wtorek, 8 marca 2016

26. "Jestem gotowa"

Minęło pół roku, odkąd jestem z Uckerem. Nasz związek jest wprost cudowny. Moje obawy okazały się zupełnie niepotrzebne, bo Christopher jest najlepszym chłopakiem, jakiego mogłam sobie wymarzyć. Jest taki kochany, czuły, opiekuńczy, potrafi pocieszyć mnie nawet, gdy jestem w strasznym stanie tak po prostu, co u mnie zdarza się dość często. A co najważniejsze do tej pory nie upomniał się o to, żebym się z nim kochała. To znaczy, że naprawdę mnie kocha i zależy mu na mnie, a nie na swojej własnej przyjemności. To bardzo miłe, ale ja już nie wytrzymuje. Kiedy jest blisko mnie, aż płonę z pożądania i ledwo to powstrzymuje. Już dawno, bym mu się ponownie oddała, ale chcę to zrobić w wyjątkowy sposób, a nie tak jak kiedyś w jego pokoju, tak zwyczajnie. Nadarzyła się wspaniała okazja, a mianowicie wakacje. Po ostatnim wykładzie od razu pojechałam do niego, jak co weekend. To znaczy przyjechał po mnie pod uczelnię, jak zwykle wywołując spore zainteresowanie płci żeńskiej. To takie wkurzające, a jednocześnie podniecające, że mógłby mieć każdą, a jest ze mną.
-W końcu będziemy razem trochę dłużej niż dwa dni.- powiedział w samochodzie tuż po buziaku na powitanie.
-Mamy cały miesiąc dla siebie, kochanie.- zastanawiałam się jak zacząć rozmowę o naszych intymnych relacjach, ale doszłam do wniosku, że pogadamy o tym wieczorem.
Strasznie mi się dzień dłużył, bo czekałam na wieczór, żeby pogadać z Uckerem i coś zaplanować. Kiedy to wreszcie nastało, byłam bardzo zdenerwowana, sama nie wiem dlaczego. Poszłam się jak zwykle pierwsza kąpać i leżałam na łóżku, wymyślając, co mu powiem. Jak na złość szybko się umył i już po chwili leżał ze mną pod kołdrą.
-Coś się stało?- zapytał, obejmując mnie w talii.
-Jak Ty mnie znasz...- zaśmiałam się, dając mu buziaka w policzek.
-Tylko proszę, nie zaczynaj znowu swoich wielkich smutków.
-Nie tym razem, skarbie... Nie tym razem.
-Co Ty kombinujesz?- zapytał podejrzliwie.
-Jestem gotowa.- powiedziałam po prostu.
-Nie rozumiem... Gotowa na co?
-Aj, Ucker, czy ja wszystko muszę Ci tłumaczyć?
-Nie, wystarczy jak zaczniesz mówić pełnymi zdaniami.
-Dobrze, a więc Uckerku, kochanie moje... Chciałabym powiedzieć Ci, że już dłużej nie mogę i jestem gotowa na to, abyśmy się kochali.- powiedziałam cicho, po czym nastała cisza...
Wpatrywał się we mnie jakoś dziwnie, a ja nie odrywałam wzroku od jego oczu, by móc coś z nich wyczytać. Nagle poderwał się z miejsca i położył na mnie, automatycznie odwracając mnie na plecy. Zaczął mnie namiętnie całować i powoli podciągać do góry moją koszulkę. Jemu to tylko hasło rzucić, już leci.
-Ejejej, stój!- powstrzymałam go, śmiejąc się.
-Nie mów, że żartowałaś.- powiedział zawiedziony.
-Nie, kochanie, mówiłam poważnie. Ale zejdź ze mnie i posłuchaj.- położył się z powrotem przy mnie całkiem zdezorientowany.
-O co Ci chodzi? Zrobiłem coś nie tak?
-Nie, znaczy w sumie to też. Po pierwsze, ochłoń troszeczkę dzikusie.- pocałowałam go w kącik ust. -Po drugie nie rzucaj się na mnie jak głodny wilk...
-Ale chyba nim jestem, nie dziw mi się zresztą.- wtrącił się w mój piękny monolog, na co rzuciłam mu groźne spojrzenie.
-Tak wiem, napaleńcu... Co nie zmienia faktu, że w pewnym sensie będzie to nasz pierwszy raz i w ten sposób, tylko mnie przestraszysz. Chcę czułości, delikatności, miłości... I dużo, dużo słodkiego  romantyzmu.
-Ale teraz nie zdążę już przygotować niczego romantycznego.- znów wtrącił mi się w słowo.
-Dlatego właśnie jest punkt trzeci, który brzmi: Nie zrobimy tego teraz. Chcę, żeby to było coś wyjątkowego, a nie zwykły stosunek w twoim pokoju, których było już wiele. Chciałabym... No wiesz, jechać gdzieś tylko we dwoje... W jakieś piękne i wyjątkowe miejsce, gdzie będziemy tylko my. Mówię Ci o tym teraz, żebyś dał radę coś zorganizować, by było jak najlepiej, jak najmilej i w ogóle. Oczywiście możemy to zrobić teraz, ale nie będzie takiego efektu, a ja chcę, żeby to było coś, co po prostu zwali mnie z nóg i zapamiętam to do końca życia.
-Dobra, zobaczę, co się da zrobić.- przytulił mnie znowu tak czule jak zawsze, czyli nic się nie zmieniło. -Śpij już, bo musisz wypocząć.
-Ej, nie! Nie będziesz mnie męczył.
-Przestań, przecież nic takiego nie powiedziałem. Idź spać, bo bredzisz, słońce.- pogłaskał mnie po włosach, po czym przytulił mnie jeszcze mocniej, przyciągając bardziej do siebie.

Następnego dnia koło południa dotarliśmy na miejsce. Był to las, czyli na pierwszy rzut oka kiepskie miejsce na niezapomniane chwile. Przekonałam się do tego dopiero, gdy weszliśmy jeszcze kawałek w głąb. Było tu pięknie, niczym w bajce. Gęsto posadzone drzewa odgradzały to miejsce od reszty lasu. Mieliśmy nawet kawałek jeziorka. Ucker wyjaśnił, że nie jest to często odwiedzany zakątek lasu i możemy czuć się tu bezpiecznie. Poleciła mu to miejsce mama, kiedy powiedział, że szuka idealnego miejsca na pierwszy raz. Tutaj ponoć nawet leśnicy nie zaglądają, bo parę razy już przeszkodzili jakimś parą i wolą nie ryzykować. Rozbiliśmy sobie namiot, w którym prawdopodobnie w nocy będzie się działo i poszliśmy przejść się wzdłuż brzegu jeziora. Szliśmy za rękę w milczeniu, ale nie była to jakaś uciążliwa cisza. Wsłuchiwaliśmy się w śpiew ptaków, oglądając leśny krajobraz i wodę połyskującą w słońcu. To było piękne... Cisza, spokój i mój ukochany chłopak. Czego chcieć więcej?
-Jesteś głodna?- zapytał, co było pierwszym zdaniem od około 15 minut.
-Nie będę w stanie na razie nic zjeść, jestem zbyt przejęta.- odpowiedziałam, wtulając się w niego.
-Ty, bo znowu się przeze mnie anemii nabawisz.
-Nie bój się, wyniki mam dobre. Jak raz nie zjem, to nic mi się nie stanie.
-No dobra, niech Ci będzie. Wiesz co? Wracajmy, to może się jeszcze wykąpiemy w jeziorze.
-Nie mam stroju.
-A po co Ci strój kąpielowy? Woda tu jest wyjątkowo czysta, tylko mokra. Wskoczymy w ubraniach.
-Wariat i tyle w temacie.- podsumowałam go, choć pomysł mi się podobał.
Woda nie była za ciepła, a ja potrzebowałam właśnie takiego orzeźwienia. Kiedy stałam w niej po kostki, Ucker zaczął mnie chlapać, a ja na niego krzyczałam, bo chciałam sama zaakceptować tą temperaturę. Po chwili jednak to ja zanurzyłam się cała w tej wodzie i chlapałam jego.
-No już dobra, wystarczy.- też już sam wszedł pod wodę i jeszcze niespodziewanie pociągnął mnie za nogę w swoją stronę. Poleciałam pod wodę, a potem prosto na niego.
Nasze zabawy w wodzie trwały około godziny. Kiedy wyszliśmy, było mi strasznie zimno. Okryłam się kocem, ale mimo to Ucker już zaczął rozpalać ognisko. Usiedliśmy więc w swoich objęciach na kocyku przy ognisku.
-Zrobimy już coś do jedzenia, bo później nie będzie na to czasu.- zaproponował, biorąc z torby kiełbaski i chleb.
-No dobrze, marudo moja...- zgodziłam się, bo w sumie już trochę zgłodniałam.
Zjedliśmy najpierw kiełbaski, a później zaczęły się kombinacje jak na wycieczkach szkolnych. Zaczęło się od pieczonego chlebka, poprzez jabłka, a na koniec oczywiście pianki.
-O matko... Czuję, że przytyłam ze trzy kilo.- powiedziałam, kładąc się do tyłu na kocyk.
-Spokojnie, w nocy to spalimy.- on to zawsze wie, jak mnie pocieszyć, skarb mój najdroższy.
-To co wymyśliłeś na ten wieczór?- zapytałam, tuląc się do niego ponętnie.
-A musisz to już wiedzieć?
-Czyli niespodzianka?
-No tak troszkę. Ale powiem Ci, że mam czerwone wino, owoce i płynną czekoladę, więc będzie ciekawie.
-Oo, wyczuwam sporą dawkę romantyzmu i słodyczy, czyli chcesz mnie utuczyć...- zażartowałam ze słodkim uśmiechem.
-Można tak powiedzieć... I bądź ze mnie dumna, bo wziąłem kieliszki, więc już nie powiesz, że pijemy z butelki jak wieśniaki.
-Poczekaj, przyczepię się do czegoś innego.- zaśmiałam się, ciągnąc go do tyłu, by położył się koło mnie. -Tylko nie zapominaj, że obiecałam już nigdy więcej z Tobą nie pić.
-I tak będziesz, nie psuj tego.
Leżeliśmy tak dość długo, gadając o niczym, jak to my lubimy. Ucker tylko co jakiś czas podkładał do ogniska, żeby nam nie zgasło. Zaczęło się ściemniać, a moje serce już waliło jak szalone na samą myśl o połączeniu naszych ciał w jedność. To cudowne uczucie... Być z kimś, oczekując przez cały dzień na ten jeden moment.
-Na pewno jesteś gotowa?- zapytał, odwracając się w moją stronę.
-Od kiedy Ty taki niepewny i delikatny?
-Odkąd przez pół roku z nikim nie współżyłem. Jedyną kobietą, z którą mam bliski kontakt jesteś Ty, a przy Tobie nauczyłem się tej delikatności, bo z Tobą nie da się obchodzić inaczej, bo jesteś nadwrażliwa. Dlatego teraz wolę się trzysta razy upewnić, niż jak masz wpaść zaraz w panikę albo się obrazić.- zaczęłam się śmiać, całując go w usta soczyście ale krótko.
-Tak bardzo Cię kocham.- wyznałam, przytulając się do niego mocno, jakbym bała się, że ktoś mi go zabierze.
-To jak? Wszystko w porządku?- upewnił się jeszcze, przyglądając mi się uważnie.
-Ucker, traktujesz mnie, jakbym była dziewicą. To okropnie stresujące, więc proszę przestań.
-Przepraszam. Myślałem, że tak będzie lepiej. Miałem być czuły i delikatny, więc jestem.
-To super, ale przystopuj już odrobinkę, okej?
-Okej. Ej, coś mnie chyba kropnęło. Deszcz?
-Pewnie Ci się wydaje, nie kracz. Dobra, wyciągaj te wino, może od tego zaczniemy.
Otworzył wino i nalał nam do ładnych, dużych kieliszków.
-Za naszą miłość, skarbie.- powiedział, kiedy stuknęliśmy się kieliszkami.
-Ej, chyba naprawdę zaczyna padać.- zauważyłam, kiedy coraz więcej kropel lądowało na moim ciele.
-Świetnie... Musimy w takim razie iść do namiotu, ale będzie ciemno, bo ognisko nam zgaśnie.- gadał taki zakłopotany, a ja zaczęłam się śmiać.
-Z czego się śmiejesz?- zapytał też lekko rozbawiony, a więc mój śmiech jest zaraźliwy.
-Z nas. Miało być tak idealnie, a teraz będziemy kochać się w ciemnościach.
-Wiesz co? Może nie, bo brałem chyba też świeczki w razie zmiany planów. Weź koc i tą torbę i chowaj się do środka, bo mi tu zmokniesz. Ja zaraz znajdę, dopóki jeszcze jest jasno.- posłuchałam się go i weszłam do namiotu.
Deszcz zaczął mocniej padać, a mój biedny Uckerek siedział tam i szukał świeczek. Wreszcie znalazł i wszedł do namiotu, chowając wszystkie torby pod daszek. Jak dobrze, że ten namiot jest duży i taki nowoczesny. W sumie w sam raz dla nas. Na ściankach są umocowane takie plastikowe półki, na których ustawiliśmy świeczki. Nie było aż tak ciemno, a nastrój był po prostu zajebisty, idealny na upojną noc. Siedziałam i się śmiałam, a Ucker trząsł się z zimna przez ten deszcz.
-Chodź kochanie, rozgrzeję Cię.- powiedziałam, wpijając się w jego miękkie usta.
-Jesteś okropna...
-Dlaczego niby?
-Ja tu się staram, żeby znaleźć świeczki, moknę, a Ty się ze mnie jeszcze śmiejesz?...- położył mnie na plecach i oparł moje ręce nad głową jak zwykle zresztą, udając groźnego.
-To przez te wino.- zachichotałam słodko.
-Jasne, jasne... Po jednym łyku Cię wzięło.
-Czy możesz już przejść do rzeczy choć troszkę? Błagam, bo wyczuwam długą grę wstępną, a ja chcę już chociaż to zacząć.- poprosiłam, oblizując ponętnie wargi.
-No dobra, chodź tu.- wstał ze mnie i pomógł mi usiąść, podając rękę.
Czułam, że to początek czegoś pięknego. Zaczął mnie delikatnie całować, wsuwając ręce pod moją koszulkę. Przeszedł mnie dreszcz, bo jego dłonie były okropnie zimne. Ja robiłam z nim prawie to samo z tym, że on tak sobie tylko macał moją skórę, a ja dążyłam od razu do ściągnięcia jego górnej części garderoby, gdyż według mnie była zbędna. Musiałam mu wtedy troszkę przeszkodzić w obmacywaniu mnie, żeby mógł wyciągnąć ręce z rękawów. Teraz było o wiele lepiej, jak już siedział przede mną półnagi Ucker, bo mogłam już sobie go macać ile wlezie i nic mi nie przeszkadzało. W końcu poszedł w moje ślady i także zdjął mi koszulkę. Przygryzłam dolną wargę sama nie wiem, czy z podniecenia czy może z nerwów. Teraz oboje byliśmy w połowie nadzy i mogliśmy napawać się swoim ciepłem jak i samym widokiem, który na przykład ja miałam nieziemski. Zbliżyłam się do niego, a właściwie usiadłam mu na kolanach, kiedy siedział tak na nogach i zaczęłam składać pocałunki na jego szyi i klacie. On robił to samo z tym, że może bardziej lizał moją skórę niż całował. Co chwilę moje ciało zalewały fale gorąca płynące z mojego podbrzusza lub też czasem prosto z serca, które biło zdecydowanie zbyt intensywnie. Odsunęłam się na kilka milimetrów, by móc odpiąć mu rozporek, on zrobił ze mną to samo. Po chwili ze swoją wzajemną pomocą pozbyliśmy się spodni, które tak jak reszta ubrań okazały się zbędne. Nadal w takiej pozycji oddawaliśmy się rozkoszy płynącej z pocałunków i dotyku. W pewnej chwili złapał za zapięcie od mojego stanika, pytając:
-Mogę?
-Zapomniałeś już? Sam musisz wyczuć, co możesz, a czego nie. Rób swoje, w razie czego po prostu Cię poinformuję, że coś jest nie tak.- odpowiedziałam raczej mało konkretnie, ale z nadzieją, że będzie wiedział, co robić.
Mam jednak bardzo mądrego chłopaka! Odpiął mi stanik, choć czułam, jak trzęsie mu się ręka. Kiedy górna część mojej bielizny, poleciała w kąt namiotu, posłałam Uckerowi słodki, ale trochę niepewny uśmiech. Jak zwykle na widok moich piersi w oczach Christophera pojawiły się iskierki radości, co doprowadziło mnie do śmiechu. Ponownie położył mnie delikatnie na plecach, siadając mi na podbrzusze, co jeszcze potęgowało pożądanie. Wziął kieliszek, by napić się wina.
-Ej, ja też chcę.- upomniałam się, wystawiając rękę.
-Weź tą łapkę, dam Ci inaczej.- nachylił się nade mną, żeby mnie pocałować, automatycznie wlewając do mojej buzi wino lekko rozcieńczone z jego śliną.
-Nie mogłeś normalnie?
-A co brzydzi Cię to?
-Nie, przecież to tak samo jakbym Cię całowała. Po prostu takie było strasznie słabe.
-I o to chodzi, kochanie. Masz za słabą głowę, żeby tak normalnie ze mną pić.- zaśmiał się, całując mnie w ramię.
-Wredny jesteś...- stwierdziłam, udając obrażoną.
-Nie dramatyzuj. Wymyśliłem coś, tylko nie wiem, czy się zgodzisz, bo to wymaga zakrycia oczu.
-Wiesz, że tego nie lubię...- powiedziałam z niesmakiem.
-Wiem, ale to nie tak, jak myślisz... Chcę się po prostu z Tobą troszkę pobawić, naprawdę niewinnie. Później Ci to zdejmę, a jak będziesz chciała, to zrobisz mi tak samo. Przysięgam, że nic Ci nie zrobię innego. Ufasz mi już, prawda?
-Bezgranicznie, ale wolałabym wiedzieć, co robisz i widzieć Cię.- nadal nie byłam co do tego przekonana, bo ja chciałam się z nim kochać, ale on nie może wytrzymać bez tych swoich kombinacji.
-Dobra, to powiem Ci od razu, co to za zabawa. Będę Ci wkładał do buzi owoce w czekoladzie albo w winie, a Ty powiesz tylko co to.
-To proste.
-Będę Cię rozpraszał i w ogóle. Zobaczysz, ile przy tym będzie śmiechu. Zgódź się, proszę...
-No dobrze, ale nie robisz niczego innego. Żadnych niespodzianek.
-Okej, spokojnie.- zakrył mi oczy moją koszulką, bo nic innego tutaj nie miał. -Gotowa?
-Mhm.- powiedziałam trochę niepewnie, głośno przełykając ślinę.
Poczułam jak wsuwa bardzo słodki owoc do moich ust.
-Wiśnia w winie. To było proste...- powiedziałam, oblizując usta, na które kapnęło troszkę wina.
-Tak, to jest najprostsze, ale reszta owoców jest pokrojona.- zaśmiał się słodko. -Dobra, lecimy dalej.
-Okej, dawaj.
Ponownie poczułam coś słodkiego w mojej buzi.
-Mmm, czekolada... I truskawka.- powiedziałam delektując się tym smakiem.
-Czyli?
-Truskawka w czekoladzie.- zaczęłam się śmiać, bo mówienie tego w ten sposób było bez sensu, przecież i tak wiedział, o co chodzi.
-No to przejdźmy dalej.- pocałował mnie delikatnie w usta, a potem zjechał trochę niżej na szyję.
-Ej, owoce...- upominałam się.
-No dobrze, już.
Poczułam nagle, jak na mojej piersi znalazły się kropelki wina. Pewnie za mocno umoczył owoc i po prostu kapnęło. Wsadził mi do buzi owoc i zaczął całować, a raczej zlizywać wino z mojej skóry, w tym miejscu tak wrażliwej na jego dotyk.
-Miałeś nic innego nie robić.- wydukałam, gdy jego język sprawiał mi już mnóstwo przyjemności.
-Kapnęło, więc muszę Cię umyć, żebyś nie kleiła się od słodkiego wina.- odpowiedział niewinnie, prawie nie przerywając. -A co to za owoc?- zapytał, a ja wybuchłam śmiechem.
-Zapomniałam, że miałam zgadywać i od razu go zjadłam. To przez Ciebie!
-Mówiłem, że nie będzie tak łatwo, bo będę Ci przeszkadzał.- a więc o to chodzi...
-O Ty wredny... Dobra, dawaj następny.
Kolejny słodziutki owoc trafił do mojej buzi, po drodze kapiąc na moją tym razem drugą pierś. Ucker od razu wziął się za zlizywanie ze mnie tym razem czekolady. Teraz się już pilnowałam i starałam się skupić na tym, co mam w buzi.
-Czekolada...- wydyszałam, ustalając szczegóły.
-Dobra, prawda?
-Nie zagaduj mnie, ja myślę.- powiedziałam w skupieniu. -Mandarynka!- krzyknęłam, kiedy w końcu udało mi się ustalić, co jem.
-Brawo, skarbie!- krzyknął i dał mi znowu słodkiego buziaka w usta.
-Głupio Ci? Udało mi się.
-To było akurat proste.- stwierdził, by pozbawić mnie entuzjazmu. -Chcesz jeszcze?
-Mhm... Jeszcze raz, a potem Ty.
-Hmm, muszę wymyślić coś trudnego...- powiedział, zsuwając się troszkę niżej tak, że poczułam jego naprężoną męskość w odpowiednim miejscu, co podnieciło mnie jeszcze bardziej.
Nabrałam dużo powietrza do ust, żeby jakoś się opanować i trochę uspokoić moje dzikie pożądanie. W tym momencie miałam ochotę zakończyć tą zabawę i już przejść do rzeczy, ale nie mogłam, bo nie chciałam psuć tego nastroju. Poczułam mocny smak wina w moich ustach i jakiś spory kawałek owocu. Nie miałam pojęcia, co to za owoc. Trochę jak grejpfrut, ale nie gorzki... Moje myśli przerwał Ucker, znowu zlizując wino tym razem najpierw z moich warg, a później dalej przez szyję. Nawet nie wiedziałam, że aż tak mnie tym ubrudził. Teraz już całkiem nie byłam w stanie myśleć nad tym, co jem. Jego usta i język dawały mi rozkosz, prześlizgując się cudownie po mojej delikatnej skórze. Czułam jak się uśmiecha i w sumie już nie przeszkadzało mi to, że mam zakryte oczy i nie widzę, co robi. To tylko potęgowało doznania i dodatkowo podniecało.
-I jak? Wiesz, co to był za owoc?- zdążyłam zapomnieć, że coś jadłam.
-Nie mam pojęcia. Co to było?- zapytałam, siadając, kiedy odkrył mi oczy.
-Pomelo.
-Ej, to nie fair... Ja tego nigdy nie jadłam.
-Tak właśnie myślałem, dlatego Ci to dałem.
-Oszust, jak zwykle. Chcesz też?- zapytałam z nadzieją, że odmówi, bo wolałam już przejść do rzeczy.
-Wolałbym zjeść Ciebie, kochanie.- powiedział, kładąc się na mnie znowu i jak zwykle położył moje ręce nad głowę, i je trzymał.
-Już się bałam, że będziesz dalej przedłużał...- zaśmiałam się, a on delikatnie opadł swoimi ustami na moje.
I teraz wszystko się zaczęło... Całowaliśmy się delikatnie, czule, a jednocześnie namiętnie i tak... Ciężko to określić, no magia po prostu. Jego ręce ześlizgiwały się w dół, stopniowo uwalniając moje. Opuszkami palców delikatnie głaskał moją szyję, ramiona, dekolt... I zatrzymał się jak zwykle na piersiach. Ugniatał je czule. W ogóle nie przestawał mnie całować. Z nadmiaru przyjemność zamykałam oczy, jakoś tak automatycznie. Jego ręce przesuwały się dalej na mój brzuch, gdzie też delikatnie mnie głaskał. Kiedy już dotarł na moje gorące z podniecenia podbrzusze tuż przy początku moich majtkek, cała zadrżałam, aż się ze mnie śmiał.
-Widzę, że Ty jesteś bardziej tego spragniona niż ja.- stwierdził i zaczął powoli zsuwać moje majtki.
-No aż nie sądziłam, że mogę być tak bardzo napalona.- zaśmiałam się i też zaczęłam pozbywać się jego bokserek.
-Oj skarbie... Chyba normalnie nie będę Cię męczył i od razu zaspokoję twoje potrzeby.- powiedział, kiedy byliśmy już całkiem nadzy.
-Bardzo dobry pomysł, no zrób to już.- wydukałam wprost do jego ust, a on delikatnie pociągnął zębami za moją dolną wargę.
-No już, poczekaj sekundkę- powiedział, szukając czegoś w kieszeni swoich spodni.
-Na co?
-Mówiłaś chyba, że nie chcesz mieć dziecka, prawda?
-A bez kitu, zupełnie o tym zapomniałam. Jak dobrze, że chociaż Ty pamiętasz.
-No widzisz, co Ty byś beze mnie zrobiła?- zapytał, zakładając prezerwatywę.
-No wiesz... Bez Ciebie nie musiałabym pamiętać o zabezpieczeniu.- zaśmiałam się, a on posłał mi dziwny uśmiech.
Wrócił do poprzedniej pozycji, znów kładąc się na mnie. Patrzył mi głęboko w oczy, kiedy powoli we mnie wchodził. Mój oddech już stawał się nieco płytszy i zaciskałam dłonie na plecach mojego chłopaka, pewnie zostawiając mu ślady paznokci. Wsunął ręce pod moje plecy i podnosił mnie lekko do góry, zapewne po to, żeby wejść jeszcze głębiej. Całował mnie przy tym po szyi i dekolcie. Kiedy uznał, że wszedł już dość głęboko, zaczął się we mnie powoli poruszać. Dyszałam głośno i mruczałam mu do ucha, a od czasu do czasu pisnęłam cichutko, jak wykonał jakiś ostrzejszy ruch. To było przepiękne... Kochaliśmy się w namiocie nad jeziorem w lesie, kiedy na zewnątrz panowała wichura i lał deszcz. Gdyby nie ciepło naszych ciał, to pewnie bym już zamarzała, a tak było mi gorąco. Nawet świeczki już powoli gasły, a my nadal mieliśmy siłę poruszać się ciągle w tym samym, równym i spójnym rytmie. Koniec się zbliżał, byłam już blisko... Powoli dochodziłam, wbijając paznokcie w kark Uckera. Wreszcie się to stało i zaczęłam krzyczeć jego imię. Po kilku sekundach on też doznał spełnienia, opadając na mnie całym ciężarem swojego ciała.



Hejoo!!
Po takim czasie dodaję Wam w końcu ten rozdział. Minęły prawie dwa tygodnie, ale już się tłumaczę, spokojnie ;) No więc po pierwsze czekałam na 10 komentarzy, a coś słabo Wam to ostatnio szło xD W sumie ostatnio chciałam dodać, ale się wkurzyłam na Uckera za tą aferę na tweeterze (o której pewnie słyszałyście) i chciałam skończyć z pisaniem o Vondy. No ale przecież wiadomo, że Pelasia jest uzależniona od bloggera, od Was i wgl od pisania rozdziałów :D No więc już mi w sumie przeszło i powróciłam (i piszę dalej kolejne opko). No więc czas na trzeci powód: Poncho był w Berlinie do dzisiaj :'( :'(  Jestem zła i smutna, bo mam bliziutko do Berlina (mieszkam przy samej granicy i mam jakieś 2 godz. drogi) Był weekend mogłam jechać, ale nie wpadłam na to :( Tzn tylko pomyślałam, ale zresztą nie bardzo mogłam jechać, bo mama była w szpitalu i wgl... No więc nigdy sobie nie wybaczę, że nie wykorzystałam okazji (liczę, że jeszcze tam wróci, a wtedy sobie nie odpuszczę). W sumie jest jeszcze jeden powód... No niestety nie miałam jakoś czasu i nie mogłam się zebrać, żeby dodać. No to się wytłumaczyłam, a teraz kolej na Was... Czemu tak słabo ostatnio z komentarzami? Widzę, że bez motywacji nie piszecie. A więc jak będzie 10 komentarzy to dodam w niedzielę, jak nie to sobie poczekacie :* 
Kurde, ale się rozpisałam rekordowo normalnie xD Ja to powinnam tutaj zrobić jakiegoś posta o moim życiu i przeżyciach, a nie spamować pod każdym rozdziałem :) Ale niestety ja już tak mam, że muszę się nagadać, nawet jak kogoś to nie obchodzi ;) 
Ale jeszcze jedna sprawa: Wszystkiego najlepszego z okazji dnia kobiet!! Czy tylko ja nie dostałam nawet kwiatka?... :/ Ok, do następnego :* 

7 komentarzy:

  1. Widać po Uckerze ze się zmienił i stał się taki słodkim zakochanym facetem. Spokojnie u nich i widzę szczeliwie ale nie na długo zapewne.
    Co z Anny ? Pozna może kiedy Poncho ? coś za bardzo się nie wtrynia to aż jestem w szoku.
    haha Ucker mnie rozwalił tą prezerwatywą (mam nadzieje ze Dulce zmieni zdanie) chodź mam nadzieje ze jej dzieci nie umrą jak brat.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cały rozdział naładowany erotyzmem!!!-uwielbiam takie. Dulce i tak długo wytrzymała; trzeba przyznać,że dziewczyna na silną wolę. Ucker zachował się jak prawdziwy gentlemen :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Superancki rozdzial. Dodaj kolejny jak prosze i to jak najszybciej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam hak oni się tak ze sobą droczą :) super rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeju, już dawno tak szybko nie pisałam Ci komentarza. No, ale wracając do rzeczy ważniejszych, Ty nadal nie napisałaś mi komentarza. A tak poważnie no to, cóż bardzo barwny rozdział, co nie powiem dosyć mnie zadowoliło. Jak tak to czytałam to dobre jest, bo Dulce w sumie dużo przeszła przez Uckera, miłość miłością, ale aż tak? Znaczy ja się z tego niezmiernie cieszę, ale z drugiej strony tu musi być jakiś haczyk, z twojej strony. Tu jest jakiś podstęp! Bardzo mi się podoba scena w namiocie, ale zapewne nie tylko mi haha. Ty coraz barwniej piszesz na prawdę, czuję się teraz przy Tobie amatorem haha. Dobra komentuj i mój, bez ODBIORU ! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Dulce i Ucker normalnie są świetni. Uwielbiam ich w tym opowiadaniu! To znaczy teraz, bo wcześniej Christopher to się nie popisał. No ale teraz jest taki słodki i dba o swoją Dulcie. Mam nadzieję ,że tak zostanie choć zdaję sobie sprawę ,że tak nie będzie i coś jeszcze wymyślisz xD
    Dobra, nadrobiłam z komciami u wszystkich ,mogę sobie odpocząć xD
    I czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie no zajebiste serio Ucker jaki pomysłowy szczególnie jeśli chodzi o te owoce :D. Cieszę się że im się tak układa, mam oczywiście wielką nadzieje że Ucker się nie zmieni i teraz już pozostanie tym ideałem 100%. A co najważniejsze będzie tak pomysłowy cały czas. Śmieszył mnie fakt tej ich nie pewności chodź Dulce kazała trochę na siebie czekać i to mi się też podobało bo Ucker był bardzo ale to bardzo pomysłowy i uroczy w tym wszystkim :)

    OdpowiedzUsuń