Po jakimś czasie weszliśmy za rękę do jadalni. Wszyscy już siedzieli przy stole. To dobre, bo zawsze przychodzimy na końcu. Zajęliśmy miejsca te co zwykle.
-Pójdziecie później z dziewczynkami na spacer?- zapytała Pani Laura, patrząc na nas z uśmiechem.
-Jasne, możemy iść.- odpowiedziałam.
-Znów jesteście razem?- zapytała cicho Ann.
-Tak i już tak zostanie.- powiedziałam z szerokim uśmiechem.
-Dobra, ja się już nie wtrącam.
-No w końcu!- wtrącił się Ucker. -A Ty już nie gadaj, tylko jedz.- zwrócił się do mnie, nakładając mi gołąbka.
-Oj Ty moja marudo...- cmoknęłam go w policzek, śmiejąc się. Wszystkie oczy zwrócone były w naszą stronę.
-Babciu, Dul dała buziaka Uckerowi! Widziałaś?- krzyknęła mała Lolita, a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Po co krzyczysz, przecież każdy wie, że oni się kochają?- zgasiła jej entuzjazm starsza siostra.
-Skąd wiesz?
-Bo mi Ucker mówił.- powiedziała pewnym głosem dumna z tego, że Ucker obdarzył ją zaufaniem.
-Biedactwo moje było tak zdesperowane, że wszystkim się żaliło...- wyśmiałam Uckera, ponownie całując go w policzek.
-I widzisz co narobiłaś? Przez Ciebie Dulce się ze mnie śmieje.- udawał obrażonego.
-To nie mój problem, to Ty jesteś babą i prawie płakałeś, bo Dula Cię nie chciała.- teraz to już w ogóle wszyscy zaczęli się śmiać.
-Kochanie, nie mów tak do Christophera.- na zachowanie Inez zareagowała babcia, strofując ją delikatnie.
-No dobra, sorki Uck.- powiedziała, choć widziałam, że miała ochotę na dalszą dyskusję.
Sporo czasu zajęło nam jedzenie tego obiadu. A mi to już szczególnie, bo mój ukochany chłopak ciągle coś mi dokładał, żebym zjadła jak najwięcej. Kiedy już stanowczo odmówiłam, bo nie miałam siły zjeść więcej, zaczęliśmy szykować się do wyjścia. Ubraliśmy się i poszliśmy na spacer z Inez i Lolitą. Szliśmy jak zwykle polną drogą, a dziewczynki ciągle przynosiły nam jakieś dary natury: kwiatki, kamyczki, listki i co tylko znalazły. Biegały wesoło, a my szliśmy z tyłu w swoich objęciach, rozmawiając o różnych sprawach.
-Ucker, chodź na chwilkę.- powiedziała Inez, zabierając mi chłopaka, by powiedzieć mu coś na ucho.
Po chwili Christopher, powiedział z szerokim uśmiechem:
-Daj rękę.- wyciągnęłam do niego rękę, a on zaplątał mi na palcu niby pierścionek z jakiegoś małego kwiatka.
-O jaki śliczny!- zaśmiałam się wesoło, dając mu soczystego buziaka.
-To był mój pomysł.- powiedziała dumnie Inez, więc przytuliłam ją.
-Dul, mam dla Ciebie prezent!- krzyknęła radośnie Lola, dając mi kolejnego "pięknego" kamyczka.
-Widzisz? Ona dba o Ciebie, żeby wiatr Cię nie porwał, bo jesteś taka lekka.- stwierdził Ucker, ponownie mnie obejmując.
-Na pewno nie odlecę po tym, jak mnie nakarmiłeś i jeszcze tak się na mnie uwieszasz.- zgasiłam go, bo rzeczywiście czułam się przejedzona, a on prawie że na mnie wisiał, przytulając mnie tak po drodze.
-Oj Duluś, Duluś... Słodziaku mój Ty.- pocałował mnie czule w skroń.
-Dul, a kochasz Uckera?- zapytała Inez.
-Jasne, że tak.- odpowiedziałam z uśmiechem.
-A on kocha Ciebie. To kiedy zrobicie sobie dziecko?- wybuchnęliśmy śmiechem, ale po chwili spoważniałam.
-Jesteśmy razem od wczoraj, to za wcześnie.- odpowiedział Ucker, na siłę zachowując powagę.
-Zresztą ja nie chcę.- dodałam.
-Dlaczego, przecież lubisz dzieci?- zapytała Inez.
-Tak, bardzo lubię, ale coś Ci powiem. Miałam brata, dokładnie w twoim wieku. Umarł dwa lata temu, bo miał bardzo poważną chorobę.
-Przykro mi...- powiedziała dziewczynka, wyraźnie smutniejąc.
-I gdybym ja miała dziecko, to też mogłoby mieć taką chorobę, a więc mogłoby nie przeżyć.- dokończyłam ze smutkiem.
-Poważnie mogłoby tak być?- zapytał Ucker z niedowierzaniem.
-Tak, bo przecież to choroba genetyczna od mojego ojca, a więc ja też mam jej geny w sobie i jakieś ryzyko jest.- wyjaśniłam, a Ucker przytulił mnie mocno, widząc moje przygnębienie. -Po za tym moja mama umarła przy porodzie, więc ja się strasznie boję.- dodałam, wtulając się w niego.
-Nie masz mamy?- zapytała Inez.
-Nie mam nikogo.- odpowiedziałam.
-Skarbie... Masz mnie, a moja rodzina to już też twoja rodzina. Nie jesteś sama i już nigdy nie będziesz.- pocałował mnie w głowę. -Prawda Inez?- czekał na potwierdzenie, bo widział, że Inez bardzo zasmuciła moja historia.
-Tak, ja i Lolita też jesteśmy twoją rodziną.- przyznała, przytulając mnie.
-Dul jest moją ciocią, a Ucker wujkiem. Tak?- udzieliła się Lola, która z całej rozmowy zrozumiała końcówkę, że jesteśmy rodziną.
-Tak, kochanie.- przytaknęłam z delikatnym uśmiechem.
-Nie bądź smutna. Znalazłam dla Ciebie ładnego kamyczka, proszę.- dała mi kolejnego kamyka.
-Piękny, dziękuję.- schowałam do kieszeni kolejne obciążenie, moją ochronę przed wiatrem.
Obie pobiegły znowu do przodu, a Ucker trzymał mnie mocno w swoich objęciach.
-Wszystko w porządku?- zapytał czułym głosem.
-Tak, jest okej.- odpowiedziałam z uśmiechem, bo uwielbiam, kiedy Ucker się o mnie martwi.
-Serio nie będziesz chciała nigdy mieć dzieci?
-Nie sądzisz, że za wcześnie na takie tematy?
-Tak tylko pytam, bo wiesz... Kiedyś może...
-Nie rozmawiajmy o tym teraz. Jak przyjdzie na to czas, to zobaczymy. Póki co chcę cieszyć się naszą miłością, a najwyżej później zdecydujesz, czy zostaniesz ze mną, jeśli nie będę mogła Ci dać dziecka.
-Nie mów tak, zawsze będę z Tobą. Ale zgoda, nie rozmawiajmy już o tym.
-Wracamy powoli do domu?- zaproponowałam.
-Już? Czemu?- zapytał Ucker.
-Słyszałam, że twoja mama przygotowała jakiś pyszny deser.- powiedziałam zachęcająco.
-Dobra, chodźcie wracamy.- zgodził się od razu.
Rzeczywiście w domu czekał na nas przepyszny deserek: galaretki z lodami, bitą śmietaną i różnymi jeszcze dodatkami i posypkami. Wszyscy zjedli w błyskawicznym tempie. Później dziewczynki wymyśliły, że zagramy w twistera. No to oczywiście padło na mnie i Anahi, bo Ucker się wymigał. Zrobił to specjalnie, bo chciał patrzyć na mnie wyginającą się przy tej grze. Widziałam jego pożądliwe spojrzenie i tak strasznie mnie to śmieszyło. Za pierwszym razem wygrałam. Lolita się obraziła i powiedziała, że więcej nie będzie z nami grać. No to co zrobiły Inez z Dulce? Oczywiście wciągnęły do gry Uckerka. Ann nie była z tego zadowolona, bo nadal miała na niego focha, ale po jakimś czasie już jej trochę przeszło. Pierwsza odpadła Inez, bo przewróciła się ze śmiechu z Uckera. Następna była Anahi. Zostałam tylko ja z Christopherem. Byliśmy strasznie zaplątani. Co ten debil zrobił? Oczywiście zaczął oszukiwać. Całował mnie po szyi, co okropnie łaskotało i w końcu się przewróciłam.
-Ty oszuście!- krzyknęłam, rzucając się na niego. -Nie gram z Tobą więcej.- powiedziałam obrażona.
-Nie oszukiwałem. To nie moja wina, że nie umiesz przegrywać.
-Oszukiwałeś, widziałam!- Inez kochane dziecko zawsze po mojej stronie.
-Mamo, kto wygrał?- zapytał celowo mamusi, żeby było śmiesznie.
-Dulce, bo Ty oszukiwałeś.- powiedziała Pani Laura, śmiejąc się.
-Spoko, Dul. On przez całe życie oszukiwał. Kiedyś jak biegaliśmy na wyścigi podstawił mi haka, a później jeszcze mnie ugryzł.- wspomniała Anahi, a więc jej przeszło i przestanie dokuczać Uckerowi.
Po tej grze obejrzeliśmy wspólnie jakiś świąteczny film, a potem zjedliśmy kolację. Później już poszliśmy z Uckerem do pokoju. Byłam bardzo zmęczona tym spacerem i grą, że szybko zasnęłam jeszcze zanim Ucker wyszedł z łazienki.
-Pójdziecie później z dziewczynkami na spacer?- zapytała Pani Laura, patrząc na nas z uśmiechem.
-Jasne, możemy iść.- odpowiedziałam.
-Znów jesteście razem?- zapytała cicho Ann.
-Tak i już tak zostanie.- powiedziałam z szerokim uśmiechem.
-Dobra, ja się już nie wtrącam.
-No w końcu!- wtrącił się Ucker. -A Ty już nie gadaj, tylko jedz.- zwrócił się do mnie, nakładając mi gołąbka.
-Oj Ty moja marudo...- cmoknęłam go w policzek, śmiejąc się. Wszystkie oczy zwrócone były w naszą stronę.
-Babciu, Dul dała buziaka Uckerowi! Widziałaś?- krzyknęła mała Lolita, a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Po co krzyczysz, przecież każdy wie, że oni się kochają?- zgasiła jej entuzjazm starsza siostra.
-Skąd wiesz?
-Bo mi Ucker mówił.- powiedziała pewnym głosem dumna z tego, że Ucker obdarzył ją zaufaniem.
-Biedactwo moje było tak zdesperowane, że wszystkim się żaliło...- wyśmiałam Uckera, ponownie całując go w policzek.
-I widzisz co narobiłaś? Przez Ciebie Dulce się ze mnie śmieje.- udawał obrażonego.
-To nie mój problem, to Ty jesteś babą i prawie płakałeś, bo Dula Cię nie chciała.- teraz to już w ogóle wszyscy zaczęli się śmiać.
-Kochanie, nie mów tak do Christophera.- na zachowanie Inez zareagowała babcia, strofując ją delikatnie.
-No dobra, sorki Uck.- powiedziała, choć widziałam, że miała ochotę na dalszą dyskusję.
Sporo czasu zajęło nam jedzenie tego obiadu. A mi to już szczególnie, bo mój ukochany chłopak ciągle coś mi dokładał, żebym zjadła jak najwięcej. Kiedy już stanowczo odmówiłam, bo nie miałam siły zjeść więcej, zaczęliśmy szykować się do wyjścia. Ubraliśmy się i poszliśmy na spacer z Inez i Lolitą. Szliśmy jak zwykle polną drogą, a dziewczynki ciągle przynosiły nam jakieś dary natury: kwiatki, kamyczki, listki i co tylko znalazły. Biegały wesoło, a my szliśmy z tyłu w swoich objęciach, rozmawiając o różnych sprawach.
-Ucker, chodź na chwilkę.- powiedziała Inez, zabierając mi chłopaka, by powiedzieć mu coś na ucho.
Po chwili Christopher, powiedział z szerokim uśmiechem:
-Daj rękę.- wyciągnęłam do niego rękę, a on zaplątał mi na palcu niby pierścionek z jakiegoś małego kwiatka.
-O jaki śliczny!- zaśmiałam się wesoło, dając mu soczystego buziaka.
-To był mój pomysł.- powiedziała dumnie Inez, więc przytuliłam ją.
-Dul, mam dla Ciebie prezent!- krzyknęła radośnie Lola, dając mi kolejnego "pięknego" kamyczka.
-Widzisz? Ona dba o Ciebie, żeby wiatr Cię nie porwał, bo jesteś taka lekka.- stwierdził Ucker, ponownie mnie obejmując.
-Na pewno nie odlecę po tym, jak mnie nakarmiłeś i jeszcze tak się na mnie uwieszasz.- zgasiłam go, bo rzeczywiście czułam się przejedzona, a on prawie że na mnie wisiał, przytulając mnie tak po drodze.
-Oj Duluś, Duluś... Słodziaku mój Ty.- pocałował mnie czule w skroń.
-Dul, a kochasz Uckera?- zapytała Inez.
-Jasne, że tak.- odpowiedziałam z uśmiechem.
-A on kocha Ciebie. To kiedy zrobicie sobie dziecko?- wybuchnęliśmy śmiechem, ale po chwili spoważniałam.
-Jesteśmy razem od wczoraj, to za wcześnie.- odpowiedział Ucker, na siłę zachowując powagę.
-Zresztą ja nie chcę.- dodałam.
-Dlaczego, przecież lubisz dzieci?- zapytała Inez.
-Tak, bardzo lubię, ale coś Ci powiem. Miałam brata, dokładnie w twoim wieku. Umarł dwa lata temu, bo miał bardzo poważną chorobę.
-Przykro mi...- powiedziała dziewczynka, wyraźnie smutniejąc.
-I gdybym ja miała dziecko, to też mogłoby mieć taką chorobę, a więc mogłoby nie przeżyć.- dokończyłam ze smutkiem.
-Poważnie mogłoby tak być?- zapytał Ucker z niedowierzaniem.
-Tak, bo przecież to choroba genetyczna od mojego ojca, a więc ja też mam jej geny w sobie i jakieś ryzyko jest.- wyjaśniłam, a Ucker przytulił mnie mocno, widząc moje przygnębienie. -Po za tym moja mama umarła przy porodzie, więc ja się strasznie boję.- dodałam, wtulając się w niego.
-Nie masz mamy?- zapytała Inez.
-Nie mam nikogo.- odpowiedziałam.
-Skarbie... Masz mnie, a moja rodzina to już też twoja rodzina. Nie jesteś sama i już nigdy nie będziesz.- pocałował mnie w głowę. -Prawda Inez?- czekał na potwierdzenie, bo widział, że Inez bardzo zasmuciła moja historia.
-Tak, ja i Lolita też jesteśmy twoją rodziną.- przyznała, przytulając mnie.
-Dul jest moją ciocią, a Ucker wujkiem. Tak?- udzieliła się Lola, która z całej rozmowy zrozumiała końcówkę, że jesteśmy rodziną.
-Tak, kochanie.- przytaknęłam z delikatnym uśmiechem.
-Nie bądź smutna. Znalazłam dla Ciebie ładnego kamyczka, proszę.- dała mi kolejnego kamyka.
-Piękny, dziękuję.- schowałam do kieszeni kolejne obciążenie, moją ochronę przed wiatrem.
Obie pobiegły znowu do przodu, a Ucker trzymał mnie mocno w swoich objęciach.
-Wszystko w porządku?- zapytał czułym głosem.
-Tak, jest okej.- odpowiedziałam z uśmiechem, bo uwielbiam, kiedy Ucker się o mnie martwi.
-Serio nie będziesz chciała nigdy mieć dzieci?
-Nie sądzisz, że za wcześnie na takie tematy?
-Tak tylko pytam, bo wiesz... Kiedyś może...
-Nie rozmawiajmy o tym teraz. Jak przyjdzie na to czas, to zobaczymy. Póki co chcę cieszyć się naszą miłością, a najwyżej później zdecydujesz, czy zostaniesz ze mną, jeśli nie będę mogła Ci dać dziecka.
-Nie mów tak, zawsze będę z Tobą. Ale zgoda, nie rozmawiajmy już o tym.
-Wracamy powoli do domu?- zaproponowałam.
-Już? Czemu?- zapytał Ucker.
-Słyszałam, że twoja mama przygotowała jakiś pyszny deser.- powiedziałam zachęcająco.
-Dobra, chodźcie wracamy.- zgodził się od razu.
Rzeczywiście w domu czekał na nas przepyszny deserek: galaretki z lodami, bitą śmietaną i różnymi jeszcze dodatkami i posypkami. Wszyscy zjedli w błyskawicznym tempie. Później dziewczynki wymyśliły, że zagramy w twistera. No to oczywiście padło na mnie i Anahi, bo Ucker się wymigał. Zrobił to specjalnie, bo chciał patrzyć na mnie wyginającą się przy tej grze. Widziałam jego pożądliwe spojrzenie i tak strasznie mnie to śmieszyło. Za pierwszym razem wygrałam. Lolita się obraziła i powiedziała, że więcej nie będzie z nami grać. No to co zrobiły Inez z Dulce? Oczywiście wciągnęły do gry Uckerka. Ann nie była z tego zadowolona, bo nadal miała na niego focha, ale po jakimś czasie już jej trochę przeszło. Pierwsza odpadła Inez, bo przewróciła się ze śmiechu z Uckera. Następna była Anahi. Zostałam tylko ja z Christopherem. Byliśmy strasznie zaplątani. Co ten debil zrobił? Oczywiście zaczął oszukiwać. Całował mnie po szyi, co okropnie łaskotało i w końcu się przewróciłam.
-Ty oszuście!- krzyknęłam, rzucając się na niego. -Nie gram z Tobą więcej.- powiedziałam obrażona.
-Nie oszukiwałem. To nie moja wina, że nie umiesz przegrywać.
-Oszukiwałeś, widziałam!- Inez kochane dziecko zawsze po mojej stronie.
-Mamo, kto wygrał?- zapytał celowo mamusi, żeby było śmiesznie.
-Dulce, bo Ty oszukiwałeś.- powiedziała Pani Laura, śmiejąc się.
-Spoko, Dul. On przez całe życie oszukiwał. Kiedyś jak biegaliśmy na wyścigi podstawił mi haka, a później jeszcze mnie ugryzł.- wspomniała Anahi, a więc jej przeszło i przestanie dokuczać Uckerowi.
Po tej grze obejrzeliśmy wspólnie jakiś świąteczny film, a potem zjedliśmy kolację. Później już poszliśmy z Uckerem do pokoju. Byłam bardzo zmęczona tym spacerem i grą, że szybko zasnęłam jeszcze zanim Ucker wyszedł z łazienki.
Czas leciał nieubłaganie szybko i przerwa świąteczna dobiegała końca. Jeszcze tylko sylwester spędzę z Uckerem, później muszę wracać. I tak nie planowałam tak długiego pobytu tutaj, ale związek z Uckerem trochę zmienił postać rzeczy. Postanowiliśmy iść na sylwestra do klubu. Tata Uckera obiecał, że po nas przyjedzie, żeby nie przyszło nam do głowy wracać po pijaku. Przy okazji dowiedziałam się, że mój inteligentny chłopak zrobił tak w tamtym roku i zaliczył mały wypadek. Obiecałam jego rodzicom, że będę go pilnować i wróci w jednym kawałku, w miarę trzeźwy. No cóż... Z tym drugim będzie ciężko. Poszliśmy do ekskluzywnego klubu, impreza była niezła. Towarzystwo było normalne, bez jakichś ćpunów, czy innych takich. Ucker od razu wziął mnie do tańca. To było piękne, a śmiechu było przy tym mnóstwo. Mimo, że na ogół Christopher tańczy dość dobrze, to strasznie się wygłupiał, przez co wyglądał jak ofiara, a ja razem z nim. Kiedy włączyli wolną piosenkę, uspokoił się i wziął mnie w ramiona, mówiąc:
-Na to właśnie czekałem, kochanie.
Zaczęliśmy tańczyć w rytm wolnej muzyki, przytuleni do siebie mocno. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a jego jak zwykle grzeszne łapki spoczęły tuż nad moimi pośladkami. Przyciskał mnie do siebie tak, że przylegałam do niego idealnie. Miałam wrażenie, jakby nic wokół nas nie istniało. Byłam tylko ja i on, nic więcej. Nasze usta były tuż przy sobie, ale zamiast się pocałować, droczyliśmy się ze sobą, szturchając się nosami. Oboje mieliśmy na twarzach szerokie uśmiechy, mówiące o naszym szczęściu i rozbawieniu naszą niewinną zabawą. No dobra może nie taką niewinną, bo już czułam na swoim podbrzuszu, jak rośnie podniecenie mojego ukochanego. Muszę przyznać, że mnie też to bardzo podniecało. Kiedy piosenka się skończyła, wpiłam się w usta Uckera, a on aż się we mnie wessał. Dopiero po jakimś czasie zorientowaliśmy się, że stoimy sami na środku sali, bo wszyscy już usiedli. Zaczęłam się śmiać, a po chwili my też usiedliśmy, żeby się czegoś napić. To znaczy Ucker kazał mi usiąść, bo sam poszedł zamówić coś do picia. Wrócił z butelką whisky dla siebie i zimnym drinkiem dla mnie.
-Prosze, skarbie.- postawił przede mną kolorowy napój alkoholowy, dając buziaka w policzek.
-Nie przesadzasz?- spojrzałam na butelkę alkoholu, stojącą przed nim.
-Nie. Dlaczego? Przecież to niedużo...- powiedział niewinnym głosem.
-Ucker, do cholery, nie będziesz tyle pił!- byłam trochę zła, bo nie uśmiechało mi się prowadzić go ledwo żywego do samochodu.
-Przestań, Dul. To dla mnie naprawdę niedużo, mam mocną głowę. Nie martw się już tak i daj się zabawić.- złapał mnie za rękę i posłał mi słodki uśmiech.
-No dobrze, tylko nie zrób nic głupiego.
-Przecież jesteś tu i będziesz ciągle trzymać mnie za rączkę.
-Haha, bardzo śmieszne...
-No dobra, twoja zdrowie!- napił się łyka z butelki jak typowy wieśniak. -Ten twój drink też jest zajebisty, spróbuj.
Rzeczywiście to było pyszne, a Ucker za chwilę poleciał po kolejnego, bo widział, że mi smakuje. W tym czasie on zdążył wypić całą butelkę tego swojego whisky. Naprawdę tylko troszkę go to ruszyło, aż byłam w szoku. Po tym znowu poszliśmy tańczyć. Czas szybko minął i nastała północ. Chwilę przed 00:00 poszedł kupić butelkę mocnego szampana, a potem wyszliśmy przed klub jak wszyscy. I wreszcie moja ulubiona część nowego roku z dzieciństwa: odliczanie od 10, a potem wybuch kolorowych gwiazdek na niebie. Staliśmy w swoich objęciach, kiedy nagle niebo rozświetliły wszystkie kolory tęczy. Ucker otworzył szampana, a korek oczywiście wyleciał w górę. Upił piankę, żeby za dużo nie wyleciało. Później dał mi butelkę, bo przecież po co komu kieliszek?... Szampan był strasznie mocny, nie to co te moje drinki.
-Szczęśliwego Nowego Roku, kochanie!- krzyknął mi do ucha, żeby przebić się przez ten hałas.
-Będzie najszczęśliwszy, bo zaczynam go z Tobą.- odpowiedziałam i pocałowałam go soczyście.
Pocałunek trwał długo i zdecydowanie miał smak alkoholu, zwłaszcza tego szampana. Oderwaliśmy od siebie usta i zwróciliśmy głowy ku górze, ciągle będąc w swoich objęciach, by widzieć fajerwerki. Kiedy to już trochę ucichło, skończyliśmy szampana, po którym dość szybko zaczęło mi się kręcić w głowie. Wszyscy schowali się już do środka i zostaliśmy tylko my. Ucker kupił zimne ognie, żebyśmy mieli jakieś zajęcie. Odpalił i zaczął rysować nim w powietrzu serca i pisać różne rzeczy, a ja miałam to czytać. Nie powiem, trudne zadanie, ale jakoś mi to szło.
-A teraz?- zapytał, zaczynając nowe słowo.
- P-R-A-G-N-Ę C-I-Ę B-A-R-D-Z-O!!!- odczytałam literka po literce, śmiejąc się z jego bezpośredniości. -Daj na chwilkę.- poprosiłam, biorąc od niego zimnego ognia.
- J-E-S-T-E-Ś P-I-J-A-N-Y S-K-A-R-B-I-E - przeczytał z drobnymi problemami, kiedy nasz "ołówek" zgasł. -Ej, nieprawda! Nie jestem pijany, serio.- zaczął się tłumaczyć.
-Mhm, jasne... A ja mam normalnego chłopaka.
-Oj grabisz sobie, słońce...
-Grozisz mi?
-Może troszkę.- powiedział, szczypiąc mnie w pośladek.
Zaczęłam mu uciekać, śmiejąc się. Dogonił mnie przy jakimś drzewie. Przycisnął mnie do tego drzewa i zaczął namiętnie, aż agresywnie całować. Jak to on lubi, unieruchomił mi ręce nad głową i zaczął je głaskać. Byłam pewna, że zmierza to w niebezpiecznym kierunku i zaraz zacznie mnie rozbierać, a ja mu się nie oprę, bo jestem lekko wstawiona. Na szczęście on nawet pod wpływem alkoholu myśli za mnie i przerwał czułości, kiedy oboje byliśmy już mocno napaleni.
-Jesteś pijana, nie mogę Cię wykorzystać.- powiedział z rezygnacją i przestał mnie całować, ale się nie odsunął.
-Kochanie, proszę...- sama nie wiem, dlaczego tak gadałam, ale niestety alkohol robi swoje.
-Nie misiu, nie mogę. Wracajmy do klubu, zadzwonimy już po tatę.- powiedział i prowadził mnie za rękę w kierunku klubu.
-Ja chcę się z Tobą kochać!- krzyknęłam, wyrywając mu się.
-Dulce, nie! Przymknij się już i chodź.
-Już mnie nie kochasz?- użyłam podłego szantażu emocjonalnego, ale to też mi nie wyszło.
-Kocham. I dobrze wiesz, że właśnie dlatego Cię teraz nie tknę. Jeśli jutro będziesz chciała, to zrobimy to. Teraz nie.- to mnie przekonało, bo w stanie upojenia alkoholowego nie myślałam o tym, że na trzeźwo mu odmówię.
-No dobra, niech Ci będzie, ale jutro się nie wywiniesz.
Weszliśmy do tego klubu, a Ucker jeszcze spotkał jakichś dawnych kumpli. To takie fajne, że przedstawił mnie jako swoją dziewczynę, tak słodko. Usiedliśmy jeszcze z nimi przy stoliku i tym razem Ucker troszkę za dużo wypił. Ja przez alkohol gadałam bzdury, a jemu już zaczynało odwalać. Gdybym teraz poprosiła go o seks, to już na pewno by mi nie odmówił, ale na szczęście ja się już trochę ogarnęłam.
Do domu dotarliśmy przed trzecią nad ranem. Ucker pogadał jeszcze głupoty, ale dość szybko poszedł spać. Ja też zaraz położyłam się z nim.
-Na to właśnie czekałem, kochanie.
Zaczęliśmy tańczyć w rytm wolnej muzyki, przytuleni do siebie mocno. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a jego jak zwykle grzeszne łapki spoczęły tuż nad moimi pośladkami. Przyciskał mnie do siebie tak, że przylegałam do niego idealnie. Miałam wrażenie, jakby nic wokół nas nie istniało. Byłam tylko ja i on, nic więcej. Nasze usta były tuż przy sobie, ale zamiast się pocałować, droczyliśmy się ze sobą, szturchając się nosami. Oboje mieliśmy na twarzach szerokie uśmiechy, mówiące o naszym szczęściu i rozbawieniu naszą niewinną zabawą. No dobra może nie taką niewinną, bo już czułam na swoim podbrzuszu, jak rośnie podniecenie mojego ukochanego. Muszę przyznać, że mnie też to bardzo podniecało. Kiedy piosenka się skończyła, wpiłam się w usta Uckera, a on aż się we mnie wessał. Dopiero po jakimś czasie zorientowaliśmy się, że stoimy sami na środku sali, bo wszyscy już usiedli. Zaczęłam się śmiać, a po chwili my też usiedliśmy, żeby się czegoś napić. To znaczy Ucker kazał mi usiąść, bo sam poszedł zamówić coś do picia. Wrócił z butelką whisky dla siebie i zimnym drinkiem dla mnie.
-Prosze, skarbie.- postawił przede mną kolorowy napój alkoholowy, dając buziaka w policzek.
-Nie przesadzasz?- spojrzałam na butelkę alkoholu, stojącą przed nim.
-Nie. Dlaczego? Przecież to niedużo...- powiedział niewinnym głosem.
-Ucker, do cholery, nie będziesz tyle pił!- byłam trochę zła, bo nie uśmiechało mi się prowadzić go ledwo żywego do samochodu.
-Przestań, Dul. To dla mnie naprawdę niedużo, mam mocną głowę. Nie martw się już tak i daj się zabawić.- złapał mnie za rękę i posłał mi słodki uśmiech.
-No dobrze, tylko nie zrób nic głupiego.
-Przecież jesteś tu i będziesz ciągle trzymać mnie za rączkę.
-Haha, bardzo śmieszne...
-No dobra, twoja zdrowie!- napił się łyka z butelki jak typowy wieśniak. -Ten twój drink też jest zajebisty, spróbuj.
Rzeczywiście to było pyszne, a Ucker za chwilę poleciał po kolejnego, bo widział, że mi smakuje. W tym czasie on zdążył wypić całą butelkę tego swojego whisky. Naprawdę tylko troszkę go to ruszyło, aż byłam w szoku. Po tym znowu poszliśmy tańczyć. Czas szybko minął i nastała północ. Chwilę przed 00:00 poszedł kupić butelkę mocnego szampana, a potem wyszliśmy przed klub jak wszyscy. I wreszcie moja ulubiona część nowego roku z dzieciństwa: odliczanie od 10, a potem wybuch kolorowych gwiazdek na niebie. Staliśmy w swoich objęciach, kiedy nagle niebo rozświetliły wszystkie kolory tęczy. Ucker otworzył szampana, a korek oczywiście wyleciał w górę. Upił piankę, żeby za dużo nie wyleciało. Później dał mi butelkę, bo przecież po co komu kieliszek?... Szampan był strasznie mocny, nie to co te moje drinki.
-Szczęśliwego Nowego Roku, kochanie!- krzyknął mi do ucha, żeby przebić się przez ten hałas.
-Będzie najszczęśliwszy, bo zaczynam go z Tobą.- odpowiedziałam i pocałowałam go soczyście.
Pocałunek trwał długo i zdecydowanie miał smak alkoholu, zwłaszcza tego szampana. Oderwaliśmy od siebie usta i zwróciliśmy głowy ku górze, ciągle będąc w swoich objęciach, by widzieć fajerwerki. Kiedy to już trochę ucichło, skończyliśmy szampana, po którym dość szybko zaczęło mi się kręcić w głowie. Wszyscy schowali się już do środka i zostaliśmy tylko my. Ucker kupił zimne ognie, żebyśmy mieli jakieś zajęcie. Odpalił i zaczął rysować nim w powietrzu serca i pisać różne rzeczy, a ja miałam to czytać. Nie powiem, trudne zadanie, ale jakoś mi to szło.
-A teraz?- zapytał, zaczynając nowe słowo.
- P-R-A-G-N-Ę C-I-Ę B-A-R-D-Z-O!!!- odczytałam literka po literce, śmiejąc się z jego bezpośredniości. -Daj na chwilkę.- poprosiłam, biorąc od niego zimnego ognia.
- J-E-S-T-E-Ś P-I-J-A-N-Y S-K-A-R-B-I-E - przeczytał z drobnymi problemami, kiedy nasz "ołówek" zgasł. -Ej, nieprawda! Nie jestem pijany, serio.- zaczął się tłumaczyć.
-Mhm, jasne... A ja mam normalnego chłopaka.
-Oj grabisz sobie, słońce...
-Grozisz mi?
-Może troszkę.- powiedział, szczypiąc mnie w pośladek.
Zaczęłam mu uciekać, śmiejąc się. Dogonił mnie przy jakimś drzewie. Przycisnął mnie do tego drzewa i zaczął namiętnie, aż agresywnie całować. Jak to on lubi, unieruchomił mi ręce nad głową i zaczął je głaskać. Byłam pewna, że zmierza to w niebezpiecznym kierunku i zaraz zacznie mnie rozbierać, a ja mu się nie oprę, bo jestem lekko wstawiona. Na szczęście on nawet pod wpływem alkoholu myśli za mnie i przerwał czułości, kiedy oboje byliśmy już mocno napaleni.
-Jesteś pijana, nie mogę Cię wykorzystać.- powiedział z rezygnacją i przestał mnie całować, ale się nie odsunął.
-Kochanie, proszę...- sama nie wiem, dlaczego tak gadałam, ale niestety alkohol robi swoje.
-Nie misiu, nie mogę. Wracajmy do klubu, zadzwonimy już po tatę.- powiedział i prowadził mnie za rękę w kierunku klubu.
-Ja chcę się z Tobą kochać!- krzyknęłam, wyrywając mu się.
-Dulce, nie! Przymknij się już i chodź.
-Już mnie nie kochasz?- użyłam podłego szantażu emocjonalnego, ale to też mi nie wyszło.
-Kocham. I dobrze wiesz, że właśnie dlatego Cię teraz nie tknę. Jeśli jutro będziesz chciała, to zrobimy to. Teraz nie.- to mnie przekonało, bo w stanie upojenia alkoholowego nie myślałam o tym, że na trzeźwo mu odmówię.
-No dobra, niech Ci będzie, ale jutro się nie wywiniesz.
Weszliśmy do tego klubu, a Ucker jeszcze spotkał jakichś dawnych kumpli. To takie fajne, że przedstawił mnie jako swoją dziewczynę, tak słodko. Usiedliśmy jeszcze z nimi przy stoliku i tym razem Ucker troszkę za dużo wypił. Ja przez alkohol gadałam bzdury, a jemu już zaczynało odwalać. Gdybym teraz poprosiła go o seks, to już na pewno by mi nie odmówił, ale na szczęście ja się już trochę ogarnęłam.
Do domu dotarliśmy przed trzecią nad ranem. Ucker pogadał jeszcze głupoty, ale dość szybko poszedł spać. Ja też zaraz położyłam się z nim.
Rano wstałam ze strasznym bólem głowy. Ucker jeszcze słodko sobie spał, a ja udałam się do kuchni po jakieś tabletki. Na szczęście nikt mnie nie widział w tym... Trochę niewyraźnym stanie. Kiedy wróciłam do pokoju, mój ukochany już nie spał. Leżał i śmiał się, patrząc na mnie jakoś dziwnie.
-O co Ci chodzi?- zapytałam podejrzliwie.
-Chodź tu do mnie bliżej.- podeszłam a on pociągnął mnie na siebie, po czym jednym ruchem ciała znalazł się na mnie, a ja leżałam przygniatana ciężarem jego ciała.
-Co Ty wyprawiasz?!- krzyknęłam na niego lekko przestraszona.
-Nie pamiętasz, co Ci wczoraj obiecałem?- i nagle przypomniała mi się ta dość nietypowa sytuacja, kiedy to Ucker odmówił mi stosunku.
-Nawet nie próbuj...- ostrzegłam.
-Wiedziałem, że tak będzie.- wybuchł śmiechem.
-Boże, co ja w ogóle odwaliłam, tragedia... Zapomnij to szybko, błagam.- odwróciłam od niego głowę, bo było mi wstyd.
-Kochanie, spokojnie... Nic się przecież nie stało, a jedynie było wesoło. Ty się lepiej ciesz, że ja wtedy byłem jeszcze trzeźwy, bo inaczej to już pewnie mielibyśmy o co się dziś kłócić.
-No pewnie tak. Jejku, to było takie głupie...- zaczęłam się śmiać z siebie, bo tylko to mi pozostało po zrobieniu czegoś tak głupiego. -Nigdy więcej się z Tobą nie napiję.
-Przestań, nie dramatyzuj, przecież nic złego się nie stało.
-A Ty to często się do takiego stanu doprowadzasz?
-Nie, tylko raz w roku w sylwestra. No i czasami w moje urodziny, ale to zależy. Ale wiesz co? Obiecuję, że na naszym ślubie będę trzeźwy.
-Na naszym ślubie? Jebnij się w łeb. Kto Ci w ogóle powiedział, że kiedykolwiek wezmę z Tobą ślub?...- wyśmiałam go, przyciągając do siebie, by zetknąć nasze usta.
-Jednak chcesz dokończyć to, co wczoraj zaczęliśmy?- zapytał, między delikatnymi pocałunkami.
-Nie, ale proszę... Całuj mnie tak jak wczoraj pod tym drzewem, bo to było zajebiste.- wydukałam, a on od razu spełnił moją prośbę.
-Tak dobrze?- zapytał, jeszcze kładąc moje ręce do góry na poduszkę.
-Idealnie.- odpowiedziałam, ledwo łapiąc oddech, kiedy miażdżył moje wargi i bardzo aktywnie pieścił językiem moje podniebienie.
-Śpicie?- rozległ się głos Anahi i ciche pukanie do drzwi.
-Nie odpowiadaj, cicho.- szepnął Ucker, ale go nie posłuchałam.
-Nie. Chodź!- zepchnęłam Uckera z siebie i usiadłam na łóżku.
-Jak tam impreza? Słyszałam, że ostro zaszaleliście.- powiedziała, siadając na brzegu łóżka.
-Może troszkę. A jak tam u Ciebie?
-Nigdy więcej sylwestra z rodzicami! Do 12 w nocy siedzieliśmy przed telewizorem, a później kazali mi iść spać.- powiedziała zła.
-To czemu z nimi zostałaś?- zapytał Ucker, śmiejąc się z niej.
-Bo mam tylko 18 lat i nie pozwolili mi iść samej na imprezę. Nienawidzę być młodszą córeczką!- Ucker wyśmiał ją i zaczął się wymądrzać, że on w wieku 16 lat się wymknął z domu w sylwestra.
Skończyło się to kłótnią Anahi i Uckera. Niech się kłócą, byle nie o mnie. I tak szybko się pogodzą jak zwykle.
-O co Ci chodzi?- zapytałam podejrzliwie.
-Chodź tu do mnie bliżej.- podeszłam a on pociągnął mnie na siebie, po czym jednym ruchem ciała znalazł się na mnie, a ja leżałam przygniatana ciężarem jego ciała.
-Co Ty wyprawiasz?!- krzyknęłam na niego lekko przestraszona.
-Nie pamiętasz, co Ci wczoraj obiecałem?- i nagle przypomniała mi się ta dość nietypowa sytuacja, kiedy to Ucker odmówił mi stosunku.
-Nawet nie próbuj...- ostrzegłam.
-Wiedziałem, że tak będzie.- wybuchł śmiechem.
-Boże, co ja w ogóle odwaliłam, tragedia... Zapomnij to szybko, błagam.- odwróciłam od niego głowę, bo było mi wstyd.
-Kochanie, spokojnie... Nic się przecież nie stało, a jedynie było wesoło. Ty się lepiej ciesz, że ja wtedy byłem jeszcze trzeźwy, bo inaczej to już pewnie mielibyśmy o co się dziś kłócić.
-No pewnie tak. Jejku, to było takie głupie...- zaczęłam się śmiać z siebie, bo tylko to mi pozostało po zrobieniu czegoś tak głupiego. -Nigdy więcej się z Tobą nie napiję.
-Przestań, nie dramatyzuj, przecież nic złego się nie stało.
-A Ty to często się do takiego stanu doprowadzasz?
-Nie, tylko raz w roku w sylwestra. No i czasami w moje urodziny, ale to zależy. Ale wiesz co? Obiecuję, że na naszym ślubie będę trzeźwy.
-Na naszym ślubie? Jebnij się w łeb. Kto Ci w ogóle powiedział, że kiedykolwiek wezmę z Tobą ślub?...- wyśmiałam go, przyciągając do siebie, by zetknąć nasze usta.
-Jednak chcesz dokończyć to, co wczoraj zaczęliśmy?- zapytał, między delikatnymi pocałunkami.
-Nie, ale proszę... Całuj mnie tak jak wczoraj pod tym drzewem, bo to było zajebiste.- wydukałam, a on od razu spełnił moją prośbę.
-Tak dobrze?- zapytał, jeszcze kładąc moje ręce do góry na poduszkę.
-Idealnie.- odpowiedziałam, ledwo łapiąc oddech, kiedy miażdżył moje wargi i bardzo aktywnie pieścił językiem moje podniebienie.
-Śpicie?- rozległ się głos Anahi i ciche pukanie do drzwi.
-Nie odpowiadaj, cicho.- szepnął Ucker, ale go nie posłuchałam.
-Nie. Chodź!- zepchnęłam Uckera z siebie i usiadłam na łóżku.
-Jak tam impreza? Słyszałam, że ostro zaszaleliście.- powiedziała, siadając na brzegu łóżka.
-Może troszkę. A jak tam u Ciebie?
-Nigdy więcej sylwestra z rodzicami! Do 12 w nocy siedzieliśmy przed telewizorem, a później kazali mi iść spać.- powiedziała zła.
-To czemu z nimi zostałaś?- zapytał Ucker, śmiejąc się z niej.
-Bo mam tylko 18 lat i nie pozwolili mi iść samej na imprezę. Nienawidzę być młodszą córeczką!- Ucker wyśmiał ją i zaczął się wymądrzać, że on w wieku 16 lat się wymknął z domu w sylwestra.
Skończyło się to kłótnią Anahi i Uckera. Niech się kłócą, byle nie o mnie. I tak szybko się pogodzą jak zwykle.
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
Ojej mam tak dobry humor, że aż dodam Wam rozdział ;) A dlaczego mam dobry humor? Aj, z kilku powodów... Po pierwsze po prostu mam cały dzień fazy xD Po drugie ta cudowna piosenka Dulci "Dejarte de amar" ❤ A po trzecie dzisiaj drugi raz byłam nad jeziorem i się kąpałam w zimę. Tak, jestem morsem i 6 minut byłam w lodowatej wodzie :) To jest takie fajne, no :D Taki wgl super dzień dzisiaj, że ojeju ❤ No dobra, kiedyś tam następny, ale jak będzie dużo komentarzy, a teraz adios, bo jestem padnięta ;)
A i tak wgl mam w końcu normalny internet i więcej korzystam z laptopa no i tak mnie faza wzięła i dodałam gify do wszystkich rozdziałów xD