Moi rodzice niestety wygonili Uckera z naszego domu, choć oczywiście nie wprost. Tata gadał różne chamskie bzdury, a on po prostu miał dość i wyszedł. To znaczy nie dałam mu tak zwyczajnie wyjść... Zaciągnęłam go jeszcze na chwilę do mojego pokoju pod pretekstem konieczności wzięcia swoich rzeczy i w ogóle przebrania się, bo przecież oboje byliśmy cali mokrzy przez ten basen. Jak tylko weszliśmy do środka, zamknęłam drzwi i rzuciłam się na mojego chłopaka. Pchnęłam go na łóżko i całowałam agresywnie. Nie, żebym chciała skończyć to, co zaczęliśmy w ogrodzie, ale po prostu nadal było mi mało, bo liczyłam na więcej.
-Zostań u mnie, schowam Cię w szafie i wyciągnę w nocy.- wydukałam między pocałunkami strasznie napalona.
-Wariatka...- westchnął z uśmiechem, po czym w jednej chwili sprawił, że to ja byłam wgniatana w łóżko pod ciężarem jego ciała.
-Przerwali nam...- jęknęłam z grymasem.
-To może nawet lepiej.- stwierdził, uspokajając się i składając tylko delikatne pocałunki w kącikach moich ust.
-Nie... Dlaczego? Ja naprawdę chcę, jestem gotowa.- powiedziałam, chcąc go znów przyciągnąć, żeby wrócić do pocałunków.
-Wiem, myszko. Widzę, słyszę i nawet czasami czuję.- uśmiechnął się głupio na wspomnienie porannego przypadkowego incydentu.
-Więc?
-Dobrze, że do niczego nie doszło. Duluś, musimy zainwestować w gumki, jeśli chcemy to zrobić.- na moich policzkach pojawił się rumieniec, to dla mnie nowa sytuacja i zawstydziła mnie ta rozmowa. -Tak dla bezpieczeństwa. I nie chodzi tylko o to, żebyś nie zaszła w ciążę, ale też o twoje zdrowie. Chyba nie muszę Ci zbyt wiele tłumaczyć, ale miałem dość dużo partnerek...- skrzywiłam się lekko na te słowa.
-No tak, okej... To kup, ja nie pójdę po to do sklepu.- zapowiedziałam, a na samą myśl, że miałabym poprosić w sklepie o prezerwatywy, wpadłam w panikę i zaczerwieniłam się pewnie jeszcze bardziej.
-Dobrze, skarbie, ja pójdę. Spokojnie już, Ty tylko zdecyduj, kiedy będziesz w pełni gotowa.
-Okej, jak znowu będę miała na Ciebie dziką ochotę, to Ci powiem i...- mimo wszystko ciężko mi było o tym mówić wprost.
-Tak, Duluś... I to zrobimy, ale zgadzasz się na własną odpowiedzialność. Nie gwarantuję, że będę delikatny, bo nie jestem do tego przyzwyczajony, więc poważnie się zastanów.- mówił do mnie wyjątkowo czułym głosem, ciągle patrząc mi w oczy.
-Mhm, ufam Ci i nic tego nie zmieni.
-Aj Duluś, Duluś... Mam do Ciebie taką słabość, że sobie nie wyobrażasz.- zaśmiał się i pocałował mnie, choć tym razem nie było to już tak dzikie, bardziej słodkie i niezbyt długie.
-Wracasz teraz do siebie?- zapytałam, kiedy już grzecznie siedzieliśmy na łóżku.
-No a jak myślisz, Dulisiu?...- nie znoszę jego pytań retorycznych...
-Ej, nie... Nie będę miała z Tobą kontaktu i będę się martwić.- powiedziałam ze smutkiem.
-Nie dramatyzuj, kochanie... Mieszkam tam od zawsze nic mi nie będzie.
-Okej, to poczekaj...- powiedziałam, wstając. -Masz, bo muszę mieć z Tobą kontakt. Jest tu trochę kasy na koncie, to możesz do mnie dzwonić.- dałam mu mój stary telefon.
-Dul, nie chcę od Ciebie niczego brać, będę się z tym źle czuł.- zaprotestował.
-A wiesz co Ci teraz powiem? Mam to gdzieś! To nie prezent, tylko rozkaz. Masz go mieć cały czas przy sobie, żebym mogła się z Tobą skontaktować.- postawiłam sprawę jasno, wkładając telefon do kieszeni jego jeansów.
-Okej, dla świętego spokoju... Ale Ty moja droga nie masz prawa mnie odwiedzać. Tam jest dla Ciebie cholernie niebezpiecznie i jak tylko będziesz coś chciała, to dzwoń, pod żadnym pozorem nie przychodź. Jasne?- machał palcem wskazującym, kiedy to mówił, a na końcu ścisnął moją rękę dość mocno, żeby mnie zmusić do posłuszeństwa i po to bym spojrzała mu w oczy.
-Mhm, nie ściskaj mnie tak, wredny sadysto...- powiedziałam i wpiłam się w jego usta, kiedy poluźnił uścisk na mojej ręce.
-Jesteś nierozważna i nieusłuchana... Ktoś Cię musi w końcu porządnie wychować, dzieciaku.- miał na myśli oczywiście siebie, jak zwykle dość mocno pociągnął za moją wargę i złapał za moje uda, bym usiadła na nim okrakiem.
Ponownie wpadliśmy w wir namiętności, całując się agresywnie. Było to bardzo intensywne, ale nie trwało zbyt długo, bo mama wołała i musieliśmy zejść na dół. Pożegnaliśmy się jeszcze przed drzwiami, a Ucker kulturalnie powiedział "do widzenia" moim rodzicom, po czym wyszedł.
-Zostań u mnie, schowam Cię w szafie i wyciągnę w nocy.- wydukałam między pocałunkami strasznie napalona.
-Wariatka...- westchnął z uśmiechem, po czym w jednej chwili sprawił, że to ja byłam wgniatana w łóżko pod ciężarem jego ciała.
-Przerwali nam...- jęknęłam z grymasem.
-To może nawet lepiej.- stwierdził, uspokajając się i składając tylko delikatne pocałunki w kącikach moich ust.
-Nie... Dlaczego? Ja naprawdę chcę, jestem gotowa.- powiedziałam, chcąc go znów przyciągnąć, żeby wrócić do pocałunków.
-Wiem, myszko. Widzę, słyszę i nawet czasami czuję.- uśmiechnął się głupio na wspomnienie porannego przypadkowego incydentu.
-Więc?
-Dobrze, że do niczego nie doszło. Duluś, musimy zainwestować w gumki, jeśli chcemy to zrobić.- na moich policzkach pojawił się rumieniec, to dla mnie nowa sytuacja i zawstydziła mnie ta rozmowa. -Tak dla bezpieczeństwa. I nie chodzi tylko o to, żebyś nie zaszła w ciążę, ale też o twoje zdrowie. Chyba nie muszę Ci zbyt wiele tłumaczyć, ale miałem dość dużo partnerek...- skrzywiłam się lekko na te słowa.
-No tak, okej... To kup, ja nie pójdę po to do sklepu.- zapowiedziałam, a na samą myśl, że miałabym poprosić w sklepie o prezerwatywy, wpadłam w panikę i zaczerwieniłam się pewnie jeszcze bardziej.
-Dobrze, skarbie, ja pójdę. Spokojnie już, Ty tylko zdecyduj, kiedy będziesz w pełni gotowa.
-Okej, jak znowu będę miała na Ciebie dziką ochotę, to Ci powiem i...- mimo wszystko ciężko mi było o tym mówić wprost.
-Tak, Duluś... I to zrobimy, ale zgadzasz się na własną odpowiedzialność. Nie gwarantuję, że będę delikatny, bo nie jestem do tego przyzwyczajony, więc poważnie się zastanów.- mówił do mnie wyjątkowo czułym głosem, ciągle patrząc mi w oczy.
-Mhm, ufam Ci i nic tego nie zmieni.
-Aj Duluś, Duluś... Mam do Ciebie taką słabość, że sobie nie wyobrażasz.- zaśmiał się i pocałował mnie, choć tym razem nie było to już tak dzikie, bardziej słodkie i niezbyt długie.
-Wracasz teraz do siebie?- zapytałam, kiedy już grzecznie siedzieliśmy na łóżku.
-No a jak myślisz, Dulisiu?...- nie znoszę jego pytań retorycznych...
-Ej, nie... Nie będę miała z Tobą kontaktu i będę się martwić.- powiedziałam ze smutkiem.
-Nie dramatyzuj, kochanie... Mieszkam tam od zawsze nic mi nie będzie.
-Okej, to poczekaj...- powiedziałam, wstając. -Masz, bo muszę mieć z Tobą kontakt. Jest tu trochę kasy na koncie, to możesz do mnie dzwonić.- dałam mu mój stary telefon.
-Dul, nie chcę od Ciebie niczego brać, będę się z tym źle czuł.- zaprotestował.
-A wiesz co Ci teraz powiem? Mam to gdzieś! To nie prezent, tylko rozkaz. Masz go mieć cały czas przy sobie, żebym mogła się z Tobą skontaktować.- postawiłam sprawę jasno, wkładając telefon do kieszeni jego jeansów.
-Okej, dla świętego spokoju... Ale Ty moja droga nie masz prawa mnie odwiedzać. Tam jest dla Ciebie cholernie niebezpiecznie i jak tylko będziesz coś chciała, to dzwoń, pod żadnym pozorem nie przychodź. Jasne?- machał palcem wskazującym, kiedy to mówił, a na końcu ścisnął moją rękę dość mocno, żeby mnie zmusić do posłuszeństwa i po to bym spojrzała mu w oczy.
-Mhm, nie ściskaj mnie tak, wredny sadysto...- powiedziałam i wpiłam się w jego usta, kiedy poluźnił uścisk na mojej ręce.
-Jesteś nierozważna i nieusłuchana... Ktoś Cię musi w końcu porządnie wychować, dzieciaku.- miał na myśli oczywiście siebie, jak zwykle dość mocno pociągnął za moją wargę i złapał za moje uda, bym usiadła na nim okrakiem.
Ponownie wpadliśmy w wir namiętności, całując się agresywnie. Było to bardzo intensywne, ale nie trwało zbyt długo, bo mama wołała i musieliśmy zejść na dół. Pożegnaliśmy się jeszcze przed drzwiami, a Ucker kulturalnie powiedział "do widzenia" moim rodzicom, po czym wyszedł.
Następnego dnia budzik obudził mnie standardowo o 6:30. O dziwo od razu wstałam i zaczęłam się szykować. Dlaczego? No cóż... Stęskniłam się za moim chłopakiem i miałam ochotę iść do szkoły, żeby się z nim zobaczyć. Tak wiem, nie widziałam go tylko przez noc, ale w miłości to jak wieczność... Jejku, jestem tak zakochana! Jak zwykle zrobiłam się na bóstwo, bo przecież trzeba trzymać poziom, w końcu jestem tam gwiazdą. Tata zawiózł mnie do szkoły, a po drodze musiał się oczywiście nagadać na temat mojego związku. Mama jakoś to przetrawiła, ale on strasznie to przeżywa i ciągle gada, że Ucker nie jest dla mnie, że popełniam błąd, że to nie ma przyszłości, że jest niebezpieczny jak jego ojciec i tak dalej... Denerwuje mnie to i tylko czekam na moment, kiedy wybuchnę i się poważnie pokłócimy. Generalnie rzadko kłócę się z rodzicami, nie lubię tego i zresztą oni są czasem bardziej dziecinni niż ja i bez problemu się dogadujemy. Ale czuję, że obecna sytuacja nie prowadzi do niczego dobrego między mną a rodzicami, zwłaszcza tatą. Trudno... Może kiedyś zrozumieją, że nie jestem już dzieckiem i przestaną się czepiać. W sumie to Christopher też często traktuje mnie jak dziecko i czuję się przy nim bardzo niedojrzała, bo się nade mną pieści i myśli, że nie mam pojęcia o niczym i jestem głupia. Jednak u niego zazwyczaj to lubię, bo robi to w uroczy sposób, nie taki nachalny jak moi rodzice. Tata podrzucił mnie pod szkołę, a ja od razu szukałam wzrokiem mojego chłopaka. Nie było go na szkolnym podwórku, więc podążałam w stronę drzwi wejściowych. Nagle aż podskoczyłam, kiedy ktoś złapał mnie od tyłu i odwrócił. Był to oczywiście Christopher. Od razu złączyliśmy nasze usta w słodkim, powitalnym pocałunku.
-Cześć, kochanie.- powiedział, patrząc mi w oczy z szerokim uśmiechem.
-Witam pana. Znamy się?- zażartowałam, śmiejąc się.
-Nie, coś Ty... Zawsze całujesz nieznajomych.
-Ej no bez takich, kotku...- udałam obrażoną, odpychając go od siebie delikatnie.
-Ślicznie wyglądasz.
-Nie podlizuj się, kłamco.- wytknęłam mu język, po czym rozejrzałam się wokoło i zobaczyłam zdziwienie na twarzach wszystkich ludzi.
Złapałam Uckera za rękę i poszliśmy na lekcje. Tak wiele się zmieniło... Przypominam, że na każdej lekcji musieliśmy siedzieć razem, z czego teraz już oboje byliśmy zadowoleni. Ciągle się wygłupialiśmy i całowaliśmy, jak nauczyciele nie patrzyli. Jedynie pani od fizyki się na nas wkurzyła i od połowy lekcji nie pozostało nam nic innego jak rozmawiać na kartce. Byłaby masakra, jakby ona to przejęła, bo były tam takie bzdury... Szkoda gadać.
-Cześć, kochanie.- powiedział, patrząc mi w oczy z szerokim uśmiechem.
-Witam pana. Znamy się?- zażartowałam, śmiejąc się.
-Nie, coś Ty... Zawsze całujesz nieznajomych.
-Ej no bez takich, kotku...- udałam obrażoną, odpychając go od siebie delikatnie.
-Ślicznie wyglądasz.
-Nie podlizuj się, kłamco.- wytknęłam mu język, po czym rozejrzałam się wokoło i zobaczyłam zdziwienie na twarzach wszystkich ludzi.
Złapałam Uckera za rękę i poszliśmy na lekcje. Tak wiele się zmieniło... Przypominam, że na każdej lekcji musieliśmy siedzieć razem, z czego teraz już oboje byliśmy zadowoleni. Ciągle się wygłupialiśmy i całowaliśmy, jak nauczyciele nie patrzyli. Jedynie pani od fizyki się na nas wkurzyła i od połowy lekcji nie pozostało nam nic innego jak rozmawiać na kartce. Byłaby masakra, jakby ona to przejęła, bo były tam takie bzdury... Szkoda gadać.
Na długiej przerwie postanowiłam w końcu porozmawiać z przyjaciółkami. Do Christiana się nie odzywałam, bo totalnie mnie olał, kiedy potrzebowałam wsparcia bliskich osób. Zgarnęłam Ann i May i wyszłyśmy przed szkołę. Przeprosiłam Anahi, a ona obiecała mnie aż tak nie krytykować. Jednak musiała dodać, że nie lubi Uckera, a podwójne randki odpadają. Trudno, jej problem... On w sumie też jej nie lubi, zresztą jak całej reszty moich przyjaciół. Nie no do Maite nic nie ma, bo jest miła i się nie przypierdziela o wszystko. Cieszyłam się, że udało mi się pogodzić z przyjaciółką, ale cały czas miała do mnie dziwny dystans przez tą kłótnie. Cóż, oby kiedyś jej przeszło. W całej szkole aż huczało o związku księżniczki z żebrakiem, ale naprawdę miałam to gdzieś. Ludzie zawsze będą gadać... Grunt, że chociaż mówią prawdę i nie lata fałszywa plotka, jakich o mnie było już mnóstwo.
Znajomi mnie nie obchodzili, najgorszym problemem byli moi rodzice. Byli coraz bardziej przeciwni temu związkowi, jak widzieli, że to naprawdę poważne. Codziennie im powtarzałam, że jestem zakochana, a Ucker dość często bywał u nas w domu, zwłaszcza jak taty nie było, bo oboje działali na siebie jak płachta na byka. Zbliżał się koniec szkoły, więc mieliśmy generalnie bardzo dużo nauki na egzaminy końcowe. Uczyłam się czasami z dziewczynami, ale najczęściej z Uckerem, przy okazji mu pomagając, bo jakby nie patrzeć jak dotąd nie miał dobrego wykształcenia. Jednak uważam, że on jest ode mnie dużo mądrzejszy, bo bardzo łatwo wszystko łapie, zwłaszcza matematykę, z czego ja jestem beznadziejna. No tak, ma to po mamie... A właśnie, na prośbę syna Renatka w końcu się ode mnie odczepiła i tym razem nie będę miała zagrożenia z matmy. Nauki mieliśmy od cholery i ciągle siedzieliśmy nad książkami. Ustaliliśmy prosty system nagród, a mianowicie buziak za każde rozwiązane zadanie, a dłuuuższy, namiętny pocałunek i odpoczynek za cały skończony temat. To taka wspaniała motywacja, aż się uczyć chce.
Minęły trzy miesiące, odkąd jestem z Uckerem. Nasz związek jest dosyć burzliwy, bo jednak nasze charaktery to mieszanka wybuchowa. Nie dochodzi między nami do poważnych kłótni, ale o głupoty sprzeczamy się ciągle. Nie ukrywam, że mój chłopak ma spore problemy z emocjami i jak tylko się mocniej zdenerwuje, to jest agresywny. Dla mnie zazwyczaj jest delikatny i słodki ale zdarza mu się mnie za mocno ścisnąć czy pchnąć, czasem nabijając mi siniaki, ale później mnie za to przeprasza, dopóki nie znikną. Prawie nie zwracam na to uwagi, on dużo bardziej się tym przejmuje. I oczywiście moi rodzice... Ostatnio nie gadałam z tatą przez tydzień, bo za dużo dyskutował na temat mojego związku. Drażni mnie to coraz bardziej, a on nie daje za wygraną i czepia się coraz gorzej. Po szkole od razu odwozi mnie do domu i spędzam coraz mniej czasu z chłopakiem. A przecież już od dawna zamierzamy spędzić ze sobą noc... Nigdy nie było okazji, a zresztą potrzebowałam trochę czasu, żeby się do tego mentalnie przygotować. Teraz, kiedy jestem w pełni gotowa i tak cholernie napalona na Uckera, nie mamy jak tego zrobić, bo jestem ograniczona przez rodziców. Pewnego dnia w szkole już nie mogłam wytrzymać i tak bardzo miałam ochotę na Christophera i w ogóle chciałam zrobić coś spontanicznego. Siedząc na geografii, wyrwałam z zeszytu kartkę i napisałam:
-Zerwiemy się z lekcji i pójdziemy gdzieś razem? Chcę z Tobą spędzić czas i może coś więcej.
-Gdzie chcesz iść? Zresztą twoi rodzice się wkurzą...- odpisał, próbując coś wyczytać z moich oczu.
-Oni i tak ciągle się wkurzają XD A ja mam na Ciebie mega ochotę! Proszę, idźmy gdzieś, gdziekolwiek.- napisałam szybko i ledwo czytelnie.
-Okej, więc zaznacz prawidłową odpowiedź: Chcesz się ze mną PIEPRZYĆ? TAK NIE- roześmiałam się, patrząc w jego piękne oczy, a on zalotnie posłał mi buziaka. -Więc?- szepnął, ponaglając mnie.
Wzięłam mocno czerwony cienkopis i powoli podkreśliłam "TAK". Jego dłoń spoczęła na moim udzie, zaciskając się na nim dość mocno. Po chwili pogłaskał mnie w tym miejscu.
-Czyli zrywamy się po tej lekcji?- napisał po jakimś czasie.
-Tak- odpisałam krótko i fizycznie w końcu zajęłam się lekcją, zaczynając w ogóle pisać w zeszycie, choć duża część mnie była zupełnie gdzie indziej.
-Zerwiemy się z lekcji i pójdziemy gdzieś razem? Chcę z Tobą spędzić czas i może coś więcej.
-Gdzie chcesz iść? Zresztą twoi rodzice się wkurzą...- odpisał, próbując coś wyczytać z moich oczu.
-Oni i tak ciągle się wkurzają XD A ja mam na Ciebie mega ochotę! Proszę, idźmy gdzieś, gdziekolwiek.- napisałam szybko i ledwo czytelnie.
-Okej, więc zaznacz prawidłową odpowiedź: Chcesz się ze mną PIEPRZYĆ? TAK NIE- roześmiałam się, patrząc w jego piękne oczy, a on zalotnie posłał mi buziaka. -Więc?- szepnął, ponaglając mnie.
Wzięłam mocno czerwony cienkopis i powoli podkreśliłam "TAK". Jego dłoń spoczęła na moim udzie, zaciskając się na nim dość mocno. Po chwili pogłaskał mnie w tym miejscu.
-Czyli zrywamy się po tej lekcji?- napisał po jakimś czasie.
-Tak- odpisałam krótko i fizycznie w końcu zajęłam się lekcją, zaczynając w ogóle pisać w zeszycie, choć duża część mnie była zupełnie gdzie indziej.
Po geografii jak najszybciej zmyliśmy się ze szkoły, unikając zbędnych pytań osób z klasy, albo co gorsze nauczycieli. Szliśmy za rękę przez miasto i wstąpiliśmy jeszcze na lody. Jak zwykle dobrze się bawiliśmy, gadając o głupotach. Ucker miał ze mnie niezły ubaw, kiedy ciągle kogoś obgadywałam, ale to silniejsze ode mnie, nie mogłam się powstrzymać, widząc kogoś wyglądającego beznadziejnie. Przemierzaliśmy za rękę cały park, automatycznie oddalając się od centrum. Na końcu parku była polna dróżka, a w dalszej jej części nie było już ani żywej duszy. Chodziliśmy i biegaliśmy po łące, wygłupiając się i śmiejąc na cały głos. Za pewne wyglądaliśmy zabawnie i uroczo, beztrosko. Czułam się wspaniale, taka wolna i szczęśliwa. Ta część łąki była piękna... Bardzo daleko od cywilizacji, a nawet od tej drogi. Trawa była wysoka, a gdzieniegdzie widniały kolorowe kwiatki. Kiedy zmęczyło nas to bieganie i robienie z siebie debili, rzuciliśmy się na ziemię, automatycznie ugniatając trawę naszymi ciałami. Podejrzewam, że nie byłoby nas widać nawet z odległości pięciu metrów przez tą wysoką trawę. Siedzieliśmy bardzo blisko siebie i całowaliśmy się czule, delikatnie. Ucker głaskał mnie po twarzy, a ja smyrałam go po karku dość długimi paznokciami. Drugie ręce mieliśmy złączone i bawiliśmy się swoimi palcami.
-Kochanie, czy Ty na pewno wiesz, co robisz?- zapytał i odsunął się ode mnie troszkę, by spojrzeć mi w oczy.
-Oczywiście, że wiem. Chcę tego, naprawdę.- odpowiedziałam zdecydowanie, ale z niepewnym uśmiechem.
-Będzie bolało, Dul. Tym bardziej, że ja...- nie dałam mu skończyć, bo przejrzałam jego słowa.
-Że nie umiesz być delikatny?... Ale nie zgadzam się z Tobą, bo jak chcesz, to potrafisz. Kochasz mnie i nie zrobisz mi większej krzywdy niż to nieuniknione. Ufam Ci i już się nie boję.- złapałam za obie jego ręce i mówiłam spokojnie i jakby ostrożnie.
-Okej, chodź tu do mnie.- przyciągnął mnie jeszcze bliżej i rzucił się na moje usta.
Siedziałam na nim okrakiem, nie zostawiając ani milimetra przerwy między naszymi ciałami. On siedział z nogami podkurczonymi pod tyłek, a ja idealnie oplatałam go udami w biodrach. Całowaliśmy się namiętnie i w pośpiechu się rozbieraliśmy, dotykając naszych rozgrzanych ciał. Nie żeby było jakoś super ciepło na dworzu, to tylko on na mnie tak działał.
-Kochanie, czy Ty na pewno wiesz, co robisz?- zapytał i odsunął się ode mnie troszkę, by spojrzeć mi w oczy.
-Oczywiście, że wiem. Chcę tego, naprawdę.- odpowiedziałam zdecydowanie, ale z niepewnym uśmiechem.
-Będzie bolało, Dul. Tym bardziej, że ja...- nie dałam mu skończyć, bo przejrzałam jego słowa.
-Że nie umiesz być delikatny?... Ale nie zgadzam się z Tobą, bo jak chcesz, to potrafisz. Kochasz mnie i nie zrobisz mi większej krzywdy niż to nieuniknione. Ufam Ci i już się nie boję.- złapałam za obie jego ręce i mówiłam spokojnie i jakby ostrożnie.
-Okej, chodź tu do mnie.- przyciągnął mnie jeszcze bliżej i rzucił się na moje usta.
Siedziałam na nim okrakiem, nie zostawiając ani milimetra przerwy między naszymi ciałami. On siedział z nogami podkurczonymi pod tyłek, a ja idealnie oplatałam go udami w biodrach. Całowaliśmy się namiętnie i w pośpiechu się rozbieraliśmy, dotykając naszych rozgrzanych ciał. Nie żeby było jakoś super ciepło na dworzu, to tylko on na mnie tak działał.
Cześć, macie rozdział, nie wyrywajcie się już tak xD Ogólnie to mam dla was propozycje. Jako że to opowiadanie jest moim ostatnim tutaj, to jeśli chcecie mogę zrobić mały "bonusik", a dokładnie jednorozdziałowe opowiadanie ale o mnie. Chcę się z wami podzielić moim szczęściem, a jednocześnie opowiedzieć o największej głupocie, jaką w życiu zrobiłam... To się nadaje ogólnie na dobry fanfik, ale opisze wam to skrótowo i wgl, tylko zarys historii. Co wy na to? Tylko piszcie czy chcecie, bo może wam się wgl nie podoba ten pomysł i wcale was to nie interesuje? A póki co, do następnego, będzie gorąco :* :P