Po tym jak mój tata został pobity przez Christophera, trafił do szpitala. Miał wstrząs mózgu oraz wiele siniaków i ran. Na szczęście jednak to nic poważnego i szybko wyszedł do domu. Mama oczywiście była w strasznej panice. Zresztą ja też, ale nieco mniej, bo ona ogólnie bała się Uckera, a ja nie. Czuję, że on nie jest złym człowiekiem, a jedynie nie potrafił powstrzymać silnych emocji, bo niestety jest wybuchowy i ma stanowczo za dużo siły. Zresztą dla mnie mimo wszystko był dość łagodny i uległ, więc serce ma na pewno. Tylko co takiego usłyszał od taty, że tak zareagował? Mniej więcej po tygodniu jak emocje trochę opadły, postanowiłam zażądać od rodziców wyjaśnień. Usiadłam między nimi w salonie na kanapie i zapytałam prosto z mostu:
-Co Wy macie wspólnego z rodzicami Christophera? Co mu powiedziałeś i czy to prawda, że to przez Ciebie on nie miał nikogo?
-No dobrze... Sprawy się tak potoczyły, że nie mamy wyjścia i musimy Ci to powiedzieć.- stwierdził tata z ciężkim westchnieniem.
-Jesteś już na tyle dojrzała, by to wszystko zrozumieć...- dodała mama, spoglądając nerwowo na tatę.
-No dobra, mówcie.- pospieszałam ich z ciekawości.
-A więc jak wiesz, mama i ja poznaliśmy się w liceum. Tą historię ogólnie znasz... Na początku się nie lubiliśmy, bo byliśmy z dwóch różnych światów. Ja byłem bogatym dupkiem, a Alma biedną dziewczyną, która nie potrafiła się nawet porządnie ubrać. Założyłem się z Brunem, który był moim przyjacielem, oczywiście mojego pokroju, że poderwę największą ofiarę szkoły, czyli właśnie twoją mamę. Bardzo ją polubiłem, ona się zakochała i jakoś tak się zaczęło. To mniej więcej znasz, nie wiesz tylko o roli osób trzecich w tej historii. No więc Bruno kiedyś przypadkiem zobaczył Almę w bieliźnie i ujrzał jej piękno. Zawsze ją wyzywał, obrażał, a jak tylko zobaczył jej piękne ciało, które zawsze ukrywała pod szmatami, to nagle się zauroczył, zakochał. Wydał mnie, że się o nią założyłem i zrobił ze mnie tego złego, wiedząc, że zaczynam coś czuć do Almy. Tak zakończyła się nasza przyjaźń, ale także pierwszy etap naszej miłości. Alma ze złamanym sercem uciekła ze stolicy. Nie zdążyłem jej nawet przeprosić i przez długi czas za nią tęskniłem i żałowałem, że tak się stało. Jednak uznałem to za szczeniackie zauroczenie i żyłem dalej. Po skończeniu szkoły założyłem swoją firmę, a właściwie spółkę wraz z właśnie Renatą.
-A co w tym czasie działo się z mamą i tym całym Brunem?- dopytałam o szczegóły.
-Mieszkałam w Monterrey u dalekiej rodziny.- odpowiedziała krótko mama.
-A Bruno stracił wszystko, bo jego rodzina zbankrutowała. Już nie był wielkim panem, za którym uganiały się wszystkie laski, jak za czasów szkoły. Ale jego tak jak mamy nie widziałem około pięć lat. Wracając: miałem firmę z Renatą. Był to dom mody, który teraz prowadzi mama, ale te interesy są dość skomplikowane, więc to pomińmy. Od trzech lat byłem w związku z Renatą. Nie była to szalona miłość, ale było całkiem okej. Wszystko diametralnie się zmieniło, kiedy ponownie spotkałem Almę. Przypadkiem trafiła do mojej firmy i akurat tutaj szukała pracy. Była moją sekretarką, prawą ręką, chociaż wtedy mogła już zostać nawet modelką. Przez te lata bardzo wyładniała, zaczęła o siebie dbać, nabrała odwagi i w ogóle. Jak tylko zobaczyłem ją wtedy w moim gabinecie, zakochałem się na nowo i to już nie ma żarty. Spędzaliśmy razem bardzo dużo czasu służbowo i nie tylko. Świetnie się razem bawiliśmy jak za czasów szkoły. Coraz trudniej mi było trzymać ją od siebie z daleka, ale coraz bardziej rozumiałem, że nie kocham Renaty i nie chcę z nią być. Ona była we mnie szalenie zakochana, planowała ślub i w ogóle. Jednak takim przełomem był nasz pierwszy raz, po którym najpierw postanowiliśmy trzymać się od siebie z daleka, bo tak nie może być i tak dalej. Z biegiem czasu było coraz gorzej i w końcu odważyłem się skończyć z Renatą, by być szczęśliwy z Almą. W międzyczasie po raz pierwszy od pięciu lat spotkaliśmy Bruna. I tak to się jakoś potoczyło, że Renata i Bruno spiskowali przeciwko nam, by móc być ze swoją "drugą połówką". Wymyślili więc, żeby wrobić mnie w dziecko. W sumie to wyszło niechcący, bo Renata rzeczywiście była w ciąży, ale z Brunem, bo pieprzyli się po kątach. Przez jakiś czas w to wierzyłem, zajmowałem się nią i w ogóle. Później okazało się, że mama nosiła pod sercem nasze dziecko, czyli Ciebie. Po jakimś czasie wydało się, że to było oszustwo i Renata chciała mnie wrobić, wtedy była jeszcze w ciąży. Kiedy odkryłem ich kłamstwo, na jakiś czas zniknęli. To znaczy knuli gdzieś tam na boku i słyszałem, że urodziło im się dziecko.
-A był nim Christopher?- dopytałam, cały czas słuchając uważnie.
-Tak, ale aż do teraz nie wiedziałem, co się z nim stało. Teraz posłuchaj uważnie, bo z tego co widzę, to każdy opowiada inną wersję... Bruno i Renata nie raz próbowali nam szkodzić na różne sposoby. Jednak raz posunęli się za daleko. Miałaś wtedy roczek, a my byliśmy już po ślubie... Zdesperowany Bruno porwał Ciebie, a potem Almę. Prawdopodobnie Renata już wtedy miała to gdzieś i mu w tym zbytnio nie pomagała.
-Na tym porwaniu po raz ostatni widziałam ich dziecko. Biedny, śliczny chłopiec stał w kącie i patrzył z przerażeniem na to wszystko. Był od Ciebie trochę starszy. Przebywał tam tylko jakiś czas, później zniknął. Siedziałyśmy dwa dni w jakiejś szopie z Brunem. Nie wiedziałam, co robić. Byłaś głodna i zmarznięta, a on litował się nad Tobą, szantażując mnie. Dawał Ci jeść i włączał elektryczny piecyk tylko jeśli się z nim... No wiesz.- wtrąciła mama, opowiadając sceny, przy których akurat taty nie było.
-Nienawidzę tego kawałka naszego życia...- powiedział tata z obrzydzeniem i złością. -Ale przejdźmy do sedna... Po dwóch dniach Was odnalazłem. Kiedy mnie tam zobaczył, groził, że Cię zabije, jeśli cokolwiek zrobię. Wydaje mi się, że on był wtedy chory umysłowo, bo jego zachowanie nie było normalne, miał obsesję na punkcie twojej mamy. Na szczęście ja też miałem przy sobie pistolet i to ja jego zabiłem, ratując w ten sposób córkę i żonę.
-Jak to zabiłeś? Niemożliwe, przecież on żyje...
-Przez prawie dwadzieścia lat wierzyłem, że go zabiłem. Był w ciężkim stanie, ale żył. Wiedziała o tym tylko Renata, która zataiła to przed nami. Tak naprawdę nie wiemy, czy pozbyli się dziecka, kiedy byłyście porwane, czy później po jego rzekomej śmierci, kiedy opiekowała się nim w domu. Tego nie wiemy, ale w tamtym tygodniu gadałem z Renatą. Wyznała, że miała już tak bardzo dość Bruna, że wpakowała go za kratki, zbierając różne dowody i świadków. Nie powiedziała mi tylko jasno, dlaczego nie poinformowała mnie, że ten szmaciarz żyje.
-I to powiedziałeś Christopherowi? Przecież nie ma w tym twojej winy, jeśli chodzi o jego życie... To przecież bez sensu.
-On po prostu nie wysłuchał mnie do końca i nie starał się zrozumieć. Po swojemu połączył wątki, biorąc pod uwagę bzdury, które usłyszał od rodziców, zwłaszcza od Bruna, bo Renata mniej kłamie. Z tego co wiem, to dała sobie z tym spokój i ma nas gdzieś. Ale twierdzi, że chce mieć kontakt z synem, bo jej na nim zależy. Nie wnikam w to, bo to w sumie już nie mój interes.
-Czyli dostałeś od niego po mordzie jak tylko powiedziałeś, że rzekomo zabiłeś jego ojca? A on sobie to przekręcił i uznał, że to przez Ciebie Bruno nie był zdolny go wychowywać i musieli go porzucić?...
-Tak, dokładnie. A według Renaty, Bruno na niej też się mści i buntuje syna przeciwko niej. Prawdopodobnie powiedział mu, że po tym tragicznym postrzale był w śpiączce, a potem był słaby i nie mógł się nim zajmować, a Renata go nie chciała i porzuciła. Niby nie chciała, żeby znalazł dziecko i dlatego wsadziła go do więzienia. Wspólnie z Renatą stwierdziliśmy, że takiej wersji, zmyślonej przez Bruna, trzyma się Christopher.
-A jej wierzysz? Może ona też dalej z nim współpracuje? Przecież to jędza...
-Tak, dla Ciebie jest jędzą... Ale nie raz mi się tłumaczyła, że w ten sposób próbuje odreagować i czuje jakby mściła się na Almie, bo jesteś do niej tak podobna i robi to mimowolnie. Choćby nie chciała, to musi Ci utrudniać życie, bo ma taką potrzebę. Gdyby z nim współpracowała, to nie zamknęłaby go w pierdlu, dlatego trochę jej ufam.
-A w ogóle myślisz, że Bruno nadal będzie chciał nas skrzywdzić?
-Nie wiem, dlatego musimy być bardzo ostrożni. Trzymaj się z daleka od Christophera i mów mi o wszystkim.
-Podasz go na policję za pobicie?- nie ukrywam, że bardzo bym tego nie chciała...
-Nie, bo jestem w stanie go zrozumieć i wierzę, że to było jednorazowe, bo się po prostu bardzo zdenerwował, a sama mówiłaś, że on jest wybuchowy.
-Tak, on taki po prostu jest przez to czego doświadcza przez całe życie. Nie jest groźny, sam z siebie na pewno niczego nie zrobi.- zapewniłam, ale właściwie skąd ja to wiedziałam?...
-Oby, ale i tak masz zakaz zbliżania się do tego chłopaka i rozmawiania z nim.
-Spokojnie, on mi nic nie zrobi. Sam powiedział, że ma do mnie słabość, dla mnie jest naprawdę dobry. Mimo wszystko mu ufam.
-Dulce, nie możesz tak ślepo ufać ludziom, tym bardziej takim jak on!
-Pozwólcie mi choć raz decydować o sobie! Nie jestem małym dzieckiem, zrozumcie to w końcu! Nie bójcie się o mnie, ja sobie naprawdę poradzę. Jak coś by się działo, to na pewno Wam powiem.- starałam się załagodzić sytuację i zyskać trochę swobody.
-No dobrze kochanie.- powiedział tata i oboje mnie przytulili.
-Tak często zapominamy, że jesteś już prawie dorosła.- stwierdziła mama, śmiejąc się.
-Co Wy macie wspólnego z rodzicami Christophera? Co mu powiedziałeś i czy to prawda, że to przez Ciebie on nie miał nikogo?
-No dobrze... Sprawy się tak potoczyły, że nie mamy wyjścia i musimy Ci to powiedzieć.- stwierdził tata z ciężkim westchnieniem.
-Jesteś już na tyle dojrzała, by to wszystko zrozumieć...- dodała mama, spoglądając nerwowo na tatę.
-No dobra, mówcie.- pospieszałam ich z ciekawości.
-A więc jak wiesz, mama i ja poznaliśmy się w liceum. Tą historię ogólnie znasz... Na początku się nie lubiliśmy, bo byliśmy z dwóch różnych światów. Ja byłem bogatym dupkiem, a Alma biedną dziewczyną, która nie potrafiła się nawet porządnie ubrać. Założyłem się z Brunem, który był moim przyjacielem, oczywiście mojego pokroju, że poderwę największą ofiarę szkoły, czyli właśnie twoją mamę. Bardzo ją polubiłem, ona się zakochała i jakoś tak się zaczęło. To mniej więcej znasz, nie wiesz tylko o roli osób trzecich w tej historii. No więc Bruno kiedyś przypadkiem zobaczył Almę w bieliźnie i ujrzał jej piękno. Zawsze ją wyzywał, obrażał, a jak tylko zobaczył jej piękne ciało, które zawsze ukrywała pod szmatami, to nagle się zauroczył, zakochał. Wydał mnie, że się o nią założyłem i zrobił ze mnie tego złego, wiedząc, że zaczynam coś czuć do Almy. Tak zakończyła się nasza przyjaźń, ale także pierwszy etap naszej miłości. Alma ze złamanym sercem uciekła ze stolicy. Nie zdążyłem jej nawet przeprosić i przez długi czas za nią tęskniłem i żałowałem, że tak się stało. Jednak uznałem to za szczeniackie zauroczenie i żyłem dalej. Po skończeniu szkoły założyłem swoją firmę, a właściwie spółkę wraz z właśnie Renatą.
-A co w tym czasie działo się z mamą i tym całym Brunem?- dopytałam o szczegóły.
-Mieszkałam w Monterrey u dalekiej rodziny.- odpowiedziała krótko mama.
-A Bruno stracił wszystko, bo jego rodzina zbankrutowała. Już nie był wielkim panem, za którym uganiały się wszystkie laski, jak za czasów szkoły. Ale jego tak jak mamy nie widziałem około pięć lat. Wracając: miałem firmę z Renatą. Był to dom mody, który teraz prowadzi mama, ale te interesy są dość skomplikowane, więc to pomińmy. Od trzech lat byłem w związku z Renatą. Nie była to szalona miłość, ale było całkiem okej. Wszystko diametralnie się zmieniło, kiedy ponownie spotkałem Almę. Przypadkiem trafiła do mojej firmy i akurat tutaj szukała pracy. Była moją sekretarką, prawą ręką, chociaż wtedy mogła już zostać nawet modelką. Przez te lata bardzo wyładniała, zaczęła o siebie dbać, nabrała odwagi i w ogóle. Jak tylko zobaczyłem ją wtedy w moim gabinecie, zakochałem się na nowo i to już nie ma żarty. Spędzaliśmy razem bardzo dużo czasu służbowo i nie tylko. Świetnie się razem bawiliśmy jak za czasów szkoły. Coraz trudniej mi było trzymać ją od siebie z daleka, ale coraz bardziej rozumiałem, że nie kocham Renaty i nie chcę z nią być. Ona była we mnie szalenie zakochana, planowała ślub i w ogóle. Jednak takim przełomem był nasz pierwszy raz, po którym najpierw postanowiliśmy trzymać się od siebie z daleka, bo tak nie może być i tak dalej. Z biegiem czasu było coraz gorzej i w końcu odważyłem się skończyć z Renatą, by być szczęśliwy z Almą. W międzyczasie po raz pierwszy od pięciu lat spotkaliśmy Bruna. I tak to się jakoś potoczyło, że Renata i Bruno spiskowali przeciwko nam, by móc być ze swoją "drugą połówką". Wymyślili więc, żeby wrobić mnie w dziecko. W sumie to wyszło niechcący, bo Renata rzeczywiście była w ciąży, ale z Brunem, bo pieprzyli się po kątach. Przez jakiś czas w to wierzyłem, zajmowałem się nią i w ogóle. Później okazało się, że mama nosiła pod sercem nasze dziecko, czyli Ciebie. Po jakimś czasie wydało się, że to było oszustwo i Renata chciała mnie wrobić, wtedy była jeszcze w ciąży. Kiedy odkryłem ich kłamstwo, na jakiś czas zniknęli. To znaczy knuli gdzieś tam na boku i słyszałem, że urodziło im się dziecko.
-A był nim Christopher?- dopytałam, cały czas słuchając uważnie.
-Tak, ale aż do teraz nie wiedziałem, co się z nim stało. Teraz posłuchaj uważnie, bo z tego co widzę, to każdy opowiada inną wersję... Bruno i Renata nie raz próbowali nam szkodzić na różne sposoby. Jednak raz posunęli się za daleko. Miałaś wtedy roczek, a my byliśmy już po ślubie... Zdesperowany Bruno porwał Ciebie, a potem Almę. Prawdopodobnie Renata już wtedy miała to gdzieś i mu w tym zbytnio nie pomagała.
-Na tym porwaniu po raz ostatni widziałam ich dziecko. Biedny, śliczny chłopiec stał w kącie i patrzył z przerażeniem na to wszystko. Był od Ciebie trochę starszy. Przebywał tam tylko jakiś czas, później zniknął. Siedziałyśmy dwa dni w jakiejś szopie z Brunem. Nie wiedziałam, co robić. Byłaś głodna i zmarznięta, a on litował się nad Tobą, szantażując mnie. Dawał Ci jeść i włączał elektryczny piecyk tylko jeśli się z nim... No wiesz.- wtrąciła mama, opowiadając sceny, przy których akurat taty nie było.
-Nienawidzę tego kawałka naszego życia...- powiedział tata z obrzydzeniem i złością. -Ale przejdźmy do sedna... Po dwóch dniach Was odnalazłem. Kiedy mnie tam zobaczył, groził, że Cię zabije, jeśli cokolwiek zrobię. Wydaje mi się, że on był wtedy chory umysłowo, bo jego zachowanie nie było normalne, miał obsesję na punkcie twojej mamy. Na szczęście ja też miałem przy sobie pistolet i to ja jego zabiłem, ratując w ten sposób córkę i żonę.
-Jak to zabiłeś? Niemożliwe, przecież on żyje...
-Przez prawie dwadzieścia lat wierzyłem, że go zabiłem. Był w ciężkim stanie, ale żył. Wiedziała o tym tylko Renata, która zataiła to przed nami. Tak naprawdę nie wiemy, czy pozbyli się dziecka, kiedy byłyście porwane, czy później po jego rzekomej śmierci, kiedy opiekowała się nim w domu. Tego nie wiemy, ale w tamtym tygodniu gadałem z Renatą. Wyznała, że miała już tak bardzo dość Bruna, że wpakowała go za kratki, zbierając różne dowody i świadków. Nie powiedziała mi tylko jasno, dlaczego nie poinformowała mnie, że ten szmaciarz żyje.
-I to powiedziałeś Christopherowi? Przecież nie ma w tym twojej winy, jeśli chodzi o jego życie... To przecież bez sensu.
-On po prostu nie wysłuchał mnie do końca i nie starał się zrozumieć. Po swojemu połączył wątki, biorąc pod uwagę bzdury, które usłyszał od rodziców, zwłaszcza od Bruna, bo Renata mniej kłamie. Z tego co wiem, to dała sobie z tym spokój i ma nas gdzieś. Ale twierdzi, że chce mieć kontakt z synem, bo jej na nim zależy. Nie wnikam w to, bo to w sumie już nie mój interes.
-Czyli dostałeś od niego po mordzie jak tylko powiedziałeś, że rzekomo zabiłeś jego ojca? A on sobie to przekręcił i uznał, że to przez Ciebie Bruno nie był zdolny go wychowywać i musieli go porzucić?...
-Tak, dokładnie. A według Renaty, Bruno na niej też się mści i buntuje syna przeciwko niej. Prawdopodobnie powiedział mu, że po tym tragicznym postrzale był w śpiączce, a potem był słaby i nie mógł się nim zajmować, a Renata go nie chciała i porzuciła. Niby nie chciała, żeby znalazł dziecko i dlatego wsadziła go do więzienia. Wspólnie z Renatą stwierdziliśmy, że takiej wersji, zmyślonej przez Bruna, trzyma się Christopher.
-A jej wierzysz? Może ona też dalej z nim współpracuje? Przecież to jędza...
-Tak, dla Ciebie jest jędzą... Ale nie raz mi się tłumaczyła, że w ten sposób próbuje odreagować i czuje jakby mściła się na Almie, bo jesteś do niej tak podobna i robi to mimowolnie. Choćby nie chciała, to musi Ci utrudniać życie, bo ma taką potrzebę. Gdyby z nim współpracowała, to nie zamknęłaby go w pierdlu, dlatego trochę jej ufam.
-A w ogóle myślisz, że Bruno nadal będzie chciał nas skrzywdzić?
-Nie wiem, dlatego musimy być bardzo ostrożni. Trzymaj się z daleka od Christophera i mów mi o wszystkim.
-Podasz go na policję za pobicie?- nie ukrywam, że bardzo bym tego nie chciała...
-Nie, bo jestem w stanie go zrozumieć i wierzę, że to było jednorazowe, bo się po prostu bardzo zdenerwował, a sama mówiłaś, że on jest wybuchowy.
-Tak, on taki po prostu jest przez to czego doświadcza przez całe życie. Nie jest groźny, sam z siebie na pewno niczego nie zrobi.- zapewniłam, ale właściwie skąd ja to wiedziałam?...
-Oby, ale i tak masz zakaz zbliżania się do tego chłopaka i rozmawiania z nim.
-Spokojnie, on mi nic nie zrobi. Sam powiedział, że ma do mnie słabość, dla mnie jest naprawdę dobry. Mimo wszystko mu ufam.
-Dulce, nie możesz tak ślepo ufać ludziom, tym bardziej takim jak on!
-Pozwólcie mi choć raz decydować o sobie! Nie jestem małym dzieckiem, zrozumcie to w końcu! Nie bójcie się o mnie, ja sobie naprawdę poradzę. Jak coś by się działo, to na pewno Wam powiem.- starałam się załagodzić sytuację i zyskać trochę swobody.
-No dobrze kochanie.- powiedział tata i oboje mnie przytulili.
-Tak często zapominamy, że jesteś już prawie dorosła.- stwierdziła mama, śmiejąc się.
Ulżyło mi po rozmowie z rodzicami. Przez chwilę naprawdę myślałam, że to mój tata jest zły, ale na szczęście rzeczywistość okazała się inna. Jedyne, co mnie boli w tym wszystkim, to fakt, że mój tata prawie pozbawił życia Bruna, żebym ja mogła żyć. A to oznacza, że być może gdyby mnie tu nie było, to Christopher miałby lepsze życie. Takie głupie myśli ciągle krążyły mi po głowie, choć wiem, że nie powinnam myśleć w ten sposób. W dodatku Ucker po bójce z moim tatą przestał chodzić do szkoły i więcej go nie widziałam. I wiecie jak się poświęciłam? Zapytałam Renaty, czy nie wie, co się z nim dzieje. Wyjaśniłam jej sytuację, ale oczywiście mi nie pomogła. O niczym nie wiedziała i nie miała pojęcia, gdzie przebywa jej syn. Z niewiadomych przyczyn bardzo chciałam go znaleźć i sprawdzić, czy wszystko w porządku. Był wtedy w strasznym stanie, zupełnie rozbity emocjonalnie i za pewne nic się nie poprawiło. Przez ponad dwa tygodnie czekałam aż pojawi się w szkole i liczyłam, że to kiedyś się stanie. Później zaczęłam działać... Postanowiłam go szukać. Tak, wiem... To cholernie niebezpieczne, a jak dowiedzą się rodzice, to mnie ukatrupią, ale po prostu czuję, że muszę go znaleźć, nie mogę tego tak zostawić. Polubiłam tego wieśniaka, a może nawet więcej i najzwyczajniej w świecie się martwię. Chcę mu opowiedzieć o całym życiu moich i jego rodziców, żeby nie miał żalu do mojego taty. A po za tym nie może przez takie coś nie chodzić do szkoły, to nie logiczne. Nie może zniszczyć sobie przyszłości przez przeszłość i to nawet nie swoją. Muszę wziąć sprawę w swoje ręce i to wszystko naprawić. Nie wiem do końca, czemu tak mi na nim zależy, ale nie mogę normalnie funkcjonować, spać i ciągle o nim myślę. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie czułam, a więc raczej nie jest to zwykłe współczucie czy poczucie winy. Tak więc odważna Dulcia zaczęła poszukiwania... Urywałam się z lekcji i chodziłam po Meksyku, a właściwie jego najciemniejszych zakątkach. To było naprawdę bardzo lekkomyślne, bo niestety nie mieszkamy w bezpiecznym, spokojnym mieście... Nie raz ktoś mnie zaczepiał czy coś, ale zawsze wtedy rzucałam im trochę kasy i zazwyczaj mnie puszczali. Dzięki znajomości z Uckerem zrozumiałam, że najczęściej ludzie nie są źli, ale mają złe życie, są głodni albo przez przykre doświadczenia nie ufają ludziom.
No hejka :* Słabo z komentowaniem i zresztą jeszcze gorzej z moim pisaniem, bo od ostatniego czasu nawet nie ruszyłam... Brak motywacji do czegokolwiek, masakra :/ Nie mam jakoś siły na nic, więc zostawiam wam rozdział i lecę ;) Do następnego :*
No hejka :* Słabo z komentowaniem i zresztą jeszcze gorzej z moim pisaniem, bo od ostatniego czasu nawet nie ruszyłam... Brak motywacji do czegokolwiek, masakra :/ Nie mam jakoś siły na nic, więc zostawiam wam rozdział i lecę ;) Do następnego :*