niedziela, 20 maja 2018

23. "Chcesz kochać...?

Po cholernie trudnych chwilach wieczorny spacer z ukochaną osobą to najlepsze lekarstwo. Przemierzaliśmy Paryż za rękę w milczeniu. Christopher lekko mnie pociągnął, bym zatrzymała się na moście. Spojrzałam mu w oczy pytająco. Złożył na moich ustach delikatny pocałunek, po czym powiedział głosem cichym i pozornie bez wyrazu, choć wiem że było w tym wiele emocji i uczuć:
-Odkąd tu jesteśmy, chciałem to zrobić i ciągle noszę to w kieszeni.- z kieszeni kurtki wyciągnął dużą metalową kłódkę i kluczyk. -Teraz to już chyba nie ma sensu, ale... Powieśmy to tutaj.- poprosił, podając mi do ręki ciężką kłódkę.
-Dlaczego mówisz, że nie ma sensu? Kocham Cię i to się nie zmieni.- znów byłam cała we łzach, patrząc w jego smutne oczy.
-Nie? To dlaczego płaczesz?... Nie jesteś głupia i też wiesz, że prędzej czy później nasza miłość się skończy.- stwierdził wzburzony.
-Nieprawda... Kochanie, to my o tym zdecydujemy. Będziemy walczyć i damy radę. Nie boję się o naszą miłość, ona przetrwa. Płaczę przez rodziców. Nawet nie wiesz, jak zabolało mnie ich postępowanie! Jak mogli zrobić mi coś takiego?! Cały czas udawali, że akceptują nasz związek, w rzeczywistości nie liczą się z moimi uczuciami.- całkiem się rozkleiłam, drąc się coraz głośniej.
-Ćśś... Wiem, że to cię cholernie boli. Ale bądź silna i pamiętaj, że choć to głupie, to za pewne robią to dla twojego dobra.- przytulał mnie i głaskał, próbując uspokoić.
-Nie bądź głupi i naiwny... Robią to dla siebie, żebym im nie zniszczyła reputacji. Jebani egoiści! Miałeś rację na samym początku, nawet rodzina mnie nie kocha i ma gdzieś moje uczucia. Nie próbuj ich teraz usprawiedliwiać, to niczego nie zmieni!- byłam tak zła, że nawet czuły dotyk i pocałunki Uckera nie pomagały ani trochę.
-Ejej, uspokój się. Skarbie, masz gorsze nerwy niż ja... Już, cichutko.- przycisnął mnie do siebie tak, że ledwo mogłam oddychać, a więc także mówić i ruszać się, przez co przymusowo się uspokoiłam.
-Nie chcę Cię stracić.- szepnęłam wprost do jego ucha, ciągając nosem.
-Nie stracisz, zawsze będę przy Tobie.- powiedział, odsuwając mnie troszkę, byśmy mogli patrzeć w swoje oczy. -Pamiętaj, że cokolwiek by się nie działo, to ja cię samej nie zostawię. Kojarzysz, jak jakiś czas temu powiedziałem Ci, że mam potrzebę opieki nad tobą? Z czasem przerodziło się to w obsesję, która nie minie od tak... Jesteś sensem mojego życia i nie mógłbym o tobie zapomnieć. Jesteś jedyną osobą na świecie, którą kocham. A wiesz, jak bardzo szanuję głębokie uczucia i to do tego stopnia, że się ich boję...- wyznał, a ja patrzyłam na niego z delikatnym uśmiechem przez smutek i łzy.
-Wiem. A Ty powinieneś wiedzieć, że ja nigdy nie rezygnuję i walczę do końca o to, czego pragnę.- nawiązałam oczywiście do początków naszej znajomości i mojego marudzenia, by ze mną był.
-Do końca? W twoim słowniku jest to moment, w którym ktoś Ci po prostu ulega, bo ma dość twojego marudzenia...- zaśmiał się lekko, a ja przytaknęłam.
-Mniej więcej o to właśnie chodzi. W najgorszym wypadku ucieknę od rodziców i będę tylko z tobą.- podsumowałam już spokojniejsza, a on kciukami otarł moje wielkie łzy.
-Wolałbym tego uniknąć.- uśmiechnął się ciepło i czule mnie pocałował.
-Dobra, powieśmy tą kłódkę. Ja uważam, że to nawet idealny moment...- powiedziałam, z powrotem dając mu kłódkę, a ja trzymałam kluczyk.
-Okej. Tutaj?- zapytał, spoglądając na mnie.
-Mhm, może być. To trochę śmieszne... Niby tylko symbol, ale ma swój urok i wierzę w to, że dzięki temu nasza miłość zostanie na zawsze tak jak ta kłódka na moście.- powiedziałam, patrząc jak zamyka kłódkę.
-Ja też.- uśmiechnął się, gdy usłyszeliśmy ciche strzyknięcie zamka.
-Jeszcze możemy to otworzyć... Jesteś pewny, że do końca życia chcesz kochać taką wariatkę?- zapytałam z szerokim uśmiechem, stojąc blisko niego i obejmując go za szyję.
-Ja nie mam żadnych wątpliwości. A ty jesteś pewna, że do końca życia, i jeszcze dłużej, chcesz kochać takiego narwanego idiotę, który niczego po za szaloną miłością nie może ci zaoferować?- zapytał podobnie, patrząc mi w oczy.
-Tak, chcę.- odpowiedziałam z pełną powagą trochę jak na ślubie.
-To rzucaj, maleńka.- na chwilę ujął moje dłonie, w których znajdował się kluczyk i posłaliśmy sobie słodkie uśmiechy.
-Okej. Pamiętaj, że nie ma odwrotu.- dodałam, po czym rzuciłam kluczyk i oboje patrzyliśmy, jak spada i znika w toni wody.
-I stało się...- powiedział rozkładając ręce w geście bezsilności, a ja rzuciłam się na jego usta.

Całowaliśmy się czule i namiętnie, wkładając w to całą naszą miłość.
Wróciliśmy do hotelu dość okrężną drogą. Na dole spotkaliśmy moją mamę. Złapała mnie za rękę, mówiąc zapłakana:
-Dul, porozmawiaj ze mną i nie zachowuj się tak wobec nas.
-Ty najpierw, kurwa, pomyśl, jak wy traktujecie mnie! Nie mam już dzisiaj siły z wami gadać, zostaw mnie.- burknęłam i wyszarpnęłam rękę z jej uścisku, nie dając się sprowokować.
-Dulce, kochanie, proszę...- usłyszałam za sobą, ale nawet się nie odwróciłam, mimo że bolał mnie taki ton głosu mamy.
-Naprawdę z nią nie porozmawiasz?- zapytał przejęty Ucker.
-Nie, to nie ma sensu.- odpowiedziałam z rezygnacją i przyspieszyłam.
-Mogę cię o coś poprosić?- zapytałam, gdy wchodziliśmy do pokoju.
-Jasne, o co tylko chcesz.- powiedział, zamykając drzwi i dając mi słodkiego buziaka w policzek.
-Wykąp się ze mną i nie zostawiaj mnie ani na chwilę, bo się rozpłaczę.- poprosiłam, wtulając się w niego.
-Słoneczko... Od kiedy ty jesteś taka delikatna i nadwrażliwa?- objął mnie i głaskał czule po plecach.
-Odkąd zawodzą mnie ludzie, których kocham nad życie.- odpowiedziałam ze smutkiem.
-Już dobrze, nie rozmawiajmy o tym. Dobry pomysł, chodźmy się wykąpać. Potrzebujesz porządnego relaksu.- stwierdził, po czym wziął mnie na ręce i zaniósł do łazienki.
-Rozbierz mnie i wsadź do wanny.- poprosiłam, stojąc na środku łazienki, gdy on napuszczał wody do wanny.
-Jak sobie pani życzy.- powiedział z czarującym uśmiechem i zaczął mnie powoli rozbierać, czułam się jak mała dziewczynka, zwłaszcza w momencie, kiedy podniósł mnie delikatnie i wsadził do wanny jak dziecko.
-Dziękuję bardzo.- szepnęłam, zanurzając się po szyję w wodzie z pianką.
-Zrobisz mi miejsce?- zapytał, stojąc tuż koło wanny w samych bokserkach, przytaknęłam i przesunęłam się trochę do przodu.
-Ach, idealnie...- westchnęłam cicho, leżąc w gorącej wodzie na moim ukochanym. -Umyjesz mnie?- poprosiłam po jakimś czasie, odchylając głowę do tyłu, by dać mu buziaka.
-Z przyjemnością, skarbie.- powiedział, biorąc żel pod prysznic.
Nalał trochę na swoje ręce i delikatnymi, okrężnymi ruchami mył całe moje ciało. Jego ruchy były takie precyzyjne i przyjemne, kiedy dotykał mojej wrażliwej skóry... To było wspaniałe i postanowiłam się zrewanżować. Usiadłam na niego okrakiem i także zaczęłam go myć. Ta niewinna wspólna kąpiel zakończyła się oczywiście bardzo barwnie. Kochaliśmy się czule i namiętnie, co udało nam się po raz drugi, mimo że tym razem było w tym nieco więcej pikanterii. O takim właśnie relaksie marzyłam po ciężkim dniu, poczułam się dużo lepiej.

Po kąpieli wytarł mnie w ręczniczek i ubrał w piżamkę, tak słodko... Z mojej twarzy już nie schodził uśmiech, czułam się przy nim jak księżniczka. Wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka, przykrył kołdrą i pocałował słodko w czoło. Poszedł szybko wypuścić wodę z wanny i powiesić ręczniki, po czym wrócił i położył się koło mnie. Wtuliłam się w niego mocno, jakbym bała się, że ktoś mi go zabierze. Objął mnie czule i głaskał po plecach. Zasnęłam zaskakująco szybko.

Od tego dnia prawie w ogóle nie gadałam z rodzicami. Tylko naprawdę w ostateczności... Przebywanie z nimi sprawiało mi zbyt wiele bólu, rozczarowań. Spędzałam całe dnie na mieście z Uckerem, a wieczorem po prostu ich unikałam. Jednak udało mi się to tylko dwa dni... W końcu siłą zmusili mnie do rozmowy, zamykając drzwi, bym nie uciekła.
-Nie mam ochoty z Wami rozmawiać!- powiedziałam kapryśnie.
-A my mamy to gdzieś. Siadaj i nas posłuchaj.- powiedział tata i wręcz posadził mnie na kanapie.
-Nie, to Wy mnie posłuchajcie... Nie będziecie rządzić moim życiem! Nie macie prawa decydować z kim będę się spotykać, kogo kochać! Jestem prawie dorosła i mam swój rozum, do cholery!!- od razu się uniosłam.
-Dul, uspokój się. Czemu jesteś ostatnio taka nerwowa? Bardzo się przez niego zmieniłaś, nie podoba nam się to.- głos zabrała mama, starając się załatwić to spokojnie, ale to graniczyło z cudem, bo już byłam wkurzona.
-Weźcie skończcie tą głupią gadkę...- burknęłam, przewracając oczami.
-Gdzie się podziały nasze dobre relacje? Co się z tobą dzieje, córciu?! Całe życie świetnie się rozumieliśmy, a teraz się buntujesz, nie chcesz z nami gadać...- widziałam, że ich to bolało, ale cóż... To na własne życzenie.
-Nie, tato... Zrozumcie, że to nie jest moja wina, a już tym bardziej nie Christophera! Kocham go, jest dla mnie cholernie ważny. To wy macie jakieś głupie problemy i wymyślacie niestworzone rzeczy. Co się dla Was bardziej liczy: szczęście córki, czy opinia publiczna?- próbowałam mówić spokojnie, ale było to zbyt trudne i co chwilę podnosiłam głos.
-Dziecko, tu nie chodzi tylko o opinie... Twój chłopak jest synem Bruna!
-I co z tego?! Przepraszam, czy wy jesteście tak głupi, by myśleć, że Ucker pomaga mu się na was zemścić, czy coś w tym stylu? Sądzicie, że jest ze mną, żeby nas skrzywdzić?! Pojebani jesteście!- i koniec... Byłam już tak zdenerwowana, że zaczęłam ich wyzywać.
-Wyrażaj się! Nie chodzi o żadną zmowę, ale o sam fakt... Christopher jest synem Bruna i ma jego cechy! Jest nieobliczalny i wybuchowy jak on, może być zdolny do wszystkiego.- tata jak zwykle dramatyzuje i wymyśla...
-Nie, do cholery! On się zmienił dla mnie i coraz lepiej panuje nad emocjami, naprawdę. Nauczyłam go delikatności nawet w łóżku, jakby was to obchodziło. Nie mam już żadnych śladów na ciele, bo zawsze jest dla mnie czuły i uważa, by nie zrobić mi choćby najmniejszej krzywdy. On mnie kocha tak samo jak ja jego!- tłumaczyłam zdenerwowana, ale w miarę opanowana.
-Do czasu, kochanie, do czasu... Zrozum, on ma ewidentnie charakter Bruna.- udzieliła się znowu mama.
-No dobrze, Dulisiu... Joaquin zaprosił nas na rejs swoim statkiem, żebyście mogli lepiej się poznać. Widzę, że żadne argumenty do ciebie nie trafiają, więc wypłyniemy z nim wszyscy i mu odmówisz. Jeśli już, to musisz to zrobić grzecznie z gracją jak na damę przystało.- powiedział tata, a do mnie to dopiero po chwili dotarło i rzuciłam mu się na szyję.
-Naprawdę? Dziękuję! Udowodnię wam, że ten związek jest czymś wspaniałym i trwałym, a Christopher wartościowym facetem.- mówiłam z entuzjazmem, przytulając się do rodziców.
-Dobrze, już się uspokój... Zastanów się lepiej, jak zakończysz sprawę z Joaquinem.- powiedział tata, nieco gasząc moją radość.
-O matko... I musimy płynąć z nim jakimś jachtem?
-Tak, kochanie, bo nas zaprosił.
-No okej, zrobię wszystko dla dobra mojego związku.- zgodziłam się z uśmiechem.

Od razu opowiedziałam Uckerowi o rozmowie z rodzicami. Ucieszył się tak samo jak ja i zaczął mnie tulić, kręcić mną dokoła i śmiać się z radości. Zgodził się wypłynąć razem z nami w ten rejs i już następnego dnia rano wchodziliśmy na pokład pięknego, dużego jachtu.

😱😱😱😱😱😱😱😱😱

No dobra mordeczki, macie ten rozdział... Przedostatni swoją drogą, no i bardziej pozytywny, z czego pewnie się ucieszycie :) To do następnego, pewnie niezbyt szybko xD

8 komentarzy:

  1. Jaka ich miłość jest piękna ❤ zakochałam sie w tej historii ❤ mam nadzieję że będzie happy end ❤ tylko szybko dodaj następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No na pewno nie po dwóch komentarzach, cenię się xD

      Usuń
  3. Już nie mogę sie doczekać ostatniego rozdziału ♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Całe szczęście że jej rodzice się opamiętali i oby nic nie wymyślili na tym rejsie

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję że ten Joaquin odczepi sie od Dul i razem z Uckerem będą żyli długo i szczęśliwie <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Dodasz rozdział?

    OdpowiedzUsuń