Podniosłam się z kanapy i ze łzami w oczach stanęłam przed Uckerem.
-Jak to?- zapytałam, patrząc mu w oczy. -Zrywasz ze mną?
-Nie, nie, nie... Źle się wyraziłem. Jesteśmy razem, ale nieoficjalnie.- mówił spokojnie, pocierając dłońmi moje ramiona.
-Ja już nic nie rozumiem.
-Posłuchaj. Jesteśmy razem, ale nikt nie może się o tym dowiedzieć. W firmie jesteśmy sobie obcy, dobrze?
-Dlaczego?- zapytałam zawiedziona.
-Bo tak chcę.
-To nie jest odpowiedź.
-Kochanie, proszę zrozum...
-Mówisz do mnie "kochanie", a nie chcesz się do mnie nawet przyznać... Nie no, miło.
-To nie tak.
-A jak? Ucker, do cholery, nie owijaj w bawełnę, tylko powiedz wprost, że się mnie wstydzisz.
-Nie, ja... Chcę Cię chronić.- na siłę próbował mnie objąć, ale ciągle się wyrywałam.
-Chronić?!
-Tak, przed wrednymi plotkami, pytaniami z każdej strony itd. Po co tak trąbić o tym, że jesteśmy razem? To by tylko wszystko zepsuło, uwierz mi. Wierzysz?
-Teoretycznie wierzę, ale nadal nie wiem, skąd ta afera o malinkę.
-Dul...- westchnął głośno -Jestem osobą publiczną, to nie wypada.
-No dobrze, przepraszam.- powiedziałam skruszona, spuszczając głowę.
-No już, chodź tu.- objął mnie i przytulił bardzo mocno, z uczuciem.
-Jedźmy już lepiej do pracy.- powiedziałam, odrywając się od niego po kilku minutach.
-Dobrze, chodź.- złapał mnie za rękę i wyszliśmy z domu.
-Jak to?- zapytałam, patrząc mu w oczy. -Zrywasz ze mną?
-Nie, nie, nie... Źle się wyraziłem. Jesteśmy razem, ale nieoficjalnie.- mówił spokojnie, pocierając dłońmi moje ramiona.
-Ja już nic nie rozumiem.
-Posłuchaj. Jesteśmy razem, ale nikt nie może się o tym dowiedzieć. W firmie jesteśmy sobie obcy, dobrze?
-Dlaczego?- zapytałam zawiedziona.
-Bo tak chcę.
-To nie jest odpowiedź.
-Kochanie, proszę zrozum...
-Mówisz do mnie "kochanie", a nie chcesz się do mnie nawet przyznać... Nie no, miło.
-To nie tak.
-A jak? Ucker, do cholery, nie owijaj w bawełnę, tylko powiedz wprost, że się mnie wstydzisz.
-Nie, ja... Chcę Cię chronić.- na siłę próbował mnie objąć, ale ciągle się wyrywałam.
-Chronić?!
-Tak, przed wrednymi plotkami, pytaniami z każdej strony itd. Po co tak trąbić o tym, że jesteśmy razem? To by tylko wszystko zepsuło, uwierz mi. Wierzysz?
-Teoretycznie wierzę, ale nadal nie wiem, skąd ta afera o malinkę.
-Dul...- westchnął głośno -Jestem osobą publiczną, to nie wypada.
-No dobrze, przepraszam.- powiedziałam skruszona, spuszczając głowę.
-No już, chodź tu.- objął mnie i przytulił bardzo mocno, z uczuciem.
-Jedźmy już lepiej do pracy.- powiedziałam, odrywając się od niego po kilku minutach.
-Dobrze, chodź.- złapał mnie za rękę i wyszliśmy z domu.
Po drodze w samochodzie panowała cisza. Jakoś nie miałam ochoty na rozmowę, on zresztą chyba też nie. W głowie wciąż miałam poranne wydarzenia. Kolejna dziwna sytuacja z Uckerem... Coraz bardziej mam wrażenie, że coś jest nie tak. To wszystko jest podejrzane, ale jestem w stanie mu zaufać, bo nie ma sensu doszukiwać się niewiadomo czego.
-Co tak milczysz?- zapytał już przy końcu drogi.
-Tak jakoś. A Ty?
-Zastanawiam się...
-Nad czym?
-Co będziemy robić dziś wieczorem. Bo wiesz, ja to bym poszedł gdzieś na dobrą kolację i w ogóle.- mówił, smyrając mnie po kolanie.
On na pewno nie miał na myśli jedynie kolacji, a ja nie jestem jeszcze gotowa, żeby iść z nim do łóżka. Zresztą nie chcę. No błagam... Po dwóch dniach bycia razem? O nie... Ale jak mam się wykręcić?
-Wiesz co? Ja to bym sobie najchętniej poszła na jakąś imprezę.- to jest myśl! Uniknę zbliżenia i przy okazji trochę rozruszam mojego chłopaka.
-No okej, jak sobie życzysz, skarbie.- uff, zgodził się.
-Nawet już wiem gdzie pójdziemy.
-Ale żeby nie było tam zbyt dużo ludzi.
-Dobrze, spokojnie. Teraz Ty mi zaufaj.
-Ufam.- odpowiedział, zaskakując mnie słodkim pocałunkiem, bo akurat staliśmy na światłach.
-Ej, jedź!- krzyknęłam, odrywając się od niego, kiedy na zielonym świetle zaczęli na nas trąbić jak idioci.
-Później skończymy to, co zaczęliśmy.- powiedział słodkim i miękkim głosem, wciskając padał gazu.
W szybkim tempie dotarliśmy do firmy. Mój świetny humor sprzed kilku minut zniknął, kiedy uświadomiłam sobie, że tutaj musimy udawać obcych sobie ludzi. Zanim wysiedliśmy, pocałowaliśmy się raz jeszcze i na tym koniec wszelkich czułości na ten ranek. Weszliśmy do budynku osobno. On poszedł od razu do swojego gabinetu, ja na swoje stanowisko.
-Co tak milczysz?- zapytał już przy końcu drogi.
-Tak jakoś. A Ty?
-Zastanawiam się...
-Nad czym?
-Co będziemy robić dziś wieczorem. Bo wiesz, ja to bym poszedł gdzieś na dobrą kolację i w ogóle.- mówił, smyrając mnie po kolanie.
On na pewno nie miał na myśli jedynie kolacji, a ja nie jestem jeszcze gotowa, żeby iść z nim do łóżka. Zresztą nie chcę. No błagam... Po dwóch dniach bycia razem? O nie... Ale jak mam się wykręcić?
-Wiesz co? Ja to bym sobie najchętniej poszła na jakąś imprezę.- to jest myśl! Uniknę zbliżenia i przy okazji trochę rozruszam mojego chłopaka.
-No okej, jak sobie życzysz, skarbie.- uff, zgodził się.
-Nawet już wiem gdzie pójdziemy.
-Ale żeby nie było tam zbyt dużo ludzi.
-Dobrze, spokojnie. Teraz Ty mi zaufaj.
-Ufam.- odpowiedział, zaskakując mnie słodkim pocałunkiem, bo akurat staliśmy na światłach.
-Ej, jedź!- krzyknęłam, odrywając się od niego, kiedy na zielonym świetle zaczęli na nas trąbić jak idioci.
-Później skończymy to, co zaczęliśmy.- powiedział słodkim i miękkim głosem, wciskając padał gazu.
W szybkim tempie dotarliśmy do firmy. Mój świetny humor sprzed kilku minut zniknął, kiedy uświadomiłam sobie, że tutaj musimy udawać obcych sobie ludzi. Zanim wysiedliśmy, pocałowaliśmy się raz jeszcze i na tym koniec wszelkich czułości na ten ranek. Weszliśmy do budynku osobno. On poszedł od razu do swojego gabinetu, ja na swoje stanowisko.
Dzień jak zwykle okropnie mi się dłużył. Była 19:30, kiedy skończyłam wszystko i poszłam do gabinetu szefa zanieść mu stos papierków. Swoją drogą... Jak on się w tym odnajduje?
-Wszystko skończyłam, masz.- weszłam i położyłam mu wszystko na biurku. -O której jedziemy?- zapytałam, zamykając za sobą drzwi.
-Zaraz, tylko to ogarnę. Poczekasz tu?- odpowiedział, podchodząc i czule całując mnie w policzek.
-Jasne. Siadam i nie przeszkadzam.- powiedziałam, siadając na dużą, skórzaną kanapę.
-Grzeczna dziewczynka.- zaśmiał się, całując mnie w czoło.
-Wszystko skończyłam, masz.- weszłam i położyłam mu wszystko na biurku. -O której jedziemy?- zapytałam, zamykając za sobą drzwi.
-Zaraz, tylko to ogarnę. Poczekasz tu?- odpowiedział, podchodząc i czule całując mnie w policzek.
-Jasne. Siadam i nie przeszkadzam.- powiedziałam, siadając na dużą, skórzaną kanapę.
-Grzeczna dziewczynka.- zaśmiał się, całując mnie w czoło.
Minęło prawie pół godziny zanim wyszliśmy. Ale wreszcie nam się to udało i udaliśmy się od razu do jego samochodu. Ja miałam robić za nawigację. Mówiłam mu co chwilę, gdzie ma skręcić i w ogóle. Wreszcie dojechaliśmy na miejsce.
____________________________
Masz Moniczko, marudo Ty moja kochana :* Wiem, że przyznawanie się do tego publicznie, nie jest zbyt dobrym pomysłem, ale kończę już pisać to opowiadanie, bądźcie ze mnie dumne ;) No to do następnego <3
Noo ma szczeście że znalazł jakieś w miare sensowne wyjaśnienie (chociaż osobiście uważam że coś kręci.;)) bo inaczej bym miał u mnie przechlapane.:D mam nadzieje że Dulce nie będzie żałować tego że mu zaufała.;) czekam na kolejny rozdział.;)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba ten rozdział. Wydaje mi się, że on chce chyba chronić ją przed jego rodziną a zwłaszcza bratem... Czekam na nowy rozdział :) :D
OdpowiedzUsuńTo słodkie z jego strony źe się o nią martwi i chce ją chronić ;) czekam na kolejny rozdział a u mnie jest juź 15 zapraszam do czytania i komentowania ;)
OdpowiedzUsuńJestem pewna że on kręci !!!!!!!!!!!! powinien być z nią szczery !!!!!!!!!!!!!!!!!!!, dobrze że przynajmniej chłopak ma czasami gest :D, czekam na kolejny i Ucker mam jej mówić zawsze prawdę ;)
OdpowiedzUsuńTo słodkie ,że on chce ja chronić. Pięknie:) Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńKiedy pojawi się nowy rozdział? ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem, może jutro :)
Usuń