Dulce:
Po ostrej kłótni z Uckerem znowu wyszłam na dwór. Nie miałam ochoty tam już z nim siedzieć. A nie, sorry... On mnie po prostu wygonił! Było już trochę ciemno i jeszcze bardziej zimno. Usiadłam na tej ławce, na której chyba spędzę ogólnie dużo czasu, bo wylądowałam tu drugi raz w ciągu jednego dnia. Siedziałam i zamarzałam, ale jak to na mnie i moją dumę przystało, nie zamierzałam wracać do domu. Nie wiem, jak to się stało, ale po jakimś czasie zasnęłam. Pewnie wyglądałam jak pijany żul śpiący na ławce.
W pewnym momencie poczułam dłoń na moim ramieniu i usłyszałam dosyć głośny i agresywny głos Uckera:
-Co Ty wyprawiasz, idiotko?!
-Czego chcesz?- zapytałam zaspana, siadając.
-Czemu śpisz na ławce?- co za głupie pytanie...
-No nie wiem... Bo może wyjebałeś mnie z domu?
-Nieprawda... Nie powiedziałem, że masz wyjść na mróz. To było tylko takie gadanie, bo mnie wkurzyłaś.- ale on jest głupi... Raz mówi jedno, raz drugie i weź go ogarnij.
-Dobra, weź się lecz! Mam dosyć życia z Tobą i jutro wracam do domu.- wybuchłam i wstałam.
-Zamknij się i nie rób awantury! Idziesz do domku i zostajesz tam do odwołania.
-A co jeśli nie zechcę?- bo przecież ja genialna Dulcia jak zwykle muszę się kłócić...
-To bardzo mnie wkurzysz i będziesz miała przejebane. Idziesz czy nie?- był już zły, ale nie miałam najmniejszej ochoty zgadzać się na jego wymogi i kaprysy.
-Nie chcę.- powiedziałam stanowczo.
-Okej... Wkurwiłaś mnie, więc masz pięć sekund, żeby uciec.- powiedział chłodnym głosem, a ja pobiegłam.
Biegłam przed siebie, a on za mną. Uciekałam przez krzaki i śnieg, i krzyczałam głośno. W sumie miałam niezły ubaw, a Uckerek był tak strasznie zły. W sumie o co? Co go obchodzi to, że śpię sobie na ławce? To przecież nie jego sprawa i mój problem, że będę chora! Po co on w ogóle za mną biegnie? Odwróciłam się, by zobaczyć, czy jest blisko. Potknęłam się o korzeń drzewa i upadłam. Chciałam wstać, ale Ucker złapał mnie za rękę i pociągnął do siebie. Dopiero teraz zorientowałam się, że o mało nie spadłam z urwiska.
-I teraz Cię mam, wariatko...- powiedział i położył mnie na plecy, po czym przesunął mnie do tyłu, bym zwisała głową w dół i przygniótł mnie ciężarem swojego ciała.
-Ucker, co Ty wyprawiasz? Puść mnie!- krzyczałam spanikowana, a on zaczął się śmiać.
-Mam Cię puścić?... Jesteś pewna?- zapytał z szyderczym uśmiechem i jeszcze bardziej zsunął mnie w dół.
-Nie, nie puszczaj! Ale nie chcę tak wisieć, boję się.- mówiłam drżącym głosem, oddychając płytko i szybko.
-Uspokój się, przecież Cię nie puszczę.- powiedział spokojnym, ciepłym głosem.
-Nie jestem tego taka pewna... Przecież jesteś mordercą.- nawet w takiej chwili musiałam mu coś dowalić, ale za moment tego pożałowałam, bo opuścił mnie jeszcze niżej tak, że byłam wygięta w łuk.
-Zamknij się, bo naprawdę stąd polecisz! Uspokój się i przysięgnij, że będziesz grzeczna, to pozwolę Ci wstać.
-Nie szantażuj mnie.- dalej się kłóciłam.
-Duluś... Wiesz, ja bym chętnie Cię postraszył, że spadasz, ale choćby kawałek dalej i możesz ześlizgnąć się na dół, więc już lepiej mnie nie wkurwiaj, bo do ziemi daleko.
-Ucker, proszę zabierz mnie stąd...- do oczu podeszły mi łzy i już po chwili naprawdę płakałam.
-Ej no, nie becz... Nie puszczę Cię na pewno, ale przysięgnij, że będziesz grzeczna.- jego głos był taki delikatny i wręcz czuły, że lekko się uspokoiłam.
-Okej, przysięgam. Ale proszę, zabierz mnie stąd.- po tych słowach powoli przyciągnął mnie do siebie, a potem delikatnie podniósł, podtrzymując moje plecy, żebym się nie wygięła do tyłu i nie poleciała.
Byłam przestraszona, roztrzęsiona, a nogi miałam jak z waty. Ledwo stałam, a Ucker na szczęście mnie mocno trzymał i jakby przytulał. Słyszałam bicie jego serca tak samo głośne i niespokojne jak moje.
-No już, spokojnie.- powiedział szeptem, pocierając dłonią moje plecy.
-Po co to zrobiłeś?- zapytałam, odzyskując czynności życiowe.
-Żeby zmusić Cię do posłuszeństwa. Nigdy w życiu bym Cię tam nie puścił, chciałem Cię jedynie postraszyć.- mówił z lekkim uśmiechem, patrząc w moje zapłakane oczy.
Po ostrej kłótni z Uckerem znowu wyszłam na dwór. Nie miałam ochoty tam już z nim siedzieć. A nie, sorry... On mnie po prostu wygonił! Było już trochę ciemno i jeszcze bardziej zimno. Usiadłam na tej ławce, na której chyba spędzę ogólnie dużo czasu, bo wylądowałam tu drugi raz w ciągu jednego dnia. Siedziałam i zamarzałam, ale jak to na mnie i moją dumę przystało, nie zamierzałam wracać do domu. Nie wiem, jak to się stało, ale po jakimś czasie zasnęłam. Pewnie wyglądałam jak pijany żul śpiący na ławce.
W pewnym momencie poczułam dłoń na moim ramieniu i usłyszałam dosyć głośny i agresywny głos Uckera:
-Co Ty wyprawiasz, idiotko?!
-Czego chcesz?- zapytałam zaspana, siadając.
-Czemu śpisz na ławce?- co za głupie pytanie...
-No nie wiem... Bo może wyjebałeś mnie z domu?
-Nieprawda... Nie powiedziałem, że masz wyjść na mróz. To było tylko takie gadanie, bo mnie wkurzyłaś.- ale on jest głupi... Raz mówi jedno, raz drugie i weź go ogarnij.
-Dobra, weź się lecz! Mam dosyć życia z Tobą i jutro wracam do domu.- wybuchłam i wstałam.
-Zamknij się i nie rób awantury! Idziesz do domku i zostajesz tam do odwołania.
-A co jeśli nie zechcę?- bo przecież ja genialna Dulcia jak zwykle muszę się kłócić...
-To bardzo mnie wkurzysz i będziesz miała przejebane. Idziesz czy nie?- był już zły, ale nie miałam najmniejszej ochoty zgadzać się na jego wymogi i kaprysy.
-Nie chcę.- powiedziałam stanowczo.
-Okej... Wkurwiłaś mnie, więc masz pięć sekund, żeby uciec.- powiedział chłodnym głosem, a ja pobiegłam.
Biegłam przed siebie, a on za mną. Uciekałam przez krzaki i śnieg, i krzyczałam głośno. W sumie miałam niezły ubaw, a Uckerek był tak strasznie zły. W sumie o co? Co go obchodzi to, że śpię sobie na ławce? To przecież nie jego sprawa i mój problem, że będę chora! Po co on w ogóle za mną biegnie? Odwróciłam się, by zobaczyć, czy jest blisko. Potknęłam się o korzeń drzewa i upadłam. Chciałam wstać, ale Ucker złapał mnie za rękę i pociągnął do siebie. Dopiero teraz zorientowałam się, że o mało nie spadłam z urwiska.
-I teraz Cię mam, wariatko...- powiedział i położył mnie na plecy, po czym przesunął mnie do tyłu, bym zwisała głową w dół i przygniótł mnie ciężarem swojego ciała.
-Ucker, co Ty wyprawiasz? Puść mnie!- krzyczałam spanikowana, a on zaczął się śmiać.
-Mam Cię puścić?... Jesteś pewna?- zapytał z szyderczym uśmiechem i jeszcze bardziej zsunął mnie w dół.
-Nie, nie puszczaj! Ale nie chcę tak wisieć, boję się.- mówiłam drżącym głosem, oddychając płytko i szybko.
-Uspokój się, przecież Cię nie puszczę.- powiedział spokojnym, ciepłym głosem.
-Nie jestem tego taka pewna... Przecież jesteś mordercą.- nawet w takiej chwili musiałam mu coś dowalić, ale za moment tego pożałowałam, bo opuścił mnie jeszcze niżej tak, że byłam wygięta w łuk.
-Zamknij się, bo naprawdę stąd polecisz! Uspokój się i przysięgnij, że będziesz grzeczna, to pozwolę Ci wstać.
-Nie szantażuj mnie.- dalej się kłóciłam.
-Duluś... Wiesz, ja bym chętnie Cię postraszył, że spadasz, ale choćby kawałek dalej i możesz ześlizgnąć się na dół, więc już lepiej mnie nie wkurwiaj, bo do ziemi daleko.
-Ucker, proszę zabierz mnie stąd...- do oczu podeszły mi łzy i już po chwili naprawdę płakałam.
-Ej no, nie becz... Nie puszczę Cię na pewno, ale przysięgnij, że będziesz grzeczna.- jego głos był taki delikatny i wręcz czuły, że lekko się uspokoiłam.
-Okej, przysięgam. Ale proszę, zabierz mnie stąd.- po tych słowach powoli przyciągnął mnie do siebie, a potem delikatnie podniósł, podtrzymując moje plecy, żebym się nie wygięła do tyłu i nie poleciała.
Byłam przestraszona, roztrzęsiona, a nogi miałam jak z waty. Ledwo stałam, a Ucker na szczęście mnie mocno trzymał i jakby przytulał. Słyszałam bicie jego serca tak samo głośne i niespokojne jak moje.
-No już, spokojnie.- powiedział szeptem, pocierając dłonią moje plecy.
-Po co to zrobiłeś?- zapytałam, odzyskując czynności życiowe.
-Żeby zmusić Cię do posłuszeństwa. Nigdy w życiu bym Cię tam nie puścił, chciałem Cię jedynie postraszyć.- mówił z lekkim uśmiechem, patrząc w moje zapłakane oczy.
-Postraszyć?! Ucker, mogłeś puścić mnie tam nawet przez przypadek! Oszalałeś?!- strach puścił, więc uruchomiła się moja złość i oczywiście nakrzyczałam na Uckera.
-Zamknij się już, przestań! Nic Ci się nie stało, bo nie chciałem Ci nic zrobić. Żyjesz i mam nadzieję, że się ogarniesz.
-Jesteś okropny! Zrobiłeś to, żeby mieć nade mną władzę, tak? To była najgorsza manipulacja z możliwych i wiedz, że nie znoszę Cię jeszcze bardziej! Będę "grzeczna", ale nie oczekuj, że miła i słodka.- zapowiedziałam od razu i ruszyłam do przodu.
-Dobra, ale nie rób już głupstw. Masz siedzieć ciągle w domu, to dla twojego dobra.
-Okej, okej... Tylko już tak mną nie rządź. Dobrze wiesz, że tego nie znoszę.- powiedziałam kapryśnie z grymasem na twarzy.
-Gwiazdeczko... Czasy, kiedy byłaś ważna i kogoś obchodziło, co myślisz i co lubisz, już dawno się skończyły.- powiedział chamsko, a we mnie aż się zagotowało.
-Księciuniu... Tych czasów nigdy nie było. Ja se całe życie gadam, a nikogo to nie obchodzi. Ale przynajmniej mam odwagę mówić i wyrażać swoje zdanie, nie to co Ty... Ty kochany, całe życie komuś podlegasz i ktoś Tobą rządzi. Tak więc lepiej się już zamknę i dam Ci tą satysfakcję, że niby się Ciebie słucham i masz nade mną kontrolę.- i tym go pokonałam, aż mu się głupio zrobiło i pchnął mnie do przodu, bym szła szybciej, a ja się zaśmiałam szyderczo.
Ucker:
Ach, jak mnie ta kobieta denerwuje... Jest taka nieodpowiedzialna, dziecinna, wredna i w ogóle nie da się z nią wytrzymać, bo cokolwiek powiem, ona ma inne zdanie i musi podważyć mój autorytet. Niekiedy jest to tak głupie, że aż śmieszne, bo ona od zawsze po prostu robi wszystko, żeby zrobić mi na złość i mnie zgnębić. Tylko szkoda, że zazwyczaj ma rację, bo jestem tak beznadziejny, że zawsze ma czym mnie zagiąć. A niestety Dula wie o mnie już wszystko, co najgorsze...
Poszliśmy do domu i uświadomiłem sobie, że jestem strasznie głodny.
-To co jemy?- zapytałem Duli, kiedy beztrosko siedziała w kuchni na blacie.
-Nie wiem, ale jestem strasznie głodna. Zrób mi zupkę chińską.- odpowiedziała z uśmiechem, który w sumie nie wiem, co oznaczał.
-Ja mam Ci zrobić zupkę chińską? Coś Ci się chyba pomyliło księżniczko.- stanąłem przed nią i oparłem ręce na blacie po obu stronach jej ud, mocno ją to zdezorientowało.
-Nie mów tak do mnie i zrób mi obiad!- zdenerwowała się troszkę i wyswobodziła się z moich prawie objęć, schodząc z blatu.
-Chyba śniadanie.- poprawiłem ją z ciepłym uśmiechem.
-Zwał, jak zwał... Jestem głodna, do cholery!
-Nie zachowuj się jak rozpieszczony bachor, bo mnie to wkurwia.- skarciłem ją delikatnie. -Mam pomysł! Teraz zjemy te zupki, a później pójdę do sklepu po coś konkretniejszego na obiad.
-Jak to pójdziesz? Zostawisz mnie tu samą?- w jej oczach widać było przerażenie, a przecież taka jest odważna...
-Tak, Ty w tym czasie trochę tu posprzątasz. Musimy się nauczyć współpracować, a chodzenie razem do sklepu nie ma sensu, bo będziesz mi tylko przeszkadzać i ciągle się przewracać tak jak ostatnim razem.
-Ale ja nie chcę tu być sama, boję się.- doznałem szoku, Dul okazała słabość i strach! Gdzie to zapisać?
-Ty się boisz, serio? Przestań, przecież tu nikogo nie ma. Nic Ci nie będzie, a ja szybko wrócę. Nie bój się, mała.- mówiłem z pocieszającym uśmiechem, a na końcu trąciłem palcem jej nosek.
-I tak się będę bała, ale okej spróbuję nie panikować.- uśmiechnęła się niepewnie, błądząc wzrokiem po pokoju.
-Jesteś durna i wkurwiająca, ale dobrze, że chociaż odważna.- stwierdziłem, a ona zrobiła głupią minę.
Zrobiliśmy te zupki chińskie i zjedliśmy ze smakiem, choć Dul trochę narzekała na stare talerze i w ogóle. Dziwił mnie fakt, że w tym domku są jakieś miski, talerze, czajnik, a nawet jeden garnek. Wszystko stare i w kiepskim stanie, ale przydaje się. Zresztą jest tu nawet kuchenka. Co prawda taka stara, zabytkowa i nawet nie na gaz tylko na podpałkę jak zwykły piec, ale ważne, że cokolwiek jest. Cud, że w ogóle udało nam się to ogarnąć i zagotować wodę w czajniku. Kiedy wychodziłem do sklepu, Dulce była przerażona perspektywą zostanie samej w lesie. Jednak jakoś trochę ją uspokoiłem i obiecała, że nic nie odwali i grzecznie posprząta w domu. Miałem do kupienia mnóstwo rzeczy, bo ciągle coś wymyślała. Tak więc poszedłem do sklepu i zostawiłem tą opętaną kobietę samą w domu. Chciałem zadzwonić do Poncha z budki telefonicznej, ale stwierdziłem, że to zbyt ryzykowne, bo Amador może mieć podgląd na jego telefon. Zrobiłem zakupy i jak najszybciej wyszedłem z tego sklepu z obawą, że nie jest tu do końca bezpiecznie. Co prawda Alfonso zapewniał mnie o tym, bo jest to sklepik zupełnie poza cywilizacją, a w pobliżu jest może z dziesięć domków. Jednak mimo wszystko bezpieczniej się czułem tam w środku lasu. Najgorsze jest to, że kończyła mi się kasa, więc nie wiem, jak później będziemy żyć. Tam niestety wszystko jest strasznie drogie, także będzie ciężko. A przecież nie mogłem wziąć karty kredytowej, bo by mnie namierzyli, a poza tym tu i tak można płacić tylko gotówką. Trudno, tym będę martwić się później, póki co mamy zapas jedzenia i wszystkiego. Idąc z pełnymi torbami zakupów, o mało się nie przewróciłem i nie spadłem z góry. No tak trochę w stylu Dul. Kiedy wszedłem do domu, doznałem szoku. Dulce serio sprzątała i nic nie odwaliła. Ten domek wyglądał zupełnie inaczej niż wcześniej. Było tu naprawdę czysto i dużo ładniej. A po środku tej czystości i blasku ona- moja żona. Na jej widok na mojej twarzy pojawił się taki niekontrolowany, ciepły uśmiech. Tańczyła z mopem na środku kuchni i jeszcze mnie nie zauważyła. Kiedy się odwróciła i mnie zobaczyła, stanęła w miejscu i lekko się zarumieniła. Po chwili pokazała na radio, z którego leciała muzyka i powiedziała z entuzjazmem:
-Patrz, mamy tu radio! Nawet baterie znalazłam.
-To super. Wow, jaki tu porządek.- powiedziałem z uznaniem.
-Cudnie, nie? Teraz mogę tu zostać nawet na zawsze, bo już nie ma takiego syfu i jest całkiem przytulnie.
-Tak, jest świetnie.
-Ale Ty jesteś nudny... Trochę entuzjazmu!- zaśmiała się słodko, łapiąc mnie za ręce tak, jakby chciała ze mną tańczyć.
-A Ciebie co wzięło? Spodziewałem się ujrzeć przestraszoną Dulcię, siedzącą gdzieś w kącie, a Ty nabrałaś humoru, kiedy mnie nie było.
-No widzisz, jak mi dobrze było bez Ciebie?...- powiedziała złośliwie, śmiejąc się.
-No dobra koniec, bo się zaraz znów pokłócimy.- nie pozwoliłem jej się za bardzo rozkręcać.
-Co mi kupiłeś?- zapytała, zaglądając do torby.
-Kiełbaski, ser, szynkę, chleb, herbatę, Danio, świeczki, zapałki, mydło, pastę do zębów i szczoteczki, i jakieś inne jedzenie. Uogólniając mamy żarcia na jakieś trzy dni i inne podstawowe rzeczy.
-Mhm, świetnie... Wziąłeś chleb, ser i szynkę, a nie wziąłeś masła. Wziąłeś mydło, a nie wziąłeś szamponu do włosów. A herbatę to jak zamierzasz zrobić? Śnieg roztopić?!- a tej jak zwykle coś nie pasuje...
-Dul, nie narzekaj! Po pierwsze z kranu leci czysta woda źródlana, więc mamy jak zrobić herbatę. Po drugie włosy możesz myć mydłem, nic Ci nie będzie. A co do masła... Okej, zapomniałem. Nie ma tu luksusów, ale da się przyzwyczaić. Nie rób z siebie gwiazdy, a wszystko będzie dobrze.
-Aj, no dobra... Ale jak się rozchoruję od tej wody, albo zniszczą mi się włosy od mydła, to będziesz miał mnie na sumieniu.
-Duliś, zamknij się już, bo zaczynasz mnie śmieszyć.
-Głodna jestem.
-Jak całe życie. Ale mam dla Ciebie niespodziankę...
-Kupiłeś mi nutellę?- przerwała mi, a ja wybuchłem śmiechem.
-Nie. Kupiłem kiełbaski, więc zrobimy sobie ognisko przed domem.
-Ognisko... Wiesz co? Mam lepszy pomysł. Teraz zjemy kanapki bez masła, a ognisko zrobimy później, jak zacznie się ściemniać.
-A jak przyjdą do nas dzikie zwierzęta?
-Boisz się? Najwyżej uciekniemy do domu, w czym problem?
-Nie no okej, jak chcesz. A teraz zrób mi tą kanapkę, bo zmęczyłem się drogą ze sklepu.
-No dobrze, tym razem prawie Ci się należy. Zrobię Ci kanapki, a Ty zrób herbatę, bo ja dom spalę przez tą pożal się Boże kuchenkę.
-Okej, Ty się lepiej tego nie tykaj.
Dulce:
Postanowiłam, że będę miła dla Uckera. To znaczy może bez przesady, że miła, ale nie będę aż tak złośliwa jak zwykle. Moje uczucia do niego się nie zmieniły i ciężko mi trzymać język za zębami, ale tak będzie lepiej. Skoro mamy tu razem siedzieć nie wiadomo ile, to lepiej żyć w zgodzie. Kłótnie są zbędne, a i tak niczego nie zmienią. Zresztą nie jesteśmy już dziećmi i nie musimy walczyć o to, kto będzie miał lepsze teksty.
Ten dzień, choć nie zaczął się kolorowo, skończył się pięknie. Pod wieczór zrobiliśmy ognisko przed domem. Oczywiście wcześniej musieliśmy obłożyć miejsce kamieniami i przysunąć sobie ławkę. Ucker naostrzył długie patyki i rozpalił to ognisko, co nie było takie proste, bo wiało. Biegałam wkoło, żeby uciec przed dymem, który ciągle leciał na mnie. W końcu Christopherek się zlitował i sam upiekł mi tą kiełbaskę. Schowałam się więc za nim, żeby ochronił mnie przed tym dymem. Nagle zaczął się śmiać.
-A Tobie co?- zapytałam, także się lekko śmiejąc.
-Przypomniała mi się wycieczka szkolna w góry. Pamiętasz, jak prawie wrzuciłaś mnie do ogniska, bo strąciłem Ci pieczony chlebek z patyka do ognia?- na samo wspomnienie wybuchłam śmiechem.
-Trudno tego nie pamiętać, to było piękne.
-Tak, jasne... To była jedna z naszych najpoważniejszych kłótni tak naprawdę o nic.
-Każda nasza kłótnia była bez sensu i nadal każda taka jest.- stwierdziłam, wtulając się w jego plecy.
-Przypominam Ci, że wszystko zaczęło się od samochodzika w przedszkolu.- odwrócił się i spojrzał mi w oczy tak inaczej, słodko i czule.
-Tak, ale on i tak był mój.
-Nieprawda, bo mój.
-Jasne, teraz się o to kłóćmy...- przewróciłam oczami z uśmiechem.
-Od jakiegoś czasu nie lubię się z Tobą kłócić.- znów się odwrócił, ale tym razem na dłużej i jakoś tak dziwnie zaczął się do mnie zbliżać.
Zaraz, zaraz... Ucker próbował mnie pocałować, a ja nic z tym nie robiłam, tylko także lekko się do niego zbliżałam. Byłam jak w transie i chyba chciałam, żeby się to stało... Jednak nasze usta się nie zetknęły, bo zauważyliśmy, że kiełbaska nam wpadła do ogniska.
-Nieee.- krzyknęłam z rozczarowaniem, a Ucker zaczął się śmiać i się ode mnie odsunął. -Z czego rżysz?- zapytałam, też już się śmiejąc, bo jego śmiech jest dosyć zaraźliwy.
-Bo to twoja tam wpadła, a moja jest już gotowa.
-O niee, tak nie będzie... Zjemy razem na pół najpierw jedną, a potem drugą.- zarządziłam z uśmiechem.
-Okej, to leć po chleb i drugą kiełbaskę, mała.- powiedział, a ja wstałam i poszłam do domku.
Serio zjedliśmy te kiełbaski na pół i nawet się najedliśmy. W sumie miło spędziliśmy czas tego wieczoru przy ognisku, a to jeszcze nie koniec... O nieudanym pocałunku już żadne z nas nie wspomniało, bo po co. Zastanawiałam się, czy taka sytuacja się jeszcze kiedyś powtórzy i czy coś z tego wyjdzie. Wolałabym nie, bo pewnie zakończyłoby się to kłótnią, a tego nie chcę.
Hejo!! No dobra dodaję już dzisiaj, niech Wam będzie ;) Wy mnie już znacie i wiecie, że i tak dodam rozdział, jak będzie dużo komów i ładnie poprosicie xD Mam za dobre serce, zdecydowanie :P Wgl to Wy sobie nie myślcie, że ja tak ciągle będę często dodawać, bo moje rozdziały to wbrew pozorom nie studnia bez dna i one też się kiedyś mogą skończyć (na tą chwilę mam 15 do przodu i prawie 2 następnego opka)
Ale mi ten tydzień szybko zleciał i nawet nie był taki straszny. Sprawdziany napisałam (dostałam 3 z chemii i 3+ z biologii, z czego średnio jestem zadowolona), została mi jeszcze tylko poprawa sprawdzianu z czerwca z chemii na następny tydzień :/ Wgl byłam dzisiaj na salonie maturzystów i już wiem jedno: Jak będę miała powyżej 50% z matury z biologii, to będzie cud xD Ale dobra, co ja się Wam tu będę o szkole rozpisywać, przecież Wy macie swojej własnej pewnie dosyć, a jeszcze moje szkolne przemyślenia, a nawet oceny ;) Ok, to ja już nie marudzę, do następnego ;*
-Okej, okej... Tylko już tak mną nie rządź. Dobrze wiesz, że tego nie znoszę.- powiedziałam kapryśnie z grymasem na twarzy.
-Gwiazdeczko... Czasy, kiedy byłaś ważna i kogoś obchodziło, co myślisz i co lubisz, już dawno się skończyły.- powiedział chamsko, a we mnie aż się zagotowało.
-Księciuniu... Tych czasów nigdy nie było. Ja se całe życie gadam, a nikogo to nie obchodzi. Ale przynajmniej mam odwagę mówić i wyrażać swoje zdanie, nie to co Ty... Ty kochany, całe życie komuś podlegasz i ktoś Tobą rządzi. Tak więc lepiej się już zamknę i dam Ci tą satysfakcję, że niby się Ciebie słucham i masz nade mną kontrolę.- i tym go pokonałam, aż mu się głupio zrobiło i pchnął mnie do przodu, bym szła szybciej, a ja się zaśmiałam szyderczo.
Ucker:
Ach, jak mnie ta kobieta denerwuje... Jest taka nieodpowiedzialna, dziecinna, wredna i w ogóle nie da się z nią wytrzymać, bo cokolwiek powiem, ona ma inne zdanie i musi podważyć mój autorytet. Niekiedy jest to tak głupie, że aż śmieszne, bo ona od zawsze po prostu robi wszystko, żeby zrobić mi na złość i mnie zgnębić. Tylko szkoda, że zazwyczaj ma rację, bo jestem tak beznadziejny, że zawsze ma czym mnie zagiąć. A niestety Dula wie o mnie już wszystko, co najgorsze...
Poszliśmy do domu i uświadomiłem sobie, że jestem strasznie głodny.
-To co jemy?- zapytałem Duli, kiedy beztrosko siedziała w kuchni na blacie.
-Nie wiem, ale jestem strasznie głodna. Zrób mi zupkę chińską.- odpowiedziała z uśmiechem, który w sumie nie wiem, co oznaczał.
-Ja mam Ci zrobić zupkę chińską? Coś Ci się chyba pomyliło księżniczko.- stanąłem przed nią i oparłem ręce na blacie po obu stronach jej ud, mocno ją to zdezorientowało.
-Nie mów tak do mnie i zrób mi obiad!- zdenerwowała się troszkę i wyswobodziła się z moich prawie objęć, schodząc z blatu.
-Chyba śniadanie.- poprawiłem ją z ciepłym uśmiechem.
-Zwał, jak zwał... Jestem głodna, do cholery!
-Nie zachowuj się jak rozpieszczony bachor, bo mnie to wkurwia.- skarciłem ją delikatnie. -Mam pomysł! Teraz zjemy te zupki, a później pójdę do sklepu po coś konkretniejszego na obiad.
-Jak to pójdziesz? Zostawisz mnie tu samą?- w jej oczach widać było przerażenie, a przecież taka jest odważna...
-Tak, Ty w tym czasie trochę tu posprzątasz. Musimy się nauczyć współpracować, a chodzenie razem do sklepu nie ma sensu, bo będziesz mi tylko przeszkadzać i ciągle się przewracać tak jak ostatnim razem.
-Ale ja nie chcę tu być sama, boję się.- doznałem szoku, Dul okazała słabość i strach! Gdzie to zapisać?
-Ty się boisz, serio? Przestań, przecież tu nikogo nie ma. Nic Ci nie będzie, a ja szybko wrócę. Nie bój się, mała.- mówiłem z pocieszającym uśmiechem, a na końcu trąciłem palcem jej nosek.
-I tak się będę bała, ale okej spróbuję nie panikować.- uśmiechnęła się niepewnie, błądząc wzrokiem po pokoju.
-Jesteś durna i wkurwiająca, ale dobrze, że chociaż odważna.- stwierdziłem, a ona zrobiła głupią minę.
Zrobiliśmy te zupki chińskie i zjedliśmy ze smakiem, choć Dul trochę narzekała na stare talerze i w ogóle. Dziwił mnie fakt, że w tym domku są jakieś miski, talerze, czajnik, a nawet jeden garnek. Wszystko stare i w kiepskim stanie, ale przydaje się. Zresztą jest tu nawet kuchenka. Co prawda taka stara, zabytkowa i nawet nie na gaz tylko na podpałkę jak zwykły piec, ale ważne, że cokolwiek jest. Cud, że w ogóle udało nam się to ogarnąć i zagotować wodę w czajniku. Kiedy wychodziłem do sklepu, Dulce była przerażona perspektywą zostanie samej w lesie. Jednak jakoś trochę ją uspokoiłem i obiecała, że nic nie odwali i grzecznie posprząta w domu. Miałem do kupienia mnóstwo rzeczy, bo ciągle coś wymyślała. Tak więc poszedłem do sklepu i zostawiłem tą opętaną kobietę samą w domu. Chciałem zadzwonić do Poncha z budki telefonicznej, ale stwierdziłem, że to zbyt ryzykowne, bo Amador może mieć podgląd na jego telefon. Zrobiłem zakupy i jak najszybciej wyszedłem z tego sklepu z obawą, że nie jest tu do końca bezpiecznie. Co prawda Alfonso zapewniał mnie o tym, bo jest to sklepik zupełnie poza cywilizacją, a w pobliżu jest może z dziesięć domków. Jednak mimo wszystko bezpieczniej się czułem tam w środku lasu. Najgorsze jest to, że kończyła mi się kasa, więc nie wiem, jak później będziemy żyć. Tam niestety wszystko jest strasznie drogie, także będzie ciężko. A przecież nie mogłem wziąć karty kredytowej, bo by mnie namierzyli, a poza tym tu i tak można płacić tylko gotówką. Trudno, tym będę martwić się później, póki co mamy zapas jedzenia i wszystkiego. Idąc z pełnymi torbami zakupów, o mało się nie przewróciłem i nie spadłem z góry. No tak trochę w stylu Dul. Kiedy wszedłem do domu, doznałem szoku. Dulce serio sprzątała i nic nie odwaliła. Ten domek wyglądał zupełnie inaczej niż wcześniej. Było tu naprawdę czysto i dużo ładniej. A po środku tej czystości i blasku ona- moja żona. Na jej widok na mojej twarzy pojawił się taki niekontrolowany, ciepły uśmiech. Tańczyła z mopem na środku kuchni i jeszcze mnie nie zauważyła. Kiedy się odwróciła i mnie zobaczyła, stanęła w miejscu i lekko się zarumieniła. Po chwili pokazała na radio, z którego leciała muzyka i powiedziała z entuzjazmem:
-Patrz, mamy tu radio! Nawet baterie znalazłam.
-To super. Wow, jaki tu porządek.- powiedziałem z uznaniem.
-Cudnie, nie? Teraz mogę tu zostać nawet na zawsze, bo już nie ma takiego syfu i jest całkiem przytulnie.
-Tak, jest świetnie.
-Ale Ty jesteś nudny... Trochę entuzjazmu!- zaśmiała się słodko, łapiąc mnie za ręce tak, jakby chciała ze mną tańczyć.
-A Ciebie co wzięło? Spodziewałem się ujrzeć przestraszoną Dulcię, siedzącą gdzieś w kącie, a Ty nabrałaś humoru, kiedy mnie nie było.
-No widzisz, jak mi dobrze było bez Ciebie?...- powiedziała złośliwie, śmiejąc się.
-No dobra koniec, bo się zaraz znów pokłócimy.- nie pozwoliłem jej się za bardzo rozkręcać.
-Co mi kupiłeś?- zapytała, zaglądając do torby.
-Kiełbaski, ser, szynkę, chleb, herbatę, Danio, świeczki, zapałki, mydło, pastę do zębów i szczoteczki, i jakieś inne jedzenie. Uogólniając mamy żarcia na jakieś trzy dni i inne podstawowe rzeczy.
-Mhm, świetnie... Wziąłeś chleb, ser i szynkę, a nie wziąłeś masła. Wziąłeś mydło, a nie wziąłeś szamponu do włosów. A herbatę to jak zamierzasz zrobić? Śnieg roztopić?!- a tej jak zwykle coś nie pasuje...
-Dul, nie narzekaj! Po pierwsze z kranu leci czysta woda źródlana, więc mamy jak zrobić herbatę. Po drugie włosy możesz myć mydłem, nic Ci nie będzie. A co do masła... Okej, zapomniałem. Nie ma tu luksusów, ale da się przyzwyczaić. Nie rób z siebie gwiazdy, a wszystko będzie dobrze.
-Aj, no dobra... Ale jak się rozchoruję od tej wody, albo zniszczą mi się włosy od mydła, to będziesz miał mnie na sumieniu.
-Duliś, zamknij się już, bo zaczynasz mnie śmieszyć.
-Głodna jestem.
-Jak całe życie. Ale mam dla Ciebie niespodziankę...
-Kupiłeś mi nutellę?- przerwała mi, a ja wybuchłem śmiechem.
-Nie. Kupiłem kiełbaski, więc zrobimy sobie ognisko przed domem.
-Ognisko... Wiesz co? Mam lepszy pomysł. Teraz zjemy kanapki bez masła, a ognisko zrobimy później, jak zacznie się ściemniać.
-A jak przyjdą do nas dzikie zwierzęta?
-Boisz się? Najwyżej uciekniemy do domu, w czym problem?
-Nie no okej, jak chcesz. A teraz zrób mi tą kanapkę, bo zmęczyłem się drogą ze sklepu.
-No dobrze, tym razem prawie Ci się należy. Zrobię Ci kanapki, a Ty zrób herbatę, bo ja dom spalę przez tą pożal się Boże kuchenkę.
-Okej, Ty się lepiej tego nie tykaj.
Dulce:
Postanowiłam, że będę miła dla Uckera. To znaczy może bez przesady, że miła, ale nie będę aż tak złośliwa jak zwykle. Moje uczucia do niego się nie zmieniły i ciężko mi trzymać język za zębami, ale tak będzie lepiej. Skoro mamy tu razem siedzieć nie wiadomo ile, to lepiej żyć w zgodzie. Kłótnie są zbędne, a i tak niczego nie zmienią. Zresztą nie jesteśmy już dziećmi i nie musimy walczyć o to, kto będzie miał lepsze teksty.
Ten dzień, choć nie zaczął się kolorowo, skończył się pięknie. Pod wieczór zrobiliśmy ognisko przed domem. Oczywiście wcześniej musieliśmy obłożyć miejsce kamieniami i przysunąć sobie ławkę. Ucker naostrzył długie patyki i rozpalił to ognisko, co nie było takie proste, bo wiało. Biegałam wkoło, żeby uciec przed dymem, który ciągle leciał na mnie. W końcu Christopherek się zlitował i sam upiekł mi tą kiełbaskę. Schowałam się więc za nim, żeby ochronił mnie przed tym dymem. Nagle zaczął się śmiać.
-A Tobie co?- zapytałam, także się lekko śmiejąc.
-Przypomniała mi się wycieczka szkolna w góry. Pamiętasz, jak prawie wrzuciłaś mnie do ogniska, bo strąciłem Ci pieczony chlebek z patyka do ognia?- na samo wspomnienie wybuchłam śmiechem.
-Trudno tego nie pamiętać, to było piękne.
-Tak, jasne... To była jedna z naszych najpoważniejszych kłótni tak naprawdę o nic.
-Każda nasza kłótnia była bez sensu i nadal każda taka jest.- stwierdziłam, wtulając się w jego plecy.
-Przypominam Ci, że wszystko zaczęło się od samochodzika w przedszkolu.- odwrócił się i spojrzał mi w oczy tak inaczej, słodko i czule.
-Tak, ale on i tak był mój.
-Nieprawda, bo mój.
-Jasne, teraz się o to kłóćmy...- przewróciłam oczami z uśmiechem.
-Od jakiegoś czasu nie lubię się z Tobą kłócić.- znów się odwrócił, ale tym razem na dłużej i jakoś tak dziwnie zaczął się do mnie zbliżać.
Zaraz, zaraz... Ucker próbował mnie pocałować, a ja nic z tym nie robiłam, tylko także lekko się do niego zbliżałam. Byłam jak w transie i chyba chciałam, żeby się to stało... Jednak nasze usta się nie zetknęły, bo zauważyliśmy, że kiełbaska nam wpadła do ogniska.
-Nieee.- krzyknęłam z rozczarowaniem, a Ucker zaczął się śmiać i się ode mnie odsunął. -Z czego rżysz?- zapytałam, też już się śmiejąc, bo jego śmiech jest dosyć zaraźliwy.
-Bo to twoja tam wpadła, a moja jest już gotowa.
-O niee, tak nie będzie... Zjemy razem na pół najpierw jedną, a potem drugą.- zarządziłam z uśmiechem.
-Okej, to leć po chleb i drugą kiełbaskę, mała.- powiedział, a ja wstałam i poszłam do domku.
Serio zjedliśmy te kiełbaski na pół i nawet się najedliśmy. W sumie miło spędziliśmy czas tego wieczoru przy ognisku, a to jeszcze nie koniec... O nieudanym pocałunku już żadne z nas nie wspomniało, bo po co. Zastanawiałam się, czy taka sytuacja się jeszcze kiedyś powtórzy i czy coś z tego wyjdzie. Wolałabym nie, bo pewnie zakończyłoby się to kłótnią, a tego nie chcę.
Hejo!! No dobra dodaję już dzisiaj, niech Wam będzie ;) Wy mnie już znacie i wiecie, że i tak dodam rozdział, jak będzie dużo komów i ładnie poprosicie xD Mam za dobre serce, zdecydowanie :P Wgl to Wy sobie nie myślcie, że ja tak ciągle będę często dodawać, bo moje rozdziały to wbrew pozorom nie studnia bez dna i one też się kiedyś mogą skończyć (na tą chwilę mam 15 do przodu i prawie 2 następnego opka)
Ale mi ten tydzień szybko zleciał i nawet nie był taki straszny. Sprawdziany napisałam (dostałam 3 z chemii i 3+ z biologii, z czego średnio jestem zadowolona), została mi jeszcze tylko poprawa sprawdzianu z czerwca z chemii na następny tydzień :/ Wgl byłam dzisiaj na salonie maturzystów i już wiem jedno: Jak będę miała powyżej 50% z matury z biologii, to będzie cud xD Ale dobra, co ja się Wam tu będę o szkole rozpisywać, przecież Wy macie swojej własnej pewnie dosyć, a jeszcze moje szkolne przemyślenia, a nawet oceny ;) Ok, to ja już nie marudzę, do następnego ;*
Jejku tak szybko się kończy rozdział, ja mogła bym czytać cały czas Twoje rozdziały. Bardzo się cieszę, że Ucker i Dul starają że jakoś porozumieć i już nie kłócić. Wow już było tak blisko pocaunku. Czekam na nowy rozdział i dodawaj szybko nowy bo już nie mogę się doczekać. 😊😊😊😃
OdpowiedzUsuńWreszcie relacje Dulce i Uckera się poprawiają, mam nadzieję, że już tak zostanie i oby się więcej nie kłócili. Czekam na nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńIch relacje są tak skomplikowane czuje ze może idą w jakąś dobrą stronę. Ich znajomość źle ich małżeństwo może zacznie wyglądać jak prawdziwe oby oby :)
OdpowiedzUsuńKurde ale zaczyna się dziać między nimi. I jeszcze ten nieudany pocałunek. Chyba zaczynają bliżej się poznawać i coś tam podświadomie ich do siebie ciągnie. Oby teraz nic się znowu między nimi nie popsuło. Czekam na kolejny. Dodaj szybko! :D
OdpowiedzUsuńKochana rozdział przeczytałam w czwartek ale dopiero dziś mam czas zostawić komentarz. Wreszcie chyba jakiś rozejm ? Oby. Jestem mega zadowolona, bo po raz pierwszy Ucker przyznał się Dulce, że już się nie chce z nią kłócić. Ucker musi coś wymyślić z jakąś pracą czy coś, bo niestety ale sielankowy nastrój nie potrwa długo jak zaczną się kłócić o jedzenie. Mam nadzieję skrycie, że w końcu się może kiedyś pocałują, bo wiadome, że Ucker to seksoholik i długo nie wytrzyma.
OdpowiedzUsuńP.S Życzę weny i czasu na opowiadania. Żebyś nie marudziła nam, że za szybko Ci komentarze zostawiamy, a Ty nie nadarzasz z pisaniem opowiadania przez szkołę i dużo zajęć.
No pięknie jak blisko pocałunku,ciesze się ze z każdym rozdziałem ich relacja się poprawia. Do następnego :)
OdpowiedzUsuńZaczyna między nimi coś iskrzeć. Nawet Ucker zauważył, że nie lubi kłócić się z Dulce. Dodawaj szybko nowy! :P
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! Między nimi zaczyna coś iskrzyć.
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej:)
Kiedy dodasz nowy rozdział? :)
OdpowiedzUsuńewidentnie coś się zaczyna między nami dziać .😊
OdpowiedzUsuńDodaj dzisiaj nowy rozdział!:)
OdpowiedzUsuńTo odosobnienie im służy, powoli jakaś niewidzialna siła przyciąga ich do siebie; czy to miłość? Aby można było się przekonać musisz dodać nowy rozdział:)
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie z każdym rozdziałem robi się ciekawsze, z reszta widać to raczej po liczbie tak pozytywnych komentarzy. Jestem pod wrażeniem twojego talentu i wysiłku jaki w to wszystko wkładasz. Widać że to co robisz, robisz z sercem. Jestem dumna kochana i życzę abyś dalej dodawała taj super opowiadania które czyta się lepiej niż nie jedna książkę. Do następnego :*
OdpowiedzUsuńnowy rozdział na dobry początek tygodnia 😉
OdpowiedzUsuńJuz czas na nowy 😀😀😀
OdpowiedzUsuńJuz czas na nowy 😀😀😀
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz nowy rozdział? :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział czekam na kolejny;))
OdpowiedzUsuń