedy to wziął Cię za mojego chłopaka. I kto by pomyślał, że to stanie się kiedyś rzeczywistością... Nie mogę sobie wyobrazić, co by było, gdybym Cię nie poznała.
-No ja bez Ciebie pewnie nadal byłbym nikim i zapewne robiłbym się coraz gorszy. A Ty? No cóż... Na pewno miałabyś smutne życie i właściwie nie wiem, czy byś się do końca pozbierała po śmierci brata. To niesamowite, jak jedna osoba może zmienić całe życie.
-Tak Cię kocham i naprawdę nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Przy Tobie stałam się kobietą, na twoich dziwnych zasadach, ale na szczęście z czasem wszystko się zmieniło. A wiesz co teraz lubię najbardziej w naszym związku?
-Co, perełko?
-To, że jesteśmy razem już tak długo, nasz związek jest idealny, a miłość przepiękna. Przez to jesteś jednocześnie moim ukochanym i przyjacielem, w ogóle całym moim światem. Uwielbiam nasze relacje. Kocham te rozmowy o nas, o przeszłości, przyszłości, naszej rodzinie... Z Tobą mogę gadać o wszystkim i robić z Tobą wszystko.- mówiłam, całując go słodko co chwilę i ponętnie się do niego tuląc.
-I lubisz to, że robimy razem różne dziwne rzeczy?- zapytał, lekko się ze mnie śmiejąc.
-Mhm, bardzo. Każda chwila z Tobą jest cudowna. Kocham to, że jesteś czuły i słodki, albo prawie brutalny i porywczy podczas stosunku. Najlepsze jest to, że zawsze jesteś taki jak ja chcę i robisz to na co mam ochotę. Dopełniamy się i rozumiemy bez słów. Nie wiem, jak to jest, ale tak czuję. Naprawdę mam wrażenie, że czytasz w moich myślach i to zabójczo umiejętnie. To jakiś twój dar wrodzony?
-Nie, to doświadczenie przez nasze wspólne lata. Kiedyś tego nie potrafiłem. Zresztą prawdę mówiąc, nie obchodziło mnie kiedyś, co czujesz. Teraz częściej czule się kochamy, niż pieprzymy jak kiedyś...
-Tęsknisz za tym?
-Nie. Uwielbiam z Tobą każdy rodzaj seksu i w ogóle każdy sposób spędzania czasu wolnego.
-Mam tak samo. Nie no bardziej lubię Ciebie jako romantyka, ale ta dawna wersja też mi się podoba, to znaczy jeśli jest tak na niby. Każdy ostrzejszy stosunek przypomina mi nasz pierwszy raz.
-Ojej, to było coś...- zaśmiał się i pocałował mnie słodko w kącik ust.
-Jasne, śmiej się... Dla mnie nie było to nic fajnego, naprawdę. Ale teraz kocham Cię tak mocno, że zgodziłabym się na wszystko dla Ciebie.
-Na wszystko?- zapytał z czarującym uśmiechem.
-Nie kombinuj nic...- zastrzegłam.
-Przecież nic nie kombinuję. Idziemy spać?
-Dobra, bo oczy mi się już zamykają. Wyczerpała mnie ta rozmowa i zresztą nie tylko. Cieszę się, że mamy naszą opętaną blondyneczkę, która zawsze chętnie zajmie się Christianem. Dzięki niej spędziliśmy cudowny wieczór... Zaczęło się od starań o drugie dziecko, a skończyło na pięknej, słodkiej rozmowie.
-Oby było tak częściej. Mam nadzieję, że udało nam się zrobić córeczkę.- powiedział, przytulając mnie mocno.
-Tak, ja też. Bardzo chcę mieć córeczkę. Okej, idźmy już spać.- wtuliłam się w niego, a on delikatnie głaskał mnie po plecach.
-Dobranoc, księżniczko.



Przybywam do Was z ostatnim rozdziałem tego opowiadania, skarby moje ;* Nie będę się tu tak rozpisywać, bo mam zwyczaj wygłaszać przemowy w epilogu, więc to podtrzymajmy xD No więc mam nadzieję, że Wam się podobało :) Myślę, że epilog dodam za tydzień w piątek tak na dobry początek wakacji :D Czy tylko ja jestem tak bardzo zmęczona tym rokiem szkolnym, że wakacje będę dla mnie zbawieniem? Jeszcze tylko tydzień <3 :) 

poniedziałek, 6 czerwca 2016

39. "Buziaka od mamusi i uciekamy"

Zbliżały się święta Bożego Narodzenia, czyli pierwsze święta z dzieckiem i już czwarte z Uckerem. Jak zwykle szliśmy do rodziców. W Wigilię już od rana tam byliśmy i pomagaliśmy w kuchni. To znaczy... No nie wszyscy pomagali, niektórzy wręcz przeciwnie. Tak, mam na myśli mojego kochanego Uckerka. Jak zwykle tylko podjadał. Mało tego... Kiedy mały nie spał, brał go na ręce i przychodził z nim do kuchni, całkowicie mnie rozpraszając. Podobnie na niego reagowała babcia i ciocia, które też od razu go całowały, zamiast coś robić. Ucker wykorzystał okazję i w tym czasie podjadał, mówiąc że może wszystko, bo ma dziecko na rękach. I weź tu się na niego złość... Finalnie się z niego śmiałyśmy, a on mówił z dumą do Chrisa:
-Widzisz kochany? Z kobietami wygram każdą walkę, zwłaszcza tą o jedzenie.
-Nie bądź taki mądry, misiaczku.- odpowiedziałam z uśmiechem, całując go w policzek.
-Buziaka od mamusi i uciekamy.- powiedział do małego, przysuwając go w moją stronę, bym go pocałowała.
Tak jak mówił, buziak i poszli. Robiłam sałatkę z szerokim uśmiechem na twarzy, a Any patrzyła na mnie lekko rozbawiona.
-Kurde... Gdybym wiedziała, że będziesz z tym idiotą taka szczęśliwa, to zamiast się z Wami kłócić, od razu bym organizowała wasz ślub.- stwierdziła moja kochana blondyneczka, śmiejąc się wesoło.
-No to fakt, jestem teraz bardzo szczęśliwa i nie wyobrażam sobie mojego życia, gdybym wtedy nie zaryzykowała i nie była z Uckerem. Teraz tylko ślub i będzie już w ogóle idealnie.
-No właśnie, kiedy ślub?- zapytała moja teściowa.
-Jak najszybciej, bo przecież nie jest nam potrzebne niewiadomo jak wielkie przyjęcie, tylko takie dla rodziny i bliższych znajomych. Tak więc z organizacją nie będzie jakiegoś dużego problemu i nie potrzebne nam jakoś dużo czasu.
-To może za tydzień, kochanie?- usłyszałam za sobą głos mojego ukochanego, który już obejmował mnie w talii.
-Po pierwsze nie podsłuchuj, wieśniaku!- krzyknęłam i obsypałam go mąką.
-Ej, nie! Przepraszam, akurat przypadkiem słyszałem.
-A po drugie, za tydzień?! Żartujesz, prawda?
-Tak sobie powiedziałem, spokojnie.
-Okej, o tym jeszcze pogadamy i coś ustalimy. A mały śpi?
-Zasnął wreszcie w salonie w kołysce.
-To dobrze, bo teraz nie masz już argumentów i nic nam stąd nie wyżresz.- zaśmiałam się pewna swoich słów.
-Jeszcze zobaczymy...- odpowiedział poważnym tonem.

Wigilia jak zwykle minęła wspaniale, a atmosfera przy stole była cudowna. Uświadomiłam sobie, że na lepszą rodzinę trafić nie mogłam. Nie ma tej sztuczności charakterystycznej dla świąt, jest po prostu miłość, a każdy jest taki jak zawsze, naturalny. No i nic się nie zmieniło od czterech lat... Ann ciągle wyzywa Uckera, on chowa się za mną, a wszyscy się z niego śmieją. I oczywiście są też dziewczynki Inez i Lolita. Non stop siedziały przy naszym maluszku i go zagadywały, a on tak słodziutko się do nich uśmiechał. Większość czasu przy nim spędziły, uważnie przyglądając się, jak postępować z dzieckiem. Jak go kąpałam, to oczywiście też przy mnie siedziały i patrzyły, zwłaszcza Lola. Było już dość późno i dziewczynki musiały iść spać. Poszłam jeszcze na chwilę do Ann, a Ucker został z dzieckiem. Miał go usypiać, co nie jest prostą sprawą. Zostawaliśmy na noc u rodziców, bo Ucker trochę wypił z tatą i chłopakiem Anahi. Zresztą to było planowane, żeby nie jeździć po nocy. Wracając od Ann, po cichutku uchyliłam drzwi od pokoju, w którym mój kochany rzekomo usypiał dziecko. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, kiedy zobaczyłam Christophera z małym na rękach. Mówił do niego cicho i czule:
-Wiesz co Ci skarbie powiem? Cztery lata temu o tej porze w tym pokoju twoja wredna i uparta mamusia zgodziła się ze mną być. Dałem jej naszyjnik, a ona płakała ze wzruszenia. Wiesz?... Była taka niewinna, bezbronna i słodka, prawie jak Ty teraz. Bała się zaufać takiemu dupkowi jak ja, bo wcześniej bardzo ją skrzywdziłem. Bardzo mnie kochała, choć sama tego do końca nie wiedziała. Byłem w niej naprawdę zakochany i nadal jestem. Jesteś jeszcze mały, ale kiedyś się przekonasz, jak wielka jest siła miłości. Zobaczysz, że dla swojej ukochanej też będziesz w stanie zrobić wszystko. Boże... Nie mogę uwierzyć, że minęło już tyle czasu od tamtych świąt.
-Ja też, kochanie.- powiedziałam, podchodząc do niego i obejmując go od tyłu.
-Oo, hej. Czyżbyś podsłuchiwała moją rozmowę z synem?- zapytał, śmiejąc się.
-Tak troszeczkę. Ale wiesz co? To takie słodkie, co mówiłeś. Ja też jestem w Tobie zakochana tak samo mocno jak wtedy, albo i nawet bardziej.
-Aj, skarbie... Nie sądziłem, że mogę kogoś tak mocno kochać i to już tyle czasu.
-Ja też. Ale pogadamy o tym później, bo ktoś tu powinien już spać.- powiedziałam pieszczotliwie, biorąc Christiana na ręce. -No dobra, kochanie, teraz zajmie się Tobą porządny człowiek, więc śpij już, proszę.- powiedziałam do synka, kładąc go na łóżku.
-Bardzo śmieszne...- oburzył się Uckerek.
-Oj, cicho... Musiałam jakoś go przekonać, bo mi nie zrobi na złość jak Tobie, bo mamusię kocha bardziej, prawda słoneczko?- głaskałam mojego malucha, leżąc koło niego na łóżku.
-Aj, Dul... Nie wierzę, że spędzamy święta z naszym dzieckiem, jestem taki szczęśliwy. Zresztą Ty pewnie też...
-Bardzo, bardzo! Mam przy sobie najwspanialszych i najprzystojniejszych mężczyzn na świecie, więc to chyba jasne.
-No tak, to oczywiste.- zaśmiał się słodko i położył się z drugiej strony koło dziecka. -Mama wspomniała o ślubie. Musimy nad tym zacząć myśleć, nie?- zaczął w ten sposób dłuższy temat...
Finalnie ustaliliśmy, że weźmiemy ślub za dwa miesiące, czyli pod koniec lutego.

Czas płynął szybko, co było widać po naszym dziecku. Rósł szybciutko i był coraz sprytniejszy. Do ślubu zostały dwa tygodnie, więc przygotowania szły pełną parą. Ostatnio jakoś gorzej się czułam i podejrzewałam nawrót anemii. Poszłam do lekarza, żeby to sprawdzić. Okazało się, że to niestety nie jest jedyny problem z moim zdrowiem... Mam jakieś powikłania po ciąży i chyba nie będę mogła mieć kolejnego dziecka. To znaczy jest to możliwe, ale tylko teraz. Po jakimś czasie już się to raczej nie uda. Na początku nie przejęłam się tym zbytnio. Później jednak zaczęłam myśleć, że Chris powinien mieć rodzeństwo. W sumie chciałabym mieć jeszcze córeczkę tak do pary. Stwierdziłam jednak, że to wymaga dłuższej dyskusji z Uckerem.



Dzień dobry wszystkim!!
Ale mam świetny humor, mimo że zasypiam xD Ale to wszystko dzięki Anysi i "Inesperado" <3 Wszystkie te piosenki są takie cudowne, że ojejku <3 Od kilku dni nie słucham nic poza tymi 12 piosenkami w kółko :) A rozdział tym razem trochę krótszy, bo to już powoli końcówka i musiałam jakoś to dobrze rozłożyć. Następny niedługo, bo tym razem ładnie wam poszło z komentarzami i mam nadzieję, że teraz też tak będzie ;) To ja lecę z powrotem do historii (66 pojęć na jutrzejszy sprawdzian). A i bądźcie ze mną psychicznie i emocjonalnie jutro, bo idę do dentysty i się boję :'(