Jacht Joaquina to jedno z najbardziej eleganckich miejsc, w jakich byłam. Lokaje na wejściu podający szampana, delikatny wystrój, muzyka klasyczna w tle... No cóż, muszę przyznać, że w tym miejscu nastrój był wspaniały i nawet mi bardzo się tu spodobało. Na pokładzie czekał na nas wykwintny obiad, który niezbyt smakował Christopherowi. Znowu był taki spięty i milczący, a ja wręcz przeciwnie. Tak bardzo się cieszyłam ze zgody rodziców na nasz związek, że cały czas byłam wesoła i rozgadana. Ostatnio nie miałam ochoty słuchać bzdur Joaquina, teraz było inaczej. W sumie nawet miałam o czym z nim gadać, nie był aż takim nudziarzem. Opowiedział mi o ciekawych podróżach, ten człowiek zwiedził prawie cały świat. Zrozumiałam, że fakt, iż gra na skrzypcach i uwielbia muzykę klasyczną, nie skreśla go całkiem i automatycznie nie sprawia, że jest cholernie nudny. Daleko mu do Uckera, ale nie jest zły. Po dłuższej rozmowie było mi trochę szkoda, że muszę mu kategorycznie odmówić. Rodzice nadal byli nim zafascynowani i poprosili, by zagrał na skrzypcach. Ochoczo wziął swój instrument i triumfalnie powiedział:
-Będzie to utwór specjalnie dla mojej przyszłej żony.
-Dziękuję, ale ja...- nie zdążyłam nic powiedzieć, bo zaczął grać pierwsze nuty "My heart will go on" z Titanica.
-Dziękuję, ale ja...- nie zdążyłam nic powiedzieć, bo zaczął grać pierwsze nuty "My heart will go on" z Titanica.
To było naprawdę przepiękne i mimo, że nie przepadam za dźwiękiem skrzypiec, rozpływałam się, słuchając tego z szerokim uśmiechem na twarzy. Gdy skończył, wszyscy głośno klaskaliśmy, byłam wręcz oczarowana tym brzmieniem. Napiłam się troszkę wina, po czym Joaquin poprosił mnie do tańca. Zgodziłam się, bo przecież to chyba nic złego. Moja mama puściła jakąś spokojną muzykę instrumentalną i zaczęliśmy tańczyć. Muszę przyznać, że Joaquin jest wspaniałym tancerzem... Prowadził mnie z gracją i delikatnością, naprawdę dobrze mi się z nim tańczyło. Ściemniało się już trochę, więc na jachcie panował jeszcze lepszy nastrój. Podczas gdy my tańczyliśmy, moi rodzice, Sofia i Christopher stali i się przyglądali. Mój chłopak nie wyglądał na zadowolonego, ale na szczęście nie był też jakoś strasznie zły. Później zaczął rozmawiać z moim tatą, nie wiem o czym. Joaquin mnie zagadał, więc ich nie obserwowałam. W pewnym momencie Ucker zniknął mi z oczu. Nie wypadało przerwać tańca i lecieć go szukać, więc czekałam do końca. Gdy skończyliśmy, udałam, że muszę iść do toalety. W rzeczywistości ruszyłam na poszukiwania Christophera. Obeszłam cały jacht dokoła i w końcu go znalazłam. Stał przy barierce i patrzył w morze. Na początku mnie nie zauważył, był ewidentnie pogrążony w myślach. Podeszłam do niego od tyłu i go objęłam.
-Czemu tu tak stoisz, kochanie?- zapytałam cicho tuż przy jego uchu.
-Wolałem nie patrzeć, jak Cię tracę.- odpowiedział beznamiętnie, nadal patrząc w bliżej nieokreślony punkt na horyzoncie.
-Dlaczego tak mówisz? Przecież...- zrobiło mi się smutno i źle przez jego słowa i chciałam się tłumaczyć
-Przestań, Dul.- powiedział chłodnym tonem, ściągając moje ręce ze swojego ciała.
-Co?- zapytałam zdezorientowana, ciągnąc go, by się do mnie odwrócił.
-Coraz bardziej uświadamiam sobie, że ta miłość to błąd.- powiedział, a mnie aż zatkało, w moich oczach pojawiły się łzy.
-Czemu? Nie mów tak, przecież bardzo Cię kocham.- to mój jedyny sensowny argument...
-Teraz tak. Ale twój tata ma rację... Jesteś księżniczką i szybko możesz się znudzić życiem u mojego boku. Ja niczego nie mogę Ci zaoferować i prędzej czy później tego pożałujesz i zatęsknisz za luksusami. Dul, ja też Cię kocham, ale ten związek nie ma przyszłości, więc lepiej to zakończyć pokojowo.- mówił spokojnie, ciągle patrząc w moje oczy mokre od łez.
-Nie, przestań... Po cholerę słuchasz się moich rodziców?! Gadają tak celowo, żeby nas rozdzielić. Tata na pewno chciał Cię zmanipulować, żebyś miał wątpliwości.
-Być może, ale tak czy siak miał rację. Powiedz mi, jak wyglądałaby nasza wspólna przyszłość? Nie byłabyś szczęśliwa, a ja za bardzo Cię kocham, żeby na to pozwolić. Wolę zniknąć z twojego życia i dać Ci szansę na prawdziwe szczęście, nie mogę Cię ograniczać.- nie podoba mi się to...
-Nie będę szczęśliwa bez Ciebie! Nie możesz mnie zostawić, jesteś całym moim światem.- zaczęłam go praktycznie błagać, bo już nic mi nie pozostało.
-Dulce, proszę Cię... To naprawdę dla twojego dobra. Spójrz na to wszystko jasnym umysłem, nie sercem... Sama dobrze wiesz, że nie czeka Cię ze mną świetlana przyszłość. Kocham Cię i nie wiem, jak to przeżyję, ale chcę zwrócić Ci wolność, pozwolić wybrać kogoś, kto będzie Ciebie wart. Jesteśmy z różnych światów, skarbie.- przytulił mnie czule, ale ciągle gadał te bzdury.
-Mój świat to Ty.- wydukałam zapłakana.
-A moim jesteś Ty, ale zrozum... Jesteś jeszcze młoda, a ja byłem twoją pierwszą miłością. To co nas łączy, to bardzo wyjątkowe uczucie... Szalona miłość bez zasad i oglądania się na innych. Bałem się tego uczucia, bo wiedziałem, że prędzej czy później się to skończy i dopadnie nas rzeczywistość. Jesteś dla mnie najważniejsza na świecie, kocham Cię i jestem z Tobą szczęśliwy, ale jednocześnie czuję się tak beznadziejnie jak nigdy.
-Dlaczego?- zapytałam, spoglądając na jego smutną twarz.
-Z jednej strony czuję twoją wielką miłość, a z drugiej jest świadomość, że tu nie pasuję. Wiem, że nie jesteś dla mnie i nie powinienem się w ogóle za Ciebie brać. Kiedy jestem tylko z Tobą, jestem szczęśliwy. Jednak nie możemy przecież zamknąć się w klatce przed światem... Przytłacza mnie twoje otoczenie, dystyngowana rodzina. To mnie ogranicza, nie mogę być sobą i chwilami jestem po prostu niepotrzebny nawet Tobie. I nie zaprzeczysz, że na przykład przed chwilą liczyłem się dla Ciebie dużo mniej niż ten lovelas. Podobno miałaś go odrzucić, a Ty nie potrafisz tego zrobić...
-Bo ja...- chciałam się wtrącić, ale położył palca na moich ustach.
-Bo Tobie po prostu się dobrze z nim gada... Nie oszukujmy się, że masz z nim dużo więcej wspólnych tematów niż ze mną. Duluś, nasz związek opiera się na fizyczności i wygłupach, gadkach o niczym i jedynie zapewnianiu siebie nawzajem o miłości, która i tak zginie.
-Kurwa mać, z takim podejściem na pewno!- krzyknęłam, odsuwając się od niego i stając w stronę morza tak jak on przed chwilą.
-Chciałbym, żeby było inaczej...- powiedział cicho, pocierając dłońmi moje nagie ramiona.
-Chcieć to nie wszystko... Dopiero teraz widzę, jaki z Ciebie tchórz... Po cholerę gadasz, że Ci na mnie zależy? Gdyby tak było, to byś się postarał o ten związek, a nie rezygnował przy pierwszej trudności. Zrobiłabym dla Ciebie naprawdę wszystko, ale widzę, że jednak nie warto... Nie będę się starać sama o coś, czego Ty nadal się boisz.- zrzuciłam jego dłonie z moich ramion i mówiłam, patrząc w jego oczy.
-Przepraszam, Dul, przepraszam...- wydukał, opierając swoje czoło o moje.
-Przepraszasz za co?
-Za to, że nie jestem taki, jakiego byś chciała.
-Przestań, jesteś wspaniały, kocham Cię.- powiedziałam i pocałowałam go delikatnie, czule, z pasją i miłością.
-Dulce, proszę... Bo będzie jeszcze trudniej.- wyszeptał między pocałunkami.
-Chcesz tak po prostu to zakończyć, skreślić tą miłość?!- wzburzyłam się i podniosłam głos, rozklejając się całkowicie.
-Kochanie, to najlepsze wyjście... Nie mogę więzić Cię w związku, który do niczego nie prowadzi.- był spokojny, chociaż jego oczy też były pełne łez.
-Ale Ucker, ja...- nie pozwolił mi zaprotestować, bo złożył na moich ustach słodki pocałunek.
-Też Cię kocham. Ale zobaczysz, że tak będzie lepiej. Niedługo do końca życia będziemy wspominać to jako pierwszą miłość, wspaniałą przygodę, najszczęśliwszy czas w naszym życiu. To wspomnienie nie umrze, zawsze będzie tu.- ujął moją dłoń i położył ją na swoim sercu.
-I tu.- dodałam, robiąc to samo i kładąc jego dłoń na moim serduszku. -Choć nie wiem, czy z mojego serca coś jeszcze zostanie po tym rozstaniu...
-Jesteś silna, pamiętaj. Nie znam dzielniejszej i odważniejszej dziewczyny od Ciebie, naprawdę. Daję Ci szansę na lepsze życie. Nie zmarnuj jej, bądź szczęśliwa i pamiętaj, że nic nie dzieje się bez powodu. Nasza miłość, w ogóle znajomość była bardzo ważna i nauczyła Cię prawdziwego życia. Zmieniłaś się, stałaś się dużo dojrzalsza, mimo że wciąż jesteś jak dziecko i nic do Ciebie nie dociera.
-Chcesz, żeby ta miłość pozostała w naszej pamięci jako piękna przygoda i jedynie pierwsza miłość? Tak chcesz to zakończyć? Boję się, że nie dam rady się pozbierać i żyć bez Ciebie...- mówiłam tuląc się do niego, a moje serce powoli pękało.
-Zobaczysz, że niedługo będę tylko twoim pięknym wspomnieniem. Mnie też to bardzo boli i pęka mi serce... Ale naprawdę tak będzie lepiej. Nie płacz, skarbie.- otarł moje łzy i przytulił mnie po raz ostatni.
Tulił mnie tak mocno, czule i delikatnie jak nigdy. Tym razem czułam nie tylko jego miłość, ale przede wszystkim troskę, oddanie, poświęcenie i wiele innych nienazwanych uczuć. Płakałam rozpaczliwie, wtulając się w niego coraz mocniej, żeby zatrzymać magię jak najdłużej.
I stało się... Zaraz po tym, jak Christopher wypuścił mnie ze swoich objęć, jacht przybił do brzegu, a on wysiadł. Nie podchodził już do mnie, nie przytulał mnie, nie całował, żebym nie mogła go zatrzymać. Płakałam jak chyba jeszcze nigdy w życiu, chciałam biec za nim, krzyczeć, ale rodzice skutecznie mnie zatrzymywali. Wpadłam w istną rozpacz, rzuciłam się na kolana na pokładzie, gdy Ucker odszedł już kawałek od statku. Przez chwilę machał do mnie także cały we łzach, ale później odwrócił się i po prostu poszedł. Widziałam jego ból, smutek... Dla niego to też było trudne i wcale nie chciał ze mnie rezygnować i tego kończyć. Dla niego jednak liczyło się moje dobro, które przedkładał nawet nad nasze szczęście. W tym momencie nie dostrzegałam w tym żadnej słuszności i miałam żal do całego świata. Siedziałam na podłodze i płakałam rozpaczliwie. Po jakimś czasie, gdy już znowu płynęliśmy, podeszła do mnie mama i ukucnęła przy mnie.
-Córeczko, czas leczy rany i ból mija... Zobaczysz.- powiedziała, co aż mnie ożywiło, wstałam i byłam tak rozdrażniona jak nigdy.
-Ty hipokrytko! Zniszczyliście mi życie, a teraz będziesz pieprzyć do mnie takie tanie teksty. Weź się w ogóle pierdol!- krzyczałam, aż podszedł tata i chciał mnie uspokoić. -Oboje się pierdolcie! Zróbcie se nową córkę, bo mnie właśnie straciliście. Nienawidzę Was!- kilka razy pchnęłam rodziców ze złości, byłam wręcz w obłędzie.
-Dulce!- ojciec krzyknął, złapał mnie za ramiona i mocno mną potrząsnął.
-Zostaw mnie i nigdy więcej nie decyduj o moim życiu! Kiedyś kochałam Was nad życie, mieliśmy świetne relacje. Ale teraz... Skrzywdziliście mnie jak nikt inny i zniszczyliście wszystko. Nie wiem, co zrobię, ale zapomnijcie, że będzie jak kiedyś... Chcę się wyprowadzić i żyć sama!- spuściłam z tonu, ale moje nerwy nie przeszły i ciągle płakałam.
-Skarbie, nie możesz...- zaczęła mama, ale tata jej przerwał.
-Dobrze, więc ustalmy coś.
-Nie będę z Wami niczego ustalać! Nie pozwolę, żebyście rządzili moim życiem.- od razu znowu się uniosłam.
-Uspokój się i posłuchaj! Jeśli chcesz od nas odpocząć, to wyjedź w podróż z Joaquinem. Nie jest idiotą i zrozumiał, że go nie chcesz, ale może się Tobą zająć. Damy Ci pieniądze i zrobisz, co zechcesz. Chodzi tylko o twoje bezpieczeństwo.
-Aj, mam Was dość... Dobra, zgadzam się dla świętego spokoju.- zakończyłam i ruszyłam w miejsce, gdzie pożegnałam się z Uckerem.
-Córeczko, czas leczy rany i ból mija... Zobaczysz.- powiedziała, co aż mnie ożywiło, wstałam i byłam tak rozdrażniona jak nigdy.
-Ty hipokrytko! Zniszczyliście mi życie, a teraz będziesz pieprzyć do mnie takie tanie teksty. Weź się w ogóle pierdol!- krzyczałam, aż podszedł tata i chciał mnie uspokoić. -Oboje się pierdolcie! Zróbcie se nową córkę, bo mnie właśnie straciliście. Nienawidzę Was!- kilka razy pchnęłam rodziców ze złości, byłam wręcz w obłędzie.
-Dulce!- ojciec krzyknął, złapał mnie za ramiona i mocno mną potrząsnął.
-Zostaw mnie i nigdy więcej nie decyduj o moim życiu! Kiedyś kochałam Was nad życie, mieliśmy świetne relacje. Ale teraz... Skrzywdziliście mnie jak nikt inny i zniszczyliście wszystko. Nie wiem, co zrobię, ale zapomnijcie, że będzie jak kiedyś... Chcę się wyprowadzić i żyć sama!- spuściłam z tonu, ale moje nerwy nie przeszły i ciągle płakałam.
-Skarbie, nie możesz...- zaczęła mama, ale tata jej przerwał.
-Dobrze, więc ustalmy coś.
-Nie będę z Wami niczego ustalać! Nie pozwolę, żebyście rządzili moim życiem.- od razu znowu się uniosłam.
-Uspokój się i posłuchaj! Jeśli chcesz od nas odpocząć, to wyjedź w podróż z Joaquinem. Nie jest idiotą i zrozumiał, że go nie chcesz, ale może się Tobą zająć. Damy Ci pieniądze i zrobisz, co zechcesz. Chodzi tylko o twoje bezpieczeństwo.
-Aj, mam Was dość... Dobra, zgadzam się dla świętego spokoju.- zakończyłam i ruszyłam w miejsce, gdzie pożegnałam się z Uckerem.
Stałam i patrzyłam na wodę jak on jakiś czas temu. Mogę się założyć, że połowa objętości morza to teraz moje łzy. Bolało mnie to rozstanie i czułam wielką pustkę w sercu i w życiu. Od jakiegoś czasu Christopher stanowił centrum mojego wszechświata, a teraz nagle zniknął. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, nie mogłam się odnaleźć. Ten ból był zbyt wielki i ani trochę nie wierzyłam w teorię o tym, że czas leczy rany.
💔💔💔💔💔💔💔💔💔💔
No to macie ostatni rozdział, pewnie nie tego się spodziewałyście, ale cóż... Jakiś czas temu za takie zakończenie pewne osoby by mnie tu zjadły, ale na szczęście prawie nikogo tu już nie ma i jestem bezpieczna xD No to jeszcze epilog i żegnamy się na zawsze jak Dulce i Ucker 😜