niedziela, 8 maja 2016

36. "Wyglądasz inaczej"

Tak jak Ucker chciał, wyglądałam cudownie na kolację u jego rodziców. Miałam mocny makijaż, choć bez przesady. Wprost idealnie maskował moje jeszcze lekko podpuchnięte od płaczu oczy i nie było w ogóle widać, że kiedykolwiek płakałam. I o to chodziło, więc mój kochany był bardzo zadowolony. W sumie to trochę bez sensu, że tak zależało mu na tym, żeby nie było widać, że płakałam... Wytłumaczył się tym, że po prostu chce, aby ta chwila była radosna i nie potrzebne jest rozpamiętywanie mojej reakcji na ciążę. Ma rację, bo gdyby ktoś zapytał się mnie, czemu płakałam, to pewnie mówiąc o tym, znów cała zalałabym się łzami, a to jest zdecydowanie niepotrzebne.

W rodzinnym domu Uckera jak zwykle zostaliśmy ciepło powitani, już od progu Ann i Pani Laura nas wyściskały. Poszliśmy do kuchni, bo moja teściowa jeszcze coś gotowała i trochę jej pomogliśmy. Anahi kilka razy wypytywała, co mamy im do powiedzenia. Jednak ciągle zgodnie odpowiadaliśmy, że dowiedzą się dopiero przy kolacji. Na mojej twarzy ciągle gościł szczery uśmiech, kiedy patrzyłam na mojego kochanego Uckerka tak bardzo szczęśliwego. On naprawdę bardzo się cieszył z tego, że zostanie tatą, aż jego mama i siostra nie wiedziały, co się z nim dzieje. Zachowywał się trochę jak dziecko i ciągle podjadał z patelni. Mama go wyganiała, a on dalej swoje. Strasznie śmiesznie to wyglądało... Do tego była jeszcze Any, która wyzywała Christophera, a on uciekał do mnie.
Kiedy wszystko było już gotowe, usiedliśmy do stołu. Ucker ciągle kazał mi dużo jeść. Nie chciałam się z nim sprzeczać i posłusznie jadłam.
-Trochę tęsknię za czasami, kiedy codziennie jedliśmy razem kolację.- powiedziała Pani Laura.
-No co Ty mamo? Oni pewnie przyszli tu z zaproszeniem na ślub, a Ty z takimi wspomnieniami wyjeżdżasz...- zaśmiała się Anahi, a ja spojrzałam nerwowo na Uckera.
-Nie do końca o to chodzi...- zaczął mój kochany narzeczony.
-To o co? Mówcie wreszcie.
-No dobra...- złapał mnie za rękę, ściskając dość mocno. -Dulce jest w ciąży.- wydukał wreszcie, a wszyscy wlepili we mnie takie spojrzenie, jakby ducha zobaczyli.
-Serio? To wspaniale!- krzyknęła Ann, która od razu wstała i mnie przytuliła.
-Naprawdę? Przecież Dul kiedyś mówiła, że nie chce.- zauważyła moja teściowa.
-To prawda i wcale tego nie planowaliśmy. Powiedzmy, że to była... Wpadka.- zaśmiał się Ucker z cudownym uśmiechem. -Dulce na początku bardzo się bała i wpadła w panikę, ale już jest dobrze. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że zostaniemy rodzicami i już nie możemy się doczekać. Prawda, kochanie?- wyjaśnił, na końcu zwracając się do mnie, bym nawiązała kontakt z rzeczywistością.
-Tak, nie mogę się już doczekać, aż zobaczę nasze dziecko.- przyznałam ze szczerym uśmiechem.
-No chodźcie tu, musimy Was uściskać.
Wszyscy wstaliśmy, a ja zostałam wyściskana przez całą rodzinę. Gratulowali nam chyba z dziesięć razy i tak bardzo się cieszyli. Miałam wrażenie, że wszyscy wkoło cieszą się bardziej ode mnie...

Czas szybko leciał, a mój brzuszek z dnia na dzień był coraz większy. Ucker bardzo się cieszył i ciągle z entuzjazmem powtarzał, że nasze maleństwo szybko rośnie. Dla niego to oznaczało, że szybko poznamy nasze dziecko i w ogóle. Ja to oczywiście odbierałam nieco inaczej... Czułam coraz większy strach przed samym porodem, jak i przed tym, że dziecko jednak może być chore. To nadal mnie przerażało, a Ucker już nie dawał sobie ze mną rady. Oczywiście pocieszał mnie dość skutecznie, ale tylko na chwilę. Codziennie od rana było to samo... No to mój kochany stwierdził, że potrzebny mi psycholog. Zgodziłam się, bo sama miałam dosyć swoich obaw i ciągłego zamartwiania się. To trochę pomogło, bo ogólnie byłam już spokojniejsza. Wizyty miałam raz w tygodniu, lub czasami częściej w zależności od potrzeb. Zbliżała się kolejna, już trzecia wizyta u lekarza. Był to początek czwartego miesiąca, a więc już naprawdę było widać, że jestem w ciąży. Doktor przywitał nas szczerym uśmiechem, mówiąc:
-Oo, jak miło Państwa widzieć. Jak samopoczucie?
-Ogólnie okej, ale ostatnio jakoś gorzej się czuję i ciągle mi słabo.- odpowiedziałam z powagą.
-Oj, to niedobrze... Zrobimy badania, bo może trzeba zwiększyć dawki leków. Pobiorę Pani krew, dobrze?
-Mhm, chociaż mój narzeczony pewnie za chwilę ucieknie.- jak zwykle śmiałam się z Uckera, który panicznie boi się widoku krwi.
-Nieprawda, po prostu nie będę patrzeć.- zaprotestował Ucker z delikatnym uśmiechem.
-Naprawdę nie powinna się Pani śmiać z narzeczonego, bo to i tak cud, że za każdym razem tu z Panią przychodzi.- stwierdził lekarz, podchodząc do mnie, by pobrać mi krew.
-On po prostu wie, że nie ma wyjścia i ma obsesję na moim punkcie, więc nie puści mnie samej.
Pobieranie krwi trochę bolało, a Uckerek jak zwykle nie mógł na to patrzeć. Po jakimś czasie doktor powiedział mi, że mam anemię.
-Często ją miałam odkąd byłam mała, więc to dla mnie nawet nie dziwne.- stwierdziłam beztrosko.
-Normalnie anemia nie jest niczym strasznym, ale w ciąży to bardzo niebezpieczne. Nie chcę Pani straszyć, ale to niestety naprawdę nie wróży nic dobrego. Na razie to lekka anemia, ale jeśli się rozwinie, ciąża może być zagrożona.- te słowa odbiły się echem w mojej głowie, a do oczu napłynęły łzy.
-Czyli mogę stracić dziecko?- zapytałam przerażona.
-Nie, na razie proszę o tym nie myśleć. Przepiszę dodatkowe leki i witaminy. Przede wszystkim musi Pani uważać, żeby się nie przeziębić, bo to naprawdę zagrażałoby dziecku. Tak więc zapraszam tym razem za tydzień, bo musi Pani być pod stałym nadzorem lekarza, żeby stan się nie pogorszył. No dobrze, na dzisiaj dziękuję. Proszę jej pilnować, żeby dobrze się odżywiała i brała witaminy.- powiedział na końcu do Uckera i wyszliśmy. 
Po raz drugi opuściłam ten gabinet ze łzami w oczach. Z tą różnicą, że teraz Ucker mnie obejmował, a nie obrażał się i na mnie krzyczał. Poszliśmy od razu do apteki po lekarstwa, a potem do sklepu po owoce i soczki. Wtedy już czułam, że mój kochany nie da mi spokojnie żyć do końca ciąży.

Wróciliśmy do domu i wzięliśmy się za obiad. To znaczy... Robiłabym obiad, gdyby nie to, że Christopher mnie ograniczał i nie pozwalał nic robić.
-Ucker, proszę Cię... Nie rozczulaj się tak nade mną, bo mnie to wkurza. Naprawdę nie poronię od obierania ziemniaków.- powiedziałam pół żartem lekko zirytowana.
-Oj, Duluś... Co ja się z Tobą mam?...- objął mnie mocno i chwilę staliśmy tak przytuleni.
-Boję się o nasze maleństwo.- powiedziałam cichutko, byłam już bliska płaczu.
-Ja też i to bardzo... Boję się o Ciebie i nasze dziecko. Dlatego muszę o Ciebie tak dbać i się Tobą opiekować. Bardzo Cię kocham, wiesz?- głaskał mnie delikatnie po brzuchu i całował słodko w policzek.
-Wiem, misiu, wiem... Ja też Cię bardzo mocno kocham i na pewno Cię nie zawiodę. Będę znosić twoją natrętną troskę, żeby tylko mi się nic nie stało. Robię to przede wszystkim dla Ciebie, bo jesteś taki szczęśliwy, kiedy rozmawiamy o dziecku. Naprawdę będę o siebie dbać, żeby nic mi się nie stało, a już za niecałe pięć miesięcy na świat przyjdzie nasz mały skarbek.
-Ty też się cieszysz, prawda?
-Cieszę... Hmm, nie wiem, czy to właściwe określenie... Nie mogę się doczekać naszego dziecka i chyba już je kocham. Ale wiesz dobrze, że moim głównym uczuciem w tej sytuacji jest strach i nie zmienię tego.
-Ja wiem, kochanie... Ale ważniejsze jest to, że niedługo urodzi się nasze dziecko, które będziemy kochać nad życie, a ono nas. Wtedy pojawią się kolejne problemy i strach o dziecko, kiedy na przykład będzie przeziębione. Zawsze czymś będziemy się martwić, tak już jest. Proszę Cię, nie płacz tylko.- przytulił mnie znowu mocno i kołysał delikatnie w swoich ramionach. -Chcesz pogadać z Panią psycholog? Zadzwonić do niej?- zapytał po chwili.
-Nie trzeba. Chcę być dzisiaj tylko z Tobą. Po obiedzie pójdziemy na spacer, okej?- odsunęłam się od niego troszkę, tak żeby mnie tylko obejmował.
-Dobry pomysł, spędzimy razem czas, pogadamy i w ogóle.
-Właśnie o to mi chodzi. Tylko proszę Cię... Chcę, żeby było całkowicie pozytywnie, bez durnego gadania i płaczu. Dobrze?
-Dla Ciebie wszystko, księżniczko.- powiedział i pocałował mnie czule w nosek.

Kiedy zjedliśmy obiad, wyszliśmy na spacer. Co prawda wolałam spacery po łąkach, kiedy mieszkaliśmy u rodziców Uckera, bo tutaj w centrum to nie ma tej magii, jak są wkoło nas tłumy ludzi i nie jesteśmy sami. Dobrze, że chociaż park mamy blisko, to mamy gdzie chodzić. No więc szliśmy za rękę na początku w ciszy. Po jakimś czasie Ucker zapytał:
-Czemu milczysz?
-Bo się po prostu zamyśliłam.- odpowiedziałam, wtulając się w niego.
-A o czym Ty tak myślisz?
-O nas tak ogólnie. O naszej przyszłości, ale i o przeszłości.
-O przeszłości? Czyli wzięło Cię na wspomnienia?
-Tak jakby... Wiesz co? Teraz chce mi się śmiać, kiedy pomyślę, jak rozwijała się nasza znajomość. Nawet by mi wtedy do głowy nie wpadło, że za parę lat będę twoją narzeczoną. Jejku, nasza relacja była tak dziwna... Szczerze Cię nienawidziłam, ale było mi z Tobą cholernie dobrze i mimo wszystko lubiłam noce z Tobą.
-Tak, nasz początek był dość nietypowy. Nie wiem, jak mogłem Cię tak traktować... W ogóle byłem takim dzieciakiem, ale w sumie opłacało mi się. Gdybym był zawsze normalny, to nie wyszedłbym z tak chorą propozycją i być może nigdy byśmy się do siebie nie zbliżyli. Wtedy nawet nie myślałem, że mogę żyć trzy lata z jedną kobietą, kochać ją i czekać na nasze dziecko.- to się Uckerek rozgadał...
-Ja zawsze marzyłam o takiej miłości, ale nigdy nie myślałam, że zaznam jej przy Tobie. W zasadzie to byłeś ostatnim mężczyzną, z którym chciałabym ułożyć sobie życie. A zobacz jak skończyłam... Jestem Twoją narzeczoną i czekamy na nasze dziecko. Czasami nie mogę w to wszystko uwierzyć i mam wrażenie, że nadal jestem tylko twoją zabawką na samotne noce. Jednak kiedy czuję twoją czułość, miłość i kiedy słodko, i delikatnie kochamy się w naszym wspólnym łóżku, wiem, że to wszystko jest prawdą i moje miejsce jest przy Tobie.- po tych słowach Ucker wpił się w moje usta i zaczął namiętnie całować.
-Jak to się stało, że tak się w Tobie zakochałem? Dlaczego tak mocno Cię kocham?- mówił między pocałunkami.
-Bo jestem zajebista i nie da się mnie nie kochać.- odpowiedziałam, śmiejąc się i przerywając pocałunek.
-Tak, to prawda. Jesteś taka zajebista i taka moja...- przytulił mnie mocno, tak że przylegałam do niego idealnie.
-Ał, dusisz mnie...- wyrywałam mu się po chwili, bo aż wyginał mi kręgosłup tym uściskiem.
-Oj, wybacz...- puścił mnie i złapał tylko za rękę, byśmy mogli iść dalej.
-Jak wyobrażasz sobie nasze dziecko? A w ogóle to chciałbyś córeczkę czy synka?- zapytałam zaciekawiona.
-Hmm... Córeczkę. A wiesz, jak sobie ją wyobrażam?
-No jak?
-To będzie najpiękniejsza istotka na świecie, oczywiście podobna do Ciebie. Taki mój drugi maleńki okruszek z ciemnymi oczkami i włoskami. Tak cudownie miła, słodka i grzeczna jak jej mamusia...- kiedy o tym mówił, na mojej twarzy automatycznie pojawiał się szeroki uśmiech.
-Jeśli to będzie dziewczynka, to pewnie właśnie taka jak mówisz. Tyle, że mam dziwne przeczucie, że to będzie jednak chłopczyk. Taki słodki, kochany i zabójczo przystojny jak jego tatuś. I pewnie przez całe życie będziesz go bronił przede mną jak ostatnio... Mówię Ci, będzie istną kopią Ciebie.
-No zobaczymy... W każdym razie nasze maleństwo na pewno będzie najcudowniejszym dzieckiem na świecie i oboje będziemy kochać je nad życie.
-No to na pewno. Wiesz co? Dopiero teraz, kiedy wreszcie rozmawiamy o dziecku na spokojnie, dotarło do mnie, jak bardzo jestem szczęśliwa, że zostanę mamą.- wyznałam, znów się w niego wtulając.
-Mamy naprawdę wielki powód do szczęścia, skarbie. Od dzisiaj zawsze będziemy myśleć tylko pozytywnie, okej?
-Okej, postaram się.- powiedziałam, całując go w policzek. -Muszę Ci coś wyznać.
-Co takiego?
-Kochanie, potrzebuję porządnego relaksu.- szepnęłam mu do ucha.
-Serio? A w twoim stanie możemy?...
-Jasne, że możemy. Dobry seks nigdy nie zaszkodzi, tylko bez szaleństw. Jeśli będziesz delikatny, to na 100% nic mi się nie stanie.
-Więc chodźmy już do domu.- powiedział z entuzjazmem.
Zaczęłam się z niego śmiać, ale w sumie to go rozumiem. W końcu nie kochaliśmy się od dwóch miesięcy. Właściwie nie wiem dlaczego, ale po prostu jakoś nie było ku temu okazji. Zawsze kończyło się na pocałunkach, a potem przytulaniu. Finalnie zawsze zasypiałam w jego ramionach. Dzisiejszy dzień nie należał do najweselszych przez tą cholerną wizytę u lekarza, dlatego potrzebowałam wyciszenia i relaksu. Kiedyś seks z Uckerem dawał mi tylko przyjemność, teraz czerpię z niego to, czego mi akurat potrzeba. Mój kochany po prostu nauczył się spełniać moje życzenia, czasami nawet te niewypowiedziane.

Kiedy weszliśmy do domu, Ucker od razu ciągnął mnie do kuchni, żebym zjadła kolację.
-O nie, mieliśmy robić co innego...- zaprotestowałam, idąc w stronę pokoju.
-Musisz zjeść i wziąć tabletki, wiesz przecież.
-Aj, marudo... Proszę Cię, chodźmy najpierw do sypialni się kochać, a potem zjemy. Wiesz dobrze, że jak najpierw zjemy, to później Ci zasnę i nic z tego nie będzie. A tak nie pójdę spać, bo będę jeszcze głodna, tym bardziej po wysiłku.- nie ma to jak trafna argumentacja.
-No dobrze, chodź seksiaku mój.- zgodził się i sam pociągnął mnie do pokoju.
Stanęliśmy na środku, a ja od razu zaczęłam go rozbierać. Robiłam to powoli i wymownie, wręcz teatralnymi ruchami. On oczywiście robił to samo. Dopiero kiedy zostaliśmy w samej bieliźnie, zaczęliśmy zabawę na dobre. Całowaliśmy się słodko i delikatnie, obejmując się, i głaskając. Odpiął mi stanik, który zaraz spadł na podłogę i zaczął lekko bawić się moimi piersiami. Już dyszałam niespokojnie. Po jakimś czasie Ucker podszedł ze mną do łóżka, na które delikatnie mnie położył. To dobre, bo zazwyczaj prawie rzucał mnie na łóżko, a teraz zrobił to z taką ostrożnością, że aż trudno w to uwierzyć. Na chwilę zaprzestał wszelkich działań siadając na mnie okrakiem. Oczywiście nie siedział na brzuchu, tylko poniżej aż prawie na udach. Uważnie mi się przyglądał z czarującym uśmiechem.
-Wyglądasz inaczej.- powiedział i głaskał mnie opuszkami palców po brzuchu.
-Grubiej?- zaśmiałam się.
-Tak, ale nie o to mi chodzi. Miałem na myśli to, że jest w Tobie coś innego, nowego... Coś, czego nie miałaś nigdy wcześniej... Bije od Ciebie taki cudowny, wyjątkowy blask, a twoja skóra jest jeszcze bardziej delikatna. Ty zauważysz na pewno tylko to, że przytyłaś, ja dostrzegam też inne rzeczy, bo bardzo Cię kocham i znam każdy centymetr twojego ciała lepiej niż Ty sama.
-Skoro tak uważasz... Okej, wierzę Ci. A czy mógłbyś już przejść do rzeczy? Jeśli nasze zbliżenie ma polegać na głaskaniu mnie po brzuchu i gadaniu, to trzeba było mnie chociaż ostrzec.
-Nie no dobrze, już...- zszedł ze mnie i usiadł obok, po czym powoli zsunął moje majtki. -Myślę jak mamy to zrobić, żeby Ci się nic nie stało.- powiedział zamyślony.
-Misiu, spokojnie... Wiem, że nie zrobisz mi krzywdy, nie martw się już tak. Nie mam jeszcze tak wielkiego brzucha, więc moglibyśmy chyba nawet normalnie tylko po prostu delikatnie.
-Wiesz co? Mam inny pomysł, tak dziecko na pewno będzie bezpieczne.
-Aj, Ucker... Wiedziałam, że doczekam się twojej obsesji na moim punkcie.- zaśmiałam się, a on dał mi słodkiego buziaka w usta.
-Nie tylko na twoim punkcie.- dodał, całując mnie też w brzuch, na co zareagowałam słodkim uśmiechem.
Po chwili już leżałam na boku, a Ucker za mną. Na razie tylko delikatnie całował moją szyję i głaskał piersi. Miałam zamknięte oczy, by w pełni cieszyć się dotykiem jego ust i dłoni. Po jakimś czasie wszedł we mnie, nie przestając mnie całować. Powoli i delikatnie się poruszał, przytulając mnie mocno ale z wyczuciem od tyłu. Takie słodkie kochanie trwało dość długo. Wreszcie doszłam, ściskając jego dłoń, za którą go trzymałam. Kiedy on też doznał spełnienia, nadal trwaliśmy w tej pozycji w milczeniu. Ucker przytulał mnie czule i całował, a ja powoli zasypiałam.
-Ejejej, nie śpij... Kolacja i lekarstwa droga panno.- przerwał pieszczoty i usiadł.
-Wszystko psujesz. Nie jestem głodna, chcę spać.
-Musisz zjeść, żeby wziąć leki. No dobra... Jak chcesz, to mogę przynieść Ci do łóżka kanapki i sok. Ale czekasz tą chwilkę na kolację i nie śpisz jeszcze, okej?
-No dobrze. Poczekam, leć szybko.
Po jakimś czasie przyszedł Ucker z kolacją, którą szybko zjadłam. Wzięłam jeszcze te tabletki i poszłam spać.



Pojawiam się tu dziś, byście łączyły się ze mną w smutku, bo mój wolny tydzień dobiegł końca i trzeba jutro iść do szkoły :( Tak mi się nie chce... Dobra, rozdział w miarę pozytywny, także nie mam się co bać, ani spodziewać zbyt wielu komentarzy (zawsze jest ich więcej, jak dzieje się coś złego xD) 
Także ten... Do następnego kochane :*
Wow, początek maja, a tak cieplutko ❤ U Was też? 

9 komentarzy:

  1. u nas też . :)
    ja chce więcej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. mamy za co Cie opieprzać. Czemu Dulce ciąża jest zagrożona ? Do jasnej cholery przecież niech będzie już szczęśliwie . Jak zakończysz to opko tragicznie to się wkurzę na maska Pelasia !

    OdpowiedzUsuń
  3. A poza tym piszesz coraz dłuższe rudziały :) coraz bardziej interesujące. Długo będą narzeczeństwem ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coraz dłuższe rozdziały?... Fakt. Ale w następnym opowiadaniu są jeszcze dłuższe także spoko xD I mam nadzieję, że także interesujące ;)
      A na to pytanie Ci odpowiedzieć nmg. Powiem tylko, że ta historia pomału dobiega końca :D

      Usuń
  4. Jestem tu !. Czytam i czytam relacja Dulce i Uckera wspaniała cieszę się z ich szczęścia :). Anemia Dulce mnie zaniepokoiła ale Ucker dba o nią tak jak powinien. Rodzina Uckera też jest cudowna cieszą się z ich szczęściem fantastycznie oby tak dalej. Wszystko ma być takie cudowne jej ile słodkości :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem i ja. Powinnaś czuć się wyjątkowo, bo zasnęłam i szczerze nie miałam ochoty już wchodzić na lapka, ale z takim przymusem weszłam przypominając sobie o twoim komentarzu, więc doceń TO! Cieszę się, że Dula w końcu poszła po rozum do głowy i ogarnęła, że dzieciaczek to nic złego, a wręcz przeciwnie. Ale jakoś mimo wszystko nadal się boję, że ona coś wymyśli. Jej reakcja na anemię,, wyglądała tak jakby chciała od nowa pozbyć się dziecka, albo ja mam może już jakąś schizę na tym punkcie....Chociaż nie ! Wydaję mi się, że tak jest! Nie zwalajmy tu na moją wyobraźnię, my po prostu podobnie myślimy i tyle! Dobra wybacz, za tak mało kreatywny komentarz, ale pod tym rozdziałem jest bardziej słodko, więc nie będzie wyładowań emocjonalnych. A po ostatnim komentarzu, który został mi brutalnie odebrany, nie mogę się pozbierać. Aczkolwiek mam nadzieję, że nie zawiodłam Cię tym komem xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Dula znowu ma anemię? Jejku, żeby tylko nie wymyśliła znowu nic głupiego i nie "pozbywała się dziecka". Na początku trochę się zdenerwowałam ale końcówka była już dużo lepsza. Czekam na kolejne rozdziały i mam nadzieję ,że nie skończysz źle tego opowiadania? A i chcę zauważyć ,że już tydzień nie ma rozdziału xD Także czekam na niego ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział świetny. Wszystko idzie w dobrym kierunku, tylko ta anemia.Oby wszystko dobrze się skończyło.
    Czekam na nowy:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy pojawi się tu coś nowego?
    Prawie 2 tygodnie nic nie wstawiłaś.:)

    OdpowiedzUsuń