Dulce:
Obudziłam się rano w salonie na kanapie z koszmarnym bólem głowy. No ale nic dziwnego jeśli tyle wczoraj wypiłam. Po chwili dotarło do mnie, co ja w ogóle najlepszego zrobiłam... Córka mnie nienawidzi, miała dosyć i ode mnie uciekła! Pamiętam tylko, że przyszedł Ucker i się kłóciliśmy, ale nie pamiętam, kiedy zasnęłam, a on sobie poszedł. Miałam niezłą lukę w pamięci, ale nie to było najgorsze... Moje dziecko zniknęło, a ja muszę je odnaleźć!
Obudziłam się rano w salonie na kanapie z koszmarnym bólem głowy. No ale nic dziwnego jeśli tyle wczoraj wypiłam. Po chwili dotarło do mnie, co ja w ogóle najlepszego zrobiłam... Córka mnie nienawidzi, miała dosyć i ode mnie uciekła! Pamiętam tylko, że przyszedł Ucker i się kłóciliśmy, ale nie pamiętam, kiedy zasnęłam, a on sobie poszedł. Miałam niezłą lukę w pamięci, ale nie to było najgorsze... Moje dziecko zniknęło, a ja muszę je odnaleźć!
Minęły dwa dni, a mojej córki jak nie było, tak nie ma... W dodatku zniknął też Ucker, co jest dla mnie bardzo dziwne... Dzwoniłam do niego miliony razy, ale nie odbierał. Nawet nie wiem, gdzie on w ogóle mieszka. To wszystko jest podejrzane, bo z Anahi i Poncho też nie mam kontaktu...
Anahi:
Po akcji z zaginięciem Mii Poncho namówił mnie na wspólny wyjazd z naszą córką. Powiedział, że chce udowodnić mi, że nadal go kocham. Zgodziłam się, bo sama chciałam się o tym przekonać. No więc wyjechaliśmy do domku letniskowego nad pięknym jeziorem. Całe dnie spędzaliśmy na plaży w cudownej, rodzinnej atmosferze. Lupita była bardzo szczęśliwa, że jesteśmy razem i oboje poświęcamy jej czas. W sumie to mi też się ta wycieczka podobała. Już nie wspomnę o Poncho, który był wręcz zachwycony i szczerze mówiąc trochę mnie osaczał. Uparł się, że mnie w sobie rozkocha i będę znów jego. Nie zaprzeczę, że coś tam nadal do niego czuję, ale to nie miłość. Nie kocham go i nigdy nie kochałam. Zawsze było to tylko zauroczenie i pożądanie. Niestety to drugie trwa do dziś... Poncho jest bardzo pociągającym mężczyzną i nic na to nie poradzę. Tym bardziej, że muszę z nim spać w jednym łóżku. Ostatniego wieczoru naszych wakacji stało się to, czego się obawiałam... Kiedy Lupita zasnęła, siedzieliśmy jeszcze w kuchni i piliśmy herbatę.
-Nie chcę jeszcze stąd wyjeżdżać.- stwierdziłam, biorąc łyk herbaty.
-Ja też nie.- odpowiedział Poncho, wstając od stołu. -Tym bardziej, że nie zdążyłem zrobić czegoś ważnego...- dodał, zbliżając się do mnie na niebezpieczną odległość.
-Czego?- zapytałam cicho, ale odpowiedzi nie dostałam.
To znaczy być może otrzymałam odpowiedź, ale nie za pomocą słów... Poczułam na swoich ustach jego wargi, kiedy nagle się we mnie wpił i wetknął język do mojej buzi. Zaczął całować mnie bardzo namiętnie, z agresją. Rozumiem go, bo ja w zasadzie też byłam spragniona jego pocałunków. W pewnym momencie wstałam, bo w tej pozycji było nam strasznie niewygodnie. Przyciągnął mnie do siebie tak, że przylegałam do niego całym ciałem i pchnął w kierunku szafki kuchennej. Kontynuowaliśmy pocałunki, kiedy posadził mnie na blacie, kładąc dłonie na moje pośladki. Nawet nie wiem jak to się stało, że już po chwili mieliśmy na sobie tylko bieliznę. Ręce Poncha docierały już do wszystkich odkrytych części mojego ciała. Całował coraz zachłanniej, a ja zaczynałam sobie uświadamiać, że to totalna głupota. Nie mogłam pozwolić, żeby do czegoś doszło, bo w ten sposób robię mu tylko nadzieję. On mnie kocha, ale ja go nie, więc po co to ciągnąć?
-Poncho, dość...- powiedziałam cicho między pocałunkami, próbując go od siebie odepchnąć.
-Okej masz rację, chodźmy do pokoju.- cholera, nie tak...
-Nie!- złapałam go za rękę, żeby nic już nie robił. -Posłuchaj mnie uważnie, bo nie będę powtarzać.- powiedziałam stanowczo, patrząc mu głęboko w oczy.
-Dlaczego przerwałaś akurat w takim momencie?
-Przepraszam, że narobiłam Ci nadziei. Powinnam już dawno to przerwać.
-Ale czemu?- patrzyłam ze smutkiem na już bardzo zawiedzionego Ponchita.
-Między nami nie może do niczego dojść, przykro mi. Teraz zrozumiałam, jak bardzo mnie pociągasz, ale to niestety nie miłość.
-Ann, skarbie proszę...- jego oczy momentalnie się zaszkliły, a mi było strasznie przykro, a zarazem głupio, że tak to wyszło.
-Nie kocham Cię, zrozum. Chciałabym być z Tobą, bo jesteś cudowny, uwielbiam Cię, ale związek bez miłości nie ma sensu... Tylko byśmy się ze sobą męczyli, uwierz mi. Już wiele razy próbowałam z kimś być tylko dlatego, że go bardzo lubiłam, a on był we mnie zakochany. Nigdy nic z tego nie wychodziło. Z Tobą jest podobnie, chociaż jest to wyjątkowa sytuacja ze względu na Lupitę. Łączy nas jedynie dziecko, a nie uczucie.
-Ale ja Cię kocham...- oparł swoje czoło o moje, patrząc mi w oczy z bardzo bliska.
-Nie, Poncho... Z czasem zrozumiesz, że to nie była miłość. Wiesz co? Na początku myślałam, że się w Tobie naprawdę zakochałam, ale już wiem, że to nigdy nie było głębokie uczucie, a jedynie zauroczenie, zwykły kaprys. No proszę Cię... Zachowywałam się jak jakaś niewyżyta nastolatka, kiedy zaciągnęłam Cię do łóżka.
-Tak, to było dość nietypowe zagranie.- uśmiechnął się delikatnie, ale wnet spoważniał.
-Na jego konsekwencje długo czekać nie musiałam... Byłam załamana, kiedy się dowiedziałam o ciąży i chciałam ją usunąć.
-Szkoda, że mi nie powiedziałaś... Może wtedy bylibyśmy szczęśliwą rodziną.
-Nie miałam odwagi Ci o tym powiedzieć. Wtedy to Ty mówiłeś, że mnie nie kochasz...
-Masz rację. Teraz zasługuję na Twoją obojętność wobec mnie.
-Tylko nie myśl, że to jakaś zemsta.
-Spokojnie, nawet o tym nie pomyślałem.
-To dobrze.- uśmiechnęłam się do niego niewinnie. -Zimno mi trochę, chyba czas się ubrać.
-Skoro tak uważasz...- puścił mnie, a ja w końcu poczułam, że mogę odetchnąć, bo to koniec niejasnych sytuacji.
Do tego tematu więcej nie wróciliśmy i poszliśmy spać.
Po akcji z zaginięciem Mii Poncho namówił mnie na wspólny wyjazd z naszą córką. Powiedział, że chce udowodnić mi, że nadal go kocham. Zgodziłam się, bo sama chciałam się o tym przekonać. No więc wyjechaliśmy do domku letniskowego nad pięknym jeziorem. Całe dnie spędzaliśmy na plaży w cudownej, rodzinnej atmosferze. Lupita była bardzo szczęśliwa, że jesteśmy razem i oboje poświęcamy jej czas. W sumie to mi też się ta wycieczka podobała. Już nie wspomnę o Poncho, który był wręcz zachwycony i szczerze mówiąc trochę mnie osaczał. Uparł się, że mnie w sobie rozkocha i będę znów jego. Nie zaprzeczę, że coś tam nadal do niego czuję, ale to nie miłość. Nie kocham go i nigdy nie kochałam. Zawsze było to tylko zauroczenie i pożądanie. Niestety to drugie trwa do dziś... Poncho jest bardzo pociągającym mężczyzną i nic na to nie poradzę. Tym bardziej, że muszę z nim spać w jednym łóżku. Ostatniego wieczoru naszych wakacji stało się to, czego się obawiałam... Kiedy Lupita zasnęła, siedzieliśmy jeszcze w kuchni i piliśmy herbatę.
-Nie chcę jeszcze stąd wyjeżdżać.- stwierdziłam, biorąc łyk herbaty.
-Ja też nie.- odpowiedział Poncho, wstając od stołu. -Tym bardziej, że nie zdążyłem zrobić czegoś ważnego...- dodał, zbliżając się do mnie na niebezpieczną odległość.
-Czego?- zapytałam cicho, ale odpowiedzi nie dostałam.
To znaczy być może otrzymałam odpowiedź, ale nie za pomocą słów... Poczułam na swoich ustach jego wargi, kiedy nagle się we mnie wpił i wetknął język do mojej buzi. Zaczął całować mnie bardzo namiętnie, z agresją. Rozumiem go, bo ja w zasadzie też byłam spragniona jego pocałunków. W pewnym momencie wstałam, bo w tej pozycji było nam strasznie niewygodnie. Przyciągnął mnie do siebie tak, że przylegałam do niego całym ciałem i pchnął w kierunku szafki kuchennej. Kontynuowaliśmy pocałunki, kiedy posadził mnie na blacie, kładąc dłonie na moje pośladki. Nawet nie wiem jak to się stało, że już po chwili mieliśmy na sobie tylko bieliznę. Ręce Poncha docierały już do wszystkich odkrytych części mojego ciała. Całował coraz zachłanniej, a ja zaczynałam sobie uświadamiać, że to totalna głupota. Nie mogłam pozwolić, żeby do czegoś doszło, bo w ten sposób robię mu tylko nadzieję. On mnie kocha, ale ja go nie, więc po co to ciągnąć?
-Poncho, dość...- powiedziałam cicho między pocałunkami, próbując go od siebie odepchnąć.
-Okej masz rację, chodźmy do pokoju.- cholera, nie tak...
-Nie!- złapałam go za rękę, żeby nic już nie robił. -Posłuchaj mnie uważnie, bo nie będę powtarzać.- powiedziałam stanowczo, patrząc mu głęboko w oczy.
-Dlaczego przerwałaś akurat w takim momencie?
-Przepraszam, że narobiłam Ci nadziei. Powinnam już dawno to przerwać.
-Ale czemu?- patrzyłam ze smutkiem na już bardzo zawiedzionego Ponchita.
-Między nami nie może do niczego dojść, przykro mi. Teraz zrozumiałam, jak bardzo mnie pociągasz, ale to niestety nie miłość.
-Ann, skarbie proszę...- jego oczy momentalnie się zaszkliły, a mi było strasznie przykro, a zarazem głupio, że tak to wyszło.
-Nie kocham Cię, zrozum. Chciałabym być z Tobą, bo jesteś cudowny, uwielbiam Cię, ale związek bez miłości nie ma sensu... Tylko byśmy się ze sobą męczyli, uwierz mi. Już wiele razy próbowałam z kimś być tylko dlatego, że go bardzo lubiłam, a on był we mnie zakochany. Nigdy nic z tego nie wychodziło. Z Tobą jest podobnie, chociaż jest to wyjątkowa sytuacja ze względu na Lupitę. Łączy nas jedynie dziecko, a nie uczucie.
-Ale ja Cię kocham...- oparł swoje czoło o moje, patrząc mi w oczy z bardzo bliska.
-Nie, Poncho... Z czasem zrozumiesz, że to nie była miłość. Wiesz co? Na początku myślałam, że się w Tobie naprawdę zakochałam, ale już wiem, że to nigdy nie było głębokie uczucie, a jedynie zauroczenie, zwykły kaprys. No proszę Cię... Zachowywałam się jak jakaś niewyżyta nastolatka, kiedy zaciągnęłam Cię do łóżka.
-Tak, to było dość nietypowe zagranie.- uśmiechnął się delikatnie, ale wnet spoważniał.
-Na jego konsekwencje długo czekać nie musiałam... Byłam załamana, kiedy się dowiedziałam o ciąży i chciałam ją usunąć.
-Szkoda, że mi nie powiedziałaś... Może wtedy bylibyśmy szczęśliwą rodziną.
-Nie miałam odwagi Ci o tym powiedzieć. Wtedy to Ty mówiłeś, że mnie nie kochasz...
-Masz rację. Teraz zasługuję na Twoją obojętność wobec mnie.
-Tylko nie myśl, że to jakaś zemsta.
-Spokojnie, nawet o tym nie pomyślałem.
-To dobrze.- uśmiechnęłam się do niego niewinnie. -Zimno mi trochę, chyba czas się ubrać.
-Skoro tak uważasz...- puścił mnie, a ja w końcu poczułam, że mogę odetchnąć, bo to koniec niejasnych sytuacji.
Do tego tematu więcej nie wróciliśmy i poszliśmy spać.
Następnego dnia wieczorem jechaliśmy do domu. Atmosfera była dużo gorsza niż przez ostatnie dni. Poncho był przygaszony i smutny z powodu moich wczorajszych wyznań, a Lupita była zła, że musimy już wracać. Ja zaś myślałam głównie o Duli. Byłam ciekawa jak tam jej relacje z Uckerem. W ogóle nie spodziewałam się tego, co tam zastałam... W salonie na kanapie siedziała Dulce i płakała. W sumie płakała to mało powiedziane, ona była w totalnej rozsypce. Tak załamanej nie widziałam jej od czasów Carlosa. Od razu do niej podeszłam, pytając:
-Duluś, co się stało?
-Moja córka... Ona zaginęła.
-Jeszcze się nie znalazła?
-A no zapomniałam, że Ty zawsze masz ważniejsze sprawy ode mnie... Jak zwykle w najgorszych sytuacjach wszyscy mnie zostawiają... Spoko, już się do tego przyzwyczaiłam.
-Dulce, już.- nie mogłam słuchać jej żalów, bolało mnie to. -Mia jest u Uckera, uspokój się.
Wiem, że nie powinnam się wtrącać, ale musiałam powiedzieć jej, gdzie jest Mia. Ucker chyba oszalał, nie mówiąc jej prawdy.
-Duluś, co się stało?
-Moja córka... Ona zaginęła.
-Jeszcze się nie znalazła?
-A no zapomniałam, że Ty zawsze masz ważniejsze sprawy ode mnie... Jak zwykle w najgorszych sytuacjach wszyscy mnie zostawiają... Spoko, już się do tego przyzwyczaiłam.
-Dulce, już.- nie mogłam słuchać jej żalów, bolało mnie to. -Mia jest u Uckera, uspokój się.
Wiem, że nie powinnam się wtrącać, ale musiałam powiedzieć jej, gdzie jest Mia. Ucker chyba oszalał, nie mówiąc jej prawdy.
⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐
Jejku po takim czasie rozdział, prawie dwa tygodnie... :D Mam straszny zapierdziel w szkole, nie mam zbytnio czasu na pisanie, więc bezpieczniej jest dodawać rzadziej, żeby zawsze coś mieć w zapasie ;) Także nawet sobie nie myślcie, że ja Was zaniedbuję, bo tak na pewno nie jest xD :** Do kiedyś tam (czyt. Do następnego rozdziału) :)
Bardzo mi się podoba rozdział. Ucker chyba za bardzo karze Dulce, ona kocha Mię mam nadzieję,że Ucker to zauważy i jakoś wszystko im się wszystkim poukłada. Czekam na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńJestem ! I spokojnie już Ci piszę narwańcu chory komentarz <3 Pamiętaj to tak z miłości. A przechodzą do rzeczy xd No więc bardzo nie podoba mi się zachowanie każdej osoby w tym opowiadaniu, no prawie każdej. Więc zacznę wymieniać:
OdpowiedzUsuńDulce - jak ona w ogóle tak może, odtrąca swoją córkę, upija się i ma ją głęboko w dupie. A teraz budzi się i co kac moralny ją dręczy?! Z resztą jak widać, nie tylko moralny. Powinna dostać dyplom dla najgorszej matki roku na prawdę. Aż nie wierzę, że to mówię, ale niestety. Niech się ogarnie, bo zaczyna działać mi na nerwy.
Ucker - zabrał sobie Mie i co? Nie pomyśli, że Dula może się martwić. Jaka jest taka jest, ale uczucia ma każdy, a on sobie z niej kpi świetnie bawiąc się z Mią.
Anahi - wtf? Co ona w ogóle robi, co ona mówi Poncho! On jest dla niej takich kochany i w ogóle, a ona ma go głęboko w dupie ! Denerwuje mnie i to strasznie, Niech i ona się ogarnie.
W ogóle ja im proponuje (Ann, Dul, Uck) udać się na jakąś terapie! Przyda im się. A teraz masz mój Ty Pelasiuku komentarz, a ja chce nowy rozdział!
Nadrabiam a więc Dulce jest oczywiście nieodpowiedzialne jednak to nie jest trudne szybko można to zauważyć :). Niestety muszę to napisać ale Dulce jest okropna, matka. Co do Uckera no cóż mógłby zadzwonić do Dulce albo wysłać SMS jednak ona jest niby ta matka. Oczywiście Ann i Poncho pasują do siebie idealnie śmieszni są tak idealnie do siebie pasują A jednak Ann nie ma odwagi aby powiedzieć wprost co czuje. Dobra lecę czytać dalej :)
OdpowiedzUsuń