czwartek, 11 maja 2017

6. "Mam do Ciebie słabość"

Odkąd w szkole pojawił się ten cały Bruno, moi rodzice są ciągle dziwnie poddenerwowani. Tata prawie codziennie bywa w szkole pod jakimiś głupimi pretekstami i dał Uckerowi wolne w następny weekend, chociaż wcześniej mówił, że będzie mu bardzo potrzebny. Kiedy ich pytam o tego człowieka, zmieniają temat, a rzekomo Christopher ma po prostu wolne. Jednak coś mi tu nie pasowało i chciałam to jak najszybciej odkryć. Nie żebym chciała, by był u nas w domu, chodzi tylko o sam fakt, ciekawość. Któregoś dnia na przerwie zobaczyłam Christophera siedzącego na murku przed szkołą z papierosem w dłoni. Usiadłam koło niego, mówiąc:
-Nie pal tyle, to niezdrowe i będziesz brzydki.
-Wal się, idiotko.- odpowiedział bardzo nieuprzejmie, a przecież ostatnio było okej.
-Ej, co ja takiego zrobiłam?- zapytałam zdziwiona.
-Nic, po prostu zostaw mnie w spokoju. Mam dość ludzi, a Ciebie szczególnie.- zgasił papierosa, wstał i chciał odejść, ale złapałam go za rękę.
-Co się stało? Ej, Ty płakałeś?- zapytałam, patrząc mu w oczy, które zdawały się być mokre od łez.
-Gadałem z tym Brunem. Jest moim ojcem i osobą, która z ukrycia się mną opiekuje od jakiegoś czasu. Był w więzieniu, dopiero wyszedł. Poznałem też moją matkę, jest nią Renata.
-Nasza pani od matmy?! Nie wierzę, to na pewno jakiś żart. Weź przestań, nie słuchaj tego w ogóle i się nie przejmuj.
-Zresztą po co ja Ci to mówię? I tak Cię to nie obchodzi, zapomnij.- znowu chciał odejść, ale go zatrzymałam.
-Przestań, i tak pewnie nie masz komu tego powiedzieć. Wierzysz w to? Jak to się stało, że do tej pory nie znałeś rodziców?- dopytywałam zaciekawiona, szczerze mu współczułam.
-I to jest właśnie najgorsze... Gadałem też z Renatą. Bruno był złym człowiekiem, a ja jestem ich błędem z przeszłości. Powiedziała mi tylko, że odgrywali rolę czarnych charakterów i jak intrygi im nie wychodziły, to szli się zabawić we dwoje. Oboje mnie nie chcieli, ale ponoć matka później mnie pokochała. Jednak on kazał jej mnie porzucić, żeby pozbyć się problemu. Mówiła, że w wyniku jakiegoś incydentu niektórzy myśleli, że Bruno nie żyje, a ona w tym czasie zamknęła go w pierdlu za wiele rzeczy, żeby się od niego uwolnić. Tuż przed tym właśnie zrobił się tak nieznośny i wybuchowy, że musiała się mnie pozbyć. Porzucając mnie, przyczepiła mi karteczkę z samym nazwiskiem, a imię wybrali mi w sierocińcu, gdzie spędziłem pierwsze lata życia. Później stamtąd uciekłem, matka nigdy mnie nie znalazła, a ojciec niedawno i dlatego nasłał na mnie opiekę i przysłał tu do szkoły. Niby się mną w ten sposób opiekuje, bo inaczej nie mógł.- opowiedział mi wszystko, ale wydawało mi się to totalną bzdurą, abstrakcją.
-Wierzysz w to wszystko? Sorry, ale to brzmi trochę jak z telenoweli.- stwierdziłam nieśmiało, żeby się przypadkiem nie wkurzył.
-Wiem, to idiotyczne, ale coś mi nakazuje im wierzyć. Po Renacie wyraźnie było widać przejęcie, bo przecież ona nigdy nie pokazuje jakichkolwiek uczuć, a już tym bardziej tak głębokich.- widać było, jak bardzo ma mętlik w głowie i nie wie, co o tym myśleć, a w oczach serio miał łzy.
-Spróbuję wyciągnąć coś od rodziców, bo przecież ich znali. A teraz chodź tu na chwilkę.- pociągnęłam go za rękę kawałek dalej za drzewo, żeby nie było nas widać z boiska. -Uspokój się, jestem przy Tobie.- powiedziałam delikatnym głosem i przytuliłam go czule z całej siły, a on niepewnie mnie objął.
-Dziękuję.- szepnął po chwili i staliśmy tak jeszcze dobre pięć minut, a on oddychał tak niespokojnie i ciągał nosem, jakby rzeczywiście płakał jak mały chłopczyk. -A teraz mykaj na lekcję, bo już był dzwonek.- powiedział z wymuszonym uśmiechem, odrywając się ode mnie powoli.
-A Ty?
-Zaraz przyjdę, przecież nie możemy iść razem, bo nas ktoś zobaczy.- zaśmiał się, ewidentnie się ze mnie nabijając, bo sama przed chwilą schowałam się z nim przed ludźmi, żeby go przytulić.
-Okej, to lecę.- posłałam mu słodki uśmiech i pobiegłam do klasy.

Na szczęście mieliśmy teraz geografię, a pani jest bardzo fajna i wyrozumiała, więc jakoś przetrawiła moje spóźnienie. Po drodze napisałam SMS-a do mamy z zapytaniem, czy Bruno i Renata mieli kiedyś dziecko. Odpisała, że z tego co wie, to była z nim w ciąży, ale nie wie, co się z tym dzieckiem stało. Podziękowałam, bo to w zupełności mi wystarczy, a w domu oczywiście będę musiała im tłumaczyć, czemu się tym interesuję. Jak tylko dostałam odpowiedź, wzięłam kartkę, na której napisałam "prawda na 99%" i podałam do Christophera, który przyszedł zaraz za mną. Kiedy to przeczytał, spojrzał na mnie smutnym, przerażonym i bezbronnym wzrokiem, po czym nerwowo zgniótł kartkę w dłoni. Było mi go szkoda, bo nie dość, że jest całe życie sam, to jeszcze po takim czasie dowiaduje się, że jednak ma rodziców, którzy go nie chcieli, ojciec siedział w pierdlu, a matka uczy go matmy. To straszne, nie wyobrażam sobie czegoś takiego doświadczyć. Okej, na początku go nie lubiłam, ale okazał się w porządku, a ja zrozumiałam pewne rzeczy i spojrzałam na niego trochę inaczej. Jest dziwny, wybuchowy i agresywny, ale życie go do tego zmusiło i tak naprawdę wydaje się być dobrym człowiekiem, po prostu samotnym.

Ze szkoły jak zwykle odebrał mnie tata i od początku wypytywał, dlaczego pytałam mamę o Bruna. Zapewniłam, że nic się nie stało i powiedziałam, że pogadamy w domu, bo nie będę się dwa razy powtarzać. Jak tylko weszliśmy do domu, zaczęła się rozmowa. Opowiedziałam im historię Christophera, którą przedstawiła mu Renata i po części Bruno. Rodzice oboje mieli dziwny wyraz twarzy i chyba nie do końca w to wierzyli. Po chwili tata zabrał głos:
-Nie wiem, czy ten chłopak rzeczywiście ich nie znał, ale wiem tylko, że musimy na niego uważać. Jest synem naszych wrogów, więc musimy być czujni, bo to może być podstęp.
-Nie, on naprawdę był tym wstrząśnięty i nie znał go wcześniej, a Renatę tylko jako nauczycielkę.
-Kochanie, jesteś jeszcze młoda i mało wiesz o ludziach...- powiedziała mama, zakładając luźny kosmyk moich włosów za ucho z typową matczyną czułością.
-Tak, jestem młoda, ale przecież nie głupia... Nie dałabym się tak oszukać, widziałam jego przerażenie i bezsilność. Był załamany, smutny... Szkoda mi go i ja mu wierzę.- stwierdziłam z wyraźną pewnością siebie.
-A ja niezbyt, to wszystko wydaje mi się podejrzane.- tata dalej stawał przy swoim i był pełen podejrzeń.
-Trudno, ja mu wierzę i to mi wystarczy. A teraz wybaczcie, bo jestem głodna.- poszłam do jadalni, gdzie czekał na mnie obiadek. -Tylko nie wyrzucajcie go z pracy, on jej bardzo potrzebuje.- poprosiłam.
-Okej, na razie zostanie. Przy okazji może czegoś się dowiem. A Ty uważaj na siebie, skarbie.- zakończył tata i poszedł do swojego gabinetu.

Kilka razy próbowałam dowiedzieć się, co łączyło moich rodziców z Brunem i Renatą, ale nie uzyskałam odpowiedzi. Za każdym razem mnie zbywali i dalej niczego nie wiedziałam. Twierdzili, że dla mojego dobra lepiej, żebym nie znała prawdy o naszych wrogach. W weekend Christopher był u nas, bo tata jednak anulował jego wolne. Rozmawiałam z nim i mówił, że był u swojego ojca i gadali o przeszłości i w ogóle. I stwierdził on, że mój tata jest winny temu, że Ucker został sierotą. Niewiele mu jednak powiedział, twierdząc, że nie chce go buntować przeciwko rodzinie koleżanki.
-Wiesz co?- zaczęłam, kiedy opowiedział mi o tej rozmowie. -Nie wydaje mi się, aby mój tata zrobił coś złego, co odbiło się na Tobie. Być może to subiektywna opinia, ale on nie mógłby nikogo skrzywdzić, znam go bardzo dobrze.- stwierdziłam.
-Nie wiem, co o tym myśleć. Nie znam Bruna, ale on też nie wydaje się być złym człowiekiem i mówił do mnie z taką samą czułością jak Renata. Któreś z nich kłamie... Bruno powiedział, że nie miałem rodziców, bo nie mógł się mną zająć najpierw przez twojego ojca, a potem przez moją matkę, bo wsadziła go do więzienia za głupoty. A to ponoć ona mnie nie chciała i porzuciła... Ja już nic nie rozumiem, nie wiem, co jest prawdą.
-Też nie wiem, ale wiem tylko, że żyjemy po środku wielkiego konfliktu, a moi rodzice nienawidzą twoich. Ale wiesz co? Porozmawiaj z moim tatą, on na pewno powie Ci prawdę. Zapytaj o całą tą kłótnie, może Tobie prędzej coś powie. Ale uważaj, bo on trochę przestał Ci ufać przez to, że jesteś synem jego wrogów. Po prostu rozmawiaj z nim spokojnie i uprzejmie, a będzie okej.
-No dobra, spróbuję z nim porozmawiać. Jest w gabinecie?
-Raczej tak. Biegnij, a później przyjdź do mojego pokoju i mi opowiedz.
-Okej, dzięki.- cmoknął mnie szybko w policzek i prawie pobiegł na rozmowę z moim tatą.
Dotknęłam opuszkami palców policzka, na którym przed chwilą czułam jego usta i mimowolnie delikatnie się uśmiechnęłam. Nic nie poradzę, że z natury jestem romantyczką, a to było nawet słodkie. Poszłam na górę do swojego pokoju i usiadłam przed laptopem, czekając na Uckera.
Nagle na dole usłyszałam jakieś krzyki, wrzaski i piski mojej mamy. Szybko zbiegłam na dół i się przeraziłam. Zobaczyłam Christophera, który bił się z moim ojcem, a właściwie bił mojego ojca. Napieprzał go pięściami i kopał. Wpadł w szał, dużo gorzej niż wtedy, kiedy zdenerwował się na Christiana. Moja mama kręciła się wkoło nich i błagała, żeby przestał. Dokoła było pełno krwi, a z ust Uckera wciąż leciały ciężkie do zrozumienia obelgi i pretensje. Zaczęłam tak samo jak mama błagać, żeby przestał, bo bałam się o tatę. Podbiegłam do nich, a mama nie zdążyła mnie zatrzymać. Podeszłam do Christophera od tyłu i próbowałam go odciągnąć. Odepchnął mnie mocno i poleciałam na ścianę. Jednak nie zrezygnowałam i podeszłam znowu. Objęłam go z całej siły od tyłu i zapłakanym głosem powiedziałam niezbyt głośno:
-Przestań, proszę.- chciał mnie odepchnąć, ale nie miał jak.
-Odejdź, bo Ci zrobię krzywdę.- powiedział, ale ja nie posłuchałam.
-Uspokój się, nie jesteś taki. Nie jesteś złym człowiekiem, zdenerwowałeś się mocno, ale to nie ma sensu. To Ci nic nie da, przestań.- mówiłam cicho i spokojnie, choć w tej sytuacji to było bardzo trudne.
-Dulce, puść mnie!- krzyknął wkurwiony, ale ja nie odpuściłam.
-Zostaw mojego tatę i wyjdź stąd, proszę.- powiedziałam lekko podniesionym głosem, sprytnie wślizgując się między nich, żeby mu już nic nie zrobił i patrzyłam w Uckera oczy pełne obłędu.
-Ciesz się, że mam do Ciebie słabość, która póki co wygrywa z nienawiścią. Jesteście winni temu, że mam beznadziejne, samotne życie! Nienawidzę Was i najchętniej, bym go zajebał!- krzyczał, kiedy puścił już mojego tatę, ale ja dalej byłam blisko niego, bojąc się, że do niego znów podejdzie.
-Przestań, nie krzycz i wyjdź! Nie masz prawa tak do nas mówić, bo nic Ci nie zrobiliśmy, zwłaszcza ja. Chciałam Ci pomóc, kretynie, a Ty pobiłeś mi ojca! Idź stąd, nie chcę Cię znać!- ja już też zaczęłam krzyczeć, kierując go do drzwi.
-Ty jesteś w porządku. Przepraszam Cię, ale zasłużył sobie. Radzę Ci się jak najszybciej wynieść z domu, bo żyjesz w fikcji.- powiedział, gdy byliśmy już przy drzwiach, po czym wyszedł.



No dobra macie już ten rozdział :) Słabiutko z komentarzami i zresztą ja też ostatnio jakoś nie mam zapału na bloga, bo sama czuję się jak w jakimś cholernym fanfiku haha xD Skomplikowana sprawa, nawet bardzo ;) To do następnego :* Mam nadzieję, że jakoś ruszę w końcu z pisaniem, bo idzie naprawdę słabo... :/
Ale wiecie co? Niedługo wakacje ❤ Kto się cieszy jak ja i nie może uwierzyć, że tak szybko czas leci? :D

10 komentarzy:

  1. Ja też ostatnio nie mam ochoty na nic-to chyba przez tą długo wyczekiwaną wiosnę.Rozdział jak zawsze świetny ,czekam na kolejny:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział mega 💙💙💜💜

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieje, ze niedługo dodasz kolejny rozdział bo bardzo jestem ciekawa co dalej :) świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny ,czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ooo w końcu wyznał że ma do niej słabość <3 nie mogę się doczekać kiedy będą już razem :D czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekam na dalszy rozwój wydarzeń między nimi:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy kolejny? :)

    OdpowiedzUsuń
  9. kochana jak zwykle każesz czekać na rozdział a my przeżywamy katusze. dodaj w końcu coś

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy pojawi się coś nowego?:)

    OdpowiedzUsuń