Obudziłam się cała obolała w szpitalnej sali. Koło mnie siedziała Anahi. Chwilę mi zajęło ogarnianie tego, co się stało.
-Co z moim dzieckiem? Gdzie Ucker?- zadałam od razu dwa pytania, byłam przerażona.
-Twoje dziecko leży w inkubatorze w sali obok, a Ucker stoi przy szybie i się na nie gapi.- odpowiedziała moja blondyneczka, a mi od razu kamień spadł z serca.
-Zawołasz go tutaj?
-Jasne, poczekaj.- wyszła na korytarz.
-Hej, kochanie.- powiedział Christopher, wchodząc do sali.
-Cześć. Jak tam nasze maleństwo?- zapytałam od razu, kiedy usiadł koło mnie.
-Jest cudowny, prześliczny i taki malutki.- odpowiedział z entuzjazmem i szerokim uśmiechem.
-Chcę go zobaczyć.
-Nie możemy na razie tam wchodzić. Zresztą pewnie nie pozwolą Ci jeszcze wstawać.
-To idź po lekarza, bo ja chcę zobaczyć naszego synka.
-No dobrze, poczekaj.
Ucker poszedł po lekarza, który wykonał mi parę badań, typu mierzenie ciśnienia i zmienił mi opatrunek na brzuchu. Po tym wybłagałam, żebyśmy mogli wejść do naszego dziecka. Byłam słaba, więc musiałam jechać na wózku. Weszliśmy po cichutku na salę, gdzie było sporo dzieci. Prawie wszystkie płakały. Tylko nasz maleńki książę spał słodziutko w kąciku sali, jakby nic go nie obchodziło.
-Dobrze, możecie zostać na 10 minutek, za chwilę po Was wrócę.- powiedział doktor i poszedł.
Patrzyłam na nasze dziecko spojrzeniem pełnym miłości. Spojrzeniem, jakim dziecko może obdarzyć tylko matka. Do oczu napływały mi łzy i wtuliłam się w Uckera. On objął mnie jedną ręką, a drugą już trzymał naszego synka za rączkę.
-Nie płacz, kochanie. Już jest po wszystkim.- powiedział, całując mnie w głowę.
-Chce mi się płakać, bo przez własną głupotę mogłam nie dopuścić do tej chwili.
-Ale nic nie zrobiłaś i wszystko jest w jak najlepszym porządku. Zobacz, daj rękę.- złapał mnie za rękę i poprowadził ją do okrągłego otworku w inkubatorze.
Powoli zbliżył moją drżącą rękę do rączki maluszka. Dotknęłam jego delikatnej skóry najpierw tylko opuszkami palców, a potem już sama złapałam za jego malutką rączkę. Zaczęłam go głaskać bardzo delikatnie, bojąc się, żeby nie zrobić mu krzywdy. Po moich policzkach ciekły łzy wzruszenia, a Ucker patrzył na mnie ze szczerym, szerokim uśmiechem.
-Jest cudowny.- powiedziałam, ciągle głaskając rączkę naszego maleńkiego okruszka.
-Widać czyj to syn, nie?- zaśmiał się Ucker, całując mnie w skroń.
-Jasne, jasne... Ej, a w ogóle to jak go nazwiemy?- nagle przypomniało mi się, że naszemu dziecku przydałoby się imię.
-Też o tym myślałem, stojąc wcześniej tam przy szybie. Ale wiesz co? Ty wybierz, należy Ci się ten przywilej.
-Okej... To może Christian?- no cóż... To jakoś tak pierwsze co wpadło mi do głowy.
-Hmm... Christian, Chris... Może być.
-Dobrze, więc od teraz kochanie jesteś Chris.- zwróciłam się do dziecka, ciągle trzymając go za rączkę.
-Co z moim dzieckiem? Gdzie Ucker?- zadałam od razu dwa pytania, byłam przerażona.
-Twoje dziecko leży w inkubatorze w sali obok, a Ucker stoi przy szybie i się na nie gapi.- odpowiedziała moja blondyneczka, a mi od razu kamień spadł z serca.
-Zawołasz go tutaj?
-Jasne, poczekaj.- wyszła na korytarz.
-Hej, kochanie.- powiedział Christopher, wchodząc do sali.
-Cześć. Jak tam nasze maleństwo?- zapytałam od razu, kiedy usiadł koło mnie.
-Jest cudowny, prześliczny i taki malutki.- odpowiedział z entuzjazmem i szerokim uśmiechem.
-Chcę go zobaczyć.
-Nie możemy na razie tam wchodzić. Zresztą pewnie nie pozwolą Ci jeszcze wstawać.
-To idź po lekarza, bo ja chcę zobaczyć naszego synka.
-No dobrze, poczekaj.
Ucker poszedł po lekarza, który wykonał mi parę badań, typu mierzenie ciśnienia i zmienił mi opatrunek na brzuchu. Po tym wybłagałam, żebyśmy mogli wejść do naszego dziecka. Byłam słaba, więc musiałam jechać na wózku. Weszliśmy po cichutku na salę, gdzie było sporo dzieci. Prawie wszystkie płakały. Tylko nasz maleńki książę spał słodziutko w kąciku sali, jakby nic go nie obchodziło.
-Dobrze, możecie zostać na 10 minutek, za chwilę po Was wrócę.- powiedział doktor i poszedł.
Patrzyłam na nasze dziecko spojrzeniem pełnym miłości. Spojrzeniem, jakim dziecko może obdarzyć tylko matka. Do oczu napływały mi łzy i wtuliłam się w Uckera. On objął mnie jedną ręką, a drugą już trzymał naszego synka za rączkę.
-Nie płacz, kochanie. Już jest po wszystkim.- powiedział, całując mnie w głowę.
-Chce mi się płakać, bo przez własną głupotę mogłam nie dopuścić do tej chwili.
-Ale nic nie zrobiłaś i wszystko jest w jak najlepszym porządku. Zobacz, daj rękę.- złapał mnie za rękę i poprowadził ją do okrągłego otworku w inkubatorze.
Powoli zbliżył moją drżącą rękę do rączki maluszka. Dotknęłam jego delikatnej skóry najpierw tylko opuszkami palców, a potem już sama złapałam za jego malutką rączkę. Zaczęłam go głaskać bardzo delikatnie, bojąc się, żeby nie zrobić mu krzywdy. Po moich policzkach ciekły łzy wzruszenia, a Ucker patrzył na mnie ze szczerym, szerokim uśmiechem.
-Jest cudowny.- powiedziałam, ciągle głaskając rączkę naszego maleńkiego okruszka.
-Widać czyj to syn, nie?- zaśmiał się Ucker, całując mnie w skroń.
-Jasne, jasne... Ej, a w ogóle to jak go nazwiemy?- nagle przypomniało mi się, że naszemu dziecku przydałoby się imię.
-Też o tym myślałem, stojąc wcześniej tam przy szybie. Ale wiesz co? Ty wybierz, należy Ci się ten przywilej.
-Okej... To może Christian?- no cóż... To jakoś tak pierwsze co wpadło mi do głowy.
-Hmm... Christian, Chris... Może być.
-Dobrze, więc od teraz kochanie jesteś Chris.- zwróciłam się do dziecka, ciągle trzymając go za rączkę.
Nasz maleńki skarb rozwijał się dobrze i rusł w tempie błyskawicznym. Po dwóch tygodniach w inkubatorze mógł wreszcie opuścić szpital. Ku mojemu zaskoczeniu nie jechaliśmy w stronę domu, ale zupełnie gdzie indziej. Jak się później okazało trafiliśmy pod jakiś piękny, nowy dom z wielkim ogrodem.
-Ucker, gdzie Ty mnie przywiózłeś?- zapytałam zdezorientowana.
-Przeczytaj napis, który jest zawieszony na domu.- powiedział, otwierając kluczem furtkę.
-Witajcie w domu skarby.- przeczytałam na głos, co niewiele mi wyjaśniło.
-Aj, Dul... Tobie trzeba wszystko tłumaczyć. Jakieś dwa lata temu zacząłem przygotowywać dla Ciebie niespodziankę i dopiero teraz skończyli pracę. To nasz nowy dom, kochanie.- wyjaśnił, a ja nadal nie mogłam w to uwierzyć.
-Jak to? Będziemy mieszkać w tak zajebistym domu, tak tylko my?
-Jasne. Wejdźmy do środka, Chris nie powinien jeszcze tyle czasu spędzać na dworze.
W środku ten dom zrobił na mnie jeszcze większe wrażenie. Wszystko było takie nowoczesne, z klasą. Muszę przyznać, że sama bym tego lepiej nie umeblowała. Sam salon bardzo mi się spodobał, a kiedy poszliśmy dalej... Pokoik naszego synka był cudowny, taki duży i przytulny. Były w nim drzwi do naszej sypialni, żebyśmy mieli blisko do dziecka. I wreszcie na końcu Ucker pokazał mi naszą sypialnię, czyli jak to nazwał, nasze ulubione miejsce w tym domu. Tutaj wyjątkowo się postarał, a wszystko było idealne. Położyłam małego na łóżku i sama usiadłam koło niego.
-Podoba Ci się dom?- zapytał Ucker, kładąc się na mnie bardzo delikatnie.
-Mhm, bardzo.- odpowiedziałam z szerokim uśmiechem i dałam mu słodkiego buziaka. -Czekaj, zejdź ze mnie, bo mi ciężko.- odepchnęłam go delikatnie, ale on po prostu zrobił tak, że to ja leżałam na nim.
-Tak może być?- zapytał, głaskając mnie po ramieniu.
-Mhm, tak jest bardzo wygodnie.- odpowiedziałam i odwróciłam się w stronę dziecka. -Jaki z niego aniołek...- pocałowałam Christiana w czółko z uśmiechem.
-Mhm... Ale wiesz co? Ten aniołek już sobie śpi, więc może połóżmy go do łóżeczka i zajmijmy się sobą.- zaproponował mój wiecznie napalony Uckerek.
-Nie, misiaczku... Po pierwsze jeszcze nie doszłam do siebie po porodzie, po drugie jestem głodna, a po trzecie wolałabym tak poleżeć z dwoma najważniejszymi mężczyznami w moim życiu.
-Okej, skoro tak wolisz...- zgodził się i pocałował mnie słodko w kącik ust.
To naprawdę cudowne... Leżałam wtulona w najwspanialszego mężczyznę na świecie tuż przy naszym maleńkim synku. Ucker głaskał mnie i delikatnie całował, a ja wpatrywałam się w nasze dziecko. Słowa były w tym momencie zbędne, wystarczała nam nasza miłość i wzajemna bliskość. Czułam, że od teraz nasze życie będzie wspaniałe. Obiecałam sobie, że uchronie nasze maleństwo od całego zła tego świata i będę najlepszą matką na świecie.
-Mówiłaś, że jesteś głodna. Poleż tu sobie, a ja pójdę zrobić coś na obiad, okej?- powiedział i lekko mnie podniósł, by móc wstać.
-Okej. Ale wiesz co? Zjadłabym sobie spaghetti.
-Dobra, lecę robić.- wstał i dał mi słodkiego buziaka.
Wyszedł, a ja dalej leżałam na łóżku z moim synkiem, patrząc na jego spokojny, beztroski sen.
-Ucker, gdzie Ty mnie przywiózłeś?- zapytałam zdezorientowana.
-Przeczytaj napis, który jest zawieszony na domu.- powiedział, otwierając kluczem furtkę.
-Witajcie w domu skarby.- przeczytałam na głos, co niewiele mi wyjaśniło.
-Aj, Dul... Tobie trzeba wszystko tłumaczyć. Jakieś dwa lata temu zacząłem przygotowywać dla Ciebie niespodziankę i dopiero teraz skończyli pracę. To nasz nowy dom, kochanie.- wyjaśnił, a ja nadal nie mogłam w to uwierzyć.
-Jak to? Będziemy mieszkać w tak zajebistym domu, tak tylko my?
-Jasne. Wejdźmy do środka, Chris nie powinien jeszcze tyle czasu spędzać na dworze.
W środku ten dom zrobił na mnie jeszcze większe wrażenie. Wszystko było takie nowoczesne, z klasą. Muszę przyznać, że sama bym tego lepiej nie umeblowała. Sam salon bardzo mi się spodobał, a kiedy poszliśmy dalej... Pokoik naszego synka był cudowny, taki duży i przytulny. Były w nim drzwi do naszej sypialni, żebyśmy mieli blisko do dziecka. I wreszcie na końcu Ucker pokazał mi naszą sypialnię, czyli jak to nazwał, nasze ulubione miejsce w tym domu. Tutaj wyjątkowo się postarał, a wszystko było idealne. Położyłam małego na łóżku i sama usiadłam koło niego.
-Podoba Ci się dom?- zapytał Ucker, kładąc się na mnie bardzo delikatnie.
-Mhm, bardzo.- odpowiedziałam z szerokim uśmiechem i dałam mu słodkiego buziaka. -Czekaj, zejdź ze mnie, bo mi ciężko.- odepchnęłam go delikatnie, ale on po prostu zrobił tak, że to ja leżałam na nim.
-Tak może być?- zapytał, głaskając mnie po ramieniu.
-Mhm, tak jest bardzo wygodnie.- odpowiedziałam i odwróciłam się w stronę dziecka. -Jaki z niego aniołek...- pocałowałam Christiana w czółko z uśmiechem.
-Mhm... Ale wiesz co? Ten aniołek już sobie śpi, więc może połóżmy go do łóżeczka i zajmijmy się sobą.- zaproponował mój wiecznie napalony Uckerek.
-Nie, misiaczku... Po pierwsze jeszcze nie doszłam do siebie po porodzie, po drugie jestem głodna, a po trzecie wolałabym tak poleżeć z dwoma najważniejszymi mężczyznami w moim życiu.
-Okej, skoro tak wolisz...- zgodził się i pocałował mnie słodko w kącik ust.
To naprawdę cudowne... Leżałam wtulona w najwspanialszego mężczyznę na świecie tuż przy naszym maleńkim synku. Ucker głaskał mnie i delikatnie całował, a ja wpatrywałam się w nasze dziecko. Słowa były w tym momencie zbędne, wystarczała nam nasza miłość i wzajemna bliskość. Czułam, że od teraz nasze życie będzie wspaniałe. Obiecałam sobie, że uchronie nasze maleństwo od całego zła tego świata i będę najlepszą matką na świecie.
-Mówiłaś, że jesteś głodna. Poleż tu sobie, a ja pójdę zrobić coś na obiad, okej?- powiedział i lekko mnie podniósł, by móc wstać.
-Okej. Ale wiesz co? Zjadłabym sobie spaghetti.
-Dobra, lecę robić.- wstał i dał mi słodkiego buziaka.
Wyszedł, a ja dalej leżałam na łóżku z moim synkiem, patrząc na jego spokojny, beztroski sen.
Od tego czasu jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie. Moje życie ułożyło się idealnie, tak jak marzyłam. Mam cudownego synka i narzeczonego, z którym planujemy ślub. W dodatku mieszkamy w przepięknym domu, a niedawno kupiliśmy sobie psa. Ucker się uparł na labradora, bo przeczytał, że to dobre psy dla dziecka. Triana, bo tak ją nazwałam, to słodziutka malutka, czarna kuleczka. Wszystkich gryzie i jest niesamowicie złośliwa. Jednak kiedy jest w pobliżu Christian, nagle staje się spokojnym, potulnym pieskiem. Uwielbiam ją za to i mówimy, że jest naszym drugim dzieckiem.
Hejo!
Pojawiam się tu z pozytywnym rozdziałem, mam nadzieję, że was uspokoiłam ;) W sumie i tak myślałam, że będziecie bardziej zbulwersowane, a nie było tak źle xD Do końca opowiadania zostało kilka rozdziałów, a ja mam napisane kolejne opko do 18. Dobrze mi szło, ale coś się zepsuło i teraz słabo mi idzie i nie mam czasu za bardzo na pisanie. Ale powiem Wam, że miałam ostatnio kryzys i chciałam skończyć z pisaniem, ale coś sobie uświadomiłam... Nie mogłabym żyć bez pisania opowiadań, to takie moje małe, niegroźne uzależnienie. I tylko to trzyma mnie tu jeszcze. Gdyby nie fakt, że tak się przywiązałam do pisania, to już dawno bym to skończyła. Strasznie słabo od jakiegoś czasu jest z komentarzami i nie mam motywacji do pisania. Więc w sumie wstawiam rozdziały tylko dlatego, że je piszę, a z pisania zrezygnować nie potrafię. Mam nadzieję, że mnie rozumiecie i mimo wszystko cieszycie się, że prawdopodobnie nigdy was nie zostawię ;) Także no, kolejny dodam jak będzie konkretniejsza ilość komentarzy.
Bajoo :*