-Co Ty robisz?- zapytałam trochę przerażona jego poczynaniami i naszą bliskością.
-Pokazuję Ci prawdziwego Uckera.- odpowiedział, łapiąc mnie za ręce, które sprytnym ruchem unieruchomił nad moją głową.
Podniósł mnie lekko do góry i zaczął całować po szyi. Jego ciepły oddech i dotyk miękkich ust wywoływały u mnie dreszcze, gęsią skórkę i w ogóle takie dziwne uczucia, których wcześniej nie znałam. Każdy jego dotyk, każde najmniejsze doznanie sprawiało, że moje wnętrzności wręcz tańczyły. Za pewne były to te słynne motylki w brzuchu. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułam, byłam na niego napalona i chciałam więcej, nie myśląc o jego intencjach, ani o tym, co nastąpi później. Jedyny ruch, na jaki mogłam sobie pozwolić, to odchylenie głowy tak, by miał lepszy dostęp do mojej szyi tak czułej na jego dotyk. Wydałam z siebie cichutki jęk, poruszając biodrami. Na reakcję mojego potencjalnego kochanka (bo chyba tak należy go teraz nazwać) długo nie musiałam czekać... Puścił moje ręce i zamiast tego złapał mnie za pośladki, unosząc bardziej tak, że oplotłam się nogami wokół jego bioder, będąc ciągle przyciśnięta do ściany. Swoją drogą moje pośladki idealnie pasowały do jego dłoni, przez co swobodnie je ściskał, jak tylko mu się podobało. Po jeszcze kilku minutach dokładnego pieszczenia skóry na mojej szyi, na której chyba pojawiały się już nawet malinki, jechał ustami coraz wyżej... Podgryzał mi ucho, po czym przez policzek powoli doszedł do moich ust. W tym momencie nasze pożądliwe spojrzenia się spotkały, a ja posłałam mu czarujący uśmiech, na który zareagował tym swoim delikatnym półuśmiechem i pokręcił głową jakby z niedowierzaniem. Maksymalnie zbliżył swoje usta do moich, ale zamiast dotyku jego miękkich ust, poczułam lekki ból na dolnej wardze. Pociągnął dość mocno zębami za moją wargę, delikatnie ją przygryzając, co może nie było najmilszym uczuciem, ale na pewno strasznie podniecającym. Przymknęłam oczy i lekko otworzyłam usta, czekając na pocałunki. Jednak nie spodziewałam się tego, co mi zafundował... Oczekiwałam delikatnego, powoli rozwijającego się pocałunku, a on zaczął od razu agresywnie miażdżyć moje usta, a jego język dawał rozkosz mojemu podniebieniu. Był to mój pierwszy taki pocałunek w życiu, a z każdą chwilą podobał mi się bardziej. Nie byłam zbytnio doświadczona w tej kwestii, ale chyba dotrzymywałam mu kroku i mam nadzieję, że dla niego to było choć w połowie tak wspaniałe i przyjemne jak dla mnie. Coraz głośniej dyszałam wprost do jego ust, nie mogąc już złapać oddechu ze zmęczenia i podniecenia. Nie dość, że same pocałunki rozbrajały mnie na starcie, to jeszcze coraz mocniej czułam jego podniecenie przez spodnie. To było takie cudowne... Ta świadomość, że tak bardzo na niego działam przy samych pocałunkach i nadmiernej bliskości. Miałam ochotę wciąż na więcej i więcej, w ciągu tych kilkunastu minut zdążyłam się uzależnić, było mi tak dobrze, doprowadzał mnie do szału swoim dotykiem, pocałunkami, agresją, namiętnością... Widział, że mi się to bardzo podoba, więc coraz odważniej mnie dotykał i całował. Swobodnie przechodził z ust na szyję i z powrotem, a ja mimowolnie coraz częściej wydawałam z siebie ciche dźwięki. Robił ze mną, co chciał, a mi to ani trochę nie przeszkadzało, bo chyba chciałam tego samego. W pewnym momencie, kiedy wyginałam się na wszystkie strony pod wpływem pocałunków, które składał na mojej szyi, wydukałam półgłosem:
-Dlaczego ja Ci na to pozwalam? Albo jestem głupia, albo zakochana...- stwierdziłam z uśmiechem, a on jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przestał mnie całować i zdjął dłonie z moich pośladków, tym samym ściągając moje nogi z siebie. -Czemu przestałeś? Podobało mi się, chcę więcej.- powiedziałam, chcąc go z powrotem do siebie przyciągnąć.
-Nie możesz mnie kochać!- krzyknął, uderzając chyba z całej siły pięścią w ścianę tuż obok mojej głowy, czym strasznie mnie przeraził i aż pisnęłam.
-O co Ci chodzi? Uspokój się i na mnie nie krzycz, bo sam to zacząłeś!- także podniosłam głos, bo wkurzył mnie ten jego nagły, nieuzasadniony wybuch.
-Mam nadzieję, że powiedziałaś tak tylko dlatego, że było Ci przed chwilą dobrze, a po za fizycznością jestem Ci obojętny...- złagodniał, a w jego głosie słyszałam nutkę nadziei.
-Nie, to tylko jeden z elementów, tak naprawdę... Ja chyba już od dawna coś do Ciebie czuję, jesteś dla mnie ważny... I zależy mi na Tobie. Ale dopiero teraz wpadło mi do głowy, że może ja... Że może się w Tobie zakochałam.- wyjaśniłam drżącym głosem, ale nie wiem, czy ze strachu, czy przez pikantne wydarzenia z ostatniej chwili.
-No ja pierdolę... Ciebie nie odstrasza nawet wizja bycia moją pieprzoną zabawką, dosłownie. Co mam teraz zrobić, żebyś się odkochała?! Mam Cię naprawdę brutalnie zerżnąć, żebyś przez kolejny tydzień nie mogła wstać?! Pobić Cię? Wyzwać od najgorszych? Co mam zrobić, żebyś o mnie zapomniała?!- zadał tyle pytań na raz, żywo gestykulując, przez co miałam co chwilę wrażenie, że zaraz mnie uderzy.
-Czemu tak ostro reagujesz? Dlaczego tak bardzo nie chcesz mnie w swoim życiu?!
-Już Ci to tłumaczyłem, drugi raz nie zamierzam.- mhm, chyba już rozumiem, ale to i tak nie ma sensu.
-Myślałeś, że odstraszysz mnie od siebie, jak doprowadzisz mnie do szału swoim dotykiem i pocałunkami? Liczyłeś, że wtedy ucieknę ze strachu przed tym, że mogłoby dojść do czegoś więcej?... Rozczaruję Cię, kotku... Podobało mi się i mam ochotę na jeszcze.- wyszeptałam mu na ucho, a on delikatnie się wzdrygnął.
-Jaka Ty czasami jesteś płytka... Mi też się podobało, ale nie może się to powtórzyć, rozumiesz?
-Dlaczego? Co to takiego, przecież my nic nie...
-Bo nie zdążyliśmy, kurwa! Wyjaśnię Ci to jeden jedyny raz... Ja nie jestem zdolny do uczuć, a w Tobie jest ich zbyt wiele. Za bardzo Cię szanuję, żeby zeszmacić Cię na moją kochankę. Nigdy nie miałem dziewczyny, a jeśli coś łączy mnie z jakąś kobietą, to jest to jedynie seks, dobra zabawa. Żadnej z nich nigdy nawet nie lubiłem, była mi potrzebna tylko w łóżku, a na co dzień się kłóciliśmy, a nawet biliśmy, bo ja nie jestem dżentelmenem i jestem w stanie najebać kobiecie, jak zasłuży. Dlatego masz się trzymać ode mnie z daleka, dla własnego bezpieczeństwa!- wyjaśnił, a ja stałam i patrzyłam na niego ze smutkiem.
-Ale ja...- chciałam protestować, ale mi na to nie pozwolił, kładąc palec na moich ustach.
-Zamknij się Dul, nic już nie mów. Żadne twoje słowo tego nie zmieni, nie chcę Cię znać. Nigdy więcej się do mnie nie zbliżaj, bo możesz tego gorzko pożałować. I nie była to groźba...- jego głos stał się tak zimny, jak chyba jeszcze nigdy, a spojrzenie puste, obojętne.
-Chcę stąd iść.- powiedziałam po chwili, stojąc do niego tyłem, by nie widział moich łez.
-Nie możesz jeszcze, to zbyt niebezpieczne.- odpowiedział, zajmując się czymś innym.
-Nie zostanę tu dłużej, chcę stąd wyjść!- krzyknęłam, otworzyłam drzwi i wybiegłam.
Gnałam przed siebie, a Ucker prawie od początku biegł za mną. Nie liczyło się dla mnie nic, nie chciałam tylko być z nim. Upokorzył mnie, odrzucił i chyba złamał mi serce... Nie mogłam nadal siedzieć z nim ciągle w jednym pomieszczeniu. Biegłam pogrążona we własnych myślach, gdy nagle usłyszałam coś na tyle głośnego, że mnie totalnie ogłuszyło i zwaliło z nóg. Byłam zszokowana i zemdlałam, upadłam na ziemię, uderzając o coś głową.
-Pokazuję Ci prawdziwego Uckera.- odpowiedział, łapiąc mnie za ręce, które sprytnym ruchem unieruchomił nad moją głową.
Podniósł mnie lekko do góry i zaczął całować po szyi. Jego ciepły oddech i dotyk miękkich ust wywoływały u mnie dreszcze, gęsią skórkę i w ogóle takie dziwne uczucia, których wcześniej nie znałam. Każdy jego dotyk, każde najmniejsze doznanie sprawiało, że moje wnętrzności wręcz tańczyły. Za pewne były to te słynne motylki w brzuchu. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułam, byłam na niego napalona i chciałam więcej, nie myśląc o jego intencjach, ani o tym, co nastąpi później. Jedyny ruch, na jaki mogłam sobie pozwolić, to odchylenie głowy tak, by miał lepszy dostęp do mojej szyi tak czułej na jego dotyk. Wydałam z siebie cichutki jęk, poruszając biodrami. Na reakcję mojego potencjalnego kochanka (bo chyba tak należy go teraz nazwać) długo nie musiałam czekać... Puścił moje ręce i zamiast tego złapał mnie za pośladki, unosząc bardziej tak, że oplotłam się nogami wokół jego bioder, będąc ciągle przyciśnięta do ściany. Swoją drogą moje pośladki idealnie pasowały do jego dłoni, przez co swobodnie je ściskał, jak tylko mu się podobało. Po jeszcze kilku minutach dokładnego pieszczenia skóry na mojej szyi, na której chyba pojawiały się już nawet malinki, jechał ustami coraz wyżej... Podgryzał mi ucho, po czym przez policzek powoli doszedł do moich ust. W tym momencie nasze pożądliwe spojrzenia się spotkały, a ja posłałam mu czarujący uśmiech, na który zareagował tym swoim delikatnym półuśmiechem i pokręcił głową jakby z niedowierzaniem. Maksymalnie zbliżył swoje usta do moich, ale zamiast dotyku jego miękkich ust, poczułam lekki ból na dolnej wardze. Pociągnął dość mocno zębami za moją wargę, delikatnie ją przygryzając, co może nie było najmilszym uczuciem, ale na pewno strasznie podniecającym. Przymknęłam oczy i lekko otworzyłam usta, czekając na pocałunki. Jednak nie spodziewałam się tego, co mi zafundował... Oczekiwałam delikatnego, powoli rozwijającego się pocałunku, a on zaczął od razu agresywnie miażdżyć moje usta, a jego język dawał rozkosz mojemu podniebieniu. Był to mój pierwszy taki pocałunek w życiu, a z każdą chwilą podobał mi się bardziej. Nie byłam zbytnio doświadczona w tej kwestii, ale chyba dotrzymywałam mu kroku i mam nadzieję, że dla niego to było choć w połowie tak wspaniałe i przyjemne jak dla mnie. Coraz głośniej dyszałam wprost do jego ust, nie mogąc już złapać oddechu ze zmęczenia i podniecenia. Nie dość, że same pocałunki rozbrajały mnie na starcie, to jeszcze coraz mocniej czułam jego podniecenie przez spodnie. To było takie cudowne... Ta świadomość, że tak bardzo na niego działam przy samych pocałunkach i nadmiernej bliskości. Miałam ochotę wciąż na więcej i więcej, w ciągu tych kilkunastu minut zdążyłam się uzależnić, było mi tak dobrze, doprowadzał mnie do szału swoim dotykiem, pocałunkami, agresją, namiętnością... Widział, że mi się to bardzo podoba, więc coraz odważniej mnie dotykał i całował. Swobodnie przechodził z ust na szyję i z powrotem, a ja mimowolnie coraz częściej wydawałam z siebie ciche dźwięki. Robił ze mną, co chciał, a mi to ani trochę nie przeszkadzało, bo chyba chciałam tego samego. W pewnym momencie, kiedy wyginałam się na wszystkie strony pod wpływem pocałunków, które składał na mojej szyi, wydukałam półgłosem:
-Dlaczego ja Ci na to pozwalam? Albo jestem głupia, albo zakochana...- stwierdziłam z uśmiechem, a on jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przestał mnie całować i zdjął dłonie z moich pośladków, tym samym ściągając moje nogi z siebie. -Czemu przestałeś? Podobało mi się, chcę więcej.- powiedziałam, chcąc go z powrotem do siebie przyciągnąć.
-Nie możesz mnie kochać!- krzyknął, uderzając chyba z całej siły pięścią w ścianę tuż obok mojej głowy, czym strasznie mnie przeraził i aż pisnęłam.
-O co Ci chodzi? Uspokój się i na mnie nie krzycz, bo sam to zacząłeś!- także podniosłam głos, bo wkurzył mnie ten jego nagły, nieuzasadniony wybuch.
-Mam nadzieję, że powiedziałaś tak tylko dlatego, że było Ci przed chwilą dobrze, a po za fizycznością jestem Ci obojętny...- złagodniał, a w jego głosie słyszałam nutkę nadziei.
-Nie, to tylko jeden z elementów, tak naprawdę... Ja chyba już od dawna coś do Ciebie czuję, jesteś dla mnie ważny... I zależy mi na Tobie. Ale dopiero teraz wpadło mi do głowy, że może ja... Że może się w Tobie zakochałam.- wyjaśniłam drżącym głosem, ale nie wiem, czy ze strachu, czy przez pikantne wydarzenia z ostatniej chwili.
-No ja pierdolę... Ciebie nie odstrasza nawet wizja bycia moją pieprzoną zabawką, dosłownie. Co mam teraz zrobić, żebyś się odkochała?! Mam Cię naprawdę brutalnie zerżnąć, żebyś przez kolejny tydzień nie mogła wstać?! Pobić Cię? Wyzwać od najgorszych? Co mam zrobić, żebyś o mnie zapomniała?!- zadał tyle pytań na raz, żywo gestykulując, przez co miałam co chwilę wrażenie, że zaraz mnie uderzy.
-Czemu tak ostro reagujesz? Dlaczego tak bardzo nie chcesz mnie w swoim życiu?!
-Już Ci to tłumaczyłem, drugi raz nie zamierzam.- mhm, chyba już rozumiem, ale to i tak nie ma sensu.
-Myślałeś, że odstraszysz mnie od siebie, jak doprowadzisz mnie do szału swoim dotykiem i pocałunkami? Liczyłeś, że wtedy ucieknę ze strachu przed tym, że mogłoby dojść do czegoś więcej?... Rozczaruję Cię, kotku... Podobało mi się i mam ochotę na jeszcze.- wyszeptałam mu na ucho, a on delikatnie się wzdrygnął.
-Jaka Ty czasami jesteś płytka... Mi też się podobało, ale nie może się to powtórzyć, rozumiesz?
-Dlaczego? Co to takiego, przecież my nic nie...
-Bo nie zdążyliśmy, kurwa! Wyjaśnię Ci to jeden jedyny raz... Ja nie jestem zdolny do uczuć, a w Tobie jest ich zbyt wiele. Za bardzo Cię szanuję, żeby zeszmacić Cię na moją kochankę. Nigdy nie miałem dziewczyny, a jeśli coś łączy mnie z jakąś kobietą, to jest to jedynie seks, dobra zabawa. Żadnej z nich nigdy nawet nie lubiłem, była mi potrzebna tylko w łóżku, a na co dzień się kłóciliśmy, a nawet biliśmy, bo ja nie jestem dżentelmenem i jestem w stanie najebać kobiecie, jak zasłuży. Dlatego masz się trzymać ode mnie z daleka, dla własnego bezpieczeństwa!- wyjaśnił, a ja stałam i patrzyłam na niego ze smutkiem.
-Ale ja...- chciałam protestować, ale mi na to nie pozwolił, kładąc palec na moich ustach.
-Zamknij się Dul, nic już nie mów. Żadne twoje słowo tego nie zmieni, nie chcę Cię znać. Nigdy więcej się do mnie nie zbliżaj, bo możesz tego gorzko pożałować. I nie była to groźba...- jego głos stał się tak zimny, jak chyba jeszcze nigdy, a spojrzenie puste, obojętne.
-Chcę stąd iść.- powiedziałam po chwili, stojąc do niego tyłem, by nie widział moich łez.
-Nie możesz jeszcze, to zbyt niebezpieczne.- odpowiedział, zajmując się czymś innym.
-Nie zostanę tu dłużej, chcę stąd wyjść!- krzyknęłam, otworzyłam drzwi i wybiegłam.
Gnałam przed siebie, a Ucker prawie od początku biegł za mną. Nie liczyło się dla mnie nic, nie chciałam tylko być z nim. Upokorzył mnie, odrzucił i chyba złamał mi serce... Nie mogłam nadal siedzieć z nim ciągle w jednym pomieszczeniu. Biegłam pogrążona we własnych myślach, gdy nagle usłyszałam coś na tyle głośnego, że mnie totalnie ogłuszyło i zwaliło z nóg. Byłam zszokowana i zemdlałam, upadłam na ziemię, uderzając o coś głową.
Gdy się ocknęłam, przez moment niewiele ogarniałam, miałam totalny mętlik w głowie. Dopiero po chwili zorientowałam się, że jestem z powrotem u Uckera na jego materacu. Zobaczyłam go siedzącego obok mnie i trochę się przestraszyłam.
-Spokojnie...- powiedział, łapiąc mnie za rękę.
-Co się stało?- zapytałam słabo.
-Wybiegłaś stąd jak pojebana i strzelili tuż przy twojej głowie. Byłaś ogłuszona i oszołomiona, przewróciłaś się, uderzyłaś głową w ścianę i zemdlałaś.- odpowiedział krótko głosem zupełnie pozbawionym... Czegokolwiek, po prostu mówił.
-A dlaczego?... A dobra, już pamiętam, czemu stąd uciekałam.- powiedziałam, patrząc na niego ze smutkiem i usiadłam.
-Jak się czujesz?- o jaki opiekuńczy...
-Bywało lepiej, ale ujdzie. Zresztą i tak Cię to nie obchodzi...
-Przestań, idiotko... Jakby mnie to nie obchodziło, to za pewne obudziłabyś się gdzie indziej.
-Kiedy będę mogła wrócić do domu?- po tym co się stało, nie chciałam tu już siedzieć.
-Odprowadzę Cię jutro koło szóstej rano.
-Dlaczego o takiej godzinie?
-Bo wtedy się tu nic nie dzieje, debile idą spać. Ogólnie za dwa dni będzie tu pełny spokój, ale lepiej, żebyś już poszła.
-Mhm, jak najszybciej.- przyznałam spokojnym, cichym głosem.
-Dobrze, to pójdziemy jutro.- zgodził się i wstał.
-Spokojnie...- powiedział, łapiąc mnie za rękę.
-Co się stało?- zapytałam słabo.
-Wybiegłaś stąd jak pojebana i strzelili tuż przy twojej głowie. Byłaś ogłuszona i oszołomiona, przewróciłaś się, uderzyłaś głową w ścianę i zemdlałaś.- odpowiedział krótko głosem zupełnie pozbawionym... Czegokolwiek, po prostu mówił.
-A dlaczego?... A dobra, już pamiętam, czemu stąd uciekałam.- powiedziałam, patrząc na niego ze smutkiem i usiadłam.
-Jak się czujesz?- o jaki opiekuńczy...
-Bywało lepiej, ale ujdzie. Zresztą i tak Cię to nie obchodzi...
-Przestań, idiotko... Jakby mnie to nie obchodziło, to za pewne obudziłabyś się gdzie indziej.
-Kiedy będę mogła wrócić do domu?- po tym co się stało, nie chciałam tu już siedzieć.
-Odprowadzę Cię jutro koło szóstej rano.
-Dlaczego o takiej godzinie?
-Bo wtedy się tu nic nie dzieje, debile idą spać. Ogólnie za dwa dni będzie tu pełny spokój, ale lepiej, żebyś już poszła.
-Mhm, jak najszybciej.- przyznałam spokojnym, cichym głosem.
-Dobrze, to pójdziemy jutro.- zgodził się i wstał.
Do wieczora się już nie odzywaliśmy, nie mieliśmy takiej potrzeby. I jakoś nagle nie mieliśmy o czym gadać... Siedziałam ciągle na materacu prawie bez ruchu. W końcu włączyłam telefon i uruchomiłam tryb samolotowy, żeby nikt się do mnie nie dodzwonił, po czym wzięłam się za jakąś głupią gierkę dla zabicia czasu. W brzuchu mi burczało, byłam tak strasznie głodna i miałam wrażenie, że schudłam z pięć kilo. Grałam do późna, nie przejmując się niczym. W pewnym momencie zorientowałam się, że Ucker zasnął gdzieś na podłodze w kącie. No tak... Jakaś zasrana księżniczka siedzi na jego łóżku, a on chciał spać i nie miał gdzie. Podeszłam do niego, ukucnęłam i cicho powiedziałam:
-Zmarzniesz, chodź na materac.
-Nie, zostaw mnie.- odpowiedział zaspany.
-Chodź, nie możesz tu spać.- powtórzyłam, łapiąc go za rękę.
-Pieprz się, śpię tu!- wrzasnął, odpychając mnie.
-Ja pierdolę, jaki Ty jesteś... Ach...- zabrakło mi słów.
-No jaki?- zapytał zdenerwowany.
-Jaki? Głupi, uparty, nierozumny, przyjebany i trudny.- powiedziałam ze złością.
-Wiesz co? Przez chwilę miałem wrażenie, że opisujesz siebie, ale nie, bo Ty akurat jesteś łatwa.- powiedział chamsko, a we mnie aż się zagotowało.
-Ty pieprzona świnio!- krzyknęłam, okładając go pięściami.
-No co? Może nie jesteś łatwa?- śmiał się ze mnie, co go tak rozśmieszyło?!
-Nie! Pozwoliłam Ci na to wszystko nie dlatego, że jestem łatwa i miałam chcicę! Ja się w Tobie zakochałam, normalnie już dawno dostałbyś w ryj za to, co robiłeś bez mojego pozwolenia!- krzyknęłam, wstając już porządnie wkurwiona.
-Zamknij się i nie pierdol głupot! Tak Ci się tylko wydaje, nie możesz mnie kochać!- sam też już wstał i wymachiwał tymi łapami jak zwykle, kiedy jest zły.
-Mogę! Ale nie wyżywaj się na mnie, do cholery, bo to nie moja wina! Nie prosiłam o to uczucie.
-Zamknij się już i idź spać!- krzyknął, łapiąc mnie znów niedelikatnie za ramiona.
-Bo co? Boisz się, że zmiękniesz?...- zapytałam zadziornym, pewnym siebie głosem, zbliżając się do niego.
-Nie licz na to, królewno...- odpowiedział z głupią miną, a ja zapragnęłam to sprawdzić i się troszkę zabawić.
Zbliżałam się do niego ponętnie, a on ciągle się oddalał, nie chcąc być ze mną blisko. To wszystko było przeze mnie idealnie przemyślane, bo kierowałam go na ścianę, czyli punkt, z którego już mi nie ucieknie. Zresztą jestem mistrzynią manipulacji i kiedy już byliśmy przy ścianie, przestał się opierać i pozwolił mi na pocałunek. Teraz to ja o nim decydowałam i brałam od niego to, na co aktualnie miałam ochotę. Przycisnęłam go do ściany tak, by między nami nie było przerwy i wpiłam się w jego cudowne usta. Nie było to tak dzikie jak wcześniej, ale tym razem też namiętność nie znała granic i żadne z nas nie chciało tego kończyć. Moje usta i podniebienie były poddawane niesamowitym rozkoszom, które silnie odbijały się w moim podbrzuszu. Jego ręce oczywiście znowu spoczęły na moich pośladkach, dzięki czemu przyciągał mnie do siebie jeszcze mocniej. Postanowiłam się zemścić za wczoraj i teraz to ja pociągnęłam zębami za jego dolną wargę, przygryzając ją dość mocno, aż poczułam smak krwi. Ups... No cóż kara za nazwanie mnie łatwą. Oboje byliśmy strasznie napaleni, ale przecież nie mogę dopuścić, żeby do czegoś tu doszło. Opracowałam więc plan doskonały, a mianowicie zmanipuluję go jeszcze bardziej... Kierowałam go w stronę materaca, gdzie wylądowaliśmy i jeszcze przez chwilę oddawaliśmy się grzesznym igraszkom, dotykając się i całując. Jego ręce były już pod moją koszulką i błądziły gdzieś po brzuchu, plecach, bokach... W pewnym momencie zaczęłam schodzić ustami coraz niżej, całowałam jego szyję, doprowadzając go do szału tak, jak on mnie wcześniej. Leżałam na nim, a on ciągle trzymał ręce na moich pośladkach, najwyraźniej mając nadzieję na dużo więcej tej nocy. Ale co zrobiła genialna Dulisia? Zakończyłam wszelkie pieszczoty i po prostu położyłam głowę na jego klacie.
-Dobranoc.- powiedziałam zdyszana z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Ty głupia manipulantko...- powiedział, szczypiąc mnie w tyłek. -Wiesz, że cokolwiek zrobisz, to i tak wracasz jutro do domu i więcej się nie zobaczymy?- zapytał po chwili, obejmując mnie.
-Wiem, zamknij mordę i idź spać. Ja wcale nie chcę tu zostać ani dnia dłużej.- odpowiedziałam, automatycznie będąc na wygranej pozycji.
-Nie znoszę Cię, wariatko.- westchnął i przełożył ręce z mojego tyłka na talię.
-Ja Ciebie też, dobranoc.- haha to brzmiało jak słodkie wyznanie zakochanych przed snem.
-Dobranoc.- odpowiedział, a już po chwili oboje spaliśmy zmęczeni.
No i jest! Boski rozdział boskiej Pelasi :D Mam nadzieję, że się podoba :) Kto czekał na taki moment między nimi? Czy tylko mnie tak bardzo wkurza to, co widzę za oknem? A może to tylko u mnie pada cały dzień?... Co prawda i tak pracuję non stop, ale wkurza mnie, że jest tak zimno w lipcu :/ Jejuu jutro wolne, pierwsze od ponad tygodnia, masakra... No dobra, do następnego moje skarby :*
Pisać komentarze, pisać i jeszcze raz pisać!