sobota, 21 maja 2016

37. "Zajmij się naszym skarbem"

Kiedy byłam na kolejnej wizycie u lekarza, okazało się, że anemia postępuje, a ciąża może być zagrożona. To znaczy nie przez samą anemię, przez to byłam tylko trochę słabsza. Był jakiś inny powód, który nie bardzo rozumiałam i po prostu muszę o siebie szczególnie dbać i uważać, co jem. A Uckerowi tylko rzucić hasło, że musi o mnie dbać... Już mam zapewnioną kontrolę 24 godziny na dobę. On już nawet wolne w pracy wziął aż do mojego porodu. Lekarz chciał zostawić mnie na parę dni w szpitalu, ale Ucker stwierdził, że dla mnie lepsza będzie jego opieka w domu i obiecał, że dobrze się mną zajmie. Dobrze, że udało mu się to załatwić, bo szpitale naprawdę źle mi się kojarzą i nie chciałam tu zostawać.
Tak więc mój kochany troszczył się o mnie non stop, oczywiście aż z przesadą. No, bo jakby mogło być inaczej, przecież on po prostu nie zna granic... Ale po za tym, że trochę mnie ograniczał, to nie narzekam, bo był bardzo opiekuńczy i kochany. Moje maleństwo rosło coraz szybciej, a mój brzuszek był coraz większy. Potwierdziło się też moje przypuszczenie co do płci. USG jednoznacznie wykazało, że będziemy mieli synka. Przez jakieś trzy dni się później wymądrzałam, że miałam rację. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie te okropne bóle, które mnie nagle brały. Później dziecko już zaczynało kopać, co na początku bardzo mi się podobało, a Ucker wariował i dzwonił do wszystkich, chwaląc się tym, że nasze dziecko już bardzo chce go poznać. Po jakimś czasie jednak nie było to już tak przyjemne, a wręcz bolesne. Christopher oczywiście żartował, że nasz maluch już ćwiczy, żeby w przyszłości być piłkarzem. Śmiałam się z jego teorii i w ogóle, ale znowu strasznie się bałam. Teraz już nie miałam tych obaw, co na początku. To jakoś minęło, ale teraz przerażały mnie te bóle i bałam się o dziecko, już nie o siebie.

Na początku siódmego miesiąca lekarz powiedział nam, że dziecko prawdopodobnie będzie wcześniakiem, bo rośnie bardzo szybko. Przestraszyłam się, bo oznaczało to, że jego życie może być zagrożone. Ucker wciąż mnie uspokajał najlepiej jak tylko potrafił, choć sam się bał, że coś pójdzie nie tak. Udawał twardego i opanowanego, ale znam go zbyt dobrze, żeby się na to nabrać. Czułam, że w rzeczywistości mój kochany boi się i martwi tak samo jak ja. Tak więc było to takie nasze wzajemne wspieranie, ale on miał oczywiście dużo trudniejsze zadanie. Czułam się coraz gorzej i większość dni spędzałam w łóżku z narzeczonym, i jedzeniem. Oglądaliśmy chyba wszystkie możliwe filmy, po za horrorami. Ucker twierdzi, że jak będziemy oglądać horrory, to dziecko będzie miało później koszmary. Nie śmiałam się z nim kłócić, bo być może miał rację i wolałam nie ryzykować.
-Co teraz oglądamy?- zapytał, kiedy skończyliśmy oglądać jakąś komedię romantyczną.
-Nie mam już ochoty na filmy.- odpowiedziałam, wtulając się w niego.
-Nie masz ochoty na filmy? A na słodycze?
-Też nie.
-Mhm... Czyli źle się czujesz?- kurde, jaka ja jestem teraz przewidywalna.
-No nie najlepiej, ale nie martw się. Po prostu muszę się przespać.- powiedziałam, odwracając się na bok.
-No dobrze. Będę Cię głaskać, a Ty sobie śpij.
-Oo, idealnie...- mruknęłam, po czym dostałam słodkiego buziaka w policzek.
Ucker głaskał mnie delikatnie po plecach. Wzięłam jego drugą rękę i położyłam na swój brzuch. Dziecko akurat kopało i to w miarę spokojnie i lekko. Christopher głaskał mnie teraz po brzuszku, co jakiś czas całując w szyję lub w ramię. Byłam okropnie śpiąca, ale nie mogłam zasnąć przez jakiś dziwny ból i coraz bardziej gwałtowne ruchy dziecka. Nagle złapał mnie okropny ból na dole brzucha i zaczęłam się aż zwijać. Ucker od razu wpadł w panikę:
-Kochanie, co Ci jest?
-Boli...- powiedziałam cicho, a z moich oczu już ciekły łzy.
-Co Cię boli?- dopytywał, odwracając mnie na plecy i przytulając.
-Poczekaj... Już przechodzi...- wydukałam, oddychając głęboko.
-Na pewno już lepiej, czy jedziemy do szpitala?
-Spokojnie, naprawdę już lepiej.- złapałam go za rękę z lekkim uśmiechem.
-Boże, nie strasz mnie tak więcej...- powiedział, tuląc mnie mocno do siebie.
-To nie ja, tylko ten nasz mały, już wredny synek.- odpowiedziałam żartem, żeby go trochę uspokoić.
-To akurat ma po Tobie, skarbie.
-Mhm, na pewno... Ciekawe, kto tu jest taki wredny?
-No na pewno nie ja... No okej, może kiedyś byłem troszkę wredny, ale to było dawno.
-No właśnie, ale masz wredną naturę, a zmieniła Cię miłość do mnie. A wiesz dlaczego? Bo ja jestem kochanym aniołkiem i poskromiłam nawet twoją głupotę, więc co to dla mnie takie chamstwo.- i jak zwykle moje trafne argumenty, już mu słów zabrakło.
-Oj Duluś, kochanie... Odpowiedziałbym Ci chętnie, ale nie chcę się kłócić przy dziecku.
-Tak, tak się tłumacz...- wybuchłam śmiechem, przytulając się do mojego wariata.
-Czekaj, ale tak na poważnie... Dobrze się już czujesz?
-Dobrze, to trochę za dużo powiedziane, ale już tak nie boli.
-Okej. Nadal chcesz już iść spać?
-Tak, dobranoc.
-Miłych snów skarby.- powiedział i pocałował mnie najpierw w usta, a potem w brzuch jak codziennie wieczorem.
Przez kolejne dni coraz częściej zdarzały się takie bóle, ale nie zawsze były aż tak silne. Poszliśmy do lekarza, który powiedział, że nic z tym nie może zrobić i muszę po prostu wytrzymać i najlepiej cały czas leżeć. No to teraz Ucker w ogóle nie pozwalał mi się ruszyć i gdybym nie zaprotestowała, to pewnie nawet do toalety by ze mną chodził. 

Na początku ósmego miesiąca trafiłam do szpitala, była to połowa września. Bóle zdarzały się zbyt często i były nie do wytrzymania i lekarze stwierdzili, że lepiej będzie, jeśli zostanę w szpitalu. Zgodziłam się z myślą o Uckerze, żeby był troszkę spokojniejszy. Doktor powiedział, że niedługo urodzę i mogą być pewne komplikacje. To okropnie nas przestraszyło. Ciągle płakałam i panikowałam na samą myśl o porodzie. Wszyscy mnie uspokajali, bo nerwy szkodzą dziecku i w ogóle. Starałam się zachować spokój, ale jakoś nie mogłam, to wszystko strasznie mnie przerażało. Najlepsze było to, że przez mój ciągły płacz mieliśmy specjalne przywileje. Ucker nawet mógł zostawać na noc w szpitalu i spać ze mną w łóżku, co na ogół jest niedopuszczalne.
-Kochanie, tak się boję...- mówiłam, tuląc się do ukochanego na szpitalnym łóżku.
-Ja też, rybko, ja też... Ale musisz być dzielna, wiesz o tym?- jego głos jak zwykle był bardzo kojący, a do tego całował mnie po policzkach, ustach i szyi.
-Wiem i jestem. Staram się nie wpadać w panikę, żeby nie zaszkodzić maleństwu. Ale gdyby nie Ty, to już dawno bym zwariowała.
-Moja obecność też nie pomogła.- zaśmiał się, a ja rzuciłam mu spojrzenie pełne grozy. -Żartuję, skarbie.- sprostował.
-Wiesz co? Wcześniej też kochałam Cię z całego serca, ale mam wrażenie, że teraz przez ciążę nasza miłość jakby nabrała innego znaczenia i stała się jeszcze silniejsza niż przedtem.
-Też tak myślę. Na początku ciąży nasz związek podupadł przez kłótnie i krzyki. Ale później już wszystko się zmieniło, a teraz kocham Cię jeszcze bardziej niż kiedyś, naprawdę. Muszę Ci coś wyznać, ale to nie teraz, bo nie chcę Cię denerwować.
-Jak to? O co chodzi?
-Ejej, spokojnie... To nic takiego, po prostu powiem Ci to po porodzie, tak dla efektu.
-No okej, a więc szkrabie mój maleńki przychodź na świat szybciutko, bo jestem strasznie ciekawa, co on ma mi do powiedzenia.- mówiłam niby do dziecka, trzymając rękę na brzuchu.
-Aj, Dul... Nie mogę się już doczekać.
-Ja też, bardzo. Ale chciałabym, żeby już było po wszystkim.
-Niedługo będzie, zobaczysz.- pocałował mnie słodko w skroń.
Jak się okazało, nie musieliśmy czekać aż tak długo. Czwartego października o piątej rano złapały mnie straszne skurcze. Nie wiedziałam, co się dzieje. Ucker w panice poleciał od razu po lekarza. I co się okazało? Wody mi odeszły i będę rodzić. Moje oczy z przerażenia pewnie były wielkie jak pięć złotych. Skurcze były okropne, aż płakałam z bólu. Szybko przewieźli mnie na salę zabiegową, a Ucker cały czas trzymał mnie za rękę. Po odpowiednim przygotowaniu, poród na dobre się zaczął. Okropnie się bałam, a Christopher też już nie był w stanie mnie uspokajać. Ściskał moją dłoń mocniej niż ja jego. Płakałam z bólu i już opadałam z sił. W pewnym momencie czułam, że dłużej tego nie wytrzymam.
-Nie mogę już...- wydyszałam z płaczem.
-Kochanie, dasz radę.- mówił Ucker, całując mnie po czole i policzkach.
-Nie, ja naprawdę nie mam już siły...
-Nie może Pani teraz przerwać.- powiedział jeden z lekarzy.
-Nie dam rady już dłużej. Błagam, ratujcie moje maleństwo. Kochanie, przepraszam.- zwróciłam się na końcu do Uckera, patrząc na niego ze smutkiem. -Mówiłam, że to nie był dobry pomysł, ale wybaczam Ci. Zajmij się naszym skarbem w razie jakbym...- i nagle nie byłam w stanie już nic powiedzieć, zemdlałam...
-Zróbcie coś!- usłyszałam jeszcze tylko błagalny krzyk Uckera jakby przez mgłę i dalej nic, ciemność.



Hejo! Przybywam tu dziś z rozdziałem co prawda dość smutnym... A może nie smutnym, tylko raczej tragicznym? Pewnie mnie teraz znajdziecie i zniszczycie mi życie za to, co się tu stało. Chyba wyjadę z kraju, żeby uciec przed waszą zemstą xD Ale powiem wam, że to jeszcze nie koniec, bo przecież Ucker może jakoś żyć dalej... ;) Następny pewnie za tydzień w piątek 27 :D No chyba, że będzie bardzo mało komentarzy, to tym razem nie podzielę się z wami tą piękną rocznicą :) W dodatku  wtedy ma wyjść Amnesia Anahi, więc to będzie mega ważny dzień <3 
Czy tylko mi tak strasznie się podoba Siempre Tu? Jest piękne <3

7 komentarzy:

  1. To się nie może skończyć źle !

    OdpowiedzUsuń
  2. Dulce naprawdę umrze? Nie możesz tego zrobić nam a w szczególności Uckerowi, on tego nie przeżyje. Chłopak się załamie, a te wyrzuty sumienia go zadręczą. Przecież Dulce przeczuwała,że tak to może się skończyć a on ją przekonywał,że wszystko będzie dobrze...a tu taka katastrofa!
    Mam nadzieję,że weźmiesz sobie do serca mu powyższy wywód i okaże się,że Dulce tylko zemdlał i wszystko dobrze się skończy dla całej trójki.
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
    P.S Bez wzlędu jak zakończysz tą historię (tragicznie cz z happy endem )jak dla mnie nie musisz się ukrywać a tym bardziej wyjeżdżać ja jestem w stanie zaakceptować wszystko . Choć nie ukrywam ,że wolę tą drugą opcję z happy endem.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieje, że Dulce jednak przeżyje. Kurczę tyle złego spadło na tą dziewczynę i pierwszy raz tak naprawdę może być szczęśliwa. Nie możliwe, że los jest tak niesprawiedliwy :( Nie mniej jednak czekam na następny rozdział, który rozwiej wszystkie wątpliwości :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział. Kiedy dodasz nowy? :D

    OdpowiedzUsuń
  5. O nie! Dulce nie może umrzeć! Co będzie z jej synkiem i Uckerem?! Przecież oni sobie bez niej nie poradzą, a już zwłaszcza Christopher! Dula nie może się poddać! Powiedz ,że ona tylko zemdlała...A jeśli ona umrze to niech chociaż dziecko z Chrisem zostanie, bo on się pewnie załamie. Jestem ciekawa jak to będzie i czy Dulce przeżyje, więc proszę o rozdział ;)
    "Amnesia" już jest i jest taka śliczna!! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy wstawisz coś nowego?
    Bo nie mogę się już doczekać co z Dulce i jej dzidzią:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Co to za koniec ja się pytam ?, co z Dulce ?. Zakonczylas fatalnie bo teraz nie wiem co dalej... Jestem zła !. Co z Dulce, co z dzieckiem ?. Ahhh koszmar czekam na kolejny co dalej ...

    OdpowiedzUsuń